Supeł
[Napinaj noc po szwie. Jeśli jej chłód przejdzie — wróć o włos.]
Dzielę noc na pasy, żeby jej chłód nie wlazł w moją przestrzeń. Nocą wszystko chce iść w środek. Moja strona cieplejsza, jej — chłodniejsza; między nami ścieg — cienka nić pod splotem. Gest — lekki naciąg; płaszczyzna oddaje o włos.
Prawa: szew pod dłonią chłodzi skórę cienką linią. Brzeg poszewki przesuwa się o milimetr. Tkanina szura o skórę — bardzo cicho. Stopa dotyka krawędzi i wraca. Ciepło trzyma pas; nie przechodzi.
Lewa: róg do rogu — tkanina siada jak kreda pod opuszkiem. Włosy rysują na poduszce cichy kierunek. Oddech prostuje włókna w jedną stronę. Po jej stronie tkanina twardsza.
Prawa znów: kolano staje na granicy — podchodzi za głęboko; cofam o milimetr. Puls liczy po zygzaku; włókno wraca w linię. Supeł, jeden pewny, zostaje pod palcem.
Lewa wraca: stopa Królowej szuka chłodu; muska łydkę przez bawełnę; cofa się o paznokieć. Fałda znika. Poszwa mięknie o pół tonu. Cisza naciąga płaszczyznę. Ciepło i chłód idą równolegle. Ciężar płynie jedną linią.
Środek: dłonie stykają się na szwie wnętrzami palców; ciepło przechodzi po linii, nitka drży i niesie dalej. Między palcami zostaje punkt — o włos cieplejszy od reszty. Nad linią ten sam takt: dwa — dwa — cztery — bez liczenia. Supeł trzyma noc. Bez ruchu.
Komentarze (6)
Wcześniej myślałem, że twoje teksty nawiązują do filozofii azjatyckiej – teraz jeszcze nie wiem.
cul8r
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania