Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!
[Hejterska Pętla Czasu] — Wielki Tyłek Wielkiej Łuny cz.1
Postać: Mech
Miejsce: Kręgielnia
Zdarzenie: Przecena
Gatunek: Okiem antagonisty / Boki zrywać (cokolwiek, byle śmieszne fest)
Hejterska Pętla Czasu — Wielki Tyłek Wielkiej Łuny cz. 1
Data: lipiec 1994
Miejsce: Jaskinia w zboczu wulkanu Tupangato*
Kiedy po długich poszukiwaniach, on i jego dwaj najlepsi kumple dopadli ją w końcu, nie mogli wyjść z zachwytu. Wielka Łuna, jawiąca się im w pierwszej chwili jako wyniosła i niedostępna postać, z rozwianymi kruczoczarnymi włosami, w powiewającej na wietrze, długiej szacie, po bliższym poznaniu okazała się być całkiem klawą laską – niską, nieco przy kości, a do tego strasznie pyskatą – czyli dokładnie taką, w jakich gustował Vega. Początkowo trochę się wkurwiała, że jej tu zawracają dupę i w ogóle, ale jakoś ją zbajerowali i w końcu dała sobie spokój z darciem ryja. Nie mogąc uwolnić się od trzech natrętów zdecydowała, iż może jakoś ich wykorzysta i wyśle na misję, w odległą przyszłość.
— Dobra, dam wam sobie trochę pośmigać w tunelach czasoprzestrzennych, ale musicie coś dla mnie załatwić.
— Aaa znaczy, taki deal? — Vega, z zafascynowaniem zerkając co chwila ku opasłemu tyłeczkowi Strażniczki, postanowił podjąć temat.
— No, powiedzmy. Dobra, więc tak… domyślam się, że trudno wam pewnie będzie w to uwierzyć, ale nie jesteście jedynymi upierdliwcami, natrętnie zawracającymi mi gitarę.
— Ooo, poważnie?
— Debilu, daj pani skończyć!
— Ehhh… — prychnęła poirytowana, ale zaraz wróciła do przerwanego wątku. — Tak więc, jest taka jedna kreatura i zbój jakich mało. Terroryzuje Strażniczkę rezydującą na Marsie, w jaskini przy kraterze Olympus Mons**. Co jakiś czas przybywa tu Przejściem i mnie również dręczy. Obie nie wiemy co zrobić. Ten ciemny typ mieszka w stacji okołomarsjańskiej Bradbury***.
— Aaaa znam! Jo żech tam był! — Vega żywiołowo wszedł jej w słowo, tak mocno przy tym kiwając głową, aż pieczołowicie wystylizowany „kogut” położył mu się plackiem na prawym boku. Łuna znów westchnęła poirytowana. Omiotła go zniecierpliwionym wzrokiem, zatrzymując się chwilę na poległej fryzurze, co Vega z kolei uznał za dowód jej akceptacji i w ogóle zaczątków szalonej sympatii względem jego osoby. Następnie pokiwała głową, wywróciła oczami, jednak nie skomentowała widoku tylko wznowiła przerwaną opowieść:
— Przybywa do nas z 2144 roku. To właściciel Centrum Rozrywki z Kasynem i Kręgielnią włącznie. Powiadają, że pierze tam brudne pieniądze. Gdyby udało się wam znaleźć jakieś dowody na tego drania, to może wsadzili by go do więzienia i dałby nam spokój.
— Ja, natürlich, dziubeczku. — Vega ponownie wszedł jej w słowo, jednak tym razem zrobił to szarmancko. Przynajmniej, w jego mniemaniu tak to wyglądało. Tymczasem Łuna, mając już dość rozmowy z półdebilami, szybko przeszła do meritum sprawy:
— Ma na imię Ojgyn. Niestety nie znam nazwiska, ale wiem, że zwią go… — tu Vega i kumple nastawili uszu, aby nie uronić nic ze słów Wielkiej, co dotyczyłoby strasznego przezwiska tego szubrawcy — zwią go …Mech.
Po krótkiej pauzie, obserwując reakcje słuchaczy pokładających się ze śmiechu, Łuna dokończyła z wyrzutem:
— No błagam, nie ryczcie tak. Nie widzę w tym nic śmiesznego. To przezwisko pochodzi stąd, że on chłonie pieniądze jak mech wodę. Nie rozumiecie? No skończcie już rżeć, bałwany! Słyszycie!?
Ich szaleńczy rechot odbijał się od ścian jaskini głośnym echem. Nie słyszeli.
***
Data: sierpień 2144 rok
Miejsce: Więzienie na planetoidzie Victoria****
Kolejny, ponury dzień spędzany na wpatrywaniu się w szary sufit więziennej celi, upływał mu na marzeniach o wielkim, acz niezwykle seksownym tyłku Wielkiej Łuny. Strażniczka Przejścia do innych wymiarów, rezydująca na stałe w jaskini ukrytej w ziemskim wulkanie Tupangato, szusowała w myślach Vegi od dłuższego już czasu.
— No taka dupa! I się tak marnuje. — Nie mógł sobie tego wydarować. — A mielim my ją uratować. Niech to jasny szlag trafi! Trza pomyśleć o jakiejś ewakuacji i spływać z tego miejsca…
***
Data: lipiec 2144 rok
Miejsce: Stacja okołomarsjańska Bradbury
Wytwornie odstawiony Vega – glany, skórzana kurtka z ćwiekami, majestatyczny tęczowy „kogut” na czubku głowy ustawiony w sztorc, te sprawy – postanowił, wraz z równie interesująco uślicznionymi kumplami, niepostrzeżenie wkroczyć do Kręgielni. Jeszcze w pokoiku hotelowym, zlokalizowanym w jednym z modułów stacji okołomarsjańskiej Bradbury uzgodnili, że przybędą do przybytku Mcha w sposób nie zwracający niczyjej uwagi i wtopiwszy się w tłum, dyskretnie wybadają temat. Z zupełnie niezrozumiałych dla nich powodów, nie zostali jednak wpuszczeni na teren eleganckiego Centrum Rozrywki. Było to tak zaskakujące, że Vega nie mogąc pogodzić się z tą rażąco niesprawiedliwą decyzją, lekko się uniósł i trochę nawywijał. Jak można się domyśleć, jego reakcja spotkała się z energiczną kontrreakcją ochrony. Ta z kolei spotkała się z energiczną reakcją rozindyczonych kumpli Vegi, którzy nie zwlekając, rychło przyszli z odsieczą nieco rozemocjonowanemu przyjacielowi. Dość, że służby porządkowe luksusowego parku rozrywki oraz kosmiczna policja zdołały ostudzić emocje uczestników burdy po przeszło godzinie zacietrzewionej bitki i szamotaniny.
Cóż, takiego finału żaden z trzech przyjaciół się nie spodziewał. Szybki proces, natychmiastowy wyrok i po dwóch marsjańskich dobach wylądowali w więzieniu na planetoidzie Victoria.
***
Data: koniec sierpnia 2144 rok
Miejsce: Więzienie na planetoidzie Victoria
Vega ujrzawszy, z kim przyjdzie mu się dogadywać, lekko się zaniepokoił.
— Chciałbym stąd wyjść… — zaczął konspiracyjnym szeptem. Więzienny przemytnik, sprawiający wrażenie niedorozwiniętego umysłowo, poskrobawszy się po łysej głowie, odrzekł:
— To wypierdalaj…
— Nie zrozumieliśmy się. Uciec. Szybko…
— To w podskokach wypierdalaj…
— Jesssu, chodziło mi, że tak na zewnątrz.
— To mam cię wyjebać przez te kraty?
— Kurwa, całkiem na zewnątrz, poza planetoidę! No uciec! — Vega zaczynał tracić cierpliwość. Ogarniało go też coraz więcej wątpliwości, co do poczytalności swojego rozmówcy, o jego kompetencjach nie wspominając. Jednak myśl o ślicznym, krąglutkim tyłeczku Wielkiej Łuny szybko przywróciła mu siły witalne i postanowił cierpliwie poczekać, aż łysego olśni. Przemytnik tymczasem, wpatrując się w niego nieobecnym wzrokiem, w końcu załapał temat i najwyraźniej ucieszony tym faktem, natychmiast zaczął rezolutnie pouczać swojego zleceniodawcę:
— No to trza było od razu, że chciałbyś stąd wyjść, a nie kurwa ględzisz od rzeczy.
— A to ja nie tak powiedziałem na początku?
— Jakbyś powiedział, to bym się tera nie przypierdalał, co nie?
— A to przepraszam, więc jeszcze raz zacznę. Hm… Chciałbym stąd wyjść…
Godzinę później, po ciężkim i mozolnym uzgadnianiu szczegółów, doszli w końcu do konsensusu. Pozostała tylko sprawa zapłaty:
— Dwa kilo złota i będziemy kwita.
— Rany boskie! Ile?
— Ano promocja. Przeceniłem dla was tę usługę.
cdn.
* Tupungato — Stratowulkan w Andach, na granicy argentyńsko–chilijskiej. Wysokość 5264 m n.p.m. Powstał w plejstocenie.
** Olympus Mons — wygasły wulkan tarczowy na Marsie. Uważany za najwyższą górę w Układzie Słonecznym.
*** Raymond Douglas Bradbury (1920–2012 r) — amerykański pisarz, należący do czołówki światowych twórców fantastyki. Autor m.in. „Kronik marsjańskich.”
**** Victoria — planetoida odkryta przez J.D.Hinda w 1850 roku. Ma 113 km średnicy i wydłużony kształt. Jeden obieg wokół Słońca zajmuje jej około 3 lata. Jest zaliczana do asteroid typu S.
[Postacie: Barbara Szczepanowska, Canulas oraz Ojgyn zostały tutaj przemycone z opowiadań z serii: "Baśka"]
Komentarze (31)
Wyrabia się
"Omiotła go zniecierpliwionym wzrokiem, zatrzymując się chwilę na poległej fryzurze, co Vega z kolei uznał za dowód jej akceptacji i w ogóle zaczątków szalonej sympatii względem jego osoby" - skisłam XD uwielbiam takie sytuacje
"— Ja, natürlich, dziubeczku. — Vega ponownie wszedł jej w słowo, jednak tym razem zrobił to szarmancko." - on jest moim bogiem podrywu XD i ten umlaut robi robote
A tak w ogóle to czy w postaci mech nie chodzilo przypadkiem o mechaniczna postac w skrocie mech? Ale mech na drzewie też dobra postać jak widać Agusia ze wszystkim se poradzi.
"Jednak myśl o ślicznym, krąglutkim tyłeczku Wielkiej Łuny szybko przywróciła mu siły witalne i postanowił cierpliwie poczekać, aż łysego olśni." - kisne ze śmiechu bardzo
No to dwa kilo złota Vega może się zawijać. Czytałabym dalej xd
Zostawiam 5.
Najlepsze TW ever.
A nie wiedziałam, że Mech to ma być coś mechanicznego ;)) Trudno ;)) Ojgyn na pewno "mechaniczny" nie jest (to postać z Baśki, ale cicho sza ;)) Wykorzystałam pomysł Cana i przemyciłam tu to i owo stamtąd ;)
Pozdrawiam :))
Tunele czasoprestrzenne, stacje okołomarsjańskie itp. tak cudnie kontrastują z gwarą Vegi, że nie sposób się nie uśmiechnąć czytając :)
"Omiotła go zniecierpliwionym wzrokiem, zatrzymując się chwilę na poległej fryzurze, co Vega z kolei uznał za dowód jej akceptacji i w ogóle zaczątków szalonej sympatii względem jego osoby" :D (optymista)
"— Ma na imię Ojgyn. Niestety nie znam nazwiska, ale wiem, że zwią go… — tu Vega i kumple nastawili uszu, aby nie uronić nic ze słów Wielkiej, co dotyczyłoby strasznego przezwiska tego szubrawcy — zwią go …Mech" - podoba mi się zapis i ten moment zatrzymania/wyczekiwania
"zwią go …Mech" - kropeczki przed spacją raczej
"Wytwornie odstawiony Vega – glany, skórzana kurtka z ćwiekami, majestatyczny tęczowy „kogut” na czubku głowy ustawiony w sztorc, te sprawy" - widzę go, normalnie namalował mi się przed oczami z tym swoim uśmieszkiem miglanca-optymisty
"Z zupełnie niezrozumiałych dla nich powodów, nie zostali jednak wpuszczeni na teren eleganckiego Centrum Rozrywki. Było to tak zaskakujące, że Vega nie mogąc pogodzić się z tą rażąco niesprawiedliwą decyzją, lekko się uniósł i trochę nawywijał. Jak można się domyśleć, jego reakcja spotkała się z energiczną kontrreakcją ochrony. Ta z kolei spotkała się z energiczną reakcją rozindyczonych kumpli Vegi, którzy nie zwlekając, rychło przyszli z odsieczą nieco rozemocjonowanemu przyjacielowi" - cały fragment zacny
Haha, dialog w więzieniu Vittoria, bene.
"— Kurwa, całkiem na zewnątrz, poza planetoidę!" - grunt to być niezmordowanym roztłumaczając
Fantastyczna część, kcę jeszcze przygód Vegi! O wykorzystaniu motywów tw nie wspomnę. Do tego masz ładny, staranny zapis, łącznie z legendą, żeby wszystko było jasne. Lubię pisanie z serduchem. Błędów nie wyłapałam, jestem poziom nizej jeśli chodzi o ortografię i interpunkcję, więc niechaj przeczeszą to madrzejsi. Pięć gwiazdów i pozdrowienia :)
Pozdrawiaju i Tjebia :)
Zajebiste, nie będę się rozlwlekał, bo mądrzejsi już byli, ale zajebiste.
A ten łysy przemytnik, to...
Fajnie, że łączysz z Baśką trochę.
Podobuje mi się.
Jakbym miał możliwość, dawałbym Ci na TW takie, by było git.
Wielkie Pozdro.
Dzięki za inspirację i Wielkie Pozdro toże ;)
https://i.imgur.com/GuGc0lm.png
Sioo
Swoją drogą to nawet trudniejsze jest, poziom heart się robi: masz coś w głowie, plus coś dalej trza kontynuować, plus dostajesz na TW temat = trza teraz zgrać i połączyć wszystko do kupy...
Ehhh, w sumie, jakby się tak zastanowić, to zupełnie ja w życiu ;))
Z zamkniętymi oczami wyczułabym, że to pisała AGu.
Pozdrawiam serdecznie
Fakt, mam olbrzymi sentyment do serii z "Baśką" ;)) Więc kto wie, co wspólnie z Vegą nawywijają jeszcze ;)) Zobaczymy, co tam losowanie TW podsunie. Tymczasem pozdrawiam i dzięki :))
Pozdrówka
Dobrze się bawię, istotnie :) Dzięki za konstruktywny komentarz. Słowo "chaotyczna"usłyszałam już wcześniej więc tym bardziej dzięki, że to napisałaś. Widać, muszę zwrócić baczniejszą uwagę. Ja mam wszystko idealnie sklarowane w głowie, ale nie zawsze udaje się to przenieść jak trzeba "na papier". Tym bardziej dzięki za spostrzeżenie. Pozdrawiam :)
— To wypierdalaj…
— Nie zrozumieliśmy się. Uciec. Szybko…
— To w podskokach wypierdalaj…
— Jesssu, chodziło mi, że tak na zewnątrz.
— To mam cię wyjebać przez te kraty?
— Kurwa, całkiem na zewnątrz, poza planetoidę! No uciec!"
Rozbawiło mnie to :D Genialne!
Siadają Ci te TW, bardzo ładnie.
Vega w formie, jak zawsze.
Pozdrawiam :)
PS: Tak podzielę się z Tobą swoimi myślami. Vega, nie mam zielonego pojęcia dlaczego, kojarzy mi się z Vegetą (Dragon Ball) i mimo tylu opisów Vegi, moja wyobraźnia nie za bardzo chce je przetworzyć. Kurczę, muszę popracować nad prawdziwą twarzą Twojego Vegi.
Pozdrawiam
"Aaa znaczy, taki deal? " - tu tylko skojarzenie. Widziałem ostatnio film "Weekend" (Pazura rezyser :) i jest świetnie wyłuszczone znaczenie słowa "deal", wyłuszczenie polecam, powiem tylko, że według bohaterów filmu "deal" znaczy "trans akcja" (pisownia celowo rozdzielna).
"Łuna znów wzdychnęła poirytowana" - tachaid "wesrchnęła".
"Omiotła go zniecierpliwionym wzrokiem, zatrzymując się chwilę na poległej fryzurze, co Vega z kolei uznał za dowód jej akceptacji i w ogóle zaczątków szalonej sympatii względem jego osoby" - tu bardzo męski punkt widzenia ze strony Vegi udało Ci się pokazać.
"Nie zrozumieliśmy się. Uciec. Szybko…
— To w podskokach wypierdalaj.
— Jesssu, chodziło mi, że tak na zewnątrz.
— To mam cię wyjebać przez te kraty?" - ;))))))
A że KA PI TA L NE, to miałem nie pisać, bo mnie coś zazdrość zżarła, że taki luz, humor, skill, no w ogóle bardzo to się pięknie czyta, no samo się czyta i kwita.
Brawa na stojąco.
Tańczę Pozdrawiaka ;))
Dzięki i pozdrowionka :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania