THORNAMENT
Wstałem dzisiaj bardzo wcześnie, spakowane miałem wszystko
całe dnie ćwiczyłem mięśnie, żeby było widowisko
skoro już pierdolę wszystko, umówiłem się na mieście
podszedł, spytał o nazwisko, wyglądało, że ma szczęście
chciał obciągnąć w samochodzie, powiedziałem że się wstydzę
staneliśmy gdzieś przy drodze, sapał mi na potylicę
dobrze że miał świeży oddech, czuć ze grają w pierwszej lidze
kiedy skończył, wyjął portfel, nałożyłem szalik Widzew
cofnął się - tylko spokojnie. - tak was kurwy nienawidzę!
mówię i zapinam spodnie, on się jąka na mej ksywie
jęczęć to potrafi dobrze, takich się najbardziej brzydzę
gdyby to znosili godnie, gdyby choć skamleli ciszej
błagam Thor - w te słowa do mnie, młotek sam na niego idzie
biję mocno, szukam chrząstek, jak planowałem cały tydzień
krzyczy, kiedy pęka mostek, potem jest już tylko wycie
i rozdziawił się nieskromnie, dziwny płyn mu z ucha wyciekł
słyszę bulgot: za Krakowię, kończy być jej napastnikiem
teraz trafić na obrońcę, w piłce stawiam na taktykę
ciemno już na horyzoncie, choć niedługo jest po świcie
chmury zadusiły słońce, ja wybiłem z głowy życie
Komentarze (6)
kolejny brzydki wiersz :/
Poezja do mnie nie przemówiła. Widać, że były starania, ale... Nie mój klimat. Nie oceniam.
Tak czy inaczej zostawiam 5
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania