Kot, który lizał masło

To był akt dominacji.

Kot wskoczył na stół, maselniczka otwarta, zamiary jawne. Patrzę na kota zza firanki, nikotynowy obłok ulatuje przez domową klimatyzację — otwarte okno wysysa dymek na zewnątrz i dokłada swoje do smogu. Wywalam papierocha, pył rozwiewa się na ósmopiętrowym powietrzu niczym marzenia studenta o pracy w zawodzie.

Kot czuje spojrzenie. Lokalizuje. Wkraczam na scenę zza kurtyny, firanka dramatycznie owiewa me ciało. Kot liże masło, zerkając na mnie spode łba buńczucznie.

— Kocie, dlaczego liżesz masło?

— Anarchia — odpowiada.

Darmozjad i anarchista do tego. Niby zaskoczenie, ale trochę jednak nie, jakoś mi to idzie w parze, taki podstawowy zestaw piwniczaka-dachowca.

— Kocie, zostaw.

— Nie.

Kot wylizuje masło, czyści tę maselniczkę jakby madką z curką był i 500+ na spodzie leżało (ale za porównanie to jednak wyrzut sumienia, dlatego kotu najszczersze wyrazy spuczucia).

O ty kurwiu. Patrzę na niego, srogość zieje mi z oczyska, jakbym mógł, to zameduzowałbym frajerza złośliwego. On też, ale po kociemu, paczy mi w oczy z pogardą dresiarza alfa.

Pojedynek na spojrzenia. Ciśnienie rośnie, rozsadza oczodoły, ale nie mrugnę, gały przeżywają po raz wtóry zatopienie Titanica (wpuść go na te drzwi, głupia!), samotna łza spływa po policzku, druga jest już hołdem dla krytyków płaczących na filmach Papryka Vege, trzecia zamienia się w rzekę, przy czwartej rwący potok obieranej cebuli zabiera mnie na wyprawę po piekących białkach.

Kot mrugnął.

— Nie wytrzymam napięcia — miauknął rozpaczliwie i hyc, przez okno.

Ósme piętro.

Wyglądam. Leci, wita się z grawitacją, oplata go smogiem i deszczem. Rozpościera łapy, dramatycznie pikując na gwałtowny meeting z chodnikiem. Chyba zdąży, może nawet autobus złapie. Wygląda trochę jak Adaś, już za punktem K, łza wzruszenia odbiera mi dech.

I w pizdu, i wylądował. Bryzg, krwawy rzyg na chodniku ląduje koło otwierających się drzwi autobusu. Błąd 404: kota nie ma. Umarł sobie.

Bo ten kot to dwie łapy tylko miał.

Obracam się na mieszkanie, wali PeeReLem niczym śledziem z wódką. Jak tu żyć bez masła i kota?

No to fik, przez okienko, witam się z grawitacją.

W locie kołchoz umysłowy uwalnia wszystkie dobre myśli. Teraz, rwa go mać, teraz to się chce żyć, jak się o marzeniach przypomniało, o celach, o tym, że w sumie list wypadało chociaż napisać, pożegnać się. A nie tak, spontanicznie.

Mijam w locie sąsiada, łysy łeb świeci z okna, najnowsze oznakowanie miejskiego monitoringu.

— I jak się panu leci? — zagaja.

— Póki co wszystko w porządku!

Na czwartym widzę dozorcę. Patrzy na mnie, patrzy w dół i wzdycha ciężko. Znowu dzisiaj roboty mu ludzie przysparzają.

— Niech pan w kota chociaż celuje, to dwa na raz posprzątam.

— Się postaram!

Na drugim sobie zadaję pytanie. Dlaczego skaczesz?

Anarchia. Wylizali mi masło.

I bęc, o podłogę.

To był akt dominacji.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 11

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (23)

  • Adelajda 20.02.2019
    "— Kocie, dlaczego liżesz masło?
    — Anarchia — odpowiada. " :D

    Naprawdę fajny tekst. Na poprawę humoru w sam raz.
    Pozdrówki.
  • Arysto 21.02.2019
    Miło mi niezmiernie ;) Dzięki i do zobaczyska!
  • Freya 20.02.2019
    Eee... wporzo ten tekst nawet :) Pozdro
  • Arysto 21.02.2019
    Wporzo te wporzo ;) Pozdro elo!
  • Marian 20.02.2019
    Niezłe.
    Biedny dozorca. Będzie musiał sprzątać zamiast poczytać sobie coś na Opowi.
  • Arysto 21.02.2019
    Dozorca to Nunek. Zaprawdę!
  • Pan Buczybór 20.02.2019
    Świetne opowiadanie. Bardzo fajna narracja i język. Genialne mieszanie mainstreamowych wyrażeń i lekkości akcji. W zasadzie absurdalne, w klimacie dość pozytywne, niepoważne, ale z taką nutką... smogu.
    Pozdro
  • Arysto 21.02.2019
    Dzięki wielkie, Buczyborze. Smog podobno dzisiaj ważny ;) Miłego!
  • Bardzo dominujące to opowiadanie :)
    Nadawa siem na poprawę nastroju. Świetna robota!
  • Arysto 21.02.2019
    A, bo te koty to takie... dominatory! Dzięki wielkie, miłego!
  • Karawan 20.02.2019
    Czyżbyś gdzieś koło mnie przechodził? Dwa miesiące temu pan student wyszedł przez okno na spacer na dziesiątym. Koledzy zeznali, że wyszedł na balkon (po drugiej stronie budynku wisi). Czarny worek pachniał trawką ;) 5
  • Karawan 20.02.2019
    PS. Gospodarz nie sprzątał. Wiatrołapy sprząta się na dole dachy myje deszcz.
  • Arysto 21.02.2019
    Panie, w Poznaniu to niejedna taka historyja się zdarzyła :D A że pachniał trawką... cóż, jest mi to zapach zgoła znajomy :) dzięki, miłego!
  • sensol 20.02.2019
    fantasticzne! lekkie, niewatowane, nie zaciąłem się przy czytaniu. z duuuuużym wykopem. ŚWIESZNE!!
  • Arysto 21.02.2019
    dzięszy wielsze! miłego dzionka :)
  • Canulas 20.02.2019
    Dobrze wkomponowane popkulturowe smaczki. Całość świetna. Dialogi w punkt.
  • Arysto 21.02.2019
    Dziękuję! :)
  • Aisak 21.02.2019
    Och, jakże cudowny tekst.
    Jakże mi dobrze. Cieplutko na duszyczce.
    Chce się skoczyć. Chce się żyć, by se skoczyć.
    Cudowności.




    Wincej bym chciała.
    :(
  • Arysto 21.02.2019
    A wincyj się może pojawi. Ale ja to płodzę tak raz na tydzień. A czasem rzadziej. Ale postaram się napłodzić.
    W imię cieplutkości!
  • TseCylia 21.02.2019
    Z poczuciem humoru i fajnym językiem. Akcja pędzi. Czyta się świetnie. :->
  • Arysto 21.02.2019
    Doceniam, dziękuję!
  • Angela 01.03.2019
    Bardzo dobrze oddany charakter kota. Słowo anarchia pasuje jak ulał, ale szkoda futrzaka.
    Całość lekka i świeża, w przeciwieństwie do powietrza na ósmym piętrze : )
  • illibro 05.03.2019
    No i pynkłem ze śmiechu ;D Zwłaszcza z rozmowy z dozorcą i z tym monitorującym ;D

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania