Poprzednie częściStrzał

Strzał 2 (Jack)

Nie widziałem go. Stał za prześcieradłem. I może nie byłoby tak strasznie, gdyby Autumn nie stała wtedy za mną, bojąc się o życie swoje, moje i pewnie tego porywacza także. Znając ją od tak dawna mogłem bez wątpliwości stwierdzić, że wolałaby, aby wszyscy przeżyli, odsiedzieli swoje, a później wrócili do oglądania świata zza różowych okularów.

Mój pistolet był wycelowany prosto w jego cień, byłem gotowy strzelić w każdej chwili.

Ale on był pierwszy.

Mojemu upadkowi towarzyszył jej przerażony krzyk. Ból jak pnącza, ściskając i oplatając sparaliżował mnie od stóp po uszy. Zacisnąłem zęby i rozejrzałem się dokoła.

„Bierz ten pistolet, bo ciebie też postrzeli” – myślę. Gorączkowo próbuje przekazać jej jak najwięcej wskazówek w jednym spojrzeniu.

Zrozumiała.

Dziwnie było mi patrzeć na Autumn stojącą w pozycji bojowej, gotową zastrzelić każdego, kto tylko chciałby się zbliżyć. Niewiele pamiętam, ale uczucie strachu i niewiarygodności na zawsze zapadło mi w pamięć. Bo szkolono mnie od kiedy pamiętam, mój refleks, czy umiejętność odczytywania emocji przeciwnika wyryły mi się w pamięci. Zawsze to ja byłem tym, który wygrywa. Z licznych pojedynków wychodziłem cały, najwyżej trafiało mi się parę zadrapań. Nigdy nie patrzyłem na to w ten sposób.

A teraz? Leżałem postrzelony przy krawędzi dachu, nie wiedziałem nawet, czy przeżyję. I nie dochodziło do mnie, że teoretycznie to może być koniec mnie.

Obraz rozmazywał mi się przed oczami, było mi na przemian gorąco i zimno. Pamiętam mój wzrok utkwiony w Autumn, coś mówiła, on też, ale nie pamiętam co. W oddali majaczyło białe prześcieradło, za którym on jeszcze przed chwilą stał. Najprawdopodobniej dziurawe po pocisku, który tamten facet wycelował prosto we mnie.

Nie miałem siły na nic. Podniesienie ręki, udzielenie jej wskazówki, czy choćby najmniejszy ruch. Obezwładniający ból rozchodzący się od mojej lewej nogi, oplatał całe ciało. A potem, dokładnie w chwili, gdy Autumn krzyknęła z przerażenia, straciłem przytomność. I nie wiedziałem, czy ona też jest ranna, czy po prostu zabiła pierwszego człowieka w swoim życiu.

 

* * *

 

A potem wszystko cholernie bolało. Nie mówiłem, to za dużo mnie kosztowało. Liczyłem sekundy, a wspomnienie tamtej chwili zostało w mojej głowie na wieki. Pielęgniarka kręciła się po sali, na której leżałem. Ludzie w białych fartuchach wchodzili i wychodzili. Nie zwracałem na nich tak naprawdę uwagi. Nie byłem spokojny. Prawdziwą ulgę poczułem bowiem dopiero wtedy, gdy Autumn postanowiła mnie odwiedzić i udowodnić mi, że żyje i nie odniosła żadnych większych obrażeń.

Chociaż nie.

Wiedziałem, że nic jej nie jest dopiero wtedy, gdy wypchnęła tamtą kobietę za drzwi, a pod klamkę podstawiła krzesło. To właśnie była nasza młoda Autumn Hess – nieustraszona pod każdym względem.

Jak mogłem kiedykolwiek pomyśleć, że ona da się zastrzelić jakiemuś facetowi z napisem „fuck off” na szyi?

A potem, zaraz przed zapadnięciem w sen, przed oczami majaczył mi jeszcze obraz Autumn, która odrzucając włosy do tyłu nagadała tej pielęgniarce coś prosto w twarz i słowa jej starszego brata:

– Ta to ma tupet.

Średnia ocena: 3.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania