Sztuka zabijania

Równoległe światy, równie różnorodne jak ziarna piasku na brzegu morza, skrywały w sobie niewyobrażalnych ludzi oraz istoty. W jednym z nich, pewien mężczyzna parał się niezwykłą obsesją. Letho, bo tak się nazywał, nie był zwyczajnym człowiekiem, lecz artystą, wirtuozem mrocznej natury. Posiadał talent wykraczający poza wszelkie jakiekolwiek ludzkie rozumowanie - umiejętność zabijania. Fanatyk uważał swoje czyny za sztukę, każde morderstwo to dla niego jak obraz malowany na płótnie świata. Uważał siebie za rzeźbiarza dusz, rysującego linię między życiem a śmiercią.

W świecie, w którym żył, magia egzystowała tak samo powszechna jak technologia. Cywilizacje budowały miasta na chmurach dzięki antygrawitacyjnym runom, a czarodzieje sterowali mocą sił kosmicznych. Samozwańczy gwiazdor jednak nie był czarodziejem ani inżynierem, jego magia to czysta, prosta i bezpośrednia, skupiająca się na zastosowaniu najdoskonalsza forma techniki szermierki. W jego percepcji, każde morderstwo stanowiło malowidło, a kolejny zgon to następny pociąg pędzla na płótnie egzystencji.

Nie uważał się za bezwzględnego zabójcę. Wybierał swoje ofiary dokładnie z precyzją zegarmistrza, obserwując ich przez długi czas, penetrując ich życie, ucząc się nawyków, zainteresowań i lęków kolejnej ofiary. Każde morderstwo to dla niego unikalne dzieła sztuki, wymagające precyzyjnego planowania i wykonania. Letho zachowywał się jak opętany na punkcie swojej „sztuki”, dążąc do coraz większej perfekcji.

Pewnego razu stanął przed swoim najtrudniejszym wyzwaniem. Głosy w jego głowie nakazały mu zabić potężnego maga, Elriona, znanego i szanowanego członka społeczności. Magik nie tylko posiadał niezwykłą moc, ale również otaczała go potężna ochrona zarówno fizyczna, jak i magiczna.

Letho poświęcił długie tygodnie na obserwowanie swojego celu, ucząc się jego rutyn, studiując zachowania ochroniarzy, a nawet szukając słabości w magicznej obronie. Z biegiem czasu, zrozumiał, że zabicie tego człowieka nie będzie zwykłym morderstwem – lecz stanie się największym arcydziełem.

Po wielu miesiącach planowania i przygotowań, nadszedł dzień konfrontacji. Letho użył swojej mistycznej broni, miecza o nazwie Cień, który był w stanie przeniknąć przez wszelkie bariery magiczne. W skomplikowanym tańcu śmierci, udało mu się pokonać ochronę maga i finalnie stanąć twarzą w twarz z tą potężną osobistością.

Bitwa toczyła się z niezwykłym natężeniem. Elrion, mimo zaskoczenia, okazał się godnym przeciwnikiem. Używał swojej potężnej magii ognia, aby odpierać ataki agresora, podczas gdy ten zręcznie unikał lub rozpraszał zaklęcia i kontratakował. W końcu, po długiej i wyczerpującej walce, napastnik wychwycił moment, gdzie mag się odsłonił i zadał śmiertelny cios przeszywający ciało. Elrion upadł jak głaz, oczy ofiary zmętniały, a świat wokół nich stał się cichy.

Letho patrząc na swoje dzieło, czuł się niesamowicie zadowolony, a do oczu przypłynęły łzy satysfakcji. Uważał, że stworzył swoje największe życiowe arcydzieło. Niepohamowana obsesja jednak nie zakończyła się wraz z tym morderstwem. Wręcz przeciwnie, stała się jeszcze silniejsza. Teraz dopiero dostrzegał nowe możliwości, metody oraz formy swojej sztuki, czekające na odkrycie.

Tak oto kontynuował swoją mroczną drogę, zabijając, tworząc i poszukując coraz większej doskonałości w swojej sztuce. Ta choroba nie znała jakichkolwiek granic, a jego krwawa sztuka zyskała miano „Sonetu Czerwonej Symfonii” i stała się legendą na całym świecie - straszliwą, i wywołującą gęsią skórkę opowieścią o człowieku, dla którego zabijanie było najwyższą formą ekspresji swojej egzystencji.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (12)

  • Aleks99 10 miesięcy temu
    Po lekturze pozostaje lekki niedosyt, końcówka trochę jakby był to jakiś początek czegoś dłuższego, ale ogólne wrażenie jak najbardziej pozytywne, sprawna narracja, choć może czasami tekst wpada w pułapkę krótkiego opowiadania i nadmiernych ogólników :)
  • Aaronier0O 10 miesięcy temu
    W sumie częściowo racja, zostawiłem furtkę na możliwość kontynuacji tego :)
  • Dekaos Dondi 10 miesięcy temu
    Aaronier0O↔Tak jak poprzedni tekst, tak i ten, gładko czytać można i człek nie ma wrażenia, zbędnych słów. Treść też ciekawa, w sensie ludzkich pasji oraz ich artystycznych opakowań,
    co jednakowoż, nie napawa optymizmem, szczególnie w odniesieniu do ofiar.
    Gdyby jeszcze wyrzucić wszystkie→się→to tekst by jeszcze zyskał.
    Ostatnio nie używam tego→zaimka, stąd taki wtręt subiektywny:))
    P.S→Jeno 2 teksty na dobę, wchodzą na główną:)
    Pozdrawiam🙂:)
  • Aaronier0O 10 miesięcy temu
    Dekaos Dondi
    Dzięki, staram się ograniczać "się", tak jak "był", "który" oraz "jego", chociaż czasami bywa ciężko.
    Co do ps to cenna informacja, przyda się :D
  • Bettina 10 miesięcy temu
    Dobry wieczór, dzień chyli się ku zachodowi. Za chwilę posilę się kolacją i przystępuję do czytania tego co tu znalazłam. Liczę na wielką przyjemność.:)
  • Bettina 10 miesięcy temu
    Piszesz bardzo niemęsko..
  • Aaronier0O 10 miesięcy temu
    A po czym lub jakich fragmentach tak wnosisz?
  • Bettina 10 miesięcy temu
    Niedawno dowiedziałam Się, że autyści nie są w stanie patrzeć w niebo. Nie mogłam jako dziecko, przerażało mnie to.
    Napisałam wiersz, opublikowałam i baba, która uczyła dzieci, incydentalnie zdaje się, a jednak, pomruczała z satysfakcją, że coś wie na mój temat, czego ja nie wiem.
    Minęło tyle lat. Przeraża mnie, że dziećmi w Polsce zajmują się podobne istoty.
  • Aaronier0O 10 miesięcy temu
    Pierwsze słyszę o takim zjawisku, siadaj przy stole i opowiadaj, rozkładam ciastka oraz parzę już kawę
  • Bettina 10 miesięcy temu
    Człowieku, który pojedynkujesz się w czasie
  • Bettina 10 miesięcy temu
    No pomyśl, co autyści po gimnastyce siły woli?
    Skoro ona na niego, patrzy się.
  • Bettina 10 miesięcy temu
    Albo nie?

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania