Poprzednie częściTo nie miało tak być – Debiut

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

To nie miało tak być – "Ty głupia suko!"

Przerażona i wyczerpana psychicznie zwinęła się w kłębek, po raz enty pozwalając łzom popłynąć. Była na siebie wściekła, po wyjściu chłopaka natychmiast pożałowała, że go nie posłuchała i nie wcisnęła tego jedzenia na siłę. W uszach wciąż brzęczał jej jego zapieniony głos, wywołując trwogę, a stojący w oczach obraz rozsierdzonej, gniewnej twarzy tylko dopełniał uczucia lęku i porażki. Już wiedziała, że przegrała, zaprzepaściła szansę na chociażby odrobinę wsparcia i dobroci. Przypomniał jej się też Marco i mroczne słowa: "to gorszy skurwiel, niż Leo”; to już doszczętnie dobiło dziewczynę.

Spojrzała na zegar – kilka minut po osiemnastej. Serce biło jak szalone, miała wrażenie, że przemieściło się do przełyku. Leżała w oczekiwaniu, bacznie obserwując drzwi, była pewna, że teraz, gdy Kris zniknął, Marco wróci i zrekompensuje sobie to, czego nie mógł zrobić przy obecności bruneta. Przecież pałał wściekłością, w jakimś stopniu został też poniżony, dziewczyna była pewna, że jej tego nie daruje, choć w niczym tu nie zawiniła.

Otulona cierpieniem przekręciła się na drugi bok i znów wlepiła oczy w zegar, odliczając bezlitośnie upływające sekundy. Każda kolejna wywoływała coraz większy lęk i coraz to inne perspektywy – pasek, rzucanie o ścianę, następne gwałty – na domiar złego te analne; dobrze wyposażeni przez naturę klienci i ich makabryczne zabawki, trzymanie jej na narkotykowym głodzie, na zwykłym głodzie, brak wody, brak toalety i masa innych, sadystycznych kar.

Minęła już prawie godzina, a nikt jej jeszcze nie odwiedził. Dziwił ją ten fakt, nie wiedziała, czy to dobrze, czy wręcz odwrotnie – że to cisza przed burzą. Pomyślała o tym w porę, bo drzwi się właśnie otworzyły i stanął w nich Marco w towarzystwie wysokiego, brzydkiego i chudego jak patyk blondyna. Mimo szarpiącego ją bólu, spanikowana, natychmiast zerwała się z miejsca i odsunęła do ściany. Marco stanął w progu i uśmiechając się złowieszczo, z gracją pociągnął trzymanego w dłoni papierosa. Ciężko przełknęła ślinę, widząc, że w drugiej dłoni ściska czarny, gruby pasek, inny niż narzędzie Leo. Oblał ją zimny pot, a źrenice nabrały wielkości talerzy.

– No to co, randka już się skończyła? – zadrwił oprych, popalając. – Szturchnął cię chociaż?

Ogłuszona strachem dziewczyna nie dała rady wydusić słowa. Uśmiech w okamgnieniu zniknął z ust bandyty, który podszedł do brunetki i zamachnął się przed jej twarzą.

– Pytałem o coś?! – zawył.

– Nieee – wyjąkała, chowając głowę.

– Siadaj tu! – Wskazał brzeg łóżka.

Natychmiast usłuchała.

– Wyprostuj się i patrz na mnie! – nakazał surowo, uniosła więc twarz, trzęsąc się od stóp do głów. – To jest Jason – uśmiech powrócił. – Wiesz, że narozrabiałaś? Facet nie przepada za alkoholem, a przez ciebie wypił sześć drinków, czekając przy barze. Więc co to znaczy? To, że niepotrzebnie wydał przez ciebie pieniądze. I co teraz?

– Nie wiem, przepraszam – wydusiła płaczliwie Cassie, wyglądając w tej chwili jak otoczona watahą wilków, zabiedzona, zbłąkana owieczka.

Tym razem Marco już się nie cackał i soczyście przyłożył dziewczynie po plecach. Zawyła głośno i padła na łóżko, wyginając się jak gimnastyczka. Pasek był grubszy od poprzedniego, do tego miała na sobie szlafrok, ale że facet łupnął wprost po świeżych pręgach, ból był nie do zniesienia.

– Zła odpowiedź – zaśmiał się mężczyzna i odpalił kolejnego papierosa. – Wstań!

Z trudem się podniosła, zapłakana.

– Więc? – zapytał ponownie oprawca, dmuchając dziewczynie dymem w twarz.

– Nie wiem, proszę cię, nie wiem... nie wiem, co mam zrobić. Nie bij mnie już, proszę cię – odparła prawie niezrozumiale, nie mogąc powstrzymać łkania; czuła się, jakby żarząc się, pękała jej skóra.

Marco zamachnął się po raz trzeci, lecz tym razem Jason złapał go za nadgarstek.

– Nie bij już – rzucił stanowczo, przecinając bandytę sugestywnym spojrzeniem.

Marco o dziwo usłuchał i opuścił dłoń, nadal jednak wisiał nad Cassandrą.

– To co? Jak zamierzasz zrekompensować mu stratę? – wyszczerzył się w chorej satysfakcji, obejmując blondyna ramieniem.

Cassie miała już dość. Nie wiedziała, co mówić, jak się zachowywać, żeby było dobrze. Panicznie bała się kolejnych kar, choć seks przerażał ją tak samo mocno. Nie wiedziała już, co byłoby gorsze; na samo wspomnienie wdzierającego się boleśnie w jej ciało jakiegoś diabelskiego atrybutu przechodził ją zimny dreszcz. A co będzie, jak dojdzie do prawdziwego zbliżenia? Zdarzało jej się przy namowach Willy’ego oglądać czasem sprośne filmy, na których to u niejednej aktorki, mimo ich seksualnego doświadczenia, widziała grymas bólu na twarzy, dlatego też na samą myśl o tym, że to samo może spotkać ją, robiło jej się niedobrze. No i one nie musiały mierzyć się z chorymi pomysłami zboczeńców, a jeśli już, to z własnej woli.

 

 

– Czekam. – Marco wznowił pogadankę, upojnie bawiąc się przerażeniem młodej kobiety.

Cassie milczała, trzymający ją w swych szponach strach nadal nie pozwalał jej zareagować.

– Dobra, masz godzinę – rzekł sutener, zgasił papierosa w stojącej na biurku popielniczce i wyszedł.

Jason obejrzał się na faceta, lecz zaraz powrócił wzrokiem do Cassie.

– Jesteś bardzo ładna, wiesz? Za co cię tak załatwili? – zapytał, dotykając policzka dziewczyny.

Siedziała jak posąg, sparaliżowana.

– Nie wiem – wydusiła.

– Nieładnie – stwierdził blondyn i zaczął rozpinać spodnie.

Marco miał rację, jeszcze bez erekcji penis brzydala mógłby być powodem do dumy, co więc będzie, gdy osiągnie gotowość? Dziewczyna kolejny raz z trudem przełknęła ślinę, a serce już nie biło, a kotłowało się w piersi, lub raczej w gardle, w nogach, w głowie… wszędzie.

– No, piękna…? – rzekł Jason, świecąc gołym narządem przed oczyma brunetki.

Wiedziała, czego chce i że musi to zrobić, kolejny raz jednak poczuła olbrzymi wstręt; na domiar złego facet był strasznie brzydki, co wywoływało jeszcze większe obrzydzenie. Mężczyzna stał w milczeniu i cierpliwie czekał, lecz Cassandra wciąż nie dała rady.

– Boisz się? – zapytał.

Przytaknęła w ciszy.

– Ja też – oznajmił złośliwie, śmiejąc się.

Cassie czuła, że mężczyzna zaczyna się niecierpliwić i że zaraz może stać się coś bardzo złego, zamknęła więc oczy i wzięła członek do ust. Smakował okropnie. To tylko kilka minut – dodawała sobie otuchy i próbując odepchnąć myśli od obecnej sytuacji, opornie przystąpiła do "obowiązków”. Dławiąca gula odrazy natychmiast podeszła jej do gardła, starała się jednak zadowolić klienta, nie zniosłaby kolejnego bicia.

Chcąc zniknąć z pokoju, zaczęła krążyć myślami wokół przyjemnych rzeczy. Myślała o domu, Willym, o przyjaciołach, oraz wszystkich miłych sytuacjach i zabawnych wydarzeniach, czując jednocześnie paskudnego, siedzącego w jej ustach penisa. Starała się jak mogła powstrzymać niepożądane odruchy, jej nieudolna praca nie potrwała jednak długo, bo Jason w końcu się zirytował, chwycił głowę dziewczyny i zaczął wdzierać się w jej usta jak napalony, niewyżyty samiec.

Zrobiło jej się niedobrze i szarpana konwulsjami, zaczęła dławić się intruzem, to jednak nie powstrzymało faceta, bo pchał coraz szybciej i głębiej, zupełnie nie przejmując się mękami młodej kobiety. Kilka jęków później dał jej wreszcie odetchnąć i zrobił się nieco delikatniejszy, lecz gdy tylko zobaczył, że oddech Cassie wrócił do normy, powrócił do działania.

Stękał już bardzo głośno, fundując Cassie coraz większe cierpienie, w końcu jej ciało nie wytrzymało naporu, wyszarpnęła się i zwymiotowała na faceta wszystkim tym, co miała w środku, czyli truskawkowym shake’em. Natychmiast odskoczył, unosząc ręce.

– Kurwa – syknął, patrząc na ubabranego wymiotami członka i spodnie.

– Przepraszam – wydusiła natychmiast, przerażona dziewczyna, kolejny raz uderzając w płacz. – Przepraszam cię, proszę cię, zaraz to sprzątnę i dokończę. Proszę cię – panikowała, dławiąc się własnymi słowami.

– Kurwa, sprzątnę?! – ryknął facet, którego dotychczasowy spokój zniknął jak ręką odjął. – Ty cholerna nieudaczniczko, te spodnie kosztowały tysiąc dwieście dolców! – huknął wściekły, po czym odwrócił się na pięcie i wyszedł, trzasnąwszy ze złością drzwiami.

Cassie już odlatywała, wysysana przez histerię ze świadomości powoli odpływała w zaświaty. Nie czekała długo, Marco wpadł do pokoju zaledwie minutę później.

– TY GŁUPIA SUKO! – zawył, chwycił Cassandrę za włosy i cisnąwszy dziewczyną o ziemię, zaczął ją bezlitośnie kopać. – KURWA, OBRZYGAŁAŚ MI KLIENTA, PIERDOLONA KURWO! ZAJEBIĘ CIĘ! – grzmiał rozjuszony, zadając kolejne ciosy.

Czuła jeszcze tylko kilka, po chwili zapadł mrok.

 

Gdy się ocknęła, było już ciemno. Bolało bardzo… wszędzie. Brzuch pulsował nieprzyjemnie, spętany dokuczliwymi skurczami, w głowie szumiał niezrozumiały chaos, a pragnienie, które poczuła od razu po wybudzeniu, wysysało z niej resztki życia. Chciała tylko umrzeć. Znów przypomniała sobie o posiłku i kolejny raz zaczęła szlochać, była pewna że to, co się stało, było tylko i wyłącznie wynikiem jej buntu w kwestii jedzenia. Gdyby nie to, być może Kris nadal by tu był, przypilnował jej, nie pozwolił na bicie, a tak? Na wyrzuty było już jednak za późno, jedyne, co jej pozostało, to resztki determinacji w kwestii posłuszeństwa, wiedziała, że innego wyjścia nie ma.

Do jej uszu doszedł z oddali szmer kroków i znów poczuła się dziwnie. Strach jednak nie był już tak duży, balansowanie na granicy świadomości i snu otulały ją przyjemnym zobojętnieniem, dając ukojenie i godząc ją z losem. Dźwięk stawał się coraz wyraźniejszy, lecz pogrążona w półprzytomnym letargu dziewczyna nie zareagowała, poza tym nie miała na to sił. Kroki zbliżały się coraz wolniej, aby po chwili zatrzymać się tuż obok jej głowy. Nie przejmowała się, wiedziała, że nawet, jak znów zostanie pobita, nie będzie trwało to długo.

Jakże pokochała mdleć!

Poczuła woń ładnych, damskich perfum, a po niej miękką dłoń, która najpierw odgarnęła przyklejone do jej twarzy włosy, a następnie zaczęła dotykać jej ciała, delikatnie, od góry do dołu.

– Wstań. – Usłyszała niewyraźny głos i dłoń zacisnęła się na ramieniu dziewczyny.

Znów ogarnęła ją rozpacz.

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • Canulas 02.04.2019
    "To nie miało tak być" - już wstawiałaś. Pamiętam. Dość mocny tekst. Chyba że tu zaszły jakieś większe zmiany, ale chyba nie wygląda na to. Noo, może kosmetyka. W każdym razie znam już tekst.
  • Writer'sWife 03.04.2019
    Jesteś pewny? Może w górę spójrz? Buźka
  • Canulas 03.04.2019
    Ach, możliwe, że poleciałem wspomnieniowo. Z tamtego akcję pamiętam tyle o ile i nie wykluczam pomyłki. Czyli rozumiem to dalszy ciąg. Okejox.
    Sorry za zamieszanie.
  • Writer'sWife 03.04.2019
    ????
  • Writer'sWife 03.04.2019
    Writer'sWife :D

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania