Szsz.
Więc kiedy oberwać to wszytko
z metafor, ze znaczeń które wynikną
gdzieś w międzywersach,
zostaje łóżko.
To nawet nie drewno, to nawet nie leżało
obok liści i wszystkiego, co sobą tłumaczą.
To plastik, tworzywa sztuczne.
Już niemal zasypiasz, choć oko masz wciąż
zaczerwienione.
Dla ciebie wciąż jeszcze jest luty
i stoisz na mrozie, w samych butach.
Porzucasz je zaraz, jakbyś zmieniała skórę
na letnią.
Jakbyś wiedziała, że za chwilę nastąpię
i wszystko będzie jak trzeba.
A potem, bez uprzedzenia zacznie się marzec,
czerwcem zakwitną sylaby,
a apostrofy skończą na słońcu.
Wyschną i zmienią się w kurz,
który podrażni ci oczy i zabierze z nich
niebieskie.
Zasypiasz już niemal.
Przecierasz jeszcze oczy nadgarstkiem,
unikając kontaktu z dłonią.
Ta przed chwilą jeszcze dotykała mojej,
więc jest niema.
Gdyby przyjrzeć jej się, dać pod mikroskop,
zobaczysz metafory i dźwięki,
spokój i sęk.
Komentarze (6)
kiedyś biegłem wokół budynku na golasa w nocy
przegrany zakład
ale wygrywałem także
różnie bywa
cul8r
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania