Świat Zanurzony : Chłopiec i świeca

Nie tak dawno temu, w miejscu dobrze ukrytym, niemal niemożliwym do odnalezienia, leżał chłopiec i marzył. Wierzył, że w jego małej kryjowce pod kamieniem, nie może dosięgnąć go nic złego. Na zewnątrz grasowały drapieżniki, bez wachania szarpiące ciało. Opętani chciwością ludzie, sięgali za broń, tnąc i dźgająć, gonieni strachem przed nieuniknionym końcem. Wśród gładkich, zimnych ścian, choć z pozoru zdawać się mogło inaczej, było całkiem przytulnie. Nie było wiatru, ani deszczu, nadmiernego chałasu ani słońca co by oślepiało. Nucone melodie, wypełniały przestrzeń, niosąc się po pomieszczeniu. Odbijały się od ścian, pozwalając dźwiękom otulić miejsce kojącym kokonem. Nieopodal malca, wsparta na srebrzystym świeczniku, paliła się świeczka. Cieszył się towarzystwem leniwie kołyszącego się płomyka. Mrużył oczy, wpatrując się w mieszkańca, swojego cichego zakątka. Światło, zataczało krąg, w którym zwykle przesiadywał. Rozmawiał z nim, ogrzewając palce przy ogniu, odpowiadało rzucając cienie. Właśnie tak uczył się marzyć, zanurzony poza czasem. Obserwując kształty, pojawiające się na nierównej powierzchni. Widział tam majestatyczne góry, stare skrzypiące mosty, śpiewające instrumenty i ludzi, cieszących się pięknem codzienności. Coś poruszyło się w piersi, dotąd nieznane,

- A co to za piękno, w tej prostocie zawarte..?

Kiedy serce czytało nuty, pisane przez ducha, obją go przeszywający chłód. Wzdrygną się, zbliżając do świecy, której jaśniejące pole niewiedzieć kiedy, skurczyło się znacznie. Przejęty szukał kształtów, których niedawno dotykał wzrokiem, bezskutecznie. Ciemność, napierała zewsząd, a w niej tętniące formy. Spowite czernią intensywniejszą, niż wszyskie. Drżącymi palcami chwycił ciepły świecznik, drugą ręką szarpiąc kędzierzawe włosy. Odgłos jego kroków przerwał ciszę, kiedy ruszył w strone cienistych gigantów. Jego czoło zalały strużki potu, zbita grupka form rozproszyłą się. Przyspieszył nieco, słysząc wyraźnie bicie serca, które towarzyszyło pogłębiającym się oddechom.Jeden kształt, był coraz wyraźniejszy, zbliżał się. Jakby nieśmiały, skrępowany, nie wiedział chyba czy przyjść i się przywitać, czy uciekać.

Chłopak zatrzymał się. Osłabł blask z szczytu woskowej kolumny.

-Cześć - Bąkną, przecierając czoło

Potężne tupnięcie, rozwibrowało kamienną posadzke, malec odskoczył, zasłaniając się świecą, jak tarczą. Tętniąca masa, była blisko, jednak wciąż za daleko, by można było dostrzec jakieś detale. Kędzieżawy odłożył świecznik siadając za nim. Jego wzrok, sondował mrok, a on zaczą bawić się z płomieniem.

Sylwetka nieopodal, zastygła schylona, a kiedy usłyszała melodie wydobywającą się z ust chłopca, usiadła tuż za świetlistym kręgiem. Nucenie, zostało dopełnione przez rytmiczne dudnienie, do złudzenia przypominające odgłosy bębnów. Dźwięki spotykały się, rozmawiając z sobą. Łącząc się, zacierały granice swoich odrębnośći. Gigant wstał a bębny ucichły, wtedy chłopak przerwał melodie. Ściśnięta pięść okryta mgłą weszła brutalnie w obręb kręgu. Świato rozrzedziło niepokojące kłęby, ukazując biel pomieszaną z błękitem. Kolory wirowały zmieniając swoje proporcje, wypełniając sobą przeźroczystą dłoń.Gdy się otworzyła wypadły z niej fragmenty kredy. Szybko potem zniknęła, a razem z nią zarys ukryty w ciemności.

Malec wzią odłamek kredy i narysował pierwszą linie.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Tjeri rok temu
    Mimo że nie przepadam za taką stylistyką, to przyznaję, że tekst ma urok. Pracuje wyobraźnia, wyświetlają się obrazy. Dużo dzieje się między słowami. Czytałoby się gładko, gdyby nie orty.
  • Vismorien rok temu
    Dziękuje za komentarz ^^ Następnym razem, postaram się ogarnąć orty przed publikacją.
  • zsrrknight rok temu
    "Wierzył, że w jego małej kryjowce" - kryjówce
    " nadmiernego chałasu ani słońca co by oślepiało." - hałasu
    "obją go przeszywający chłód." - objął
    "Wzdrygną się" - wzdrygnął
    "niewiedzieć kiedy," - nie wiedzieć kiedy
    "ruszył w strone cienistych gigantów." - stronę
    "zbita grupka form rozproszyłą się" - rozproszyła się
    "Bąkną, przecierając czoło" - bąknął i kropka na koniec
    " kamienną posadzke" - posadzkę
    "a on zaczą" - zaczął
    "granice swoich odrębnośći." - odrębności
    "chłopak przerwał melodie" - melodię
    "Świato" - światło
    "wzią" - wziął
    *Prócz tego masa błędów interpunkcyjnych, a dokładniej straszny nadmiar przecinków - polecam poczytać na głos, robiąc pauzę w miejscu każdego przecinka - od razu będzie słychać, że te zdania brzmią źle.

    A ogólnie napisane dobrze. Ciekawa, plastyczna narracja, dobre operowanie słowem. Tyle tylko, że ta masa błędów skutecznie odciąga uwagę, a szkoda, bo tekst sam w sobie jest dobry.
    Pozdrawiam
  • Vismorien rok temu
    Dziękuje ♡ Szczerze mówiąc, nie spędziłem zbyt wiele czasu na poprawianiu ortografii i interpunkcji. Nie jestem w tym najlepszy..Ciesze się że zwróciliście uwagę ;) Chciałbym żeby dało się to czytać, bez cierni wwiercających się w oko. Pozdrawiam

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania