Poprzednie częściTo miłość?!

To miłość?! (2)

Kilkanaście lat później:

 

Obudziłam się w moim pokoju. Pamiętam, że odkąd się tu znalazłam wyglądał zawsze tak samo. Bialutkie ściany i ta ściana. Ta jedna ściana, która należała tylko do mnie, nikomu nie pozwalałam podchodzić do niej bliżej niż metr. Znajdował się tam kolaż zdjęć wraz z Mateuszem. Minęło już tyle czasu, tak bardzo znów chciałabym się do niego przytulić, poczuć go. Od naszego ostatniego spotkania minęło 11 lat.

 

Dzisiaj mijały moje 26 urodziny. Czas szybko mijał, a ja nie zdawałam sobie sprawy z tego, że z dnia na dzień robię się coraz starsza. Moi rodzice poszli odwiedzić mój grób, otrzymałam od nich duży bukiet białych róż. Był to miły gest, lecz jak dla mnie nie potrzebny. W moim rodzinnym domu zmieniło się bardzo dużo. Rodzice stawali się coraz starsi, bywały częstsze problemy zdrowotne, ale zawsze z tego wychodzili.

 

Dwa lata temu odeszła do nieba moja prababcia. Widziałam się z nią już kilka razy. Jest taka sama, jak dawniej. Nic się nie zmieniła. Starsza pani, w siwych, krótko ściętych włosach, przy kości, z uśmiechem na twarzy. Zawsze jak byłam dzieckiem chciałam być jak babcia, taka kochana. Umiała pocieszyć, przytulić. Codziennie dostawałam od niej jakieś słodkości. Później nie było możliwości dłuższych i szczerych rozmów, bo przeważnie ktoś nam przeszkadzał. A dalsze wydarzenia zakończyły się moim wypadkiem.

 

Moja siostra była już dojrzałą kobietą. W tym roku mijały jej 20 urodziny. W życiu jej się układało, miała przystojnego męża i spodziewała się swojego pierwszego dziecka. Zawsze myślałam, że gdy dorosnę będę miała gromadkę dzieci. Uwielbiałam z nimi spędzać czas, bawić się, były takie małe, słodkie i szczere. Szczerość u dzieci jest dla każdego czymś zwyczajnym, a jak dla mnie wyjątkowym. Panuje radość jak mała osóbka krząta się po całym domu. To jak patrzymy jak dorasta, staje się coraz większa. Widzimy własne dzieło, przypominamy sobie swoje dzieciństwo. Coś pięknego.

 

Matusz pracował w jednej z firm bankowych. Radził sobie w życiu. Jednak nie miał żadnej dziewczyny. W sumie smuciło mnie to. Serce bolało mnie bardzo jak widziałam, że nikomu nie pozwala się zbliżyć do siebie bardziej. Potrzebował bliskości, dużej bliskości. Był to czuły chłopak. Rok temu zachorował na raka. Nie chciał brać żadnych leków. Dwa razy znalazł się już z tego powodu w szpitalu. Był silny, lecz choroba znacznie osłabiała jego organizm.

 

Dokładnie 25 października 2027 roku odszedł do nieba. Pierwszy raz ujrzałam go tydzień temu. Wyglądał jakby odrodził się na nowo. Ten błysk w oczach, to spojrzenie. Nic się nie zmienił. Choroba też go nie zmieniła. Kochał mnie, tak jak kiedyś, uczucie nie wygasło. Każde słowo z listu było prawdziwe. Zawsze przypominał mi się on w smutnych chwilach. Podnosił na duchu. Teraz mieszkamy ze sobą, dzielimy małe mieszkanko. Jest tak jak na ziemi, tylko bez rodziny. Jest tutaj tylko babcia, z którą byłam zżyta. Zagląda do nas czasami i mówi, że tworzymy świetną parę i trzyma za nas kciuki. Jest to wspaniała kobieta. Tak bardzo się cieszę, że mogę z nią dzielić czas.

 

***

 

W dzisiejszym dniu nasza córeczka ma 2 latka. Przyszła na świat 1 maja 2030 roku. Była taka malutka. Ma jaśniutkie włoski, koloru blond, po mamusi. Oczka ma po tatusiu, duże brązowe paczadełka, śledzące wszystko co się dzieje dookoła. Jej nosek jest malutki, usta w odcieniach wiśni. Nasze maleństwo nazwaliśmy Bianka. Jest to urocze imię, dla uroczej dziewczynki. To niesamowite jak szybko leci czas, mój skarb istnieje już dwa latka. Codziennie poznaje nowe rzeczy, doświadcza przygód. Jest to wspaniałe jak można spędzać czas z dzieckiem. Razem z mężem jesteśmy z niej dumni. Tworzymy zgraną rodzinkę.

 

Z Mateuszem ożeniliśmy się kilka miesięcy po jego przyjściu do nieba. Uroczystość była mała. Nie chcieliśmy robić z tego czegoś wielkiego dla ludzi. Wielkie było to dla nas. Przysięga małżeńska z osobą, którą kocham ponad życie, coś niesamowitego. Jesteśmy ze sobą bardzo szczęśliwi. Nasza miłość, tak jak zapewniał jest wieczna. Jest i będzie zawsze na ZAWSZE.

 

„Bo to Ty sprawiasz, że się uśmiecham. To tylko dzięki Tobie żyję”

 

„Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą; nie jest bezwstydna, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego; nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą. Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma. Miłość nigdy nie ustaje. (…)”

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • wolfie 08.10.2014
    Zaskoczyłas mnie :) Myślałam, że drugiej części nie będzie, a tu niespodzianka :) Opowiadanie jest mniej nostalgiczne od pierwszej części, ale bardzo dobrze się je czyta. Daje 4.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania