Pięknie piszesz, wręcz magicznie. Od pierwszych słów udzielił mi się nastrój opowiadania.
Przez cały czas czułam niepokój, nie wiedziałam czego się spodziewać.
W pełni zasłużone 5.
Świetny tekst i trudny zestaw. Pięknie zbudowany klimat, na pozór delikatny, ale z dreszczykiem. Nie wiem czemu, ale miałam odrobinę skojarzenia z Twoim tekstem "Spero", może przez te obrazowe opisy. Bardzo mi się podoba, jakby tajemniczy i nie do końca zamknięty utwór.
Potrafisz oczarować.
Pozdrawiam.
To Ty go jeszcze pamiętasz? Ja już zupełnie nie. Nie wiem nawet czy tu jest, czy go usunęłam. Być może. W każdym razie zestaw był właśnie dosyć problematyczny, ale rozpracowałam. Go po swojemu.
Jak zobaczylam Twoj zestaw to sobie pomyślałam, ze to jakas masakra, ale ty stworzylas niesamowity obraz przesxyty dreszczem i pieknym językiem. Jestem po wrażeniem.
Pozdrawiam z rana :)
Pięknie piszesz, tworzysz cudne zdania ale początek wydał mi się ciut rozwlekły. Może to przez to, że niewiele się dzieje, albo wiele, a ja tego niestety nie wylapałam.
"—Tutaj. — Spojrzałam na szklany przedmiot, starając się powstrzymać napływ łez." - spacja po pierwszym myślniku
"—Nie, Pol, nie jesteś. Trzymasz to w dłoniach. Dotykasz." - jak wyżej
Niezła psychodela. Dwoje ludzi i okrutn walka z własnymi słabościami i lękami. Kilka momentów było dla mnie nie jasnych. Ale to może przez jakieś moje ograniczone postrzeganie.
Pozdrawiam
Błędy poprawione. Być może masz rację, że początek rozwlekły i za dużo opisów przyrody, ale już nie będę skracać. Co do niejasnych momentów nie umiem się odnieść, ale możliwe, że coś namieszałam.
Dzięki ;)
Jest strasznie, jest wyalienowanie, jest malowniczo. Czego więcej chcieć? Przyjdę na praktykę pisania horrorów. Dziękuję za dreszczyk, którego nie lubię ;) 5
Teraz na portalach modne jest słowo “infodump”, czyli w tym przypadku opis krajobrazu. Chyba dobrze by było rozrzucić te informacje po całym tekście, ewentualnie niektóre pominąć.
Niby to nie jest źle napisane, ale w opowiadaniu nic się tak naprawdę nie dzieje. Pojawiły się za to jakieś melodramatycznee wątki, które jednak nie znalazły rozwinięcia.
Szału co prawda nie ma, jeżeli chodzi o fabułę, natomiast jest napięcie i dynamizm. Wydaje się, że warto by może trochę dopracować opis uczuć bohaterki.
Tak, przesadziłam z opisami, wiem, ale to miało swój cel. W każdym razie skoro wyszło nudno jak ktoś wyżej wspomniał i zbyt rozwlekle to może później coś dotnę. Te wątki o których wspominasz to tylko punkt zaczepienia, bardziej liczył się tu stan bohatera, a raczej choroba, jakieś ukryte wspomnienia, które odżyły i które nabrały upiornego charakteru. No nic. Dziękuje, postaram się ogarniać bardziej te opisy.
OMG jaki zestaw! Brawo Ty:)
Super wybrnełaś. Fajny klimat, pomysł spotkania gdzie każdy ma zadanie bojowe, ciężkiego kalibru, zmierzyć się z własnym strachem, we dwoje zawsze raźniej, łatwiej przełamać się jak jest ktoś obok nas i na pewno też takie przeżycie zbliża ludzi. Motyw z petem też dobry.
Nie lubię pisać komentarzy.
Ujęcie towarzyszącego nastroju z opisu natury, przeniosło mnie w czasie.
Było strasznie, sama postać chłopaka i jego nieprzewidywalność...
"Ogromne połacie zbóż szumiały w takt wiatru, a waąskie, pyliste drogi prowadziły do rozległych farm i skupionych wokół nich stodół." - jedno a za dużo.
Bardzo... niepokojace, oniryczne wręcz. Dziwne, zamknięte, grubo uszyte. Czy mnie jakoś bardzo szarpnęło - nie. Czy doceniam skill - jak najbardziej.
Poetyki w dalszym ciągu się nie wyzbywasz i... chyba nie ma co. Mozesz raz czy drugi dla kontrastu ogołocić tekst z tych wstawek, by pokazać, że możesz/umiesz, ale najlepsze Twe teksty powstają jednak w oparciu o te zabiegi. Cóż. Bardzo wysoko latasz.
Będę mieć to na uwadze. Coraz częściej mi się wydaje, że wszystko to utarte schematy i tylko powtarzam jedno i to samo ;P
Tak, pora trochę iść na inne tory. Dziękuje.
W pierwszym akapicie się rzucają w oczy dwie literówki - "wyjątkowy ciepły" (wyjątkowo) i "waąskie" (wąskie), z kolei na końcu zadaje mi się, że wkradł się błąd logiczny - pająki to raczej nie owady, więc jeśli to określenie tyczyło się pająka, lepiej je zmienić.
Mi jakoś szczególnie nie wadzą długie opisy, zresztą te tutaj nie wydają mi się też szczególnie przesadzone, nie zdążyły mnie znudzić, raczej fajnie zbudowały klimat, pobudziły wyobraźnię, więc spełniły swoje zadanie. Gorzej już przy samym opisie rozmowy i działań bohaterów - tutaj miałam wrażenie, że niektóre opisy faktycznie niewiele wyjaśniają, przez co nie do końca wiadomo, co dokładnie autor miał na myśli. U mnie to wywołało pewien "dysonans" - ciężko mi było sobie to wszystko klarownie odzwierciedlić w głowie. Chyba że chodziło generalnie o nadanie całej sytuacji jakiegoś niemalże półsennego wymiaru - bo tak to odczułam, również w połączeniu z samymi dialogami, które są dość specyficzne, jakby oparte na niedomówieniach, a jednocześnie aż nazbyt spokojne jak na sytuację związaną z przełamywaniem lęków. Trochę jakby bohaterowie byli na środkach uspokajających. ;) Dodatkowo w pierwszej chwili w ogóle pomyślałam, że strzykawki wzięli ze sobą w nieco innym celu... ;)
Nie czuję w tym zbyt wiele horroru, ale z drugiej strony ma to zupełnie inny urok - to bardziej dreszczyk niepokoju niż pełnokrwisty strach, ale za to utrzymuje się on praktycznie od początku do końca - dla mnie to akurat plus. Cała ta otoczka, którą wprowadziły opisy sprawiła, że odczułam tekst jakoś tak mocno baśniowo i w sumie nawet te "niebaśniowe" aspekty jak choćby strzykawki, mi tego odczucia nie popsuły - to też uznaję za plus. ;)
Pozdrawiam!
Witam. Literówki poprawione. Całość, masz rację, zbudowana na niedomówieniach. Raczej tylko w mojej głowie ułożyło się to wszystko w logiczną całość. Może to być faktycznie zbyt "odjechane" i prowokuje myśli, że bohaterowie są na prochach. Strzykawki tak, mogły być mylące, nie ma żadnego odniesienia do sytuacji, do tego czego dotyczą te lęki, przez co itp. Wszystko bazuje jedynie na metaforach i półsłowach, ale już w tym grzebać nie będę.
Nie jestem zadowolona z tekstu, bo początkowy zamysł był całkiem inny. Cóż. Dziękuje Ci bardzo. Dużo dla mnie znaczy szczerość. Pozdrawiam serdecznie!
jolka_ka, nie, nie tylko w Twojej glowie ulozylo sie to w logiczną calosc. Bohaterowie dla mnie są straumatyzowanym rodzenstwem, w ukladzie kazirodczym, tkwiacy w jakims swoim mikro-swiecie, dziewczyna bratu podporządkowama, jednoczesnie sie go obawiajaca, jak i majwca do niego stosunek troskliwy, zalezna.
W ich dialogach czuc wspanialą atmosferę kameralnosci i prywanty kod, klucz, to nie jest opowiadanie Margerity, zeby bohaterowie rozmawiali z soba tak, by czytajacy dziesieciolatek bez trudu zrozumial.
Bohaterowie nie są ,,nazbyt spokojni" wg mnie - dziewczyna boi sie, strach w niej wzbiera, jest wrecz przerazona, lecz wyraznie stara sie to opanowac, istniejac i idac w zaleznosci od brata. Ten z kolei jest nieprzewidywalny, tkniety impulsem moze wybuchnac nagle o byle pierdołę - dziewczyna podejrzewa to przy sytuacji z kocem, znajac go dobrze.
(To nie są zadne przytyki w stronę komentarza Adelajdy, prosze tak tego nie odbierac. Adelajda byla bardzo mila, wskazala literowki, przyjaznie wyrazila wlasne, suwerenne odczucia, do ktorych ma pelne prawo i ktore szanuje. To jest jedynie do Jolki, ktora moim, suwerennym zdaniem, napisala rewelacyjny tekst, ale bardzo latwo ulega opinii, ze jest niezbyt czytelny, tworzy swoja wlasna - ze zbyt odjechany, nie jest zadowolona. Wiec ja - na miare swoich mozliwosci, usiluje jej pokazac, ze dla mnie tekst jest fascynujacy, piekny i mozna smialo idac po sladach - dotrzec do sedna).
Bo mje krew zalewa, to jakby Kopernik wstrzymal slonce & ruszyl ziemie, a potem zaczalby sobie wbijac na leb, ze moze zle to zrobil, jest niezadowolony i teges.
(Jeszcze wiecej mnie, ale jeszcze przyszlo mi do glowy - mogli nie byc rodzenstwem, a sasiadami, bo to moglby sugerowac ten element zestawu ,,zmowa sąsiadow". No wtedy jednak mniej wiecej tak samo - dorastali obok siebie, ten sam uklad, jeno nie kazirodczy. To ,,robisz to samo, co ojciec" zasugerowalo mi rodzenstwo, jednak myslalam, ze gdyby to nie byl rowniez jej ojciec, to dodalaby ,,twoj" ojciec. W trakcie czytania, pochlonieta, zapomnialam o tym elemencie zestawu, zatarl mi sie troche w pamieci. Jestem w sumie bardzo ciekawa, dojaśnij, Jolka, prosze). Dobra, juz sie zamykam.
Cudowne.
Cu-do-wne. Napisalam dlugi komentarz, z uwzglednieniem przecinkow (zobaczylam dwa wtrącenia, nieoddzielone do konca), wycytowalam perły, zaznaczylam jedną watpliwosc... i cos kliknelam, nim skonczylam komentarz, zamknela mi sie strona.
Teraz wiec podam ogolne wrazenia, a jakos na dniach odtworzę tamten komentarz dokładniej, z uwzglednieniem tych rzeczy.
Juz pierwsze zdanie mnie neci, zacheca, jest cudowne. Dalej zaglebiam sie zwabiona jolkową, tajemniczą atmosferą. Niepokojąco oddany klimat wiejskiego spokoju, tajemnicza torba i przeklęte drzewa genealogiczne tak zaciekawiają, ze chce wrecz jak najszybciej odkryc zagadkę, jednoczesnie delektując sie perłami, przeciągając swą torturę, tkwiac w niewiedzy.
Rewelacyjna postac brata-kochanka, swietnie napisana, cudnie, naturalnie oddana więź miedzy nimi. Rytuał dziwny i pomylony, rytuał należący tylko do nich, podglądany przez dziurkę od klucza. Wrazenie kameralnosci, prywatnosci.
Szalenstwo wszyte, ,,robisz to, co ojciec", pety i jadowity pająk.
Jej.
Koncówka o nieco surrealnym, pieknym klimacie. Dreszcz, podziw.
Canulas, nie.
Nie, ale jestem tworem Jolki wielce zauroczona, mimo że nie znajduję punktów wspólnych.
Josef Hosek dla mnie pisze jednak mocno męsko, w tym: zawsze wspaniale i zdumiewająco ujmując kobiety z perspektywy męskiej, jak i na nich się często skupiając.
Jolka pisze dla mnie bardziej lirycznie, miękko, kobieco, przy tym mając ogromną wrażliwość poetycką, liryczny dryg, predylekcje do podejmowania tematów zdeformowanych, trudnych, złożonych osobowosci/problematyki (,,Ludzie lalki" na przykład, czy ten wspaniały tekst, tkany z perspektywy kobiety, gdzie bohater się powiesil).
Jolka jest mistrzynią niedopowiedzen, tkania klimatu prywatnosci, budowania mikroswiatów.
Hosek swietnie umie w nagłą dosadnosc, która kontrastowo byczo spoczywa obok innych owoców.
Oboje wielce utalentowani i uwielbiani autorzy, dla mnie jednak inni stylowo. Mozem slepa lub niedowidząca.
Byłabym wdzięczna, jeśli uda Ci się odtworzyć te błędy, bo u mnie przecinkowo jest zawsze masakra. Jakieś podstawy to okej, ale właśnie wtrącenia itp to niezbyt. Bardzo dobrze to wszystko odgadłaś i z tą zakazana "miłością" i z rytuałem. Dziękuje.
Lamb Też nie znajduje wspólnych punktów z autorem. Czytałam kilka tekstów i ten ww też, ale tam właśnie dosadność chociaż pod pozorem metafor, gra główna rolę. I klimat, klimat jest u niego niesamowity.
Do końca nie rozumiem wszystkich metafor i tak dalej, więc będę musiał to co najmniej 2 razy jeszcze przeczytać na spokojnie, ale na razie jest to mój faworyt tej edycji. Szacunek.
„Przez chwilę wpatrywał się weń, jakby obliczał[,] ile minut upłynie[,] zanim sam zgaśnie”
—Tutaj. – spacji brakło
„Muchy, które jeszcze przed momentem krążyły nad głową, odleciały w różnych kierunkach, jakby coś przeczuwały” – to bardzo fajne
„Zbliżyłam twarz, by go pocałować, ubierając się tym samym w pozorne bezpieczeństwo” – i to też
Tekst ma niewątpliwie wiele walorów, stworzył w mojej głowie pewne obrazy, jednak są one jak za senną mgłą letniego popołudnia, pastelowe, gdzieś tam mijające się z moim odbiorem nastawionym na żywsze barwy. Kupuję liryczność, ale tylko wyrazistą, szarpiąca, krzycząca, tudzież zwyczajną jak telegazeta w latach 90’. To jest bardzo wartościowy tekst, a moje jojczenia to tylko (naprawdę) kwestia gustu, więc nie zwracaj uwagi. Technicznie wysoko, zbudowanie sceny również bardzo dobre, językowo i zestaw ciekawie wykorzystany.
Gwiazdy zostawiałam :)
Pozdrawiam :)
Tak to już jest, że nie we wszystkie gusta się trafi. Chyba że mamy do czynienia z mistrzem, wtedy ewentualnie :D No tekst jak tekst. Jako nazwałaś senne popołudnie, trochę poprzetykane paranoją i strachem. Dzięki :)
Wręcz groteskowo boję się pająków, więc tego...tekst miażdży, jest walcem, długo zostaje w krwioobiegu. Szacun za klimat, wywołaną gęsią skórkę. Nie przepadam za telepawką obrzydzenia, ale naprawdę wciągajce to jest. No ale do textu raczej nie wrocę z wiadomych powodow
Witam
Bardzo szeroki obraz ludzkich słabości. Nieporadzenie sobie z miłością i pewnie dlatego ucieczka do natury. Dokonywanie na sobie okaleczenia i wpadanie w trans zapomnienia. Od ciszy i pięknych odgłosów szumiących łanów przechodzimy w szalony taniec narkotyczny który spowodował krzyk i pobudził arachne do kąsania swojej ofiary.
Bardzo przewrotny tytuł... jak Arachne przędziesz swoją opowieść barwnie i elegancko, czuć zapach, słychać nawet ciszę, by powoli poprzez ból przejść do krzyku.
Zastanawiam się tylko, czy to horror, bo dla mnie to dreszcz tajemnicy zamkniętej w pudełku... Słodycz i ból.
Przyznam szczerze, że podszedłem do twojego tekstu podobnie jak do tych obozowych. Niestety już po przeczytaniu kilku pierwszych zdań światło mi zgasło i zalała mnie fala niezrozumienia. Jak wiesz albo i nie ja tu należę do tych bardzo nielicznych, którzy jak czegoś nie kumają, to się przyznają. Jak byś wiedziała, ilu tekstów Canulasa nie kumałem. Tam mi tez światło gasło bardzo często. Teraz powiem, czego nie rozumiem albo co rozumiem. Otóż to facet i kobieta i jakiś pająk, choć słowo Arachne o ile dobrze pamiętam oznacza również grecką księżniczkę, która chyba wyzwała na pojedynek Atenę. Przegrała i została zabita, ale Atena przywróciła ja pod chyba postacią pająka. Tak mi się wydaje, choć pisze z pamięci.
A do tego strzykawki, czyli jacyś narkomani? Ona wyglądała tak, jakby czekała na coś ala seks, a on powtarza Arachne i inne takie dziwadła, czy dotknij, pogłaszcz, nie krzycz, bo ugryzie. Kufa, czytając to, odpływam tak daleko, że ledwie mogę czytać dalej. To wygląda tak, jakby twój tekst i moje pragmatyczne rozumienie rozchodziły się w różne kierunki i za cholerę nie mogły się połączyć. Nie oceniam tekstu, bo zbyt wiele jest tu dla mnie ciemności. Sorka, ale napisałem prawdę. Jak możesz, to napisz mi, o co w tym tekście chodzi, bo niestety wykracza on poza moje możliwości zmysłowe. Być może mój pragmatyzm zderzył się tu z czymś, co wykracza poza jego możliwości zrozumienia. To oczywiście nie jest zarzut, bo ja czasami Lubie teksty, które zmuszają mnie do pływania w oceanie podczas sztormu, a tu wieje przynajmniej 12 w skali Bouforta.
Ozar, nie chodzi tu o narkomanię. Napisane jest to może zbyt zawile, ale mniej więcej poczatek powinien coś podpowiedziec. Dwoje ludzi w pewien wieczór postanowiło przełamać swoje leki. On boi się papierosów, gdyż znecano się nad nim gaszac o jego ciało pety, stąd to nerwowe wciśnięcie go w nadgarstek. Ona z kolei przejawia lek przed pająkami - stąd klatka. Postanowili to przełamać, ale nie są jeszcze na to gotowi, strzykawki to też narzędzie znęcanie się nad bohaterem, ona postanowiła, że zamieni to podając tam coś, co sprawi, że jego świat nabierze przez chwilę barw. Powtarzanie Arachne ma na celu spotegowac jej strachu fascynację.
Coz mogę jeszcze dodać. Chyba tyle. A no i to bydło, zwiastujace coś co, co ma się nieuchronnie zdarzyć, niebezpieczeństwo, którego pozornie nie było.
Fascynacja sobą i strach. To mniej więcej to.
jolka_ka No powiedzmy, ze coś tam kumam, ale psu nie wytłumaczysz jak wygląda kolor, choćbyś stanęła na głowie. Generalnie rozumiem, ale dlaczego napisałaś aż tak trudnym językiem. Choć może i nie jest trudny... Wszak każdy język jest prosty dla tego który go zna. Napisałaś fascynacja sobą i strach. To czasami bardzo odlegle klimaty.
Komentarze (49)
Przez cały czas czułam niepokój, nie wiedziałam czego się spodziewać.
W pełni zasłużone 5.
Potrafisz oczarować.
Pozdrawiam.
Pozdrawiam z rana :)
Drobiazgi:
"Wielobarwny, dociekliwy motyl przeleciał – nurkujac – między nami." - nurkując
Pięknie piszesz, tworzysz cudne zdania ale początek wydał mi się ciut rozwlekły. Może to przez to, że niewiele się dzieje, albo wiele, a ja tego niestety nie wylapałam.
"—Tutaj. — Spojrzałam na szklany przedmiot, starając się powstrzymać napływ łez." - spacja po pierwszym myślniku
"—Nie, Pol, nie jesteś. Trzymasz to w dłoniach. Dotykasz." - jak wyżej
Niezła psychodela. Dwoje ludzi i okrutn walka z własnymi słabościami i lękami. Kilka momentów było dla mnie nie jasnych. Ale to może przez jakieś moje ograniczone postrzeganie.
Pozdrawiam
Dzięki ;)
Niby to nie jest źle napisane, ale w opowiadaniu nic się tak naprawdę nie dzieje. Pojawiły się za to jakieś melodramatycznee wątki, które jednak nie znalazły rozwinięcia.
Szału co prawda nie ma, jeżeli chodzi o fabułę, natomiast jest napięcie i dynamizm. Wydaje się, że warto by może trochę dopracować opis uczuć bohaterki.
Super wybrnełaś. Fajny klimat, pomysł spotkania gdzie każdy ma zadanie bojowe, ciężkiego kalibru, zmierzyć się z własnym strachem, we dwoje zawsze raźniej, łatwiej przełamać się jak jest ktoś obok nas i na pewno też takie przeżycie zbliża ludzi. Motyw z petem też dobry.
Ujęcie towarzyszącego nastroju z opisu natury, przeniosło mnie w czasie.
Było strasznie, sama postać chłopaka i jego nieprzewidywalność...
Bardzo... niepokojace, oniryczne wręcz. Dziwne, zamknięte, grubo uszyte. Czy mnie jakoś bardzo szarpnęło - nie. Czy doceniam skill - jak najbardziej.
Poetyki w dalszym ciągu się nie wyzbywasz i... chyba nie ma co. Mozesz raz czy drugi dla kontrastu ogołocić tekst z tych wstawek, by pokazać, że możesz/umiesz, ale najlepsze Twe teksty powstają jednak w oparciu o te zabiegi. Cóż. Bardzo wysoko latasz.
Tak, pora trochę iść na inne tory. Dziękuje.
Mi jakoś szczególnie nie wadzą długie opisy, zresztą te tutaj nie wydają mi się też szczególnie przesadzone, nie zdążyły mnie znudzić, raczej fajnie zbudowały klimat, pobudziły wyobraźnię, więc spełniły swoje zadanie. Gorzej już przy samym opisie rozmowy i działań bohaterów - tutaj miałam wrażenie, że niektóre opisy faktycznie niewiele wyjaśniają, przez co nie do końca wiadomo, co dokładnie autor miał na myśli. U mnie to wywołało pewien "dysonans" - ciężko mi było sobie to wszystko klarownie odzwierciedlić w głowie. Chyba że chodziło generalnie o nadanie całej sytuacji jakiegoś niemalże półsennego wymiaru - bo tak to odczułam, również w połączeniu z samymi dialogami, które są dość specyficzne, jakby oparte na niedomówieniach, a jednocześnie aż nazbyt spokojne jak na sytuację związaną z przełamywaniem lęków. Trochę jakby bohaterowie byli na środkach uspokajających. ;) Dodatkowo w pierwszej chwili w ogóle pomyślałam, że strzykawki wzięli ze sobą w nieco innym celu... ;)
Nie czuję w tym zbyt wiele horroru, ale z drugiej strony ma to zupełnie inny urok - to bardziej dreszczyk niepokoju niż pełnokrwisty strach, ale za to utrzymuje się on praktycznie od początku do końca - dla mnie to akurat plus. Cała ta otoczka, którą wprowadziły opisy sprawiła, że odczułam tekst jakoś tak mocno baśniowo i w sumie nawet te "niebaśniowe" aspekty jak choćby strzykawki, mi tego odczucia nie popsuły - to też uznaję za plus. ;)
Pozdrawiam!
Nie jestem zadowolona z tekstu, bo początkowy zamysł był całkiem inny. Cóż. Dziękuje Ci bardzo. Dużo dla mnie znaczy szczerość. Pozdrawiam serdecznie!
W ich dialogach czuc wspanialą atmosferę kameralnosci i prywanty kod, klucz, to nie jest opowiadanie Margerity, zeby bohaterowie rozmawiali z soba tak, by czytajacy dziesieciolatek bez trudu zrozumial.
Bohaterowie nie są ,,nazbyt spokojni" wg mnie - dziewczyna boi sie, strach w niej wzbiera, jest wrecz przerazona, lecz wyraznie stara sie to opanowac, istniejac i idac w zaleznosci od brata. Ten z kolei jest nieprzewidywalny, tkniety impulsem moze wybuchnac nagle o byle pierdołę - dziewczyna podejrzewa to przy sytuacji z kocem, znajac go dobrze.
(To nie są zadne przytyki w stronę komentarza Adelajdy, prosze tak tego nie odbierac. Adelajda byla bardzo mila, wskazala literowki, przyjaznie wyrazila wlasne, suwerenne odczucia, do ktorych ma pelne prawo i ktore szanuje. To jest jedynie do Jolki, ktora moim, suwerennym zdaniem, napisala rewelacyjny tekst, ale bardzo latwo ulega opinii, ze jest niezbyt czytelny, tworzy swoja wlasna - ze zbyt odjechany, nie jest zadowolona. Wiec ja - na miare swoich mozliwosci, usiluje jej pokazac, ze dla mnie tekst jest fascynujacy, piekny i mozna smialo idac po sladach - dotrzec do sedna).
Bo mje krew zalewa, to jakby Kopernik wstrzymal slonce & ruszyl ziemie, a potem zaczalby sobie wbijac na leb, ze moze zle to zrobil, jest niezadowolony i teges.
Cu-do-wne. Napisalam dlugi komentarz, z uwzglednieniem przecinkow (zobaczylam dwa wtrącenia, nieoddzielone do konca), wycytowalam perły, zaznaczylam jedną watpliwosc... i cos kliknelam, nim skonczylam komentarz, zamknela mi sie strona.
Teraz wiec podam ogolne wrazenia, a jakos na dniach odtworzę tamten komentarz dokładniej, z uwzglednieniem tych rzeczy.
Juz pierwsze zdanie mnie neci, zacheca, jest cudowne. Dalej zaglebiam sie zwabiona jolkową, tajemniczą atmosferą. Niepokojąco oddany klimat wiejskiego spokoju, tajemnicza torba i przeklęte drzewa genealogiczne tak zaciekawiają, ze chce wrecz jak najszybciej odkryc zagadkę, jednoczesnie delektując sie perłami, przeciągając swą torturę, tkwiac w niewiedzy.
Rewelacyjna postac brata-kochanka, swietnie napisana, cudnie, naturalnie oddana więź miedzy nimi. Rytuał dziwny i pomylony, rytuał należący tylko do nich, podglądany przez dziurkę od klucza. Wrazenie kameralnosci, prywatnosci.
Szalenstwo wszyte, ,,robisz to, co ojciec", pety i jadowity pająk.
Jej.
Koncówka o nieco surrealnym, pieknym klimacie. Dreszcz, podziw.
Cu-do-wne. Ukłony. Ach.
Nie, ale jestem tworem Jolki wielce zauroczona, mimo że nie znajduję punktów wspólnych.
Josef Hosek dla mnie pisze jednak mocno męsko, w tym: zawsze wspaniale i zdumiewająco ujmując kobiety z perspektywy męskiej, jak i na nich się często skupiając.
Jolka pisze dla mnie bardziej lirycznie, miękko, kobieco, przy tym mając ogromną wrażliwość poetycką, liryczny dryg, predylekcje do podejmowania tematów zdeformowanych, trudnych, złożonych osobowosci/problematyki (,,Ludzie lalki" na przykład, czy ten wspaniały tekst, tkany z perspektywy kobiety, gdzie bohater się powiesil).
Jolka jest mistrzynią niedopowiedzen, tkania klimatu prywatnosci, budowania mikroswiatów.
Hosek swietnie umie w nagłą dosadnosc, która kontrastowo byczo spoczywa obok innych owoców.
Oboje wielce utalentowani i uwielbiani autorzy, dla mnie jednak inni stylowo. Mozem slepa lub niedowidząca.
—Tutaj. – spacji brakło
„Muchy, które jeszcze przed momentem krążyły nad głową, odleciały w różnych kierunkach, jakby coś przeczuwały” – to bardzo fajne
„Zbliżyłam twarz, by go pocałować, ubierając się tym samym w pozorne bezpieczeństwo” – i to też
Tekst ma niewątpliwie wiele walorów, stworzył w mojej głowie pewne obrazy, jednak są one jak za senną mgłą letniego popołudnia, pastelowe, gdzieś tam mijające się z moim odbiorem nastawionym na żywsze barwy. Kupuję liryczność, ale tylko wyrazistą, szarpiąca, krzycząca, tudzież zwyczajną jak telegazeta w latach 90’. To jest bardzo wartościowy tekst, a moje jojczenia to tylko (naprawdę) kwestia gustu, więc nie zwracaj uwagi. Technicznie wysoko, zbudowanie sceny również bardzo dobre, językowo i zestaw ciekawie wykorzystany.
Gwiazdy zostawiałam :)
Pozdrawiam :)
Bardzo szeroki obraz ludzkich słabości. Nieporadzenie sobie z miłością i pewnie dlatego ucieczka do natury. Dokonywanie na sobie okaleczenia i wpadanie w trans zapomnienia. Od ciszy i pięknych odgłosów szumiących łanów przechodzimy w szalony taniec narkotyczny który spowodował krzyk i pobudził arachne do kąsania swojej ofiary.
Bardzo przewrotny tytuł... jak Arachne przędziesz swoją opowieść barwnie i elegancko, czuć zapach, słychać nawet ciszę, by powoli poprzez ból przejść do krzyku.
Zastanawiam się tylko, czy to horror, bo dla mnie to dreszcz tajemnicy zamkniętej w pudełku... Słodycz i ból.
Pozdrawiam ciepło
A do tego strzykawki, czyli jacyś narkomani? Ona wyglądała tak, jakby czekała na coś ala seks, a on powtarza Arachne i inne takie dziwadła, czy dotknij, pogłaszcz, nie krzycz, bo ugryzie. Kufa, czytając to, odpływam tak daleko, że ledwie mogę czytać dalej. To wygląda tak, jakby twój tekst i moje pragmatyczne rozumienie rozchodziły się w różne kierunki i za cholerę nie mogły się połączyć. Nie oceniam tekstu, bo zbyt wiele jest tu dla mnie ciemności. Sorka, ale napisałem prawdę. Jak możesz, to napisz mi, o co w tym tekście chodzi, bo niestety wykracza on poza moje możliwości zmysłowe. Być może mój pragmatyzm zderzył się tu z czymś, co wykracza poza jego możliwości zrozumienia. To oczywiście nie jest zarzut, bo ja czasami Lubie teksty, które zmuszają mnie do pływania w oceanie podczas sztormu, a tu wieje przynajmniej 12 w skali Bouforta.
Coz mogę jeszcze dodać. Chyba tyle. A no i to bydło, zwiastujace coś co, co ma się nieuchronnie zdarzyć, niebezpieczeństwo, którego pozornie nie było.
Fascynacja sobą i strach. To mniej więcej to.
:D
Przypominamy o obdarowywaniu zestawami – jutro o godz. 20.00.
Pozdrawiamy :)
Postać: Pisarz bez wyobraźni
Zdarzenie: Niespełnione marzenia
Gatunek (do wyboru): Punk (wszystkie odmiany) lub Western
Czas na pisanie: 10 marca (niedziela) godz. 19.00
Powodzenia :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania