Poprzednie częściTajemnicze Przypadki: Prolog

Tajemnicze Przypadki: Rozdział 4

Rozdział 4: Pub pod Ślepą Kurą

 

Pokój był spory i dość schludny jak na motel. Znajdowało się w nim duże łóżko z jasną pościelą, kanciasta szafa, niewielka komoda, brudne lustro i mały stolik z krzesłem. Drewniany parkiet skrzypiał podobnie jak schody, ale całość prezentowała się zaskakująco dobrze i przytulnie.

Blair zastała swoje walizki obok łóżka. Bez wahania podeszła do nich, by sprawdzić, czy aby nic im się nie stało. Obawiała się nieco o swoją roślinę, ale dzięki znajomości wielu zaklęć, była w stanie błyskawicznie poprawić jej kondycję.

Zdjęła plecak i w końcu uwolniła Gustava, który nie zamierzał opuszczać swojego malutkiego domku. Był przerażony nowym miejscem i wcale niespieszno mu było do eksplorowania otoczenia.

– Gustav, ruszaj się – pogoniła go Blair, próbując w jakiś sposób nakłonić kota do wyjścia.

Zwierz niechętnie wychylił głowę i rozejrzał się badawczo. Kilka sekund później wyszedł bezszelestnie, obserwując i obwąchując całe pomieszczenie. Czarownica w tym czasie wzięła się za swoje bagaże, które udało jej się dość szybko rozpakować. Nie wiedziała, jak długo zostanie w Przytułku, ale okazał się znacznie lepszym miejscem, niż to sobie wyobrażała.

Głód po raz kolejny dał o sobie znać. Olsson spakowała przed podróżą do rękawa jednego ze swetrów kilka pierniczków pepparkakor, więc szybko je odnalazła i spałaszowała całe osiem sztuk. Była zmęczona, więc postanowiła odpocząć. Przebrała się w ciepłą piżamę, założyła grube skarpety i ostrożnie wsunęła się pod kołdrę. Gustav z podniesionym ogonem krążył po pokoju, zapoznając się z nową przestrzenią. Po chwili wskoczył na łóżko i usadowił obok właścicielki, zwijając się w kłębek. Oboje szybko zasnęli.

Nazajutrz głośne rozmowy obudziły Blair. Zerwała się, otwierając oczy. Zdała sobie zaraz sprawę z tego, gdzie się znajduje. Zerknęła na zegarek, który wskazywał godzinę jedenastą sześć. Przeraziła się, że tak długo spała, ale ze względu na zmęczenie po podróży nie miała wyrzutów sumienia.

Gustav wciąż spał ułożony obok jej głowy i zaczął mruczeć, gdy poczuł, jak dziewczyna się wierci. Czarownica zsunęła się powoli z łóżka i przetarła oczy. Podeszła do wąskiego lustra, które częściowo przetarła rękawem. Skrzywiła się, gdy poczuła dziwną maź i natychmiast zaczęła przeglądać półki komody w poszukiwaniu chusteczki bądź czegokolwiek, czym mogłaby pozbyć się tej substancji.

– Ohydztwo – mruknęła pod nosem z grymasem na twarzy.

Udało się jej jednak znaleźć kawałek chusteczki.

Przebrała się w ciemne spodnie oraz długi, luźny golf i omiotła spojrzeniem cały pokój. Kot wciąż drzemał na łóżku z wyciągniętymi łapami.

– Postaram się przynieść ci coś do jedzenia – powiedziała do Gustava, który ani drgnął.

Jako że cierpiał na nietolerancję laktozy, potrzebował kociej karmy lub świeżego, chudego mięsa. Opiekunka obawiała się, że będzie musiał przejść na zupełnie inną dietę. Tak samo zresztą, jak ona.

Wsunęła klucz do drzwi i otworzyła je. Znalazła się na korytarzu, gdzie natknęła się na dużego psa. Ostrożnie zamknęła pokój, by udać się na schody, po drodze mijając starszą parę zmierzającą prawdopodobnie do pubu. Blair przyspieszyła, a barierka drżała przy każdym jej kroku.

Gdy znalazła się piętro niżej, wyszła na wąski hol, skąd dochodziły głośne rozmowy. Zauważyła niewielkie drzwi, nad którymi widniało popiersie kury (o ile można było tak to nazwać) z wyłupionymi oczami. Pub nazywał się „Pod ślepą kurą” i jego maskotka była przedstawiona bardzo dosłownie.

Czarownica niepewnie weszła do środka i w wejściu zobaczyła pulchną kelnerkę rozmawiającą swoim skrzekliwym głosem z grupką mężczyzn. Miała na sobie kusą spódniczkę i jasną, obcisłą bluzkę z dekoltem. Jej ogromne jak dwa melony piersi sprawiały wrażenie, jakby miały lada chwila eksplodować. Przyciągało to klientów, zwłaszcza płci męskiej.

– Witaj, słonko! – zwróciła się do Blair. – Co podać?

Zbliżyła się do dziewczyny i oparła o jeden ze stolików. Starszy facet obok był wniebowzięty, gdyż mógł swobodnie wpatrywać się w krągłości kelnerki.

Pub ogarnięty był hałasem, a w powietrzu unosił się zapach pieczonego mięsa i alkoholu.

– A co dzisiaj w ofercie? – zapytała Blair i posłała jej lekki uśmiech.

– Od trzydziestu lat to samo – odpowiedziała kelnerka.

Dziewczyna nie była zachwycona tą odpowiedzią i nie wiedziała, co mogłaby zamówić z regionalnej kuchni. Do głowy przychodziła jej jedynie szkocka whisky.

– Żartowałam – zaćwierkała kobieta i się zaśmiała. – Wyglądasz na przerażoną. Chodź, pokażę ci, co dzisiaj mamy – dodała, ciągnąc Blair za ramię.

– A nasza ognista whisky? – ryknął jeden z mężczyzn o purpurowej twarzy i tłustym nochalu.

– Zaraz przyniosę! Panie mają pierwszeństwo! – krzyknęła kelnerka. – Wybacz, złotko. Czasem mam tej roboty serdeczne dość. No, chodźmy do baru.

Zaprowadziła Blair do niewielkiej lady, za którą stała kobieta o rudych włosach. Ta nie mogła się pochwalić aż tak dużymi atutami, choć nosiła podobny strój.

– Słyszałam, że masz kota – rzuciła ognistowłosa, gdy nalewała piwa do dwóch kufli. Blair znieruchomiała. Dlaczego akurat o to została zapytana?

– Zgadza się.

– Co to za futrzak? – zapytała barmanka, przyglądając się dziewczynie uważnie.

– Gustav. Norweski leśny – odpowiedziała Blair.

– Daj jej spokój. Jest wystraszona i na pewno głodna – powiedziała kelnerka. – A ty tylko o głupotach.

– Przymknij się. Uwielbiam koty! Musi być piękny – rozmarzyła się ruda.

– Tak i w dodatku jest ogromny – dopowiedziała Blair.

– Jak masz na imię? – zapytała rudowłosa.

– Blair.

– Ja jestem Amanda, a to Susan. Co ci podać? – Wskazała sporą tablicę tuż za swoimi plecami, na której widniało wiele nazw różnych potraw i napoi, w tym alkoholi.

– Czy ta zupa dyniowa jest w porządku?

Blair kompletnie nie znała ich kuchni i tym, co prezentowało się najlepiej, była właśnie owa zupa.

– Na pewno ci posmakuje – wtrąciła się Susan, chwytając dwa pełne kufle.

– A więc poproszę.

Blair zamówiła talerz zupy, za który zapłaciła dwa srebrne sykle mające znacznie mniejszą wartość niż galeony i zajęła miejsce przy pustym stoliku nieopodal drzwi. Rozejrzała się ukradkiem po całym pubie. Był wypełniony mnóstwem obrazów, na każdym stoliku i w żyrandolach paliły się ogromne świecie. Panowała przyjemna, klimatyczna atmosfera.

Kilka minut później Susan przyniosła dziewczynie zupę, która ku zaskoczeniu Blair wyglądała bardzo apetycznie.

– A to od Amandy. W zamian chce, żebyś kiedyś przyprowadziła do niej kota – powiedziała Susan, stawiając na stole kieliszek bursztynowego trunku – najprawdopodobniej alkoholu – i coś zawiniętego w białą serwetkę. – To dla kota.

– Dzięki. Gustav na pewno będzie zadowolony – odparła Blair, zerkając na kawałki mięsa okryte papierową serwetą.

Zupa była niezwykle smaczna i czarownica spałaszowała ją zaskakująco szybko. Następnie spojrzała na szklankę z alkoholem. Nie chciała być niegrzeczna, odmawiając wypicia podarowanego trunku, więc chwyciła za kieliszek i z grymasem na ustach wzięła solidny łyk. Skrzywiła się mocno, gdy poczuła, jak jej gardło zaczyna płonąć, a po chwili jej przełyk i brzuch wypełniło przyjemne ciepło.

Wzięła naczynia i przekąski dla Gustava, po czym odniosła zastawę, by porozmawiać jeszcze trochę z barmanką, która wydawała się miłą osobą. Dla Olsson głównym celem przeprowadzki do Hogsmeade było odnalezienie matki, więc postanowiła, że rozpocznie poszukiwania już w Pubie pod Ślepą Kurą.

Podeszła do baru, gdzie Amanda wychodziła właśnie z zaplecza z dwoma talerzami ciemnej zupy, która prezentowała się o wiele mniej atrakcyjnie niż danie zaserwowane Szwedce. Kiedy kobieta zobaczyła Blair, uśmiechnęła się szeroko.

– Co tam, kochanie? Smakowało?

– Tak, bardzo – odpowiedziała czarownica i odwzajemniła uśmiech. Trochę zaszumiało jej w głowie od alkoholu, ale wciąż trzeźwo myślała.

– Przekażę naszej Dolores. Ucieszy się staruszka – rzuciła Amanda ze śmiechem i zaczęła roznosić zupę.

Blair odłożyła swój talerz i wyczekiwała jej powrotu, rozglądając się po pubie, gdzie wciąż przebywało wiele osób. Barmanka szybko weszła ponownie za ladę z pustymi kuflami po piwie.

– Coś ci jeszcze podać? Może kolejny kieliszeczek naszej ognistej whisky? – zapytała, rechocząc.

Nic dziwnego, że nazywają ją ognistą whisky, pomyślała Blair.

– Nie, dziękuję. Chciałam tylko o coś zapytać.

– Wal śmiało – mruknęła Amanda zaciekawiona. Oparła się o blat i odrzuciła rude włosy na plecy.

– Może to zabrzmi trochę dziwnie, ale czy znasz kogoś z rodu Blacków lub o nich słyszałaś? – zapytała Blair nieśmiało, ściszając głos.

Amanda zamarła na moment, marszcząc brwi, a jej pogodny wyraz twarzy zniknął.

– Wiem tylko, że nie pozostało ich wielu. Ale dobrze ci radzę, nie interesuj się tą rodziną. Zapewne wiesz o… czarodzieju i jego sprzymierzeńcach, śmierciożercach – wyszeptała Amanda.

Blair doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że kobieta miała na myśli niejakiego Lorda Voldemorta, potężnego czarodzieja, którego trzy lata temu pokonał słynny chłopiec z blizną. Kiwnęła głową, wsłuchując się we wszystko, o czym mówiła barmanka. Zmartwiło ją, że niewielu z rodu Blacków pozostało.

– Większość z nich była sprzymierzeńcami Czarnego Pana. To nie byli dobrzy czarodzieje, ale na szczęście większość z nich albo siedzi w Azkabanie, albo zginęła. Najgorsza była Bellatrix Lestrange. Miała charakterek!

Blair była nieco zawiedziona tym, co usłyszała.

Ojciec nigdy nie chciał wyjawić jej imienia matki. Wspomniał, że pochodziła z rodu Blacków, ale nie zdradził nic więcej, co zawsze irytowało dziewczynę. Jak mógł ukrywać tak ważne informacje o jej matce? Dlaczego wszystko zachował dla siebie? Blair miała nadzieję, że nie była córką Bellatrix, chociaż niczego nie mogła być pewna. Zwykle widziała w głowie matkę jako utalentowaną czarownicę z dobrej rodziny. Bała się, że jej wyobrażenia mogły być tylko nierealnym marzeniem.

– Jak zginęła… Bellatrix? – zapytała, starając się poprawnie wymówić trudne imię.

– O ile pamiętam, to ktoś ją sprzątnął trzy lata temu podczas Bitwy o Hogwart. Ach, jak sobie przypomnę czas wojny, to zawsze mam łzy w oczach – wymamrotała Amanda i pociągnęła nosem. – Mój ojciec zginął z ręki śmierciożerców – dodała, po czym westchnęła głośno.

– Przykro mi.

– W porządku. Przynajmniej jakoś wszystko powoli wraca do normy po tych wydarzeniach. Ale uprzedzam cię, Blair, nie spoufalaj się z nikim z tej rodziny. To źli ludzie – syknęła, po czym zabrała się za nalewanie kolejnych porcji piwa.

– Zapamiętam, dzięki.

Olsson miała mieszane uczucia i nie tego się spodziewała w kwestii rodu, z którego pochodziła jej matka. Co jeżeli Bellatrix Lestrange była jej matką? Nie chciała przyjąć takiego scenariusza, ale zdawała sobie sprawę, że to mogła być prawda. Postanowiła, że nie podda się i będzie szukała prawdy. Po to właśnie przyjechała do Hogsmeade.

Pożegnała się z barmanką i machnęła ręką do Susan, która gawędziła z dwoma mężczyznami na drugim końcu pubu, a ta odpowiedziała tym samym gestem. Czarownica obróciła się na pięcie, po czym opuściła pub i skierowała się w stronę schodów, by udać się do pokoju i nakarmić Gustava.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Bajkopisarz 08.07.2020
    „Nazajutrz głośne rozmowy obudziły Blair”
    Szyk: Nazajutrz Blair obudziły głośne rozmowy
    „się na korytarzu, gdzie natknęła się na dużego psa. Ostrożnie zamknęła pokój, by udać się”
    3 x się
    „Pub ogarnięty był hałasem”
    Prościej: w pubie panował hałas
    „A nasza ognista whisky?”
    Ognistą
    „informacje o jej matce?”
    O jej matce – zbędne dopowiedzenie
    „się na pięcie, po czym opuściła pub i skierowała się w stronę schodów, by udać się”
    3 x się

    Nadal dobrze się czyta. Ogromny plus za to, że nie uczyniłaś Amandy typowego, wszechwiedzącego barmana, który na dodatek czyta w myślach. Wypadła naturalnie ?
  • Nosferatu 08.07.2020
    Dzięki za uwagi :) W wolnym czasie poprawię tekst.
  • Bajkopisarz 08.07.2020
    Nosferatu
    „A nasza ognista whisky?”
    Ognistą
    Tu mi się coś ewidentnie posiepało. Zignoruj :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania