TW #2 Pokój 112
TW #2 POKÓJ 112
Postać: Nadgorliwa policja
Zdarzenie: Pokój 112
Gatunek: Horror science fiction
Potężne uderzenie wyrwało drzwi z zawiasów. Ktoś zwinnym ruchem schował się za framugę, gdy jednocześnie ręka tuż znad podłogi wrzuciła do środka małą metalową kulkę. Znajdująca się na niej dioda zamigotała trzy razy, zanim przedmiot wyemitował wielokrotne, kuliste fale z charakterystycznym dla siebie odgłosem iskrzenia i błękitnymi wyładowaniami na czele. Szyby w oknach rozsypały się na kawałki.
— Wchodzimy! — padł rozkaz w słuchawkach.
Cztery sylwetki wparowały do środka. Odziane od stóp do głów w egzoszkielety sił specjalnych i z naciągniętymi noktowizorami przeczesywały pomieszczenie po pomieszczeniu, asekurując się wzajemnie.
— Czysto! — rozległo się niezależnie od siebie w kilku miejscach.
— Zapalcie światło.
Rozbłysły lampy. Do środka wszedł starszy mężczyzna w długim szarym płaszczu. Rozejrzał się dookoła zniesmaczony.
— Ale burdel! Czy ktoś mi łaskawie powie, po co podkręciliście sondę na maksymalną częstotliwość?! Kowalski! — rzucił gniewie do stojącego najbliżej policjanta.
— Przepraszam komisarzu, zapomniałem skalibrować.
— Jeśli były tu jakiekolwiek ślady, to poszły się już jebać! — Gniewnie kopnął w przewrócone krzesło. — Dobra, trudno. Kaśka, puść Pszczółkę.
— Tak jest.
Trzymająca się dotychczas z tyłu policjantka położyła na środku salonu walizkę i wyjęła z niej małego drona. Jej palce dłuższą chwilę stukały w podpięty do niego panel sterujący, zanim wreszcie odłączyła przewód i pozwoliła mu wystartować. Napędzany czterema śmigłami, przesuwał się wzdłuż ścian, rzutując na każdą płaszczyznę rozszerzającą się wiązkę w kształcie stożka.
— Wezwijcie techników. Może mimo wszys…
— Szefie, coś tu jest — przerwał mu głos na radiowęźle. — W sypialni.
Rzeczywiście. AIBee zatrzymał się naprzeciwko starego, zakurzonego regału tuż obok łóżka. Wydawał z siebie alarmowe brzęczenie, w trakcie, gdy przesuwano już mebel, by odsłonić to, co się znajduje za nim. Wyłoniły się metalowe wrota zamknięte na zapadkę, a po ich otwarciu wyzierała czarna pustka. Komisarz bez słowa wskazał na dwóch ludzi, każąc im sprawdzić. Założyli ponownie hełmy z goglami i poprawiając broń, zanurzyli się w ciemności. Na linii zapanowała zupełna cisza. Nawet oddechy ucichły.
— Co się dzieje? Co tam jest? Mówcie.
Po kilkunastu sekundach wyszli i zachowywali się bardzo nieswojo, żaden nie chciał nic powiedzieć, stwierdzili tylko, że to jest ponad ich siły i żeby sam sprawdził. Tak też zrobił. Z latarką w jednej ręce i pistoletem w drugiej minął próg tajemniczego pomieszczenia. Już na wstępie uderzył go przerażający odór, przed którym nieskutecznie próbował się osłonić mankietem płaszcza. Przytwierdzone do ścian łańcuchy, miski, menzurki, metalowe narzędzia, ludzkie fekalia. Krew, wszędzie pełno krwi i robactwa. Na środku stała pojedyncza komora replikacyjna, na oko raczej nieuszkodzona. Obok dwie duże wanny przemysłowe. Gdy zajrzał do nich, poczuł, jak włosy się jeżą na karku.
— Wezwijcie, kurwa, techników! Natychmiast!
Wtedy jeszcze nie wiedział, że sprawa, która miała być rutynowym nalotem na narkotykową dziuplę, przez tygodnie będzie roztrząsana we wszystkich mediach, a brukowce ochrzczą to tytułem: „Masakra w pokoju 112”.
Na początku XXI wieku nikt jeszcze nie zastanawiał się nad konsekwencjami coraz to bardziej przyspieszającego postępu technicznego. Rozwój pędził jak galopujący mustang, podczas gdy kontrola oraz, co najważniejsze, nasza moralność nie nadążała za nim. Dziś w dobie biochipów, świadomości wirtualnej, sztucznej inteligencji i innych niewyobrażalnych cudów, możemy dosłownie wszystko. Starość? Śmierć? To już odległe wspomnienia minionej epoki. Ale dopiero sprawa pokoju 112 tak dobitnie uświadomiła, jak bardzo potrafimy upaść i zredefiniować pojęcie „bestialstwo” na zupełnie nowym poziomie właśnie dzięki temu wszystkiemu.
Już dziesięć lat minęło od chwili, gdy znalazłem się w tamtym pokoju i wciąż tego zapomnieć nie potrafię. Każdy ma pewnie jakieś wspomnienie, które chciałby zamazać, ale jakkolwiek by się nie starał, to ono wwierca się w umysł coraz głębiej.
Dlaczego 112? Mass-media lubią wyolbrzymiać. Tak naprawdę w osławionym pokoju znaleziono szczątki tylko dwunastu ciał, ale, jako że mieszkanie było pod numerem jeden, to sprytnie połączyły oba te fakty i wyszło złowróżbne 112. Nie odnaleziono sprawcy, ale to, co rozpętał, odbiło na społeczeństwie piętno, które już pewnie nigdy nie zniknie.
Sprawa rozgrzała niewyobrażalny polityczny spór, nad którym debatowano przez cały rok 2093. Nikt wcześniej nie przewidział takiej możliwości, dlatego nie było żadnych legislacyjnych rozwiązań, które zdefiniowałyby to wydarzenie. Konserwatyści stanowczo optowali za ściganiem sprawcy, gdy lewe skrzydło było wewnętrznie podzielone. Wreszcie uchwalono odpowiednie poprawki w kodeksie karnym, ale spór ostatecznie rozstrzygnął sąd najwyższy, wskazując, że wcześniejsze przepisy nie pozwalają na jednoznaczne stwierdzenie przestępstwa, a nowe poprawki w myśl zasady „prawo nie działa wstecz” nie mogą obejmować tego przypadku.
Tak oto, ku zadowoleniu jedynych i przy oburzeniu drugich, temat umarł. Poszukiwania tajemniczego psychopaty zostały oficjalne wstrzymane, ponieważ przestępstwa nie stwierdzono.
A co z dwunastoma ofiarami? W zasadzie sama ich liczba jest kontrowersyjna. W zależności od poglądów lub punktu widzenia było ich dwanaścioro, jedna lub nie było ich wcale. W każdym razie w toku śledztwa i analizie strzępów danych pobranych z AwareCloud wyklarował się przerażający obraz. Byli torturowani psychicznie i fizycznie, głodzeni, trzymani w klatkach lub w skrzyniach. Działo się to tygodniami. Niektórymi zajmował się indywidualnie, ale były też przypadki, kiedy trzymał ich po dwie, trzy osoby naraz. Nabijał, ciął, dźgał, skalpował, skórował – robił to wszystko i znacznie więcej, oczywiście tak, żeby ofiarę trzymać wciąż przy życiu. Niektóre praktyki wymagały od niego dużej dozy cierpliwości. Stwierdziliśmy na przykład obecność w żołądku jednej z ofiar... innej ofiary. Tak, kazał im się zjadać nawzajem. Będącym już w fazie agonalnej ściągał świadomość i wgrywał ją kolejnej osobie, by potęgować w ten sposób cierpienia. Wyobrażacie to sobie – doznawać własnych i cudzych mąk jednocześnie? Wielowarstwowa katorżnicza matrioszka. Nigdy wcześniej nie było takiego przypadku. W końcu, po wielu miesiącach znudził się i częściowo ćwiartując szczątki, pozostawił je w wannach.
Nie potrafiłem porzucić tej sprawy nawet po odgórnym nakazie. Zbyt mocno mną to wstrząsnęło. Nie mógłbym przejść nad tym do porządku dziennego. Że nic się nie stało. Dalej, w tajemnicy przed przełożonymi, kontynuowałem śledztwo. Analizowałem dowody, przesłuchiwałem świadków. Próbowałem znaleźć jakikolwiek ślad, który pomógłby mi zidentyfikować sprawcę i dowiedzieć się po prostu – dlaczego? W końcu przy pomocy znajomego informatyka, z lekko balansującymi na krawędzi prawa środkami, udało mi się zidentyfikować IP avatara, który został zainicjowany tuż po porzuceniu mieszkania. Według prawa inicjalizacja każdego nowego avatara, w którego wgrywa się świadomość, musi być zarejestrowana na serwerze, który zapisuje czas inicjalizacji oraz przyporządkowuje IP do danego modelu biochipa. Inaczej, bez rejestracji, dane konto na AwareCloud zostaje oznaczone do kasacji. Można to oczywiście obejść, ale sama rutynowa kontrola na ulicy niechybnie zdemaskuje kombinatora i od razu jego świadomość zostanie przeniesiona do kwarantanny na co najmniej sto lat – raczej nieopłacalne ryzyko. Mając więc przypuszczenie, że mój cel poszukiwań nie podjąłby takiego niebezpieczeństwa oraz uzyskując dokładny czas zgonu ostatniej ofiary dzięki molekularnemu znakowaniu nekrozy synaps mózgowych, udało mi się zawęzić krąg poszukiwań do pięćdziesięciu tysięcy inicjacji w tym czasie. Uwzględniając Europę, zostało tylko osiem tysięcy. Tu zaczął się długi i żmudny proces weryfikacji osoba po osobie. Kto gdzie mieszka, sprawdzanie rodziny, czy praca, którą wykonuje lub wykonywał, pozwalała mu na dłuższą nieobecność, obserwacja. Długie lata tytanicznego wysiłku się opłaciły, gdy już myślałem by dać sobie z tym spokój. Trochę przypadkiem, ale wreszcie go znalazłem. Byłem pewien, że to on. Prowadził życie zwykłego bibliotekarza na przedmieściach objętego re-germanizacją Breslau. Gdy po kilku tygodniach obserwacji postanowiłem zostawić mu wiadomość, że wiem, kim jest i co zrobił, nie krył się. Bezpośrednio odpisał, że mam rację i jeśli tak mi zależy poznać motywy, to podzieli się nimi.
Tak oto teraz siedzę w tym przeklętym mieszkaniu, które wyznaczył na spotkanie. Dowcipniś. Spojrzałem na zegarek- 00.10. Zaraz powinien być. Wciąż odczuwałem lekkie delirium po codziennym zgrywaniu kopii zapasowej na AwareCloud o północy. I bez tego byłem cholernie spięty. Gruba warstwa kurzu pokryła powywracane tamtego dnia przedmioty. Mimo że budynek już wtedy był opuszczony, nikt się do niego nie zapuszczał. Żadnych ćpunów, ni innych meneli. Obrósł tak złą sławą, że nawet elementy aspołeczne wolały trzymać się od niego z daleka. Zza wybitego okna wpadał błysk czerwonego światła z komina niedaleko położonej elektrociepłowni. Dobiegło mnie skrzypienie schodów. Przez lekko uchylone drzwi, które zostały wstawione na nowo przez policję, wszedł młody mężczyzna. Na oko jego avatar miał około trzydziestu lat. Bujna, brunatna czupryna i młodzieżowy styl. Podszedł do stojącego naprzeciw mnie fotela i usiadł.
— Witam, uścisnąłbym rękę, ale pewnie wolałbyś nie, prawda? — Uśmiechnął się pod nosem.
— Zgadza się — odparłem powoli.
Rozejrzał się po salonie.
— Ach, lubiłem to mieszkanie. Tyle miejsca! No i żadnych sąsiadów w pobliżu. Spokój i cisza jednym słowem. — Na jego twarzy zagościł jakby smutek. — Ale co zrobić? Takie życie, wtedy jeszcze nie wiedziałem, jak moje zabawy potraktują władze. Na dwoje babka wróżyła.
— Zabawy? — uniosłem brwi.
— No tak, zapomniałem. Zależy od kontekstu. Zabawa, mord, samobójstwo — wybierz pan sobie! — Teatralnie uniósł rękę, rozwierając dłoń. — Żyjemy w czasach, gdy wszystko jest względne… i za to je kocham!
Nie potrafiłem zrozumieć. Poprawiłem się w siedzeniu, tak jakby to miało mi jakoś pomóc.
— Czyli to wszystko, co tu zrobiłeś, traktowałeś jako rozrywkę?
Nagle spochmurniał.
— O, nie, nie, nie. Widzę, jak na mnie patrzysz. Nie jestem zwykłym psycholem, który lubi kąpać się we flakach. — Wskazał palcem w moim kierunku. — Tyle lat szukałeś odpowiedzi, mimo że nie musiałeś. Wiem o wszystkim doskonale. Przeglądałem informacje ze śledztwa i twoje nazwisko zawsze się w nich przewijało. Później też. Dlatego wyjaśnię ci wszystko dokładnie, bo może choć ty jeden zrozumiesz.
Przez następną godzinę gadał nieprzerwanie na przemian o makabrycznych szczegółach swych czynów oraz własnym życiu, związkach i niepowodzeniach. Okazało się, że ma już ponad sto trzydzieści lat i kolejne zmiany avatarów powodowały u niego, częste w takich przypadkach, zmęczenie długowiecznością, tzw. pandorum, które objawia się między innymi zwiększoną apatią, depresją oraz zaburzeniami funkcji poznawczych. Żalił się, że zgrywanie świadomości pozbawiło nas ludzi sensu egzystencji. Tłumaczył, że nie mógł tego dłużej znieść, a jednak bał się też śmierci i dlatego nie zdecydował się na usunięcie jego kopii zapasowej z serwera.
— Teraz rozumiesz? — Patrzył na mnie z nadzieją w oczach, pełen ekscytacji. — Idealny suplement życia! Mając zgrane wszystkie ich katusze, wystarczyło podpiąć się pod nie na ledwie kilka minut. Poczuć to, co oni czuli. Zgłębić się w tę rozpacz i ból, by po rozłączeniu przynajmniej przez jakiś czas wyrwać się od własnych demonów, docenić.
— Ale w ten sposób? — zapytałem z niedowierzaniem.
— Tak, właśnie w ten. Lepszego nie ma! — rzucił gniewnie. — Nic złego nie zrobiłem! To było dwanaście moich klonów, które można sobie wyhodować w replikatorze z bioplazmy i odrobiny DNA, jednego w ciągu doby. Bezwładne kukły imitujące człowieka. Nawet po wgraniu świadomości byli tylko nędzną namiastką!
— Ale cierpieli, czuli…
— Czy ktoś zastanawia się nad cierpieniem motyla po wyrwaniu mu skrzydełka?
— Niektórzy tak.
— Bzdura! — wykrzyknął, niemal wyskakując z fotela.
Wstałem i poprawiając płaszcz, ruszyłem w stronę wyjścia.
— W świetle prawa jesteś czysty, ale uważaj, będę cię miał na oku, obrzydliwy szczurze — wycedziłem, stojąc do niego plecami. — Wiele osób chętnie by się tobą zainteresowało.
Kilka sekund ciszy, po której przemówił już spokojnym i zimnym tonem:
— To ciekawe, dwa dni temu powiedziałeś mi tu dokładnie to samo, po czym wróciłeś do domu.
— Co ty pier… — chcąc się odwrócić, zamarłem przed kawałkiem zbitego lustra, które uparcie tkwiło w ramie. Z niedowierzaniem przejechałem opuszkami palców po twarzy.
— Widzisz, jednego twoje śledztwo nie wykazało… — odezwał się, stojąc tuż za mną.
Nie zdążyłem zareagować, gdy dostałem czymś ciężkim w głowę i upadłem na podłogę. Na chwilę mnie zamroczyło, a gdy znów otworzyłem oczy, w kadrze pojawiła się jego uśmiechnięta twarz.
— Z dwunastu klonów tylko kilka miało moją świadomość, resztę zhakowałem — wyszeptał mi do ucha. — Do zobaczenia w pokoju 112.
///AwareCloud – nazwa fikcyjnego serwera przechowującego kopię zapasową własnego „ja”, wspomnień i pozostałej zawartości mózgu.///
Komentarze (39)
Basileus, w wolnej chwili wstaw link do wątku z linkami TW :)
Pierwsza sugestia – zmian kategorię na Trening Wyobraźni.
„Znajdująca się na niej dioda zamigotała trzy razy[,] zanim przedmiot wyemitował wielokrotne, kuliste fale z charakterystycznym dla siebie odgłosem iskrzenia i błękitnymi wyładowaniami na czele.”
Propsy za długie kreseczki dialogowe :)
„Odziane od stóp do głów w egzoszkielety sił specjalnych i z naciągniętymi noktowizorami przeczesywały pomieszczenie po pomieszczeniu[,] asekurując się wzajemnie.”
„– Czysto! – rozległo się niezależnie od siebie w kilku miejscach” – dobry rzut kamery, zwizualizowało mi sytuację
„Kowalski! – rzucił gniewie do stojącego najbliżej policjanta” – a teraz mi się zwizualizowały pingwiny :D
„– Jeśli były tu jakiekolwiek ślady to poszły się już jebać! – komisarz gniewnie kopnął w przewrócone krzesło. - Dobra, trudno. Kaśka, puść Pszczółkę” – tu się krótka kreseczka ostała
„– Przepraszam komisarzu, zapomniałem skalibrować.
– Jeśli były tu jakiekolwiek ślady to poszły się już jebać! – komisarz gniewnie kopnął w przewrócone krzesło” – masz tu powtórzenie „komisarza”, nie gryzie się aż tak bardzo, ale można by drugie zamienić np. na „przełożony” czy coś
„Jej palce dłuższą chwilę stukały w podpięty do niego panel sterujący[,] zanim wreszcie odłączyła przewód i pozwoliła mu wystartować.”
Przecinki, przecinki, przecinkuf brak!
„. Napędzany czterema śmigłami przesuwał się wzdłuż ścian[,] rzutując wzdłuż każdej płaszczyzny rozszerzającą się wiązkę w kształcie stożka.”
„Komisarz bez słowa wskazał na dwóch ludzi[,] każąc im sprawdzi.”
Dobra, deczko teorii, bo notorycznie ten sam błąd, widzę, powtarzasz. Jak masz zdanie złożone (czyli takie, które zawiera więcej niż jedno orzeczenie), to przecinkiem oddzielasz jego składowe – zdania pojedyncze (te z jednym orzeczeniem). Czyly! Czyly jak masz zdanie: „Komisarz bez słowa wskazał na dwóch ludzi każąc im sprawdzić” to jest to zdanie złożone i masz dwa orzeczenia – wskazał i każąc (to drugie akurat imiesłów przysłówkowy, informuje o czynności, która jest wykonywana tak jakby równolegle z drugą czynnością, sory, że się mądrze kocham imiesłowy, stosuje nagminnie, stąd pamiętam o przecinkach w ich przypadku). Czyly reasumując: „Komisarz bez słowa wskazał na dwóch ludzi” – to jest jedna czynność, „każąc im sprawdzić” - to jest druga czynność. Pomiędzy nimi musi być przecinek.
Koniec nauk :D
„Nie odnaleziono sprawcy, ale to[,] co rozpętał[,] odbiło na społeczeństwie piętno, które już pewnie nigdy nie zniknie”
„Wreszcie uchwalono odpowiednie poprawki w kodeksie karnym, ale spór ostatecznie rozstrzygnął sąd najwyższy[,] wskazując, że wcześniejsze przepisy nie pozwalają na jednoznaczne stwierdzenie przestępstwa, a nowe poprawki w myśl zasady „prawo nie działa wstecz” nie mogą obejmować tego przypadku.”
„Stwierdziliśmy na przykład obecność w żołądku jednej z ofiar... innej ofiary” – cudne
„Będącym już w fazie agonalnej ściągał świadomość i wgrywał ją kolejnej osobie, by potęgować w ten sposób cierpienia” – to też cudne
„Wielowarstwowa katorżnicza matrioszka” – i to
„W końcu, po wielu miesiącach znudził się i częściowo ćwiartując szczątki[,] pozostawił je w wannach.”
Powiem Ci, że tak czytam i czytam i jawi mi się to jako zajebiste. Momentami może leciutko przegadane refleksjami, ale już raczej się czepiam, bo całość w bardzo przyjemnej narracji i historia również ciekawa bardzo.
„Uwzględniając Europę[,] zostało tylko osiem tysięcy.”
„Kto gdzie mieszka, sprawdzanie rodziny, czy praca, która wykonuje lub wykonywał pozwalała mu na dłuższa nieobecność, obserwacja” – dłuższą*
„Długie lata tytanicznego wysiłku się opłaciła, gdy już myślałem by dać sobie z tym spokój” – opłaciły*
Ok, wkleję teraz i jadę dalej, bo boję się, ze mi utnie komcia.
„Obrósł tak złą sławą, że nawet elementy aspołeczne wolały trzymać się od niego z daleka” – to fajne
„Na oko jego avatar miał około trzydziestu lat” – świetnie zbudowałeś ten świat, naprawdę go kupuję
„– Ach, lubiłem to mieszkanie. Tyle miejsca! No i żadnych sąsiadów w pobliżu. Spokój i cisza jednym słowem. - Na jego twarzy zagościł jakby smutek” – krótka kreseczka się tutaj zaplatała
„– No tak, zapomniałem. Zależy od kontekstu. Zabawa, mord, samobójstwo – wybierz pan sobie! - Teatralnie uniósł rękę rozwierając dłoń” – tu też
Jeśli chodzi o sam motyw kryminalny, to trochę tak jakoś zbyt łagodnie podchodzone do sprawcy jest. Skoro dopuścił się takich tortur, to bez gadki powinien poczuć metal na nadgarstkach i posadzkę na policzku, a nie, żeby miał czas opowiadać na luzaka. Tak myślę.
„– O, nie, nie, nie. Widzę, jak na mnie patrzysz. Nie zrobisz ze mnie zwykłego psychola, który lubi się kąpać we flakach. - Wskazał na mnie palcem” – znów krótka kreseczka w środku
„Poczuć to[,] co oni czuli.”
„– Tak, właśnie w ten. Lepszego nie ma! - rzucił gniewnie” – znów kreseczka
„To było dwanaście moich klonów, które można sobie wyhodować w replikatorze z bioplazmy i odrobiny DNA, jednego w ciągu doby” – cudne, przewrotne zagranie
„Bezwładne kukły imitujące człowieka” – i to świetne
„– Bzdura!- wykrzyknął niemal wyskakując z fotela” – kreseczka! I przecinek|:
„– Bzdura! – wykrzyknął[,] niemal wyskakując z fotela.”
„Wstałem i poprawiając płaszcz[,] ruszyłem w stronę wyjścia.”
„– W świetle prawa jesteś czysty, ale uważaj, będę cię miał na oku, obrzydliwy szczurze- wycedziłem stojąc do niego plecami” – znów kreseczka
„– To ciekawe, dwa dni temu powiedziałeś mi tu dokładnie to samo[,] po czym wróciłeś do domu.” – pomijając brak przecinka, kolejna świetna wstawka, dająca do myślenia
„– Co ty pier… - chcąc” – Basileo! Kurła! Kreseczka! (-_-)
„– Widzisz, jednego twoje śledztwo nie wykazało… – odezwał się[,] stojąc tuż za mną.”
„resztę zhakowałem. – wyszeptał” – kropka niepotrzebna
Ok, za fabułę dałabym 5, za narrację 5, za błędy 3, i plusik na dobry start, bo to Twoje pierwsze TW i pierwszy Twój tekst jaki czytam. Ale serio bardzo ciekawy, a błędów nie ma tak dużo, po prostu te same powtarzają się na zapętleniu. Masz komplet gwiazd i pozdrowienia :)
Spoko, Basileo, przecinki do ogarniecia, opko super :)
Widzę, że Ritha zrobiła już odsiew, więc spokojnie skupiłam się na fabule - a ta jest świetna. I tak końcówka. Czytałam kiedyś coś w ten deseń - aczkolwiek bez replikatora, koniec jednak podobnie straszliwy.
To kawał fajnego opowiadania :)
Pozdrawiam
Ritha już się zajęła pierdołami, to powiem tylko iż fabularnie wykurwiste. Świetnie zarysowany klimat, motyw. Historia jest spójna i dobrze poprowadzona. Zgrzyta trochę technika, ale fabuła obcięte palce lizać.
Very nice start, proszę pana.
Sama postać mordercy/samobójcy genialna. Przeczytałabym więcej o jego poczynaniach :)
Ogółem - początek wprowadził fajną dozę tajemniczości, a zakończenie dało dobry zwrot akcji. Dodatkowo odwieczne rozważania na temat sensu życia, ubarwione sporą dozą niezdrowej obsesji. Choć faktycznie chyba nie do końca wyszedł horror, ale nie ma co narzekać. ;)
Pozdrawiam!
Dziękuję i pozdrawiam :)
Pozdrowienia.
Przypominamy o obdarowywaniu zestawami – jutro o godz. 20.00.
Pozdrawiamy :)
Postać: Tępak w waciaku
Zdarzenie: Mgła
Gatunek (do wyboru): Punk (wszystkie odmiany) lub Western
Czas na pisanie: 10 marca (niedziela) godz. 19.00
Powodzenia :)
„– Jeśli były tu jakiekolwiek ślady[,] to poszły się już jebać! – gniewnie kopnął w przewrócone krzesło. – Dobra, trudno. Kaśka, puść Pszczółkę” – brakujący przecinek + obadaj czy „gniewnie” nie zapisać z dużej
„Napędzany czterema śmigłami, przesuwał się wzdłuż ścian[,] rzutując na każdą płaszczyznę rozszerzającą się wiązkę w kształcie stożka”
„Wydawał z siebie alarmowe brzęczenie, w trakcie[,] gdy przesuwano już mebel, by odsłonić, co się znajduje za nim”
„– Co się dzieję? Co tam jest? Mówcie” – dzieje*
„Gdy zajrzał do nich, poczuł[,] jak włosy się jeżą na karku”
„Tak naprawdę w osławionym pokoju znaleziono szczątki tylko dwunastu ciał, ale jako, że mieszkanie było pod numerem jeden, to sprytnie połączyły oba te fakty i wyszło złowróżbne 112” – „jako że” nie rozdzielamy przecinkiem, wiec ten przecinek tam przesunęłabym o tak:
„Tak naprawdę w osławionym pokoju znaleziono szczątki tylko dwunastu ciał, ale[,] jako że mieszkanie było pod numerem jeden, to sprytnie połączyły oba te fakty i wyszło złowróżbne 112”
„Nie mógłbym, po tym[,] co wiedziałem, przejść nad tym do porządku dziennego”- tu dobrze byłoby jakoś wyeliminować powtórzenie 2 x „tym”
„W końcu przy pomocy znajomego informatyka, z lekka balansującymi na krawędzi prawa środkami” – obadaj czy nie „z lekko”
„Kto gdzie mieszka, sprawdzanie rodziny, czy praca, która wykonuje lub wykonywał[,] pozwalała mu na dłuższą nieobecność” – którą*
„Gdy po kilku tygodniach obserwacji postanowiłem zostawić mu wiadomość, że wiem[,] kim jest i co zrobił, nie krył się”
„Mimo, że budynek już wtedy był opuszczony” – tu bez przecinka (tak samo jak w przypadku „jako że”)
https://sjp.pwn.pl/zasady/Polaczenia-partykul-spojnikow-przyslowkow-ze-spojnikami;629776.html
„Teatralnie uniósł rękę[,] rozwierając dłoń”
„Poprawiłem się w siedzeniu[,] tak jakby to miało mi jakoś pomóc”
„Wskazał na mnie palcem. – Tyle lat mnie szukałeś, mimo że nie musiałeś” – 2x „mnie”
„– Teraz rozumiesz? – patrzył na mnie z nadzieją w oczach, pełen ekscytacji” – zapisałabym „patrzył” z dużej
„Zgłębić się w tą rozpacz i ból” – tę*
„– Bzdura!– wykrzyknął” – brakuje spacji po wykrzykniku
„– W świetle prawa jesteś czysty, ale uważaj, będę cię miał na oku, obrzydliwy szczurze – wycedziłem[,] stojąc do niego plecami”
Okej, chyba tyle. Daj znać, jak nareperujesz :)
1. "Wyłoniły się metalowe wrota zamknięte na zapadkę, a po ich otwarciu [,] wyzierała czarna pustka" - czy w zaznaczonym przeze mnie miejscu nie powinno być przecinku? Nie jestem tutaj pewien, ale chyba bym dał.
2.
"– O, nie, nie, nie. Widzę, jak na mnie patrzysz. Nie jestem zwykłym psycholem, który lubi kąpać się we flakach. – Wskazał palcem w moim kierunku. – Tyle lat szukałeś odpowiedzi, mimo że nie musiałeś. Wiem o wszystkim doskonale. Przeglądałem informacje ze śledztwa i twoje nazwisko zawsze się w nich przewijało. Później też. Dlatego wyjaśnię ci wszystko dokładnie, bo może choć ty jeden zrozumiesz." - ten cały fragment przebudowałem lekko, bo tam nie było 2xmnie, ale aż 5x mnie! x) Sprawdź, czy w takiej formie jest do zaakceptowania.
3.
"Po kilkunastu sekundach wyszli i zachowywali się bardzo nieswojo, żaden nie chciał nic powiedzieć, stwierdzili tylko, że to jest ponad ich siły i żeby sam sprawdził." - tu się zastanawiam, czy nie lepiej byłoby to podzielić na osobne zdania o tak:
"Po kilkunastu sekundach wyszli i zachowywali się bardzo nieswojo. Żaden nie chciał nic powiedzieć. Stwierdzili tylko, że to jest ponad ich siły i żeby sam sprawdził."
Jak uważasz?
No to ode mnie tyle chyba. Dzięki o Wielka Korektorko! <całuje rączki>. Idę poprawiać kolejny tekst...
1. Osobiście nie dałabym przecinka, ale czy jego obecność jest błędem - nie wiem, to już nie mój level, zrób jak uważasz, tekst i tak idzie jeszcze do ostatecznej korekty :)
2. "bo tam nie było 2xmnie, ale aż 5x mnie!" hahaha, no pięknie. Przebudowany fragment - git.
3. Hm, w obu wersjach w6ydaje się spoko, lubię ciachanie, choć w tym przypadku skłaniałabym się lekko, naprawdę lekko, ku pierwszej wersji. Twój tekst - zrób jak Tobie się bardziej podoba :)
Pozdro!
—
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania