Ok, przeczytane. Nie wiem co jest w Twoim pisaniu„ ale kurdę, coś w nim jest, co mnie przyciąga i to już nie pierwszy raz. Pamiętam ten tekst o pracy w gastronomii, siepnął mnie prąd pędzących zdań. No, a tu tez jest coś interesujacego. Chyba luz. Absurd, lekkość. Taa, luz.
„Podłoga zaśmiecona Pacjentami, wokół instrumenty do krojenia ludzi. Biurko było staromodne, a za nim siedziała panna Wylew. Panna Wylew miała białą twarz i stetoskop w uszach. Sala bardzo oświetlona” - sala bardzo oświetlona... Piszesz zaskakująco, z takim, hm, panowaniem, w sensei - jakbyś miał plan ale nie dbał o ciąg przyczynowo skutkowy. Czytelnik idzie ze Tobą w ciemno zastanawiajac sie - ufać mu/nie ufać, on wie co robi/ nie wie? Spoko uczucie, ja lubie dreptać w ciemno za literkami.
„Bohater wyjął ulotkę z kieszeni, zrobił z niej samolocik i rzucił w stronę panny Wylew. Ona złapała go bez wysiłku i rozwinęła” :D
„Bohater rozglądał się nerwowo. Nigdy nie przepadał za swoją dzielnicą. Jak nie artyści to tamci w dresowych kombinezonach. Pierdolę. Latarnia. Pod latarnią tańczyły prostytutki, artyści je malowali, a dresiarze bili artystów. Bohater umiejętnie ominął to mizerne przedstawienie. Dostał w pysk mokrym pędzlem, ale poszedł dalej. Pędzel rykoszetował w Biedną Starą Babcię. Wydarła się” - cichasz zdania, w sposób jaki lubię. Latarnia. Nie ma tego, co często widzę - przymus dooookładnych opisów itp. Tu jest total luz. Ale taki jakby przemyślany. Kupuję.
„- Skurwysynu, w Boga nie wierzysz?
- To on nie wierzy we mnie – powiedział” – cudne
„ Była zatrważająco podobna do Kolegi, nawet urodziła się w okularach. Nie uszło to uwadze gawiedzi. Bohater przypadkowo rozjechał Kolegę śpiącego na trawniku po pępkowym. Koleżanka wyjechała do Australii. A dziecko kochał jak swoje” - to fabularnie grubo, niemiecki sitcom (nie oglądam niemieckich sitcomów, tak mi się jakoś wyobraziło)
Nom, troszku sobie pociachałam na ulubione fragmenty, zostawiam pięć gwiazd i pozdrawiam :)
Komentarze (4)
„Podłoga zaśmiecona Pacjentami, wokół instrumenty do krojenia ludzi. Biurko było staromodne, a za nim siedziała panna Wylew. Panna Wylew miała białą twarz i stetoskop w uszach. Sala bardzo oświetlona” - sala bardzo oświetlona... Piszesz zaskakująco, z takim, hm, panowaniem, w sensei - jakbyś miał plan ale nie dbał o ciąg przyczynowo skutkowy. Czytelnik idzie ze Tobą w ciemno zastanawiajac sie - ufać mu/nie ufać, on wie co robi/ nie wie? Spoko uczucie, ja lubie dreptać w ciemno za literkami.
„Bohater wyjął ulotkę z kieszeni, zrobił z niej samolocik i rzucił w stronę panny Wylew. Ona złapała go bez wysiłku i rozwinęła” :D
„Bohater rozglądał się nerwowo. Nigdy nie przepadał za swoją dzielnicą. Jak nie artyści to tamci w dresowych kombinezonach. Pierdolę. Latarnia. Pod latarnią tańczyły prostytutki, artyści je malowali, a dresiarze bili artystów. Bohater umiejętnie ominął to mizerne przedstawienie. Dostał w pysk mokrym pędzlem, ale poszedł dalej. Pędzel rykoszetował w Biedną Starą Babcię. Wydarła się” - cichasz zdania, w sposób jaki lubię. Latarnia. Nie ma tego, co często widzę - przymus dooookładnych opisów itp. Tu jest total luz. Ale taki jakby przemyślany. Kupuję.
„- Skurwysynu, w Boga nie wierzysz?
- To on nie wierzy we mnie – powiedział” – cudne
„ Była zatrważająco podobna do Kolegi, nawet urodziła się w okularach. Nie uszło to uwadze gawiedzi. Bohater przypadkowo rozjechał Kolegę śpiącego na trawniku po pępkowym. Koleżanka wyjechała do Australii. A dziecko kochał jak swoje” - to fabularnie grubo, niemiecki sitcom (nie oglądam niemieckich sitcomów, tak mi się jakoś wyobraziło)
Nom, troszku sobie pociachałam na ulubione fragmenty, zostawiam pięć gwiazd i pozdrawiam :)
Pozdrawiam!
No ale nic, opinia szczera:)
Pozdrawiam
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania