Stacja (cz.1)

Część pierwsza

kosztowna decyzja

 

Podpisując pięcioletni kontrakt z korporacją Ratio, nie wiedziałem czego się spodziewać. Nazywam się Innus Vey, mam dwadzieścia osiem lat, z zawodu psycholog. Wspomniałem wcześniej o Ratio, są oni organizacją zrzeszającą wielkie mózgi całego świata, dzięki swojej skuteczności i innowacyjnym technologiom, w ciągu piętnastu lat wysłali człowieka w rejon orbity Jowisza. W czasach, w których przyszło mi żyć, stacje kolonistów stały się powszechne w całym Układzie Słonecznym. Na jedną z nich miałem się udać wraz z ostatnim dniem października. Co mnie do tego popchnęło? Wysokie zarobki! Po zakończeniu kontraktu korporacja miała mi wypłacić przyjemną sumkę, która wystarczyłaby na długie lata wygodnego życia. Zapomniałem o pieniądzach i skupiłem się na zadaniu. Gdy przybyłem do głównej bazy Ratio, niedaleko Pekinu, otrzymałem wytyczne co do swoich obowiązków.

Zostałem zobligowany do rozwiązania problemu częstych samobójstw na stacji Tros, która orbituje wokół Ganimedesa-największego księżyca Jowisza. Nigdy wcześniej nie latałem w kosmos, ciarki obiegały moje ciało na myśl o tym, że przez pięć lat będę odizolowany od świata. Czego człowiek nie robi dla zysku? Zostałem poddany szeregowi testów psychologicznych, jak i fizycznych, perfekcyjnie pokonałem wszelkie przeszkody. W niedługim czasie po sprawdzianach zostałem oddelegowany na Księżyc, stamtąd miałem udać się na Tros, za pomocą małej kapsuły hibernacyjnej, wystrzelonej z powierzchni srebrnego globu. Tak też się stało, po kilku miesiącach głębokiego snu, obudziłem się na miejscu, gdzie przywitała mnie grupa sanitariuszy pracujących dla tutejszej kliniki. Wszyscy obywatele stacji chodzili w kratkowanych czarno złotych kostiumach, mocno przylegających do ciała, ja również taki dostałem, wydawał się ciasny, ale po założeniu był całkiem wygodny i co najważniejsze ciepły. Temperatura, jaka panowała na pokładzie, ledwo przekraczała dziewięć stopni Celsjusza. Jedynie małe pomieszczenia mieszkalne były ogrzewane, to zawsze jakieś pocieszenie.

Mnogość korytarzy na Tros przyprawiała o mdłości, co gorsza, wszystkie miejsca tutaj,wydawały się takie same, łatwo można było się zgubić, dlatego korzystałem z nawigacji, ukrytej w mały naręcznym monitorze uniformu. Przechadzając się wąskimi, aczkolwiek wysokimi korytarzami, spotkałem się z ponurą atmosferą panującą wśród personelu. Wszyscy robili wrażenie przybitych i pozbawionych chęci do życia. Dlaczego tak się dzieje? Nie wiem. Niektórzy mieszkańcy przypuszczają, że to wina surowych warunków panujących tutaj, lecz są setki podobnych stacji w układzie słonecznym i na nich jeszcze nikt nie popełnił samobójstwa. Tutaj panuje wyjątek, z ponad tysięcznej populacji pozostało siedemset osób, w ciągu każdego roku, zabija się około stu ludzi. Sposoby samobójstw są różne, od powieszeń, do skoków w próżnię bez skafandra. Po jakimś czasie otrzymałem własny gabinet łączony z mieszkaniem, znajdował się na poziomie pierwszym w sektorze A. Stacja dzieliła się na dwadzieścia poziomów, każde piętro miało cztery sektory, A, B, C i D. Na pierwszą sesję zapisało się do mnie troje ludzi, dwóch mężczyzn i kobieta. Kilkoro z nich miało myśli samobójcze, postaram się przybliżyć ich sylwetki i przeżycia, oraz spiszę istotne urywki nagrań rozmów, które z nimi przeprowadziłem.

 

 

Rebecca Rae

 

JA: Proszę się przedstawić i powiedzieć kilka słów o sobie.

 

Rebecca: Nazywam się Rebecca Rae, mam dwadzieścia siedem lat pochodzę z Australii, jestem chemiczką, pracuję tu od czterech lat, mój kontrakt obowiązuje na dziesięć .Lubię biegać, słuchać muzyki i czytać książki.

 

JA: Czy jest pani zadowolona ze swojej pracy?

 

Rebecca: Tak, dużo zarabiam i robię to co lubię.

 

JA: Miewa pani stany depresyjne?

 

Rebecca: Czasami wpadam w dziwny nastrój, ciężko to określić, ale mam skrajne myśli.

 

JA: Wspomniała pani o skrajnych myślach, czy mogłaby pani coś opowiedzieć o tym więcej.

 

Rebecca: Słyszę dziwny głos w głowie, czasami mi podpowiada co mam robić.

 

JA: Co takiego podpowiada?

 

Rebecca: Abym podcięła sobie żyły.

 

JA: Rozumiem, czy podpowiada coś więcej?

 

Rebecca: Nie.

 

JA: Dziękuję Rebecca, tyle chciałem wiedzieć, jeżeli głos się odezwie, przyjdź do mnie.

 

Rebecca: Tak zrobię panie Vey.

 

 

Morgen Sorren

 

JA: Proszę się przedstawić i powiedzieć kilka słów o sobie.

 

Morgen: Morgen Sorren, Norwegia, lat trzydzieści osiem, hydraulik.

 

JA: Jest pan blady. Jak samopoczucie?

 

Morgen: Źle, chciałbym wrócić na Ziemię.

 

JA: Ile lat już pan tu przebywa?

 

Morgen: 9 lat, został mi rok.

 

JA: Pewnie nie może się pan doczekać powrotu.

 

Morgen: Owszem, długo nie widziałem rodziny.

 

JA: Mam teraz takie pytanie, co sądzi pan o atmosferze panującej na pokładzie Tros?

 

Morgen: Jest źle, po prostu tu wszystko jest źle, od pewnego momentu.

 

JA: Jaki to był moment?

 

Morgen: To plotki. Ponoć geologowie wraz z archeologami, wykopali coś na Ganimedesie trzy i pół roku temu. Po pewnym czasie przywlekli to w dwudziestotonowym kontenerze na pokład Tros. Nigdy nie obwieścili o zawartości tego stalowego pudła. Nie minęło kilka dni i wśród społeczności zapanował dziwny nastrój. Wie pan, takie przybicie, które doprowadziło do samobójstw, każdy chce stąd uciec, lecz każdy musi czekać na koniec kontraktu. Z dnia na dzień giną ludzie, których codziennie widuję. Znam tu praktycznie wszystkich i myślę, że w tym kontenerze jest coś dziwnego. Mówię panu! To ma na nas wpływ, w sensie jego zawartość. Doszły mnie wieści, że chcą odesłać to na Księżyc.

 

JA: Gdzie znajduje się kontener?

 

Morgen: Prawdopodobnie w zamkniętym dla wszystkich, poziomie osiemnastym, niższe poziomy również są dla nas niedostępne. Jeszcze cztery lata temu były otwarte.

 

JA: Czy chciałby pan zejść na niższe poziomy?

 

Morgen: Nie. Myślę już o powrocie do domu, omijam problemy szerokim łukiem.

 

JA: Rozumiem, miewa pan myśli samobójcze?

 

Morgen: Nie, staram się nie miewać. Śnią mi się dziwne rzeczy, momenty, kiedy wbijam sobie nóż w serce, albo wypijam truciznę. Nie myślę o tym po przebudzeniu, często zapominam. Nadchodzi taki moment w ciągu dnia, że te sny wracają i mącą w głowie. To chore, czuję, że popadam w paranoję, szlag mnie trafia. Nie wiem, czy wytrzymam ten rok, bo to dopada losowe osoby. Mój mózg jest zmęczony, czuję to.

 

JA: Proponuję przyjść do mnie jutro o tej samej porze. Na dziś nie mam więcej pytań, dam panu kilka kapsułek euforum, lepiej się pan poczuje, proszę zażyć dwie przed snem.

 

Morgen: Dzięki, postaram się jutro wpaść.

 

 

Til Holden

 

JA: Witam, proszę powiedzieć coś o sobie.

 

Til: Nazywam się Til Holden. Lat czterdzieści, urodzony w Holandii. Pracuję w policji, siedem lat służę na Tros, kontrakt potocznie mówiąc piętnastka, mieszkam tu z żoną. Oprócz tego, od trzech lat próbuję powstrzymać samobójstwa, mój dobry przyjaciel z pracy Rumble strzelił sobie w głowę. Nie pozwolę, by tak dalej było! Nadal nie można nic z tym zrobić! Cholera, co za niemożliwa sprawa. Wszystko dzieje się tu, na Tros!

 

JA: Widać po panu zdenerwowanie, proszę się uspokoić i przez chwilę skupić nad pytaniami, które zadam.

 

Til: Przepraszam, już dawno popadłem w paranoję, to samo ze mnie wychodzi.

 

JA: Nic się nie stało. Zadam panu osobiste pytanie. Czy ma pan problemy z alkoholem bądź innymi używkami?

 

Til: Szczerze mówiąc, mam. Odkąd zaczęła się fala samobójstw, sporo piję. Czasami sięgam po amfetaminę. W trakcie pracy daje mi kopa, mało sypiam, ponieważ obserwuję społeczność, staram się nie dopuścić do tego, by Tros stała się cmentarzyskiem.

 

JA: Czy pana obserwacja przynosi efekty? Udało się panu już kogoś powstrzymać?

 

Til: Niestety nie, za każdym razem śmierć mnie wyprzedza.

 

JA: Miewa pan stany, które doprowadzają do myśli samobójczych?

 

Til: Tak, codziennie, moja żona ma tak samo.

 

JA: Jak sobie pan z tym radzi?

 

Til: Piję.

 

JA: A pana żona jak sobie z tym radzi?

 

Til: Usunęła ostre przedmioty i sznurki z naszego mieszkania. Często odbiera mój alkohol, abym nie zapił się na śmierć.

 

JA: Nie mam więcej pytań panie Holden, proszę stonować picie i dawki amfetaminy, ponieważ widać po panu pewien rodzaj przemęczenia. Poza tym zapraszam na kolejną sesję, jutro o tej samej porze. Dziękuję.

Następne częściStacja (cz.2) Stacja (cz.3)

Średnia ocena: 1.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania