Tu będzie tytuł - Wstęp
Dawać ją tu! – Krzyknął duży, umięśniony zbir z szramą na twarzy, biegnącą od czoła w dół przecinającą prawe oko. Dwóch mniejszych bandziorów w czarnych bandanach przyprowadziło krzyczącą kobietę. Wokół unosił się dym z palonych domów. Wszędzie było czuć smród palonego ciała. Rzucona na ziemię kobieta zaczęła płakać. Błagała o litość, trzymając za but przywódcy bandytów. Drab kopnął ją w twarz – Zamknij się wywłoko! – krzyknął. - Zwołaj resztę. Wyruszamy zanim nadjedzie wojsko. – powiedział spokojnym głosem do jednego z zbójów jakby nic się właśnie nie stało. W oddali było słychać krzyki i jęki konających wieśniaków. Psy szczekały i ujadały martwe ciała. Już można było słyszeć odgłosy kruków czekające aż napastnicy odjadą żeby mogły ucztować na ciałach poległych. Podbiegł jeden z podwładnych herszta. – Wszyscy są gotów, szefie.
- Dobra, dobijcie resztę i spadamy. – Odpowiedział, uśmiechając się. Widać że śmierć napawała go radością. Wziął głęboki wdech, po czym wskoczył na wóz i zachęcił konia do jazdy. Wszyscy ruszyli za nim. Przechodząc obok konających, wbijali im broń w brzuchy i powiększali ich rozległe rany, tak aby wykrwawiali się szybciej.
Pozostawili za sobą krew, śmierć i płonącą wioskę. Następnego ranka ogień zdążył już zgasnąć. Wokół tylko się dymiło z spalonych domów. Była kompletna cisza. Wydawało by się że nie ma ni żywej duszy, kiedy nagle można było usłyszeć płacz. Płacz małego dziecka, przebudzonego z snu, wołającego swoją mamę. Ale mamy nie było. Zginęła wraz z resztą wioski. Dziecko leżało w dole obok domu, owinięte małym kocykiem. To cud że nie stało mu się nic podczas pożaru. Dziecko głośno płakało ale nikt nie mógł usłyszeć jego płaczu. Nikogo nie było w promieniu kilkadziesiąt kilometrów. Dzieciątko płakało tak jeszcze przez kilka minut i ucichło, kiedy nagle rozległ się wielki błysk. Oślepiające białe światło pojawiło się znikąd w samym środku wioski. Ten kto by zobaczył ten błysk, oślepł by na pewno na kilka dni. Ale nikt nie zobaczył błysku, bo nikogo nie było po za dzieckiem które na szczęście było zbyt głęboko w dołku aby dosięgną je promień światła. Wraz z zniknięciem błysku, pojawiły się dwie postacie. Kobieta i mężczyzna w długich, białych szatach owinięte czerwono-niebieskimi płaszczykami. Obydwoje mieli długie i proste włosy wyglądające jakby były ze złota.
- Spóźniliśmy się. – powiedziała spokojnie kobieta, rozglądając się po pobojowisku. Lecz mężczyzna patrzał cały czas w jednym kierunku. W kierunku dołu z dzieckiem. – Nie koniecznie. - Odpowiedział po czym skierował swoje kroki ku dołu i wyciągnął małe niewiniątko. – Myślisz że to on? - zapytała kobieca postać głaszcząc małego po główce. Dziecko jakby usnęło z wielkim spokojem i uśmiechem na twarzy. Tak jakby było w ramionach swoich ukochanych rodziców. – Musi być. Losy całego świata w nim spoczywają. – Odpowiedział z pełną nadzieją mężczyzna, nie spuszczając z oczu niemowlaka.
Para z niemowlakiem, chwyciła się za ręce po czym znikła w błysku tak samo jak się pojawiła. Z oddali można było słyszeć nadciągające wojsko. Cały zastęp królewskiej armii galopował w stronę spalonej wioski z nadzieją na uratowanie ocalałych. Ale nie znajdą tu nikogo. Zobaczą tylko zniszczone domy i zakrwawione ciała zgładzonych wieśniaków. Zobaczą tylko śmierć.
Komentarze (5)
Zobaczymy co będzie dalej
Poza tym drobnym szczegółem tekst czytało się lekko. Pomysł na pewno bardzo fajny.
Zostawiam 4 : )
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania