trzy grainy - dyptyk
Medway przyklejenie brzegowe
po zmroku żądlą wyrojone nad Kentem lotniska
zaczyna parzyć jutrzejsze słońce
usypiam nietaktowne tykania zegara
w nocy ubędzie morza
podwórkowiec
za oknem z deszczu i mroku otrząsa się tamaryszek
po segmencie ogrodzenia przeszła łaska
i wyczekuje brzemienna puchatość drapieżna
księżyc szpera za ostatnią modlitwą
i sieje przez kolimator z okien
na dzieci jak wyłożone w paśniku
i śpiącą czujnie kobietę
rzucając moje życie przez dwa sny
na błony naburchane poduszki
Wajłak
przedostatni raz przełamaliśmy się lodem
i moją topniejącą paczką papierosów
przy stoliku w palarni na budowie w Anglii
z lepszymi widokami na przyszłość
swoje ostatnie Westy anegdotczyk
oddał dużej rybie wypuszczonej z haka na tarło
od wypadku żyje według nowych prawideł
na nieodżałowaną wygodę i ciepło gumofilców
nieprzydatne protezom w dylatacji nogawek jeansów
i z pomnożonym początkowym kapitałem piegów Maryni
ciągnie na brzegu Witki okonie nawet jeszcze sznurówki
tak samo jak on niepalące młode tamtego węgorza
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania