Tajemnice Daranhallu (część 1)

Tajemnice Daranhallu

 

Był to kolejny dzień w pracy, myślałem sobie czy te miasto nie może dać mi chociaż dnia wolnego ? Parę dni temu zamknęli w psychiatryku aż dwie osoby z czego jedna z nich zamordowała ze 20 osób. Jakby na Daranhall spadła jakaś klątwa, ludzie tracą zmysły, ehh... tego mi było trzeba, nie dość że miasto i tak jest już zniszczone od środka przez korupcje i przestępstwa to jeszcze ludziom zaczęło odwalać. Zostałem naprowadzony na ulicę, w której został zamordowany znany pisarz. Gdy dotarłem na miejsce wokół mieszkania stała już policja, niezbyt zainteresowana morderstwem, patrzyli się na mnie z oburzeniem bo wiedzieli, że jaka by to była sprawa, doprowadziłbym ją do końca. Wchodząc do mieszkania przeraziłem się okropnie, to było coś czego nigdy jeszcze w moim życiu nie widziałem. Ofiara siedziała na krześle przy biurku w małym pokoju, wszędzie wokół były półki z książkami, to musiał być pokój, w którym pisarz tworzył swoje dzieła. Ale to nie to wzbudziło we mnie obrzydzenie i postrach, ofiara była pozbawiona głowy, która wyglądało na to że była rozbryzgana po całym pokoju, przyrzekam że mogłem dostrzec szczątki ludzkiego mózgu na porozrzucanych po podłodze książkach. Przy ofierze stał mój partner, Banes, gruby, leniwy i skorumpowany, patrzył się na ofiarę podjadając hot-doga. Podszedłem bliżej zwracając jego uwagę i od razu zapytałem.

 

-Co tu się do cholery stało ?

-Koledze wybuchła głowa - odpowiedział obojętnie kończąc swojego hot-doga.

-Co to znaczy że mu głowa wybuchła ?

-No mówię ci, zero śladów po walce, nic, tylko pistolet na biurku, no ale nie musze chyba mówić...

-Trzeba się rozejrzeć, popytać w okolicy....

-Komisarzu Reyensie, zróbmy jakąś historyjkę i...

 

Nie dałem mu nawet dokończyć, znał moją odpowiedź gdy na niego spojrzałem. Po śmierci mojej żony przyrzekłem że uchronię te miasto, nie ważne jak zniszczone, spaczone by ono było. Moja żona kochała Daranhall, mimo że było miejscem jej śmierci. Zamierzałem poznać prawdę o losach tego nieszczęśnika. Banes i reszta policjantów wyszła z mieszkania, zostałem sam by przeanalizować pokój. Zacząłem od ofiary, zero obrażeń na reszcie ciała, umarł na siedząco, głowa, umm..., pominę głowę, nic z niej nie zostało. Na biurku leżał pistolet, pusty, w pomieszczeniu nie znalazłem łusek po nabojach ani żadnych śladów walki, czyli był pusty gdy ofiara jeszcze żyła, poza tym nie wierzyłem że pocisk mógłby zadać takie obrażenia. Obok pistoletu leżała pusta kartka i... puste pióro ? Bez wkładu z atramentem. Nic z tego nie rozumiałem. Moje dochodzenie przerwał Banes, który wtargnął do pokoju zapychając się hot-dogami.

 

-Towarzyszu, choć się czegoś napić, zjeść coś, chłopaki z komisariatu coś wymyślą.

-A udław się Banes. - odpowiedziałem.

 

Czułem zmęczenie i rezygnacje, zgodziłem udać się z Banesem na przerwę i chwilowo oderwać się od morderstwa ale nigdy nie zamierzałem porzucać tej sprawy. Następnego dnia zostałem wezwany na komisariat. To co na mnie tam czekało przerosło wszelkie granice, byłem przestraszony i zagubiony, jedyne co chodziło mi po głowie, to jedno pytanie, jak do cholery się to stało. W biurze mojego towarzysza znaleziono go martwego ale to nie koniec. Banesowi wybuchła głowa. Znowu, kolejna ofiara zginęła od niewytłumaczalnej mocy, nie czułem żalu, Banes był moim towarzyszem ale był też złym policjantem. Nie było już mowy o zmyślaniu historyjek, musiałem dowiedzieć się, co zabiło tych dwóch ludzi. Było dokładnie tak samo jak poprzednio, Banes siedział przy biurku a jego głowa była rozbryzgana po całym pokoju, reszta ciała nienaruszona. Na biurku leżała bułka od hot-dogów, pusta kartka i jego pistolet....pusty, żadnych śladów walki. Nigdy nie sądziłem że przyszło by mi coś takiego do głowy ale zacząłem wierzyć że sprawcą była jakaś siła, istota nie z tego świata, nie miałem nic co mogło by mnie na coś naprowadzić. Po przeszukaniu akt z komisariatu wpadłem na ślad sekty, której aktywność w Daranhallu zanotowano parę tygodni temu, i która miała kryjówkę w jednym z magazynów w porcie. Nikomu nie chciało się nigdy wybierać by sprawdzić działania owej sekty. To było jedyne miejsce, w którym mógłbym się czegoś dowiedzieć, musiałem spróbować. Była noc gdy dotarłem na miejsce, ani jednej żywej duszy, musiałem sprawdzać każdy magazyn po kolei aż w końcu znalazłem jeden, w którym dostrzegłem przez okno otwartą, żelazną klapę i schody na dół. Wiedziałem że tam byli, zmieściłem się przez małe okna magazynu i zacząłem schodzić na dół. Czułem się jak w piwnicy. Było ciemno i duszno, że też nie wziąłem latarki. Szedłem przed siebie przez ciasne korytarze podziemi aż usłyszałem szepty, kultyści byli w trakcie jakiegoś rytuału, musiałem iść dalej. W końcu znalazłem się w większym pomieszczeniu, ale nie byłem sam, czułem obecność wielu ludzi wokół mnie. Przeszły mnie ciarki po całym ciele i zacząłem się pocić w niekontrolowany sposób, w co ja się wpakowałem ? - pomyślałem. Nie było już odwrotu, zapytałem się głośno czy mieli związek z ostatnimi zabójstwami. I wtedy to się stało. Jeden z kultystów zaszedł mnie od tyłu i wbił mi szpikulec w tył głowy, jakąś strzykawkę. Ale to nie był zwykły środek odurzający, o nie, to było coś znacznie gorszego. Czułem ogromny strach, słyszałem potworne dźwięki, krzyki ludzi jakby ktoś zdzierał z nich skórę. Boże to było coś okropnego. Stałem w miejscu, nasłuchując odgłosów czegoś, czego istnienie nie przyszło by mi nawet do głowy. W całej tej agonii, naprzeciw mnie ukazał się kształt istoty z nie z tego świata, mogłem dostrzec wiele kończyn i macek wyrastających z całego ciała. I te czerwone ślepia patrzące się na mnie. Jedyne co z tego wszystkiego zrozumiałem to...

 

"On nadchodzi"

 

Po czym obudziłem się w alejce za dnia, nikogo nie było w pobliżu a ja dalej pociłem się i trzęsły mi się ręce. Byłem dalej przestraszony i otumaniony ale mogłem się ruszać, wyszedłem z alejki. Tłumy ludzi szły od jednej do drugiej strony ulicy i wtedy myślałem że nadal śnie. W tłumie ujrzałem mojego towarzysza, Banesa, całego i zdrowego. Przeszedł obok mnie i nawet zobaczył ale zignorował. Mogłem dostrzec małą bliznę przy jego prawym oku, nie było jej tam wcześniej. Pogrążyłem się w nieludzkim strachu i panice, głowa zaczęła mnie boleć tak jakby ktoś mi w nią przywalił młotem. Uciekłem do domu by zapomnieć o wszystkim co się wydarzyło, to było ponad ludzkie zrozumienie. Po tym wydarzeniu ciężko mi było się pozbierać, terapie nic nie dały, uznawano mnie za szaleńca lub nietrzeźwego. Z czasem, strach i zdewastowanie stopniowo zanikły, a ja zrozumiałem że Daranhall krył w sobie jeszcze wiele, nie do pojęcia tajemnic.

 

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Chciałbym podziękować osobom które czytają moje wypociny ale również poprosić o komentarze , dobre i złe, chciałbym wiedzieć co robię dobrze a co źle ;)

Następne częściTajemnice Daranhallu (część 2)

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Miki 30.10.2016
    Ciekawe. Chodź jak dla mnie brakuje opisu jak dokładnie znalazł ślad tej sekty. Ale zostawiam 5 i czekam na ciąg dalszy.
  • All 30.10.2016
    Bardzo dziękuję za opnie i za 5 ;) Co do tego opisu uznałem go za mało znaczący, po prostu w zanotowano działania tej sekty.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania