Tam królował blues
Byłem tam obcy, tak bardzo obcy jak to tylko możliwe, mimo że otoczony tyloma twarzami.
Sierpniowe niebo, zachmurzone ludzkimi dramatami płakało, a góry, ci buntownicy z wyboru, kamiennymi ustami wzywali demony, by się z nimi zmierzyć.
Noce pachniały pijaństwem i miłością a ranki wzywały nas, śpiewem ptaków i chłodem gór.
Podnosiliśmy ciężkie głowy, zmęczone nocnym biesiadowaniem i ruszaliśmy w pole, gdzie lepkie liście tytoniu już czekały, by przyklejać się do naszych ciał.
Kobiety zgięte, jakby dźwigały cały ciężar tego świata, z dłońmi które jak armia Napoleona niestrudzenie parły naprzód, zostawiając nas w tyle, a my, mali nikczemni głupcy, biegaliśmy, wierząc że młodość zawsze wygra z rutyną.
Srogie to były lekcje, kiedy ciała lepiły się od potu i brudu, a głowy marzyły o śnie.
Byłem tam obcy, tak bardzo obcy że aż bolało, a mimo to czułem się zwycięzcą, któremu górskie wodospady składały hołd. Byłem namiastką poety, któremu życie zbyt często mówiło pass.
Wioski, leniwie rozłożone u podnóża, kusiły swym spokojem, który po krzykliwych Atenach, był oazą ciszy, ze starcami popijającymi maleńkie kawy, w cieniu drzew. To były sceny, jakby żywcem wyjęte ze starych obrazów, lecz dopiero później to zrozumiałem.
W cieniu tamtych gór, tęsknota sfruwała z ramion i było jakby trochę lżej, choć marzenia wciąż dręczyły, odsuwane w dal, na potem, na kiedyś tam, a biedne nasze anioły odchodziły po kolei, o czwartej nad ranem, z tamtej knajpy, gdzie królował blues.
Manuel del Kiro
Komentarze (3)
i jego tekstów piosenek (oprócz złotego pawia)
ale Ty masz doskonały warsztat pisarski,
You bow to no one my friend
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania