Abyś miał trochę słońca

Idalia Słonecznik leniwie przeciągnęła się w swoim łóżku. Promienie październikowego słońca delikatnie oświetliły twarz brunetki i zakątki pokoju w mieszkaniu na ulicy Malarskiej. Ktoś mógłby stwierdzić, że było to miejsce jak każde inne – kanapa, dwa fotele, dwa miejsca w jadalni, łóżko także, rzecz jasna, podwójne.

 

Kiedy ktoś pytał dziewczynę o to, czy może planuje zmienić mieszkanie na mniejsze, ta odpowiadała, że to obecne daje przestrzeń. Na tym urywała rozmowę, a błękitne oczy wbijała gdzieś daleko...

Mało kto wiedział, dokąd te dwa niebieskie ogniki pędzą i dlaczego zawsze są tak nieobecne i smutne. Cóż czytelniku, jeśli oczy są zwierciadłem duszy, to była niczym lustro. Wiecznie wypolerowane tęsknotą i łzami wylewanymi co wieczór do poduszki.

 

Jak co dzień dziewczyna wpięła w gęste włosy spinkę ze słonecznikiem, ubrała czerwony płaszcz i zielony szalik. Czwartkowy poranek był, mimo słońca zaglądającego zza chmur, wyjątkowo ponury, a i ludzie ulegli atmosferze deszczu oraz jesiennej aurze. Wiecznie uśmiechnięta pani Hiacynta – dziś nerwowo przeskakiwała z nogi na nogę, jakby to miało przyspieszyć tramwaj, na który czekali. Synek właścicielki piekarni płakał w ramionach swojej matki, mówiąc, że w taką ulewę siedzi się w domu, a nie jedzie do przedszkola.

 

Idalia cierpliwie wysłuchiwała gwaru narzekań, który piętrzył się wokół. Ucichł jak na zawołanie, gdy przy przystanku na Malarskiej pojawił się wyczekany pojazd linii dwadzieścia pięć. Dziewczyna zajęła swoje stałe miejsce, to z lewej strony tuż przy oknie.

 

●●●

 

Kilka lat wcześniej...

 

– Zamknij oczy - powiedział Ksawery - to niespodzianka!

– Wiesz, że ich nie lubię. Tak strasznie mnie stresują!

– Moja Ido, choć raz mi zaufaj!

 

Chłopak wprowadził ukochaną do starej kamienicy. Stanęli przed drzwiami, które z daleka uderzały żółtym kolorem. Ksawery delikatnie nacisnął klamkę i lekkim popchnięciem dał znak Idalii, że może wejść i zrobić krok do przodu.

Dziewczyna nie mogła uwierzyć w to, co widzi. Wyremontowane, odnowione mieszkanie po dziadkach jej ukochanego!

 

– O Jezu... – Idalia urwała – i to jeszcze na Malarskiej, tak jak mówiłam! Ty naprawdę mnie słuchałeś...

 

A Ksawery tylko wziął swoją Idę w ramiona i wyszeptał:

– Tu będziemy żyli...

 

●●●

 

Brunetka uśmiechnęła się na owe wspomnienie, a z zadumania wyrwał ją komunikat o przystanku "cmentarz". Panna Słonecznik opuściła tramwaj, przekładając między palcami kwotę, którą zamierzała przeznaczyć na słonecznika w kwiaciarni pani Łączkowskiej.

 

●●●

 

– Jak się z Tobą ożenię to w naszym domu zawsze będzie pełno żółtych kwiatów. Na znak mojej miłości do Ciebie!

 

●●●

 

Idalia przysiadła na małej ławeczce przy grobie Ksawerego. Och, drogi czytelniku, ona pamiętała, jakby to było wczoraj... Pisk hamulców, trzask tłuczonej szyby i krzyki przechodniów, a kilka metrów dalej- zniszczony bukiet kwiatów. I odtąd Malarska stała się nie ostoją pięknych, impresjonistycznych kadrów, a zbiorem ciemnych barw, które na miłość tej dwójki wylali katastrofiści.

 

– Czy nie jest Tobie tam zimno? – z drżących ust rozległ się cichy szept. – Wiesz... ja wciąż mam dużo do powiedzenia... I pewnie nie tylko ja... – przerwała, jakby oczekiwała na odpowiedź chłopaka. – Malarska nie tak miała wyglądać, ale sąsiedzi nie patrzą już tak krzywo na moje stroje – łzy popłynęły po policzkach Idalii. – Wiesz, o czym czasem myślę? Może ty nigdy nie byłeś mój? Albo byłeś, ale nie tutaj... Szkoda, że nie tutaj...

Nadal nie wyjęłam z wazonu ostatniego bukietu od Ciebie. Choć moja mama mówi, że mam pozbyć się tych chwastów... – zaśmiała się lekko. – Każdego dnia błagam, żeby zza tych kwiatów zobaczyć twój uśmiech i te dłonie, zawsze poplamione farbą...

 

Idalia lekko objęła rękami swoje rozdygotane ciało. Czasem, jak siedziała na cmentarzu przez długie godziny, lubiła myśleć, że czuje dotyk Jego rąk, za którym tak tęskniła.

 

– Robi się zimno, a ja muszę jeszcze wrócić do domu, wiesz? – dziewczyna przejechała opuszkami palców po zimnym marmurze. – Mój drogi, wykorzystałeś dla nas każdą szansę, jaką dostałeś od życia...

 

Brunetka odpięła z włosów spinkę, którą podarował jej Ksawery na ich drugim spotkaniu i odłożyła obok nazwiska chłopaka.

 

"Abyś miał trochę słońca" – pomyślała Idalia i wyszła przez cmentarną bramę w kierunku przystanku.

 

●●●

 

Opowiadanie inspirowane piosenką sanah- "Aniołom szepnij to"

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (10)

  • il cuore 2 miesiące temu
    Wkurwiają mnie dywizy, piszesz sprawnie, więc musisz wiedzieć jak należy...
    Dziwna inspiracja, sanah nie ma głosu ani inwencji, powinna być instrumentalistką, miliony pieniędzy idą na taką promocję.
    cul8r
  • Normalnosc 2 miesiące temu
    Dziękuję za opinię! Ale nie zgodzę się, że jest nawiązanie do sanah jest czymś dziwnym. Abstrahując od niej- moim zdaniem nie ma złych inspiracji, bo te przyczyniają się do tworzenia nowej sztuki. Tobie nie musi się to podobać, ale daj innym korzystać z tego, co dają twórcy <3
  • il cuore 2 miesiące temu
    Ona nie jest żadnym twórcą, to ekstremalna przeciętność, miliony dziewczyn z chodnika zaśpiewa lepiej od niej.
  • Normalnosc 2 miesiące temu
    Przeczytaj jeszcze raz moją
  • Normalnosc 2 miesiące temu
    Przeczytaj proszę jeszcze raz moją odpowiedź- inspiracje są wszędzie <33
  • il cuore 2 miesiące temu
    /moim zdaniem nie ma złych inspiracji/ – nadajesz ze szpitala? jesteś zaburzony?
  • maciekzolnowski 2 miesiące temu
    To Twoje pierwsze opowiadanie tutaj? Bardzo udane. Brawo! :)
  • Normalnosc 2 miesiące temu
    Tak, pierwsze :)) Dziękuję pięknie❤️
  • JagVetInte 2 miesiące temu
    "Wilcza zamieć", wersja Sanah 😏
    Zgrabne opowiadanie. 5
  • maciekzolnowski 2 miesiące temu
    5!

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania