Stagnacja

Niewielu spośród tych, których obdarza się kredytem zaufania, chce poznać historię literatury, dowiedzieć się, co było przed nim, w jaką stronę zmierza i po kiego. Niewielu pragnie wiedzieć cokolwiek. Za to całe mnóstwo preferuje luz i spoko: po wiek wieków zostają niedonoskami; mam nieustającą nadzieję, że ta nędzna maniera zniknie pod ciśnieniem czasu.

 

Słowacki nie poprzestał na samozachwytach, tylko pracował nad sobą. Czytał, pisał, zdobywał doświadczenie. Gromadził wiedzę nie tylko o sobie. A czytał, by wzbogacać swoje i tak przebogate słownictwo. Językowy wirtuoz, jak nazywał go Julian Krzyżanowski, podziwiał polszczyznę Kochanowskiego. Choć w tej chwili grubym nietaktem jest nie wiedzieć o Kordianie, Mazepie czy Balladynie, za życia nie wystawiono mu żadnego dramatu. Ale jakkolwiek nie w pełni rozumiany przez współczesnych mu rodaków, to przecież jego teksty zostały docenione i odniósł swoje zwycięstwo zza grobu. Dlaczego? Bo nie zaczynał literackiej mordęgi od siadania na laurach i wchodzenia sobie w tyłek. Nie kłaniał się sobie i nie całował po ego. Słuchał, uczył się, podpatrywał mistrzów. Podobnie, jak czynili to Leśmian, Tuwim, Żeromski, Kraszewski czy Prus. Wolę ich czytać z tego powodu, że pracowali nad swoimi umiejętnościami, co więcej, poszerzali środki swoich wypowiedzi, a nie dlatego, że umieszczono ich w Panteonach i Areopagach. Tylko w tym względzie przeciwstawiłem ich obecnym bufonom - bezideowym naśladowcom Przybyszewskiego.

Dlaczego mówię o rzeczach oczywistych i znanych? Otóż dlatego, że najprzód trzeba znać elementarz, a dopiero później zabierać się za przemądrzałość. Nigdy na odwrót. A tak się teraz dzieje. Co ze smutkiem stwierdzam, gdy poznaję internetową twórczość. Bawią mnie narcystyczne poglądy na literaturę; jest w ciągłym rozwoju, a egoizm prezentowany przez internetowych twórców, to zaledwie przejściowy okres. Przypuszczam, że wkrótce (razem z intelektualnym trądzikiem) przejdzie im zadurzenie sobą i docenią potrzebę poznawania historii kultury. Co powiedziawszy, kończę balladę o cyklicznym upadku obyczajów cytatem z „Wesela” Wyspiańskiego: "ino im się nie chce chcieć".

Ps.

Mickiewiczowi też wyrzynały się zęby! Trzeba poczekać, bo nawet patałach zasługuje na szansę; kto wie, co wylezie z poczwarki?

Średnia ocena: 3.7  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • il cuore 4 miesiące temu
    Ciekawe nawiązanie do Przybyszewskiego, ale musisz przyznać, że to była nietuzinkowa postać, kontrowersyjna w odbiorze. No i rodzina, jego córki...
    Wporzo tekst.
    cul8r
  • Agnieszka Gu 4 miesiące temu
    Dzień dobry,
    Kawałek ładnie skomponowanej refleksji.
    Pozdrawiam,
  • rozwiazanie 4 miesiące temu
    Jest wybór, życie można zainwestować albo spędzić je jak na weselu u Wyspiańskiego. Wesele Wyspiańskiego brzmi zajmująco, ale w gruncie rzeczy chodzi o efekt. Dobry felieton.5* Pozdrawiam.😊
  • Sufjen 4 miesiące temu
    Tutaj nadal wysoki poziom. Przyjemnie poczytać.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania