Test - Hangwir

Ostatni poranek Weldomu

 

Hangwir podniósł głowę z siana. Zewsząd otaczał go zapach koni, sam też przesiąkł tą wonią na wskroś. Przyzwyczaił się już – wiosną i latem codziennie sypiał w stajni. Jako najprostszy pachołek niezbyt możnego rycerza Morena nie mógł liczyć na wiele więcej.

Nie żyło mu się najlepiej. Jego pan był sadystą i codziennie wymagał pracy ponad siły. Najgorsze było to, że czasami chciał się pobawić w walkę i wybierał do zabawy właśnie jego. Dodatkowo pragnął, by choć trochę przypominało to prawdziwy pojedynek, dlatego uczył chłopaka podstaw szermierki, obsługi broni dystansowej oraz zwykłej bójki na pięści.

Nagle do uszu chłopaka dotarł zgiełk i całkiem go rozbudził. Hangwir starał się usłyszeć, co się dzieje. Przerażeni ludzie. Dzwon kościelny, bijący na trwogę. Wstał, chwycił leżące w pobliżu widły i wybiegł na dwór.

- Co się dzieje? - krzyknął do najbliższego człowieka przebiegającego obok.

- Milcz, psie, i zwiewaj! – otrzymał w odpowiedzi.

- Ale co się dzieje! - Potrząsnął zapytanym mężczyzną.

- Erdanie! - Mieszczanin wyrwał się i pobiegł dalej.

Hangwir rozejrzał się zdezorientowany. Słyszał wcześniej o złowrogich Erdanach, lecz nie wierzył, że naprawdę istnieją. Zastanowił się, co ma robić. Wszyscy uciekali. Ale gdzie? Jeśli do zamku, to na pewno on tam się nie zmieści, pierwsi wejdą przecież rycerze i szlachta. A więc co robić? Zostaje tylko ucieczka z miasta. I to daleko na wschód. Tylko i wyłącznie. Może tam nie ma podłych najeźdźców.

Pobiegł z powrotem do stajni. Błyskawicznie osiodłał konia, zacisnął rękę na swojej jedynej broni – widłach - i wyjechał. Wziął najlepszego wierzchowca swojego pana – jeśli rycerz udał się do twierdzy, to koń tam mu się nie przyda.

Pojechał w stronę wschodniej bramy. Po drodze mijał wielu ludzi. Jedni kryli się w piwnicach, inni chcieli dostać się do zamku, a jeszcze inni próbowali ucieczki kanałami. „Pewnie miasto jest oblężone" – zastanawiał się Hangwir. „Jak ja się z niego wydostanę?".

- Tempo! - pogonił konia, gdy zgodnie z przypuszczeniami zobaczył dym na zachodzie miasta.

Po kilku minutach dojechał do wschodniej części palisady. Zebrała się już przy niej duża grupka hałaśliwych osobników najróżniejszego pokroju. Tłoczyli się oni wokół wartownika, oddzielającego ich od drzwi.

- Nie ma przejścia! - mówił strażnik do cisnących się ludzi. - Kto wyjdzie, tego zabiją Erdanie.

- Jak zostaniemy, to tym bardziej nas zarżną! - zawołał w odpowiedzi ktoś z tłumu. - A poza tym, tam nie ma nikogo. Dlaczego zabraniacie nam, panie, uciekać przed śmiercią na wolność?

- W krzakach na pewno kryją się złoczyńcy, nieuku! - odkrzyknął drugi żołnierz. - Taki mamy rozkaz i będziemy się go trzymać!

Hangwir nie czekał na dalszy rozwój sytuacji. Podjechał do drzwi i widłami rozwalił lichy zamek. Strażnicy zajmowali się pacyfikacją tłumu i nie zdążyli go złapać. Zsunął się z grzbietu konia i spadł do płytkiej, suchej fosy. Przebiegł przez nią i schował się za krzakiem. Świsnęły strzały z pomiędzy odległych drzew, lecz nie leciały w niego, ale w strażnika w otwartym wyjściu. Wartownik zachwiał się, po czym jego kolega zamknął drzwi. Dla młodzieńca nie było już odwrotu.

Pusta przestrzeń między drewnianym murem a lasem wynosiła około pięćdziesięciu metrów – bardzo mało, ale co zrobić, gdy władca jest szalonym ekologiem i trzeba zdobyć pozwolenie na wycięcie każdego drzewka? Na szczęście takie podejście ułatwiło mu teraz zrealizowanie planu – ucieczki. Szczególnie że w przerwie między miastem a drzewami znajdowało się dużo krzewów i płytkich rowów.

Młody mężczyzna powoli czołgał się w stronę lasu. Sądził, że jak tam dojdzie, to będzie uratowany. Jednak po przebyciu kilkunastu metrów zaczął dostrzegać w chaszczach przyczajone postacie. Dużo przyczajonych postaci.

Hangwir przestraszył się. Ilu jeszcze wrogów mogło czyhać w zaroślach? Legion? Dwa? Najprawdopodobniej widzieli go i za chwilę zabiją. Co ma robić?

Ale kiedy doszedł do przeciwników nie myślał. Po prostu działał. Pchnął widłami w żołnierza, który wychynął kawałek przed nim. Doskoczył do zabitego i zabrał mu miecz. Następnie z nieprawdopodobną szybkością uderzył w bok, gdzie zauważył kolejnego Erdana. Cios chłopaka został sparowany, lecz zadał go z taką siłą, że zachwiał wrogiem. Młodzieniec doskoczył do przeciwnika i walnął solidnie lewym sierpowym.

Jedyne jego doświadczenie w walce pochodziło z podwórka, na pięści i kije. Lecz to wystarczyło. Głowa złego człowieka nie miała jak polecieć do tyłu – znajdowało się za nią drzewo – więc uległa częściowej deformacji. Wystarczyło dobić i sprawa załatwiona.

Usłyszał szelest i odruchowo wykonał unik. Niestety zamiast odsunąć się w bok padł na ziemię, a pechowa włócznia także została posłana z góry. Na szczęście dla niego, a na nieszczęście dla nieprzyjaciela jedna z gałęzi zatrzymała drzewce tuż nad plecami Hangwira. Młody mężczyzna obrócił się, chwytając broń napastnika i podciął go. Obrócił zdobyczne narzędzie mordu w dłoni i przebił Erdana.

Przyczaił się na ziemi. Chyba nie było tak źle, jak się wydawało wcześniej – nikt więcej nie miał zamiaru przeszkadzać mu w ucieczce. Na razie.

Niedaleko zauważył dwóch ludzi na koniach. Jeden prostak meldował coś oficerowi na czarnym, bojowym rumaku. Dookoła zauważył tylko kilku innych żołnierzy i to trochę oddalonych. Młodzieniec pomyślał, że to jego jedyna szansa – zdobyć wierzchowca i uciec, zanim się zorientują. Później nie potrafił stwierdzić, dlaczego zdecydował się właśnie na ten plan – mógł przecież dalej przekradać się wśród drzew.

Podszedł na odległość kilkunastu metrów i rzucił dość ciężką włócznią. Meldujący wojownik zachwiał się w siodle, ale nie spadł. Chłopak w kilku susach był przy nim i pomógł mu zlecieć na ziemię. Odwrócił konia, wskoczył na niego, po czym popędził na wschód. Przynajmniej chciał.

Koń odmówił mu posłuszeństwa. Po prostu stanął. Hangwir z przestrachem spojrzał na mrocznego kapitana, który powinien sięgnąć go już mieczem. Zobaczył, że oficer trzyma prawą rękę w górze i następne, co pamiętał, to pobudka w koszarach. Erdańskich.

Średnia ocena: 2.3  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • MKP 2 miesiące temu
    Dlaczego mam wrażenie, że już to komentowałem, ale komentarze zniknęły?

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania