Wiecie, co mówią - Rozdział 1

Przemierzając odmęty zapomnianych folderów (cały czas był na pulpicie) i zdmuchnąwszy kurz ze starych zwojów... (napisane na początku tego roku) Ichi odnalazła swoje stare fanfiction.

W sumie to Ichi ma dużo fanficków, ale są stare, złe i trzyma je tylko ze względu na sentyment. I od czasu do czasu przegląda.

I znalazła to. Poprawiła błędy (względnie) i pomyślała, że pokaże wam, jak pisała kilka miesięcy temu.

Tekst jest w uniwersum Harry'ego Pottera, główną postacią jest młody Syriusz Black, więc jeśli wiecie kim byli huncwoci to wystarczy. Jak nie, to w sumie też się raczej połapiecie.

Jest tam też jedna postać którą Ichi wymyśliła. Ale o tym przeczytacie.

Hm, coś jeszcze? Ichi zastanawia się, czy nie wrócić do pisania tego, bo perspektywa Syriusza jest naprawdę świetna i kochana xD Ogólnie Ichi miała frajdę, gdy to pisała.

Dobra, starczy.

***

 

Wszystko zaczęło się od małej sprzeczki, której powodu już nawet nie pamiętam. Tak czy inaczej Lunatyk był na mnie ciągle odrobinę obrażony, kiedy Rogacz wpadł na "genialny" pomysł. Postanowił się założyć z naszym kochanym Luńciem, że damy radę - sam nie wiem kiedy zaczął używać liczby mnogiej, ale ja, chcąc nie chcąc, byłem już w to zamieszany - przeczytać w ciągu nocy więcej książek niż on. Oczywiście przegraliśmy i - oczywiście - kara wygranego była bardziej wymierzona we mnie niż w Jamesa. On miał tylko w czwartki trzymać się z dala od biblioteki. Ja za to miałem tam chodzić co tydzień od razu po lekcjach i siedzieć tam do zamknięcia i tak do odwołania, co jak obiecywał Luńcio, nie miało się zdarzyć wcześniej niż w czerwcu – a wspomnę, że rok szkolny dopiero się zaczął.

Tak też mój tydzień stał się o jeden dzień krótszy. Do czasu, bo później miałem czasem wrażenie, że moje życia ogranicza się tylko do tych czwartków spędzanych w większości w bibliotece. Ale do tego dojdziemy później.

Pierwsze tygodnie były w miarę znośne. Snape i Evans przychodzili codziennie, więc było kogo pomęczyć, ale w końcu zrozumieli mój harmonogram i przychodzili do biblioteki tylko od piątku do środy. Na początku z nudów próbowałem też podrywać jakieś dziewczyny, ale te, które nie siedziały z nosami w książkach, wydawały się przychodzić tam tylko po to, żeby poplotkować półgłosem. Szybko podzieliłem je na "nudne", "puste, że aż boli" i te nieliczne znośne, które jednak przychodziły do biblioteki, odrabiały pracę domową i po chwili wychodziły.

W drugiej połowie października z nudów - lub czystej desperacji, jak kto woli - zacząłem czytać i odrabiać pracę domową. Eseje kończyłem jednak szybko, a książki też mi się w końcu nudziły. Zacząłem się przyglądać ludziom i w listopadzie potrafiłbym już wyrecytować z pamięci wszystkie nazwiska stałych bywalców. Była oczywiście grupa krukonów i krukonek (nic ciekawego), trójka chłopaków z Hufflepuffu, Lockhartowie z Gryffindoru no i kilkoro ślizgonów, niestety nie tych moich "ulubionych", bo po dwóch miesiącach już cała szkoła wiedziała o mojej karze. Wtedy chyba po raz pierwszy uświadomiłem sobie, że do Slytherinu należą nie tylko Malfoy, Lestrange'owie i moja kochana rodzinka. W bibliotece widywałem też siostry Greenegrass (ujdzie w tłoku), Greybacka, Rookwooda, Yaxleya i - przede wszystkim - Riddle.

Rozum i uroda nie mogą iść w parze? Nie? A jednak! Victorie Riddle była tego żywym dowodem. Miała długie, proste, ogniście rude włosy, gęste, długie rzęsy, błękitne oczy i... No, nóg może akurat długich nie miała, była raczej niewysoka, ale zazwyczaj chodziła w szpilkach i szczerze mówiąc wyglądała w nich całkiem apetycznie. Zresztą - ogólnie wyglądała "całkiem apetycznie", ale nadal była ślizgonką i niestety musiała wylądować w grupie "nudnych". Całkowicie niesprawiedliwie, bo nudna to ona na pewno nie była. Nie mogłem zrozumieć jednego - co dziewczyna z jej wyglądem robi w bibliotece. Widywałem ją za każdym razem kiedy tam przychodziłem. Nie przychodziła tak wcześnie jak ja, dopiero pod wieczór, ale wychodziła raptem chwilę przede mną. Za każdym razem była sama, ale z książką (w końcu to biblioteka, to, że ja tam siedziałem za karę, nie znaczy, że inni też). I zawsze siadała przy tym samym stoliku, na drugim końcu biblioteki. Aż do pewnego grudniowego czwartku.

Starałem się nie okazać zdziwienia, kiedy usiadła naprzeciwko mnie i jedynie spojrzałem na nią, unosząc jedną brew. Odpowiedziała mi tym samym, więc tylko prychnąłem i wróciłem do czytanej - czytanej! - książki. Po chwili, ku mojemu ogromnemu zdziwieniu, jednak się odezwała.

- Ktoś zajął mój stolik – wyjaśniła, nie odrywając wzroku od książki.

- To czemu tego kogoś nie wygonisz ze swojego stolika? - zapytałem z przekąsem podnosząc na nią oczy.

- Bo to pierwszaki - odpowiedziała, zdając się nie zauważać mojej złośliwości. - Nie będę straszyć ani dręczyć pierwszaków. Od tego są tak zwani huncwoci.

- My wcale nie dręczymy pierwszaków! - oburzyłem się. - Może tylko James któregoś czasem pomęczy, ale...

Przerwała mi parsknięciem śmiechem, więc zirytowany wróciłem do czytania książki. Nie wiem, ile tak siedzieliśmy, oboje wpatrzeni w tekst. Starałem się tym razem wytrwać i przeczytać do końca, żeby tylko nie musieć siedzieć z nią tam tak bezczynnie. Książka jednak w końcu się skończyła. Wstałem i poszedłem ją odłożyć na miejsce. Zacząłem krążyć między regałami, udając, że czegoś szukam. Po chwili Riddle minęła mnie, odkładając swoją książkę i patrząc na mnie z rozbawieniem.

- Czego szukasz? - zapytała z kpiną w głosie. - Może pomogę ci to znaleźć.

- Czegoś ciekawego - oznajmiłem wyniośle.

Parsknęła śmiechem, ale pociągnęła mnie lekko w stronę innego regału. Sięgnęła po książkę na wyższej półce. Jednocześnie jej spódniczka odsłoniła trochę więcej nóg, a jej piersi wyraźniej zarysowały się pod bluzką. Trudno było udawać, że mnie to nie rusza, ale chyba się udało, bo bez słowa podała mi książkę. Przeczytałem tytuł.

- "Mugole i ich wkład w świat czarodzieji". O czym to? - zapytałem.

- O Mugolach i ich wkładzie w świat czarodziei - odpowiedziała rozbawiona. - Jak ci się tak nudzi to możesz zrobić pracę dodatkową na mugoloznawstwo.

- Liczyłem na coś ciekawego - mruknąłem.

- Ale to jest ciekawe! - zaoponowała Riddle. - Wiedziałeś, że pierwsi uzdrowiciele wzorowali się na technikach leczniczych mugoli? Albo, że to pewna mugolka, która przypadkiem dowiedziała się o magii, podsunęła Wielkiej Czwórce pomysł założenia Hogwartu?

- Sądzę, że jakoś obyłbym się bez tej wiedzy.

Ale wziąłem tę książkę, przeczytałem ją i nawet zrobiłem tę dodatkową pracę na mugoloznastwo.

Książka faktycznie była ciekawa, a ja po raz pierwszy nie miałem ochoty skakać z Wieży Astronomicznej na myśl o kolejnym czwartku.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Numizmat 21.09.2015
    Ichi, Kocham Cię za to! Harry Potter to pierwsza seria, w której naprawdę się zakochałem lata temu. A tu proszę. Fanfic i to jeszcze taki genialny jak ten. Przypomniałaś mi czas dzieciństwa za serdecznie Ci dziękuję :)
    Czasy Huncwotów i Syriusz jako bohater to chyba najlepsza decyzja, jakiej mogłaś dokonać. Syriusz zawsze był moją ulubioną postacią, a teraz polubię go chyba jeszcze mocniej.

    Szybko podzieliłem je na "nudne", "puste, że aż boli" - genialny podział, ale nie jestem pewien, czy te "puste aż boli" uznałyby akurat bibliotekę za dobre miejsce do oddawania się plotkom. Z tego co pamiętam, pani Prince była strasznie cięta na punkcie ciszy xD

    Victorie Riddle - A któż to jest? :D

    "jej spódniczka odsłoniła trochę więcej nóg, a jej piersi wyraźniej zarysowały się pod bluzką." nie tak sobie zapamiętałem książkę. Ale nie ukrywam, że ta miła odmiana bardzo przypadła mi do gustu :)

    Żadne błędy nie rzuciły mi się w oczy. Zresztą byłem zbyt zafascynowany całością. Ichi zdecydowanie powinna wrócić do pisania tego. Dodaj jednak coś przed tym, bo fragment wydaje się trochę wzięty ze środka. Troszeczkę za szybki jak dla mnie wydawał się przeskok z początku roku aż do grudnia, ale to pewnie dlatego, że chciałaś skupić się na tym co naprawdę istotne, czyli na relacji Syriusza z Victorie. Od tej pory masz we mnie zagorzałego fana, 5/5 oczywiście :)
  • Ichigo-chan 21.09.2015
    Omg, Ichi ma już dwójkę fanów *-* (bo Ichi ma młodszą kuzynkę, która ją naprawdę uwielbia, bo zawsze jej Ichi fanficki wymyślała zamiast bajek xD)
    "nie tak sobie zapamiętałem książkę. Ale nie ukrywam, że ta miła odmiana bardzo przypadła mi do gustu :)" - Ichi widzi Syriusza jako takiego typowego nastolatka: "ŁAŁ ALE NOGI" XD
    A te "puste" są puste. Po prostu xD
    O Victorie jeszcze będzie, bo Ichi napisze kontynuacje w podzięce za to pierwsze zdanie i tak obszerny komentarz xD
    Dziękuję pięknie ♥
  • Rasia 19.07.2016
    "sam nie wiem kiedy zaczął używać liczby mnogiej" - przecinek po "kiedy"
    "szczerze mówiąc wyglądała" - po "mówiąc"
    "za każdym razem kiedy tam przychodziłem" - po "razem"
    "zapytałem z przekąsem podnosząc na nią oczy." - po "przekąsem"
    "Albo, że to pewna mugolka" - bez przecinka
    Tak, wiem, to stare i pewnie nawet tego nie poprawisz, ale miałabym wyrzuty sumienia, gdybym nie wskazała błędów. To trochę tak jak chodzić z jakąś plamą na tyłku, a wszyscy wokół milczą ;_; A sam tekst mi się podoba, chociaż oryginału nie byłam taką straszną fanką jak niektóre osoby, jednakże lubiłam :) W każdym razie bardzo przyjemnie się czytało, więc zostawię piąteczkę :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania