Strzał

Stoję sama pośród białych prześcieradeł rozwieszonych na dachu. Wiatr rozwiewa mi włosy, Jack leży za mną, tak bardzo chciałabym znajdować się teraz w innym świcie, w innej czasoprzestrzeni…

– Ach, więc teraz ty będziesz strzelać? – mówi ktoś, jego głos jest chłodny, głęboki. Widzę tylko jego cień pośród białych materiałów. Stoi w miejscu, a mimo tego czuję, jakby się przesuwał.

Listopadowe powietrze ziębi mnie w twarz i odsłonięte ramiona. Mocniej ściskam pistolet. Jest ciężki i zimny. Trzymam go przed sobą, moje wyprostowane ręce i kościste dłonie drżą z przerażenia. Czuję jak łzy spływają mi po policzkach i drażnią skórę. Rana na skroni piecze, a głowa pulsuje bólem.

Nie odpowiadam. Prostuję się tylko i spoglądam na Jacka walczącego z bólem.

„Weź się w garść!” – myślę i w końcu stać mnie na parę słów:

– Choć i sam się przekonaj.

Słyszę śmiech. Ohydny, lepki śmiech sklejony z drwiną w całość. Sylwetka przeciwnika powoli zbliża się w moją stronę, aż facet w końcu staje przede mną. Ma na sobie za dużą czarną bluzę z kapturem i spodnie moro z niezliczoną ilością kieszeni. Na karku nosi tatuaż przedstawiający pięść z wystawionym środkowym palcem i napisem „fuck off”. Na widok tekstu mam ochotę przewrócić oczyma. Jest łysy, a w dłoni też trzyma pistolet. Wygląda trochę inaczej niż ten mój. Jest mocarniejszy, większy.

– Naprawdę sądzisz, że przeżyjesz…? – pyta i patrzy na mnie z niedowierzaniem. Jego spojrzenie przeszywa mnie na wskroś. – A co jeśli…

Strzał.

Świst.

On upada.

Krzyk.

– O Boże… Ja… – próbuję skleić sensowne zdanie. Mój pistolet upada na beton niedaleko ciała tego faceta. Wypuszczam z płuc powietrze, które nieświadomie wstrzymuję. Nie mam czasu, żeby zastanawiać się jak i kiedy nacisnęłam spust. To chyba nie powinno tak być, chyba powinnam zastosować się do jakiś zasad…

Upadam na kolana obok Jacka.

– Halo? Jack? Słyszysz mnie!? Jack! Do cholery… – krzyczę. Z paniką rozglądam się dookoła i szybko zrywam jedno z prześcieradeł. Robię z niego prowizoryczną opaskę uciskową.

Przełykam głośno ślinę i dalej drżącymi rękami wyciągam z tylnej kieszeni spodni komórkę. Wybieram numer siostry, odbiera po paru sygnałach. Nie witam się i nie daję dojść jej do słowa:

– Przyślij mi tu Russella, na dach, szybko!

– Co? Po co? Autumn, co się stało?

– Jest dwóch rannych, o ile jeden to nie trup. – Przeczesuje ręką włosy. – Przeciwnik i Jack.

 

. * * *

 

Z irytacją wpatruję się w pielęgniarkę opatrującą ranę na mojej skroni. Dostałam już tabletki przeciwbólowe, ale nie działają. Czuję się fatalnie, a stres i strach o Jacka nie pomaga w gojeniu się ran. Przynajmniej przeżył.

– A teraz proszę leżeć i się nie przemęczać – mówi stanowczo kobieta odkładając środek do dezynfekcji ran do szafki. Wychodzi zostawiając mnie samą z białymi ścianami.

– No chyba śnisz – szepczę sama do siebie, wstaję z łóżka i powoli stawiając kroki również wychodzę na korytarz skrzydła szpitalnego. Trochę kuleję, ale to nie ma teraz znaczenia.

Mam szczęście, bo drzwi i tabliczkę z napisem „Jack Barnes” znajduję bardzo blisko mojej sali. Rozglądam się dookoła i otwieram drzwi.

Jack leży na łóżku szpitalnym i wsłuchuje się w tykanie zegara. Po prostu widzę, jak ciężko jest mu tutaj przebywać.

– Hej… – Powoli do niego podchodzę. – Jak się czujesz?

Nie może mówić. Za bardzo go boli.

– Ach, wiem, głupie pytanie.

Zapada cisza. Patrzę w jego niebieskie źrenice. Potrafię przeczytać z nich odpowiedź na każde pytanie.

– Przestraszyłeś mnie.

Przewraca oczyma.

– Serio! Wyglądałeś jak trup. Ty to potrafisz człowieka…

– Panno Autumn! Miała pani leżeć – słyszę oburzony głos pielęgniarki za plecami.

Ze złością podbiegam do drzwi, wypycham ją na korytarz i podstawiam pod klamkę krzesło, tak, żeby nie mogła tutaj wejść.

Słyszę cichy śmiech, którego Jack zaraz żałuje. Czuje się, jakby połykał papier ścierny, widzę po nim.

– Musisz odpoczywać – mówię, ignorując odgłosy uderzania pięścią w drzwi. – Wiesz… Zabiłam go. To znaczy miałam szczęście, trafiłam w brzuch. Umarł na miejscu. Ale… Nie, nie wiem jak to zrobiłam. On coś mówił. W filmach zawsze najpierw wysłuchuje się przeciwników, a później jest jakiś zwrot akcji… A ja po prostu strzeliłam. Po prostu strzeliłam! Dlaczego on nie zrobił tego wcześniej? Dlaczego on nie zabił mnie?

Chcę mówić dalej, ale Jack kładzie mi palec na ustach. W jego oczach widzę słowa „przestań do cholery, bo oszalejesz”. Z trudem powstrzymuję się przed dalszymi słowami i omiatam spojrzeniem białą salę. Wiem, że nie mam dużo czasu. Pielęgniarka za chwilę przyprowadzi jakiegoś potężnego faceta, na przykład Russella, który wyważy drzwi i zrobi wszystko żebym stała się posłuszna lekarzom. Całuję więc tylko Jacka w policzek.

– Idę. A za to, co zrobiłam, pewnie przywiążą mnie do kaloryfera. Wypoczywaj.

Podchodzę do drzwi i odsuwam krzesło spod klamki. Miałam rację – korytarzem już podąża Russell. Próbuje wyglądać poważnie, ale jako mój starszy brat nigdy nie potrafił być zły. Uśmiech czaił mu się w kącikach ust.

– Panno Autumn! Jest pani jeszcze dzieckiem, co to miało znaczyć!?

– Wcale nie, mam całe dziewiętnaście lat i w świetle prawa jestem dorosła – rzucam jej bezczelnie w twarz. – A teraz; przepraszam, ale mam swoje nogi i dam radę wrócić do swojej sali samodzielnie. BEZ pomocy Russella.

Posyłam im obojgu mordercze spojrzenie, odrzucam włosy do tyłu i odwracam się na pięcie. Gdzieś w oddali mignął mi jeszcze dumny uśmiech Jacka.

Następne częściStrzał 2 (Jack)

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • rozwiazanie 7 miesięcy temu
    Dobrze i wartko na piątkę opisujesz akcję, jedynie >przewracanie oczu< jest słabym punktem w Twoich tekstach, określiłabym ten grymas w bardziej oryginalny sposób, albo ogólnie pominęła. Pozdrawiam.😊
  • Sandra 7 miesięcy temu
    Dziękuję bardzo za radę 🤗
  • droga_we_mgle 7 miesięcy temu
    "W filmach zawsze najpierw wysłuchuje się przeciwników, a później jest jakiś zwrot akcji… A ja po prostu strzeliłam." - I za to masz u mnie punkt, Pani Jesień :)

    "facet w końcu staje przede mną. [...] Na karku nosi tatuaż przedstawiający pięść z wystawionym środkowym palcem i napisem „fuck off”. Na widok tekstu mam ochotę przewrócić oczyma." - wszystko fajnie, tylko... jak ona widzi, co ma na karku, skoro stoi przed nią??

    "Patrzę w jego niebieskie źrenice." - tu chyba chodziło o tęczówki? To tęczówka jest tą ,,kolorową" częścią oka.
  • Sandra 7 miesięcy temu
    Hejo :)

    Kark... Kurczę, chodziło mi nie do końca o szyję, tak jakby pod uchem. Chyba zmienię.

    I kurde pokręciłam tęczówki ze źrenicami... To ja 🫠

    Dzięki za wizytę :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania