TW 12 - Tieronka

Postać: Niewidzialna dziewczynka

Zdarzenie: Nie wchodzić, teren prywatny

 

 

 

W środku nocy usłyszał krzyki. Nie było w tym nic nowego, kiedy wiesz, że za oknem nikt nie jest bezpieczny po zmroku. Uchylone skrzydło okna wpuszczało do pokoju każdy najdrobniejszy chrzęst łamanych kości i bulgotanie krwi. Świadomość nie powracała. Nadal śnił, ale udało mu się spojrzeć przez szklistą błonę do rzeczywistego świata. Naprzeciw goła ściana z zeskrobaną w połowię farbą, wykręcała się w spiralę, a całe pomieszczenie drżało pod naporem siły stamtąd. Wtargnęła do rzeczywistości i zadomowiła się jak u siebie. Wszystko wokoło powoli zmieniało się na podobieństwo nieokreślonego bałaganu, pułapki ukrytej w umyśle chorego marzyciela, gdzie pragnienia są gęstym zlepkiem, jedną bezkształtną masą. Nie mógł wstać z łóżka. Podłoga roztopiła się pod stopami, parując niczym wrzątek. Nieświadomie osunął się w biały ocean miękkiej pościeli, a szklista błona zwarła się w szczelną barierę, ponownie. Kolejna próba, tak jak zawsze, pozostała jedynie wspomnieniem, którego nie będzie pamiętał, kiedy się obudzi. Obudzi jak normalny człowiek, a jego pokój znowu będzie nijakim prostokątem wypełnionym meblami. Krzyki słyszał jeszcze długo, zanim opadł na samo dno oceanu. Słabły z każdym kolejnym metrem, ale wiedział do końca, że są prawdziwe.

Długoszyi Borkis, prawdziwy bohater na miarę świata zupełnie od rzeczy, wprawdzie lubił go, ale nigdy nie mógł opanować przewrotnej natury kręgów szyjnych. Obejrzał jeden poradnik dla dziwadeł cyrkowych. Długoszyje paskudy lub zdeformowani ludzie — żyrafy, widnieli na końcu. Cała strona poświęcona pogodzenia się ze sobą i swoją naturą. Faktem, że społeczeństwo do końca będzie ostrzyć widły i siekiery na twoją głowę. Nie tym razem. Ocknął się na zimnym pustkowiu, utwardzonej mrozem ziemi. Niebo jakby zlało się z horyzontem, tworząc równomierny szary klosz, pod którym nie było nic oprócz smrodu zgnilizny. Jego nozdrza wychwyciły odór po kilku głębszych wdechach. Oczy – załzawione punkty, szkliste jak pożyczone od trupa. Dawno już nie czuł, jak to jest. Coś się zmieniło, bo miejsca też nie kojarzył, a drobne, posiniałe dłonie zwisające na chudych przedramionach zwiastowały najgorsze. Nie Długoszyi Borks ani nie trzynożny kundel ze schroniska na przedmieściach. Nie mógł latać, więc nie był też Charciem.

Tieronka. Koścista, brudna, ubrana w przetartą koszulę nocną Tieronka. Bycie siedmioletnią dziewczynką, którą spotkał pierwszy raz w koszmarze na strychu, przerażało go. Odpierał te myśli, zastępując je czymkolwiek innym. Ale oto stało się. Niech spoczywa w pokoju poczciwy Borks i kundel Dirlin. Tieronka pogrzebała ich martwe ciała w jednym dole, zdecydowanie za płytkim. Siedmiolatki nie nadają się do kopania grobów, w ogóle się nie nadają do niczego. On twierdził tak, odkąd spotkał Tieronkę. Sine policzki krwawiły, a dziecięcy śmiech zagłuszał wszystkie modlitwy, błagania, żeby ten koszmar dobiegł końca. Wtedy ją widział, ale tylko on. Bo Tieronka była niewidzialna. A teraz on nią był. Niewidzialny. Na pustkowiu. Zimno. Mógł już tam zostać, ale wymiar snu miał inne plany.

— Nie śpij, nie czekaj, idź dalej — Stłumiony głos uniósł się echem i ucichł. Nie wrócił, bo Tieronka nie lubiła, kiedy czyjaś obecność zagłusza jej zabawę.

Przed oczami widział jedynie ciemną plamę. Kiedy ów plama łaskawie zniknęła, ujrzał przed sobą budynek. Szary kloc stał pomiędzy linią krzewów, skąd dobiegały dziwne melodyjne dźwięki. Radio. A więc Tieronka pogrążyła go w tym koszmarze na dłużej niż przypuszczał. Nie walczył z jej mocą, kontrolowała ciało, a on jedynie patrzył przed puste, martwe oczy gdzie zmierza. Zatrzymała się przed bramą. Czarny napis na żółtym tle głosił dumnie TEREN PRYWANTY. O zakazie wstępu notkę wywieszono obok. Cały plac przed budynkiem przypominał boisko. Ciało Tieronki miało wiele umiejętnością. Przechodzenie przez ogrodzenia to jedna z nich.

Cienkie nogi stąpały naprzód pewnie. Przed wejściem odezwała się do niego.

— Idziemy? Chcę zobaczyć, co jest w środku.

— Po co pytasz? Przecież nie mam władzy nad tym ciałem — odpowiedział zrezygnowany.

— Chciałam się upewnić, że nadal ze mną jesteś. Będziesz długo, bardzo długo ze mną. Wiadomości poranne za nami. Czas na kawę minął. A ty jesteś tu ze mną.

Nie odpowiedział. Wszystko to było prawdą, bolesnym faktem. Milczenie zaś jedyną rozsądną odpowiedzią.

Borkis w takiej sytuacji po prostu zamknąłby oczy. Reszta była formalnością. Potężna erupcja oceanicznego wulkanu uniosłaby go na samą powierzchnię. Bohaterem mógł być tylko w swoim świecie. Gdzieindziej po prostu był ofiarą wszystkiego, co spotka. Tieronka nie zamknęła oczu. Prowadziła go dalej, mijając dziwadło kończące kolejny obfity obiad. W półmroku nie widział dokładnie co to było. Zresztą i tak biegł, więc świat wokół niego wariował znacznie szybciej i częściej. Tieronka jakby tylko na to czekała. Zatrzymała się w pół drogi i obróciła. Gęsta, czarna smuga podążała za nimi, pochłaniając wszystko na swojej drodze. Nie mógł się ruszyć, musiał zdać się na nią.

— Rusz się w końcu — Jego głos wydawał się obdarty z powagi. Zignorowała polecenie, widząc jak gęsty kłąb pochłania jej dłonie i resztę ciała.

Puste pomieszczenie. Zimno. Biel ścian oślepiała za każdym razem, gdy próbował otworzyć oczy. Poczuł swoją dłoń. Była wielkości przeciętnej dłoni faceta. Tak samo druga. Czuł, że nie jest już nią. Był sobą. Tieronka została na korytarzu. Przez oszklone drzwi widział jej ciało. Rozerwane i porozrzucane wokoło. Usta nadal się poruszały. Słyszał jej śmiech, chciała tego. Zorientował się, że zamknięcie oczu nie pomaga. Nadal tam jest, zamknięty. Ona umarła, tak samo, jak Borkis i Dirlin. Został sam, jako człowiek, pozbawiony supermocy.

Sterylność pomieszczenia, jak i ubrania, jakie miał na sobie, zaczęła przerażać bardziej niż wędrówka w ciele siedmiolatki poza granice wykreowanego w jego umyśle świata. Kucnął w rogu. Było zimno, wręcz lodowato. To był znak. Dochodziło południe.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (13)

  • Witamy nowy tekst! :)
  • Marok, oto Twój zestaw:
    Postać: Botanik-eksperymentator
    Zdarzenie: Zakłócenie miru domowego

    Gatunek (do wyboru): Western lub Romans/erotyk lub (pod kątem Antologii) Horror i pochodne
    Czas na pisanie: 4 sierpnia (niedziela) godz. 19.00

    Powodzenia :)
  • pkropka 21.07.2019
    Siemanko marok.
    Ciekawa wędrówka po umyśle. Czasem potrafimy być swoimi największymi wrogami. A czasem nasze obawy są niczym w porównaniu do tego, co szykuje życie.
    Masz ładne opisy, zgrabnie ubrałeś opowiadanie w całość.
  • marok 22.07.2019
    Dobry zestaw mi przypadł, to może nawet zjadle wyszło. Dzięki ;)
  • Cofftee 21.07.2019
    Cześć!

    "a całe pomieszczenie drżało pod naporem siły stamtąd" -- jakoś tak, hm, to "stamtąd" tak wtargnęło :-P

    "Wtargnęła do rzeczywistości i zadomowiła się jak u siebie" - troszkę nie rozumiem, ściana wtargnęła?

    "Wszystko wokoło powoli zmieniało się na podobieństwo nieokreślonego bałaganu, pułapki ukrytej w umyśle chorego marzyciela" - bardzo fajnie to ujęte!

    "Tieronka nie zamknęła oczu. " - tu bym akapit wcisła chyba

    :Został sam, jako człowiek, pozbawiony supermocy." - każdy chyba czasem się tak czuje... Naprawdę fajne

    Okej. Przeczytane. I powiem szczerze, że aż do samego końca niemalże czułam się ogromnie zagubiona w tym tekście. Nic mi się nie zlepiało w spójny obrazek, nie wiedziałam, co się dzieje, choć to, co udało mi się złożyć w jedno napisane jest kusząco i naprawdę interesująco.
    Dopiero na końcu rozświetlasz sprawę - tekst pochodzi niejako zza grobu bądź z pogranicza grobowej deski i to wyjaśnia ten chaos. Niemniej, jak na mój gust, nieporządek tutaj przerósł nad treścią. To, co tutaj się dzieje jest bardzo skomplikowane, tak sądzę, i chyba wymagałoby więcej wyjaśnienia, by łatwiej można było tę historię śledzić.
    Dodatkowo świetne imiona, uwielbiam jak autor z tym kombinuje!
    Pozdrawiam,
    Kawa.
  • marok 22.07.2019
    No przydałoby się to trochę poukładać, pewnie rozszerzyć, ale nie chciałem rozwlekać, bo potem się części nawarstwiają i jest lipa trochę. Bajzel jest, ale popracuję nad tym
  • Hej,
    Więc bardzo zgrabne masz te zdania, np. "Nadal śnił, ale udało mu się spojrzeć przez szklistą błonę do rzeczywistego świata." czy końcowe "Sterylność pomieszczenia, jak i ubrania, jakie miał na sobie, zaczęła przerażać bardziej niż wędrówka w ciele siedmiolatki poza granice wykreowanego w jego umyśle świata." Świetnie oddają atmosferę. Widać też, że masz bogate, urozmaicone słownictwo. Pod tym kątem wyszło super.
    Fabularnie natomiast, z całą pewnością wiedziałeś co chcesz opisać, ale jakoś tak, samo rozpisane tego nie dotarło do mnie, a chwilami troszkę mi się dłużyło. To jednak nie musi być wadą dla kogoś, kto bardziej od samej akcji wczuwa się w atmosferę opowiadania.
    Chyba tyle.
    Pozdrawiam xd
  • marok 22.07.2019
    Zrobiłem z atmosfery bohatera głównego. Tak to można się bawić. Oby następnym razem tego błędu nie popełnić :)
  • Ritha 22.07.2019
    „Nie było w tym nic nowego, kiedy wiesz, że za oknem nikt nie jest bezpieczny po zmroku” – drugoosobowa narracja wpleciona, ryzykownie

    „Wszystko wokoło powoli zmieniało się na podobieństwo nieokreślonego bałaganu, pułapki ukrytej w umyśle chorego marzyciela, gdzie pragnienia są gęstym zlepkiem, jedną bezkształtną masą. Nie mógł wstać z łóżka. Podłoga roztopiła się pod stopami, parując niczym wrzątek” – kurde, wypracowałeś sobie pewien styl, Twoje pisanie jest jak krew, gęste, lepkie, o specyficznym posmaku, coraz bardziej lubię

    „Czarny napis na żółtym tle głosił dumnie TEREN PRYWANTY” – PRYWATNY*

    Okej, narracja jest zacna, pomysł jakiś też tu jest niebanalny, ale w pewnym momencie się zgubiłam, a mianowicie przy samym końcu „Sterylność pomieszczenia, jak i ubrania, jakie miał na sobie, zaczęła przerażać bardziej niż wędrówka w ciele siedmiolatki poza granice wykreowanego w jego umyśle świata”. Hmmmm…
  • marok 22.07.2019
    Nieee, aż tak źle chyba nie jest. Ale, że to wszystko jest w ramach snu, więc no zdawałem sobie sprawę, że mało kto zrozumie. Ale przynajmniej nie usnęłaś przy czytaniu, więc nie było tak źle :)
  • Canulas 22.07.2019
    "Długoszyi Borkis, prawdziwy bohater na miarę świata zupełnie od rzeczy, wprawdzie lubił go, ale nigdy nie mógł opanować przewrotnej natury kręgów szyjnych" - świetny opis

    "— Nie śpij, nie czekaj, idź dalej — Stłumiony głos uniósł się echem i ucichł. Nie wrócił, bo Tieronka nie lubiła, kiedy czyjaś obecność zagłusza jej zabawę." - brak kropki

    " Tieronki miało wiele umiejętnością." - ?

    "Gdzieindziej po prostu był ofiarą wszystkiego, co spotka. " - Gdzie indziej..

    "— Rusz się w końcu — Jego głos wydawał się obdarty z powagi." - brak kropki.

    Coraz lepiej piszesz i jest to fakt niezaprzeczalny. Jakbyś sam spotkał Maroka sprzed dwóch lat, napierdoliłbyś mu lepów. Tylko coś mi nie gra. Nie wiem co. Być może sceneria jest na tyle gęsta, że pożera bohatera naopisami. Nie wiem. Jak będe miał pomysł, to Ci truknę, bo kto jak kto, ale Ty na to wszystko zasługujesz.
    Pozdrox
  • marok 22.07.2019
    Trukaj, jak będziesz chciał. Jestem tu codziennie, na pewno zauważę. A tego Maroka sprzed dwóch pamiętam, i dobrze to nie było wtedy. Ale fakt, jest gęsto. Pewnie aż za. Wyprostuję przy kolejnych, jak wpadnę w ten rytm pisania. Tego brakuje mi :)
  • Adelajda 04.08.2019
    Ciekawy świat wykreowałeś, jednak dla mnie troszkę miejscami za gęsto, albo po prostu już mi się dzisiaj nie chce. Podobają mi się imiona bohaterów :) Tieronka - genialne.
    Chyba również się trochę pogubiłam, ale to nie szkodzi. Szukasz swojego własnego stylu, wyrabiasz coś fajnego i to jest piękne.
    Pozdrawiam.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania