syberyjski wyż
tej zimy gdy nad Podlasiem
zawisł syberyjski wyż
w oknach pojawiły się koce
wełniane kapy w drzwiach
psy wybiegały na krótko
rysowały na śniegu strzałki
z której strony ludzi kochać
z której nienawidzić
my jednak skupiliśmy się
na kaflach rozgrzanych węglem
ciepłych opowieściach
wszystko sobie przypomnisz – mówiłeś – zobaczysz
matka wychodzi z wilgotnego lasu
niesie koszyk maślaków
ojciec za nią z uśmiechem
patrzy na jej nogi
wieczorami psy
zmęczone bezużyteczną pracą
układały się do snu
grzbietami w stronę pieca
Komentarze (66)
Serdecznie :)
matka wychodzi z wilgotnego lasu
niesie koszyk maślaków
ojciec za nią z uśmiechem
patrzy na jej nogi
Wzięły się one z mojego zamyślenia nad losem mamy. Umarła. I tej zimy nie mogłam się pozbierać. Mój mąż kupił mi wtedy ciepłą bluzę z kapturem. Szarą, podbitą także szarym, sztucznym misiem. Nigdy wcześniej nie miałam bluzy z kapturem! Bardzo doceniłam tę bluzę, jej podbicie, a kaptur ogrzewał dodatkowo moje plecy. Nie lubię czapek i kapturów, ale ten miły i ładny. Nie mieliśmy jeszcze centralnego ogrzewania, a tylko piece. Wiadomo - przy wielkich mrozach temperatura w domu spada czasem poniżej szesnastu stopni. Piec rozgrzewa się, a później stygnie, po kolejnym rozpaleniu w nim - znowu się nagrzewa. Siedziałam w ciepłej bluzie i patrzyłam na pomarańczowe płomienie, a też iskry spadające do popielnika. Myślałam o tym, jakie życie miała moja mama. Starałam się sobie przypomnieć jej najszczęśliwszą, w moim odczuciu, chwilę. Nie było łatwo. Aż nagle przypomniałam sobie swoje dosyć długie wakacje na wsi i jak rodzice przyjechali na dwa dni, odwiedzić babcię, a też i mnie, i jak wybraliśmy się na grzyby. Mama nie widziała tego, co ja. A ja - owszem. Pomyślałam wtedy, że jest dobrze, że rodzice są szczęśliwi, a ona - kochana. To była ta szczęśliwa chwila w jej życiu. Jak tak wracała z lasu, idąc przed tatą, i niosła koszyk z grzybami.
Wokół tych słów zbudowałam całość.
I ja pozdrawiam serdecznie.
Psy wybiegały na krótko, rysowały na śniegu strzałki, z której strony ludzi kochać, z której nienawidzić.
My jednak skupiliśmy się na kaflach rozgrzanych węglem, ciepłych opowieściach.
Wszystko sobie przypomnisz – mówiłeś – zobaczysz.
Matka wychodzi z wilgotnego lasu niesie koszyk maślaków. Ojciec za nią z uśmiechem, patrzy na jej nogi.
Wieczorami psy zmęczone bezużyteczną pracą układały się do snu, grzbietami w stronę pieca.''
Z której strony nie patrzeć, to proza. A czemu w wersach? Diabli wiedzą...
Z każdej strony.
Mam swój styl, środki poetyckie i obrazowania, co nie znaczy, że moje są jedyne i najlepsze.
Jedynie szczekanie w komentarzach pozostało. Ot, smutny koniec...
Znowu personalny atak, bo nie masz co powiedzieć.
Twoją głupotę przerasta tylko twoja ignorancja io chamstwo.
"niedomyte niedoprane
niedocałowane
niedoczesane
Niedoładowane"
:))
Mirruś, pisz do Admina, razem z kolegą... ty przecież grzeczny, niczym noworodek!
Za bardzo się cenię, aby się tobą brudzić.
Chyba w Hrubieszowie... hahaha
Stare czasy wariatki wracają.
Powiedzłem - odpieprz się i mnie nie brudź.
Kudy mi do ciebie?
I długo tu będziesz śmiecić?
Zażyj bromu. I uspokaja i chuć zmniejsza.
Wystarczy spamu pod tym wierszem.
Idź w cholerę w końcu i odwal się ode mnie.
Brom pomoże.
Natomiast Panom radzę zostawić sfilcowaną z jej niedopieszczenie.
A wiem, po baterie poleci XD
Sikamy na wariatkę i spadamy?
Biedny, Mirruś!
Może tutaj jakąś głupią znajdziesz... kto wie...
Głupia aż miło.
Przepraszam autorkę.
Dwie ostatnie zwrotki zdecydowanie najbardziej do mnie przemawiają :)
Pozdrawiam :)
Mnie się podobuje.
Akwadarze, miło Cię widzieć. Dzięki za wizytę i słowa.
Dlatego wziąłem w cudzysłów. Całość, lecz szczególnie druga i czwarta:)↔Pozdrawiam:)↔5
Jednak pomimo tego chłodu wiersz jest bardzo osobistym ciepłym wyznaniem.
w oknach pojawiły się koce
wełniane kapy w drzwiach… na zewnątrz mróz, a wewnątrz ciepło.
psy wybiegały na krótko
rysowały na śniegu strzałki
z której strony ludzi kochać
z której nienawidzić… piękne! Rysunki są zależne od tego, z której strony wiatr wieje i jak się ustawić.
na kaflach rozgrzanych węglem
ciepłych opowieściach… piece i tęsknota za rozmowami rozgrzanych miłością.
matka wychodzi z wilgotnego lasu
niesie koszyk maślaków… i bogactwo natury zanurzonej w wiklinie, bogactwo rodzinnej sagi.
Wspomnienia tak mocno ukorzenione w codzienności i tak mocno zatęsknione za zimowym klimatem, kiedy serca nigdy nie były zimne. Nasze życie składa się i z wyżów i niżów, najważniejsze jest pokochać wszystkie pory roku.
Pozdrawiam
Świetny wiersz.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania