Szklana dziewczynka - Rozdział siódmy
22 grudnia 1995, piątek, 23:45. Wpis w pamiętniku
Myślałam o czymś dzisiaj. O tym, co się stanie, jeśli Kuba oświadczy się cioci.
Nie chodzi tylko o to, że ciocia się wyprowadzi. Nie chodzi tylko o to, że po ich ślubie nie będę widywać Kuby tak często jak dotychczas.
Ale o coś gorszego.
Jeśli się pobiorą, to Kuba zostanie moim wujkiem. Prawnie. Formalnie. Będzie częścią rodziny.
A to znaczy, że to, co czuję... będzie jeszcze bardziej niewłaściwe. Jeszcze bardziej zakazane.
To już nie będzie tylko zakochanie się dziecka w dorosłym. To już nie będzie niewinne zakochanie się w chłopaku swojej cioci.
To będzie kazirodztwo.
W pewnym sensie.
Wiem, że nie dosłownie. Wiem, że nie jesteśmy spokrewnieni. Że to tylko papierowa więź. Ale dla świata on będzie moim wujkiem. A ja jego siostrzenicą.
I te uczucie, które teraz jest tylko niemożliwe do spełnienia, stanie się czymś obrzydliwym. Czymś absolutnie niemoralnym. Czymś, czego nigdy, przenigdy nie powinnam czuć.
Ale to niczego nie zmieni.
Bo uczucia nie znikają tylko dlatego, że ktoś zostaje twoim wujkiem. Nie znikają, bo świat mówi, że są złe.
One po prostu są.
I będę musiała z nimi żyć. W ciszy. W sekrecie. Wiedząc, że to co czuję jest jeszcze bardziej nie na miejscu niż pierwotnie było.
Może to kara. Za to, że jestem taka, jaka jestem. Za to, że nie umiem przestać o nim myśleć.
Ale nie potrafię przestać.
Nawet wiedząc, co się stanie.
Nawet wiedząc, jak bardzo to złe.
---
24 grudnia 1995, niedziela, 17:30. Mieszkanie mamy - salon
Mieszkanie mamy jest małe. Dwa pokoje, salon kuchnia, łazienka. Wszędzie zabawki Tomka. Na ścianach zdjęcia - zdjęcie ślubne mamy i Sławka, Tomek jako niemowlę, Tomek roczny, Tomek dwuletni. Ani mnie ani Aliny nie ma na żadnym zdjęciu.
Stół jest za mały na nas wszystkich, więc Sławek dostawił dwa krzesła z kuchni. Siedzę między Aliną a babcią. Naprzeciwko dziadek i ciocia. Mama krząta się w kuchni. Sławek trzyma Tomka na kolanach i próbuje go nakarmić barszczem, ale Tomek pluje zupą prosto na jego śnieżnobiałą koszulę. Nie mogę powstrzymać małego uśmieszku widząc minę ojczyma. Dobrze mu tak.
- Przepraszam - mówi mama, wchodząc z półmiskiem pierogów. - Wiem, że ciasno, ale...
- W porządku, Beatko - mówi babcia.
- Naprawdę, teoretycznie mogliście przyjść później, po kolacji, ale chciałam, żebyśmy byli wszyscy razem.
- Beatko, rozumiemy. Naprawdę.
Mama stawia półmisek na stole po czym siada na swoim miejscu. Uśmiecha się, ale widzę napięcie w jej twarzy. Chce, żeby wszystko było idealne. Żeby wszyscy byli szczęśliwy.
Ale nikt nie jest szczęśliwy.
Dziadek je w milczeniu. Babcia poprawia obrus. Mama próbuje rozmawiać z ciocią, ale odpowiedzi cioci są krótkie, chłodne. Alina bawi się widelcem. Ja patrzę na swój talerz i niczego nie jem.
- Emilko, spróbuj pierogów - mówi mama. - Sama je zrobiłam.
- Nie jestem głodna.
- Ale musisz coś zjeść...
- Nie jestem głodna.
Mama milknie. Widzę, jak jej oczy robią się wilgotne. Sławek rzuca mi ostre spojrzenie, ale nic nie mówi. Tomek krzyczy i wyrzuca łyżkę na podłogę.
- Tomek, nie! - Mama schyla się, żeby podnieść łyżkę. Gdy się prostuje, ma łzy w oczach. Żenada.
Babcia wyciąga rękę i dotyka ramienia mamy.
- Beatko, może usiądź na chwilę? Ja pomogę.
- Nie, nie, wszystko w porządku. Ja... przepraszam. Przepraszam.
Babcia wzdycha.
- Może położymy Tomka spać?
- Tak, tak. Zaraz go położę. - Mama bierze Tomka i wychodzi do jednego z pokoi. Ojczym idzie za nią.
Zostajemy przy stole w czwórkę. Cisza. Babcia patrzy na mnie z naganą.
- Emilia...
- Wiem - mówię cicho. - Wiem, że powinnam być milsza.
- Ona próbuje.
- Wiem.
- Ale?
- Ale to nie wystarczy.
Dziadek odchrzakuje.
- Może powinniśmy po prostu zjeść kolację? Beata się stara. Najlepsze,co możemy zrobić, to docenić jej wysiłek.
Kiwam głową. Biorę pieroga i kładę go na talerz. Próbuję przełknąć kęs, ale w gardle mam gulę.
---
Mama wraca po piętnastu, może dwudziestu minutach. Tomek w końcu zasnął. Sławek również wraca. Siadają przy stole. Jemy w milczeniu. Mama próbuje jeszcze kilka razy nawiązać rozmowę, ale się nie klei.
Po kolacji dzielimy się opłatkiem,bo wcześniej mama go gdzieś zapodziała. To ona podchodzi do mnie pierwsza.
- Emilko... - Głos jej się łamie. - Życzę ci zdrowia. I szczęścia. I... żeby było ci lżej.
Łamię się z nią. Patrzę jej w oczy. Są pełne łez.
- Ja też ci życzę zdrowia,mamo - mówię cicho.
Przytula mnie. Czuję jej zapach - perfumy, pierogi, zmęczenie. Czuję, jak drży.
- Przepraszam - szepcze mi do ucha. - Przepraszam za wszystko.
Ale to nie wystarczy. Przeprosiny nie wystarczą.
Gdy było już po biesiadowaniu mama zaściela mi i Alce wersalkę w salonie.
- Będziecie spały tutaj. Przepraszam, że nie mam dla was osobnego pokoju, ale...
- W porządku. Jest okej. - mówi Alina cicho.
- Dobranoc, dziewczynki. - Mama całuje nas obie w czoła. - Kocham was.
Wychodzi. Zostajemy same.
Alina kładzie się na wersalce. Ja kładę się obok niej. Mieszkanie jest naprawdę malutkie i ma „świetną” akustykę. Słychać Sławka i mamę w sypialni - szepczą coś do siebie. Słychać też cichutki oddech Tomka w drugim pokoju.
- Emila? - szepcze Alina.
- Co?
- Czujesz się tu jak w domu?
- Nie.
- Ja też nie. - Milknie na chwilę. - Czuję się jak gość.
- Bo jesteśmy gośćmi.
- Ale jesteśmy u naszej mamy.
- Wiem.
Alina obraca się na bok,w moją stronę.
- Ona jest dla nas miła. Ale... nie jak matka. Bardziej jak ciotka, do której siostrzenice przyjechały na święta.
Ma rację. Mama traktuje nas z uprzejmością, z troską, ale bez bliskości. Bez tego ciepła, które jest między nią a Tomkiem. Widzę, jak patrzy na niego - z miłością, z czułością. Nigdy tak na nas nie patrzy.
- Nie pasujemy tutaj - mówię cicho.
- Dokładnie.
- I nigdy nie będziemy pasować.
- Nie będziemy.
Milczymy. Przez długi czas po prostu leżymy i słuchamy odgłosów obcego mieszkania.
- Tęsknisz za naszym pokojem? - pyta Alka.
- Pewnie.
- Ja też.
Zamykam oczy. Myślę o naszym pokoju. O moim łóżku. O moim komputerze i pamiętniku. Nie mogę dziś napisać wpisu. Nie mogę wypuścić tego wszystkiego na zewnątrz.
Więc zostaje w środku. Ciężkie, bolesne.
- Dobranoc, Emi - szepcze Alina.
- Dobranoc, Aluś.
Nie mogę zasnąć. Leżę i myślę. O mamie. O tym mieszkaniu. O tym, że nie ma tu dla nas miejsca.
I o Kubie. O tym, że jutro przyjdzie na obiad. O tym, że być może oświadczy się cioci.
O tym, że wszystko się zmieni.
I nic nie mogę na to poradzić.
---
25 grudnia 1995, poniedziałek, 14:00. Pokój dziewczyn.
Wróciłyśmy rano. Mama chciała, żebyśmy zostały dłużej, ale babcia powiedziała, że musimy pomóc przygotować dzisiejszy obiad. Mama wyglądała na urażoną, ale nie protestowała.
Teraz siedzę w swoim pokoju i słucham „Seventeen Seconds”. Za godzinę Kuba przyjdzie. Ciocia jest już gotowa - ma na sobie ciemnozieloną sukienkę, wyprostowała włosy. Jest piękna. Nawet ja to widzę.
Wstaję i podchodzę do lustra. Patrzę na siebie. Drobna. Blada. Długie brązowe włosy które zaplotłam jak zawsze w dwa grube warkocze. Szare oczy.
Wyglądam jak dziecko. Bo jestem dzieckiem.
Za dwie godziny Kuba być może oświadczy się cioci.
A ja będę siedziała przy stole i udawała, że się cieszę.
---
25 grudnia 1995, poniedziałek, 15:30. Salon
Kuba przyszedł punktualnie o trzeciej. Słyszałam dzwonek, potem głos cioci - radosny, podniecony. Potem jego - spokojny, ciepły.
Teraz wszyscy siedzimy przy rozkładanym stole, który zazwyczaj stoi w kuchni. Babcia podaje barszcz z uszkami. Dziadek nalewa wino - Kuba i ciocia dostają po kieliszku. My z Aliną dostajemy kompot.
- Jak tam Wigilia? - pyta Kuba, patrząc na ciocię.
- Dobrze. Byliśmy u Beaty.
- I jak było
- Stara się. - Ciocia uśmiecha się, ale to uśmiech podszyty cyniczną ironią, tak intensywną, że babcia skarciła ją wzrokiem. - Bardzo się stara.
Kuba kiwa głową. Potem przenosi uwagę na mnie.
- Emi, słuchałaś Siekiery?
- Oczywiście, że tak.
- I jak oceniasz?
- Piękna. Surowa. Dokładnie taka, jak mówiłeś.
Uśmiecha się.
- Wiedziałem, że ci się spodoba. Mam dla ciebie coś jeszcze. - Wyciąga z kieszeni kasetę. - Republika. „Nowe sytuacje”. Co prawda nie post-punk, coś bardziej literackiego, ale jestem pewny że ci się spodoba.
Biorę kasetę. Patrzę na okładkę.
- Dziękuję.
- Nie ma za co. - Patrzy na mnie uważnie. - Wszystko w porządku? Wyglądasz na zmęczoną.
- Trochę jestem.
- Wigilia była ciężka?
Kiwam głową.
- Rozumiem. - Przez moment patrzy na mnie tym swoim spokojnym spojrzeniem. - Jeśli chcesz pogadać...
- Wiem. Dziękuję.
Kuba wraca do rozmowy z ciocią. Ja patrzę na kasetę w dłoni. Republika.
Jemy obiad. Babcia podaje kolejne dania - rosół, kotlety, ziemniaki, surówkę. Wszyscy jedzą i rozmawiają. Ja jem mechanicznie, nie czuję nawet smaku potraw.
Po obiedzie dziadek nalewa jeszcze więcej wina. Rozmowa toczy się dalej. Ciocia i Kuba siedzą blisko siebie, ich ręce się stykają na stole. Widzę, jak ona na niego patrzy. Widzę, jak on na nią patrzy.
I nagle Kuba wstaje.
- Przepraszam - mówi, patrząc na wszystkich. - Chciałbym coś powiedzieć.
Cisza. Wszyscy patrzą na niego. Ciocia ma szeroko otwarte oczy.
Kuba bierze głęboki oddech. Potem patrzy na ciocię.
- Saro... znam cię od prawie dwóch lat. I każdy dzień z tobą jest lepszy niż poprzedni. Jesteś najlepszą osobą, jaką znam. Najdelikatniejszą, najmądrzejszą, najpiękniejszą.
Serce bije mi tak głośno, że jestem prawie pewna, że wszyscy to słyszą.
Kuba sięga do kieszeni i wyciąga małe pudełko.
- Wiem, że jesteśmy młodzi. Wiem, że jesteśmy na studiach. Ale wiem też, że chcę spędzić z tobą resztę życia.
Otwiera pudełko. W środku jest pierścionek - prosty, srebrny, z małym kamieniem.
- Saro, czy wyjdziesz za mnie?
Ciocia zaczyna płakać. Babcia również. Dziadek uśmiecha się szeroko.
- Tak - szepcze ciocia. - Tak, oczywiście, że tak!
Kuba zakłada jej pierścionek na palec. Potem ją całuje. Wszyscy klaszczą. Babcia wstaje i obejmuje ich oboje. Dziadek podchodzi i ściska dłoń Kuby.
Alina patrzy na mnie.
- Emi? - szepcze. - Wszystko w porządku?
- Tak - mówię cicho. - Wszystko okej.
Ale to kłamstwo.
Bo patrzę na Kubę i ciocię, jak się obejmują, jak wszyscy im gratulują. I czuję, jak coś we mnie się kruszy.
On będzie moim wujkiem. Formalnie. Prawnie.
A ja będę kochać go w ciszy. W sekrecie. Wiedząc, że to co czuję jest jeszcze bardziej skażone niż przedtem.
- Emilka! - woła ciocia Sara. - Chodź, zobacz pierścionek!
Wstaję. Podchodzę do niej powoli. Pokazuje mi rękę. Pierścionek błyszczy w świetle.
- Piękny, prawda?
- Tak - mówię. - Prześliczny.
Przytula mnie.
- Jestem taka szczęśliwa - szepcze.
- To... super, ciociu.
- Kuba będzie teraz twoim wujkiem. Czy to nie wspaniale?
Patrzę na niego. On uśmiecha się do mnie.
- Będę najlepszym wujkiem, jakiego możesz mieć - mówi z uśmiechem.
- Wiem - odpowiadam.
I to prawda. Będzie najlepszym.
Ale ja nie chcę, żeby był moim wujkiem.
Chcę...
Ale nie ma znaczenia, czego chcę. Bo nigdy tego nie dostanę.
---
25 grudnia 1995, poniedziałek, 23:50. Wpis w pamiętniku
Kuba oświadczył się cioci.
Wszyscy byli szczęśliwi. Babcia płakała. Dziadek był poruszony. Alina uśmiechała się.
A ja siedziałam i patrzyłam. I udawałam.
Ciocia powiedziała: „Kuba będzie teraz twoim wujkiem.” Powiedziała to z taką radością. Jakby to była wspaniała wiadomość.
A dla mnie to koniec.
Nie tylko dlatego, że ciocia się wyprowadzi. Nie tylko dlatego, że nie będę już tak często widywać Kuby.
Ale też dlatego, że teraz, gdy już praktycznie jest moim wujkiem, to co czuję stało się czymś jeszcze bardziej obrzydliwym. Czymś, czego absolutnie nie powinnam czuć.
Kazirodztwem. W pewnym sensie. Nie wiem czy nawet prawnym,ale obyczajowym na pewno.
Dla świata on będzie moim wujkiem. A ja jego siostrzenicą.
I nadal będę go kochała. W ciszy. Wiedząc, że to złe. Wiedząc, że nikt nigdy się nie może dowiedzieć.
Wigilia u mamy była straszna. Alina powiedziała, że nie czuje się tam się tam jak w domu. Bardziej jak gość. Ma rację. Też się tak czuję. Mama traktuje nas uprzejmie, ale bez bliskości. Nie pasujemy do jej nowego życia. Nigdy nie będziemy pasować.
A teraz tracę też Kubę. Tracę te chwile. Te rozmowy. Te kasety.
Bo teraz będzie zajęty tym całym nowym, dorosłym życiem. Będzie planował ślub. Będzie szukał mieszkania. Będzie budował życie z ciocią.
A ja będę tu. W swoim pokoju. Z moimi kasetami i książkami.
Sama.
Jestem nimfetką. Zakazaną. Tragiczną. Zakochaną w swoim przyszłym wujku.
To najbardziej niewłaściwy wybór ze wszystkich możliwych.
I nikt nigdy się o tym uczuciu nie dowie.
To tylko moje. Na zawsze.
Komentarze (3)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania