To nie byłem ja (1/2)

Nieoczekiwane odwołanie delegacji pozwoliło Monice nieco odpocząć. Ostatnie dni w pracy były naprawdę wymagające, a kolejny wyjazd tylko spotęgowałby jej zmęczenie. Tak więc mogła spokojnie leżeć w łóżku i odrobić ostatnie niedobory snu, ona jednak wolała bezmyślnie oglądać telewizję, przeskakując z kanału na kanał. Odgłos dzwonka zaskoczył ją. Była już dziewiąta, a przecież z nikim się nie umówiła. Zresztą jutro miała iść do pracy, tak więc nawet jej to do głowy nie przyszło. No i kogo niby miała zaprosić? Matkę, która znowu będzie się pytała, kiedy będzie miała dziecko, czy też siostrę, która znając jej tajemnicę, spróbuje ją pocieszać i sugerować adopcję. Marek chyba też nie oczekiwał gości – raczej nie. Gdy ponownie usłyszała dzwonek, niechętnie wstała z fotela i poszła zobaczyć, kto o tej porze dobija się do drzwi.

 

– Tak? – spytała zaskoczona, widząc mocno wymalowaną, nieznaną kobietę.

– Ja do Marka – Tamta wydawała się zszokowana widokiem Moniki. – A ty kim jesteś? – spytała i wyczuła w tym pytanie napięcie.

– Ja? Jego żoną ¬– odpowiedziała i uważniej przyjrzała się nieznajomej.

Dekolt odsłaniający jej duży biust i jej ubiór, sugerował że szła na randkę z dobrze jej znanym mężczyzną. Tylko czemu do cholery stała przed ich drzwiami?

– Miało cię nie być – stwierdziła jakby z ulgą. Czemu do cholery się uspokoiła! – Nie jesteś w delegacji?

– Co?

– Nieważne. – Wydęła usta z wyższością. – Rozumiem, że ci nie powiedział? – Nieznajoma spojrzała na nią uważnie i lekko się skrzywiła. – O rozwodzie oczywiście.

 

Monika stała, nie bardzo wiedząc, co powiedzieć. Jej Marek ją zdradzał?! Przecież to było niedorzeczne, ale… Zlustrowała ją uważnie i mimowolnie porównała się z nieznajomą. Figury miały podobne, były filigranowymi kobietami, które przyciągały spojrzenia mężczyzn. Nieznajoma była brunetką, ona zaś blondynką, no i nosiła wysokie szpilki, tak więc wydawała się od niej wyższa.

– Nie powiedział? – ponowiła pytanie kobieta, gdy Monika nie zareagowała. Wyciągnęła telefon i podała go Monice. – My się naprawdę kochamy, sama zobacz.

Czy to była jakaś formy usprawiedliwienia, czy też może z premedytacją wymierzony cios? Wciąż nie umiała pozbierać myśli, a przed nią stała obca jej kobieta, wyraźnie się do niej uśmiechając. Ironicznie, tak jej się przynajmniej wydawało.

– Nie chcę – w pierwszych chwili odepchnęła rękę kobiety.

Gdy ta ponownie wyciągnęła do niej rękę, wzięła jednak komórkę i z zazdrością odnotowała, że ta ma bardzo delikatne ręce i wypielęgnowane paznokcie.

 

– Małe rżnięcie? – z telefonu dobiegł głos Marka, który właśnie podciągnął seledynową spódnicę nieznajomej. Tą samą, w którą aktualnie była ubrana.

– Ale malutkie – powiedziała gardłowo i rozsunęła nogi, siedząc na blacie kuchennym.

Marek, jej Marek coś niewyraźnie szepnął jej do ucha, a ona się zaśmiała. Każda kolejna sekunda filmu boleśnie kłuła serce Moniki, gdy zaś ręce Marka znalazły się na nagich piersiach nieznajomej, z jej oczu spłynęła łza. Bezwiednie oglądała, jak jej mąż, do którego miała pełne zaufanie, coraz śmielej poczynał sobie z kobietą (z dziwką!), która teraz przed nią stała.

– Mocniej! – krzyczała dziewczyna, a Marek coraz głośniej dyszał. Dobrze, że nie widziała teraz jego twarzy, tylko znamię na jego lewym pośladku.

 

Patrzyła na to i chciało się jej wymiotować. W końcu oddała telefon nieznajomej – to było ponad jej siły.

– Chyba masz do myślenia – powiedziała nieznajoma i dodała. – Ja chyba też. Powiedz mu, że Weronika była i wciąż czeka. Nawet dzisiaj – dodała z wyższością.

Nieznajoma odwróciła się i powoli zatopiła się w mroku śródmieścia. Monika bezmyślnie patrzyła za nią i chciałaby krzyczeć, jednak to przecież nic by nie dało. Jak automat zamknęła drzwi, wróciła do pokoju, by ponownie zatopić się w fotelu i zniknąć. Skuliła się jedynie i łkała bezgłośnie. Zdradzona i poniżona nawet nie wiedziała, jak zareagować.

– A może to się nie zdarzyło, może przysnęłam – szeptała do siebie, starając się karmić miłym dla duszy kłamstwem. Wiedziała jednak i nie mogła od tego uciec.

 

W końcu wstała, poszła do gabinetu Marka, podeszła do niego i zdjęła z jego uszu słuchawki.

– Co jest? – spytał zdziwiony. – Gram przecież.

– Weronika kazała cię pozdrowić. Była tutaj – wyrzuciła z siebie, starając się, by jej głos nie zadrżał, ale to nic nie dało; zaczęła spazmatycznie szlochać.

– Kto? I dlaczego ty płaczesz?

Wstał z krzesła i chciał ją przytulić, ta jednak gwałtownie odsunęła się od niego.

– Rżnąłeś ją! A mówiłeś, że jestem jedyna! Że mnie kochasz! A ty rżnąłeś inną! Nie wystarczam ci?!

– Tylko ciebie kocham. Tylko – Marek ponownie chciał się do niej zbliżyć, ta jednak odsuwała się od niego. – Kto ci naopowiadał takich głupot? Nigdy cię nie zdradziłem! – podniósł nieco głos, podkreślając ostatnie zdanie.

– Widziałam, ja widziałam! Nie musisz kłamać. Po prostu nie kłam!

– Przecież to niemożliwe. Nigdy bym cię nie zdradził. Nigdy – jęknął, nie rozumiejąc tego, co się dzieje. – Przecież wiesz, że ciebie kocham, tylko ciebie. – Starał się mówić spokojnie, Monika jednak wyraźnie mu nie wierzyła.

– Masz się wynieść. Rozumiesz? – Spojrzała na niego z obrzydzeniem. – Masz się stąd natychmiast wynieść. To jest mój dom!

– Ale przecież ja nic nie zrobiłem. To musi być jakaś pomyłka.

– Pomyłka – zaśmiała się rozjuszona Monika. – Pomyliłeś ją ze mną?!

– Ale…

– Ale co? Dwa tygodnie – wysyczała, cała się trzęsąc. – Masz dwa tygodnie na wyprowadzkę.

 

Nie czekała na odpowiedź, tylko wyszła z pokoju. Chwilę później słychać było trzask zbyt gwałtownie zamykanych drzwi. Marek jeszcze pobiegł za Moniką, wołał ją, ta jednak wydawała się go nie słyszeć. Gdy w końcu za nią pobiegł, ona zapadła się jakby pod ziemię. Został sam.

Następne częściTo nie byłem ja (2/2)

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania