TW – Zezwierzęcenie

Świat jest pełen skurwysyństwa.

Słyszę wrzaski ludzi. Ludzi, którzy sądzą, że siedzenie na trybunach jest bezpieczne. Może, gdybyśmy wszyscy postanowili się zbuntować i może, gdybyśmy... Odruchowo zaciskam mocniej powieki, czując jak krew w żyłach zamienia się we wrzącą lawę. Spalam się od środka. Znowu.

– Ty! Wielkoludzie!!!

Bardzo wolno wypuszczam powietrze z płuc, próbując kontrolować oddech. Nie mogę wybuchnąć zbyt wcześnie. Ludzie muszą mieć widowisko. Siedmiominutowe show.

– Głuchy jesteś?!

Nie jestem. Cieszę się, że stoję tyłem i nie widzę mordy tego człowieka. Człowieka, który jest nieświadomy swojego kiepskiego położenia. Nikt mu nic nie powiedział. Nie ostrzegł. Nie dał żadnych wskazówek. Zresztą... pewnie wydłużyłoby to jego męki, a ja nie lubię bawić się jedzeniem.

– Ej! Koleś!!!

Czuję mocne klepnięcie w plecy. Otwieram gwałtownie oczy, a głosy cichną. Dusza zwierzęcia powoli przejmuje nade mną kontrolę. Zaciskam dłonie w pięści, a potem rozprostowuję palce. Dłuższe i ostrzejsze. Odwracam się błyskawicznie, a człowiek zamiera. Uśmiech blednie na mizernej twarzy i słyszę, jak jego serce rozpoczyna szaleńczy bieg. Patrzy prosto w nie moje oczy, jednocześnie ruszając wargami. Chyba błaga o życie.

– Nie traktuj tego zbyt osobiście – mówię, a potem zaczynam warczeć.

Przemiana trwa chwilę. Doszedłem do perfekcji. Poruszanie się na czterech łapach jest łatwiejsze, więc zanim człowiek zdąży krzyknąć, rzucam się na niego, rozszarpując gardło.

To już trzydziesty siódmy trup.

 

*

 

Siedzę na kanapie i oglądam powtórki Wimbledonu z ubiegłego roku. Widzę swój triumfalny uśmiech, gdy wygrywam starcie z nielubianym Amerykaninem. Pamiętam, że chciałem go rozszarpać za słowa wypowiedziane z nieszczerym uśmiechem przy siatce:

– Zniszczę cię, Wilson.

Morderstwo znanego tenisisty mogłoby rozdmuchać kilka nieciekawych spraw z przeszłości, więc darowałem sobie ostrzenie zębów. Ten człowiek nie miał ze mną szans na korcie ani na żadnym innym polu. Wrodzona szybkość, wspomagana przez znienawidzone geny ojca, dawały cudowną mieszankę. Mieszankę, która wyniosła mnie na wyżyny sławy.

Jedynym problemem okazało się pozyskiwanie pokarmu. Już nie mogłem napadać na przypadkowych ludzi. Serca były najsmaczniejsze, ale tylko zdrowe, silne, młode. Dawały najwięcej siły. Pozwalały osiągać niewyobrażalne wyniki na korcie. Ale bardzo rzadko trafiałem na odpowiednich ludzi. Po nocach wałęsają się tylko osobniki z zepsutym wnętrzem. Pożarci przez nałogi, niesprawiedliwe geny i porażki życiowe, nadawali się jedynie do udoskonalania technik polowania.

A potem pojawił się On. Tajemniczy gość w czarnym kapeluszu. Zaoferował pomoc.

 

*

 

Cyrk był przykrywką. Drapieżne lwy, leniwe słonie i nieśmieszne klauny starały się zachować pozory. Widywani w dzień. Uwieczniani na zdjęciach. Nagradzani niewidzialnymi nagrodami. Podobno każdego dnia sprzedawano setki biletów. Podobno ktoś jeszcze lubił chodzić do starego, dobrego cyrku.

Podobno. No właśnie.

Było nas dziesięciu. Wczoraj zostało już tylko ośmiu. Dwóch się zbuntowało. Zostali rozszarpani. Podobno był taki zapis w umowie. Umowie naznaczonej krwią. Nie czytałem. Mój błąd.

Na początku wszystko wydawało się idealne. Przerażenie w ludzkich oczach sprawiało mi przyjemność dokładnie taką samą, jak spożywanie świeżego, jeszcze bijącego serca.

Byłem silniejszy niż kiedykolwiek. I pusty.

 

*

 

Otacza mnie ciemność. Pod przykrywką nocy nie muszę ukrywać swojego prawdziwego ja. Nie muszę udawać, że jestem tylko człowiekiem. Bo nim nie jestem.

Tory kolejowe błyszczą w bladym świetle księżyca. Siedzę na środku, po turecku, jak zawsze uczyła mnie mama. Mama, która już dawno umarła. Przez ojca i jego niekontrolowane zezwierzęcenie. Nienawidził braku kontroli. Nienawidził siebie. Nienawidził matki i nienawidził mnie.

Pamiętam, że gdy miałem lat sześć, przystawił mi lufę do twarzy. Zarzekał się, że ukróci moje cierpienie, że zapewni mi bezpieczeństwo i szczęście. Byłem przerażonym dzieciakiem, próbującym ukryć się za materiałem spódnicy matki. Matki, która leżała w kałuży własnej krwi.

Dokładnie dwanaście lat później, zapakowałem dwanaście srebrnych kul wprost w serce potwora.

A od lat dziesięciu próbuję umrzeć.

Słyszę sygnał ostrzegawczy, a gdy podnoszę głowę, zauważam trzy kulki światła zbliżające się w moją stronę. Uśmiecham się, czując ulgę, a potem pada seria kolejnych sygnałów i następuje huk.

 

*

 

Jestem nieśmiertelny.

Umieram tak każdej nocy.

Odradzam się na nowo każdego ranka.

Brakuje mi odwagi, aby zapakować sobie w serce srebrną kulkę i raz na zawsze uśpić w sobie bestię.

Średnia ocena: 4.3  Głosów: 16

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (36)

  • Canulas 19.09.2018
    Elołapki, odezwę się jakoś później. Może wieczorem, może dopiero jutro.
    Zachodzi silne przeczucie, że to najlepszy Twój tekst.
  • Ritha 19.09.2018
    Najlepszy, na stowe, czytalam pobieznie, jeszcze tu wroce Elolapku.
  • Elorence 19.09.2018
    Eee... nie sądzę :P
    Ale dzięki!
  • Karawan 19.09.2018
    Brak nurtu miłości i romansu - to całkowicie sprzeczne z naturą Autorki! ;)) Nie do przyjęcia bez miłosnego zadęcia! ;)) 5! Z tego wszystkiego nie znalazłem byczka żadnego; to jeden z tych tekstów co to nie czytasz a łykasz ;) "Brawo Ty"
  • Elorence 19.09.2018
    Co nie? Aż sama jestem zaskoczona, że nigdzie nie wplotłam miłości :D
    Dzięki, że wpadłeś i pozdrawiam :)
  • Keraj 19.09.2018
    Taki z niego mały wilkołak 5
  • Elorence 19.09.2018
    Dzięki, Keraj :)
  • Witamy kolejny tekst! :)
  • jolka_ka 19.09.2018
    Ojej. Faktycznie, aż niepodobne do pozostałych Twoich tekstów. Takie brudne, dosadne, mocne i trochę metaforyczne. Ten cyrk morderców robi dużą robotę. Powinnaś częściej pisać takie rzeczy. Twój tekst na Bitwę, o bohaterze i jego tajemnicach mocno dość skrytykowałam, a tutaj podoba mi się wszystko. Nie patrzę na błędy, jeśli takowe są i nawet nie chce mi się ich wytykać. Trochę mi się skojarzyło ze "Zmierzchem" i z tym drugim chłopakiem od Belli, co nie był Edwardem, ale to tak przez moment. Nie pamiętam jak mu było :D
    Z resztą nieważne to jest znacznie lepsze. Taki styl trochę jak ma...
    ...a sama sobie dopowiedz. Bardzo, bardzo na TAK.

    Pozdrawiam. I chylę czoła ;)
  • Elorence 19.09.2018
    Miałam dziwny humor, gdy pisałam ten tekst. I choć rzadko to robię, tworzyłam na raty. O dziwo, coś tam wyszło i bardzo cieszy mnie fakt, że się podoba :)
    Taa, Arturowi i reszcie ostro się oberwało :D Pamiętam!
    Ten drugi ze "Zmierzchu" to był Jacob, którego szczerze nienawidziłam (tak, tak, czytałam "Zmierzch" i byłam mega fanką, ale to było jakieś 10 lat temu).
    Teraz mam zagwozdkę, o styl którego użytkownika Ci chodzi :D I coś czuję, że przeceniłaś moje umiejętności. Ale to miłe.
    Pozdrawiam ciepło! :)
  • fanthomas 19.09.2018
    elorence jak na ciebie to masakrycznie dużo makabry tu wpakowałaś ;) całkiem dobre
  • Elorence 19.09.2018
    Jak na mnie - dobre :D
    Dzięki, Fan :)
    Pozdrawiam!
  • Justyska 19.09.2018
    Coś innego niż zawsze u Ciebie czytam. Mrocznie, makabrycznie, krew się leje. To zezwierzęcenie to można metaforycznie i dosłownie potraktować. Ciekawie wybrnęłaś z "morderczego" zestawu. Jestem na tak zdecydowanie.
    Pozdrawiam!
  • Elorence 19.09.2018
    Kurczę, kolejna osoba, która zauważyła inność. Hmm, jeszcze się okaże, że już nie będę potrafiła pisać romansów :D
    Pozdrawiam ciepło!
  • Justyska 19.09.2018
    Elorence może "zwierzęcejesz" :p
  • Elorence 19.09.2018
    Justyska, w takim razie może wreszcie dogadam się ze swoim kotem :D
  • Canulas 19.09.2018
    Elołapki, utwór jest mocno z poza Twej naturalnej gamy. Napiszę po żołniersku.
    Kurewsko dobry.
    Najlepszy.
    Ciao.
  • Elorence 19.09.2018
    I dzisiaj będę analizować, co tu się odwaliło. W sensie, co mogło się takiego wydarzyć, że zeszłam ze swojej romansowej drogi. Dziwnie mi tak.
    Jednak niezmiernie cieszy mnie, że jest widoczny progres.
    Dzięki i pozdro, Can!
  • Canulas 19.09.2018
    Elorence, bo jako, że my jeden avatar, to tera ja wlazłem. Zobacz, miłosne piszę. ;)
  • Istotnie - poza Twoją sferą komfortu.
    Przywiodly mnie przychylne komentarze, zawsze tez dobrze wesprzec TW :).

    Opowiadanie dla mnie troche groteskowe.
    Udane, jednak akapit o cyrku jest praktycznie nic nie wnoszacy, lepiej byloby bez niego, jednak wiem, ze zostal wprowadzony, by wykorzystac element.
    "Mialem lat szesc" - i taka, powtarzajaca sie kompozycja zdania jest dla mnie charakterystyczna dla wypowiedzi pisemnej, ktora usiluje byc ladna, ale nie dla naturalnego toku wewnetrznej refleksji, tu jednak - mialem szesc lat, by bylo wiarygodniej, naturalniej.
    Tajemniczy gosc w czarnym kapeluszu pozostaje nierozwinieta, nierozwiklana postacia, ktorej wprowadzenie tez wydaje sie byc potrzebne tylko, by pojawil sie motyw cyrku.

    Calkiem udane. Na pewno nowa tematyka, jesli chodzi o Ciebie.
  • jolka_ka 19.09.2018
    Może weźmiesz udział w aktualnym TW? Jest proza poetycka, ależ bym Cię tam widziała!
    O ile, jeszcze, się da.
    I przepraszam, że tak weszłam w komentarz :P
  • Jak przyjemnie przeczytac.
    Sprobuje :).
  • Elorence 19.09.2018
    Z tymi latami to chyba zmienię, bo dziwnie brzmi. Wczoraj brzmiało dobrze, dziś już nie bardzo :D
    Dzięki, NMP :)
    Badam nowe grunty.
    Pozdrawiam!
  • Ozar 19.09.2018
    Czytałem i zapachniało mi wilkołakiem, albo mieszanką człeka i wilka. Przeczytałem bardzo szybko, co oznacza że wsio skumałem. Walka, jakas pewnie arena, dalej Wimbledon tu mnie trochę zadziwiło, ale z prędkością wilka żadem człek szans nie ma. Cyrk to dobra przykrywka, bo jest ciągle w ruchu i nikt go nie śledzi dokładnie bo i po co. A srebrne kule... No od wieków to podobno lekarstwo na wilkołaki, czasem inne istoty. Fajnie sie czytało. Dla mnie 5 + za co? Za zrozumienie hahahahaha całego tekstu, pomysł i wykonanie
  • Elorence 19.09.2018
    No Ozar, tutaj bardziej chodziło o Zmiennokształtnego. Wilkołak zazwyczaj nie panuje nad sobą i potrzeba konkretnych warunków, aby mogła zajść przemiana. Łatwo takiego wyprowadzić z równowagi i w ogóle. Ten Zmiennokształtny potrafi zamienić się w bestię - wilka, ale w jakiś sposób daje radę kontrolować zwierzęcą naturę. Fakt, że nie może się jej pozbyć, bo drugą naturę otrzymał w genach.
    Cieszę się, że wszystko zrozumiałeś, czyli tekst nie był czarną magią :D
    Pozdrawiam!
  • kalaallisut 19.09.2018
    Witam, ciekawa tematyka, uważam że każdy z nas nosi taką mniej lub bardziej nieposkromioną bestię, która może wyjść nie koniecznie w mroku tylko od zaistniałego zdarzenia. Gdzieś kiedys przeczytałam opowieść o wilkach: każdy na w sobie dwa wilki, dobrego i złego. Wygrywa ten, który jest karmiony. Taka drobna refleksja nawiązująca do Twojego tekstu mnie naszła. Pozdrawiam
  • kalaallisut 19.09.2018
    * nosi w sobie
  • kalaallisut 19.09.2018
    Każdy z nas ma w sobie dwa wilki...(coś mi poucinało)
  • Elorence 19.09.2018
    kalaallisut, no tak. Teraz jak tam myślę o tym tekście, to ten wilk to taka metafora. Człowiek często wewnętrznie jest bestią, którą ciężko poskromić.
    Dzięki i pozdrawiam :)
  • rubio 19.09.2018
    "znienawidzone geny ojca" - co to za plagiaty? ;)
    Ale poważnie - dobre; dobre, no. I niejednoznaczne, trochę jak gdyby przeplatanka groteski, horroru, psychologicznych metafor, pewnego rodzaju spowiedzi, nie wiem. To, że niejednoznaczne, to komplement, jak by co.
    Tak, podobało mi się.
  • Elorence 19.09.2018
    Jak dobrze, że napisałam swoje zanim przeczytałam inne TW :D Bo mogłoby być słabo.
    Cieszę się, że przypadło do gustu.
    Dziękuję i pozdrawiam :)
  • Enchanteuse 13.10.2018
    Hej, Elo.

    "Doszedłem do perfekcji. Poruszanie się na czterech łapach jest łatwiejsze, więc zanim człowiek zdąży krzyknąć, rzucam się na niego, rozszarpując gardło. "

    Myślę tutaj nad wzmocnieniem ekspresji pierwszego zdania. A gdybyś dała "już" po "doszedłem"?

    "Po nocach wałęsają się tylko osobniki z zepsutym wnętrzem."

    Très joli, cela.

    "Pamiętam, że gdy miałem lat sześć, przystawił mi lufę do twarzy. Zarzekał się, że ukróci moje cierpienie, że zapewni mi bezpieczeństwo i szczęście."

    Ta inwersja przy "lat sześć" mi się deko gryzie, jalvy odejmuje poetyckości całej frazie. Odstaje stylem. Dałabym w normalnej kolejnosci.

    "A od lat dziesięciu próbuję umrzeć."

    Tu nie wiem w sumie, nawet ta inwersja pasuje. O wiele bardziej niż wyżej. Choć rozumiem zamysł, zasada pararelnych zdań, aj noł. Więc tutaj pole zostawiam Tobie,Elo.

    Ok. To chyba wszystko. Podobało mi się, 5 zostawiam. Bez fajerwerków, ale to primo: przesycenie poetyzmem, a secundo nie ten nastrój, nie ta pora.
    Ale czekać na nią byloby absurdem, bo nikt nie umie przewidzieć dokładnie, a życia szkoda.

    Pozdrawiam ciepło :))
  • Elorence 13.10.2018
    Hej, Ench! :)
    Fajnie, że wpadłaś. Przemyślę Twoje propozycje :)
    Hmm. Dla mnie to było trudne. Mimo, że nie była to proza poetycka, to dawno już nie pisałam fantasy i musiałam się odnaleźć "na już". Nawet mi się ten tekst podoba. Nie wiem, może kiedyś pociągnę tę historię dalej.
    Pozdrawiam cieplutko! :)
  • Elorence 13.10.2018
    Hej, Ench! :)
    Fajnie, że wpadłaś. Przemyślę Twoje propozycje :)
    Hmm. Dla mnie to było trudne. Mimo, że nie była to proza poetycka, to dawno już nie pisałam fantasy i musiałam się odnaleźć "na już". Nawet mi się ten tekst podoba. Nie wiem, może kiedyś pociągnę tę historię dalej.
    Pozdrawiam cieplutko! :)
  • jesień2018 20.10.2018
    Chciałam przeczytać coś Twojego, ale wolałam nie wchodzić w środek powieści, a tych krótszych osobistych tekstów nie mam śmiałości komentować, tak więc znalazłam się tutaj. I nie żałuję :) Jest intrygująco. Jest klimat. Jest ponure i zaskakujące zakończenie. Fajne :) Pozdrowienia!
  • Elorence 23.10.2018
    Dzięki, że wpadłaś :)
    Mam mało one-shotów, a jak już to wszystkie napisane pod sztandarem TW :)
    Pozdrawiam!

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania