TW #5 Nieznane notatki
Człowiek (wygląd/ opis) Morświn z akcentem
Burdel
Ukrzyżowanie
Komedia/Pamiętnik/dziennik
Zza ściany dobiegało żałosnie-przeraźliwe skrzypienie w różnej wysokości. Potem widać Holmes odłożył smyczek, bo zapadła cisza, w której odgłos kołatki zabrzmiał jak beethowenowskie akordy z piątej symfonii. Za drzwiami stał posterunkowy, który salutując i jednoczenie mówiąc; „dzień dobry panie doktorze”, wręczył mi złożoną kartkę, dodając; „zechce pan przekazać pilnie panu Sherlockowi”. Nim skończyłem odpowiadać na pozdrowienie, mężczyzna w charakterystycznej pelerynie i kasku zniknął za rogiem. Zamknąłem drzwi wróciłem wąskim korytarzem do salonu, gdzie czekał już Holmes.
— Johnie — oznajmił jak zwykle beznamiętnie, po spojrzeniu na zawartość kartki — jedziemy na Columbia Road.
Przywołana dorożka dowiozła nas dość szybko przed kamienicę, która się wyróżniała okazałą, czerwoną latarnią nad wejściem oraz stojącym pod nią i niecierpliwie przestępującym z nogi na nogę, niezastąpionym inspektorem Lestrade. Widząc nas wysiadających z powoziku podszedł pospiesznie i wyrzucił z siebie z szybkością niepozostawiającą cienia wątpliwości, że przygotował przemowę wcześniej:
— Zabito pensjonariuszkę, osobę zagraniczną. Przestępcą był zapewne, jakiś fanatyk ze Syjamu lub Burmy...
Sherlock, słuchając podszedł do rzeźbionych drzwi i ujął w dłoń kołatkę. Weszliśmy do niewielkiego, oświetlonego bocznymi kandelabrami holu, którego centralne miejsce zajmował szezlong i stojący obok niego niewielki stoliczek zastawiony samowarem oraz filiżankami. Naprzeciw kanapy znajdowała się kotara, zza której wyłoniła się kobieta kiedyś być może piękną, choć moim zdaniem jej uroda miała w sobie jakąś wulgarność przebijającą spod dobranej z dobrym smakiem odzieży i skromnego makijażu.
— Madame Bambridge — przedstawił przybyłą drepczący tuż za Holmesem Lestrade — Pan Sherlock i doktor Watson, najlepsi specjaliści — dodał zwracając się do kobiety.
— Ach, panowie co to za tragedia. Moje biedne pensjonariuszki boją się wyjść ze swoich pokoi. To przerażające! W samym sercu Londynu... — tu przerwała spoglądając to na Holmsa to na mnie.
— Zechce nas pani zaprowadzić na miejsce zdarzenia — powiedział mój przyjaciel tak, jakby prosił panią Hudson o jeszcze jedną filiżankę herbaty.
Słabo oświetlony korytarz doprowadził nas do zamykającego go pokoju, przed którym stał posterunkowy.
Pani Bambridge zatrzymała się obok niego blada i wyraźnie przerażona, szepcząc:
— To makabryczne, nie chcę tego więcej oglądać.
Konstabl otwarł drzwi, co Holmes skwitował skrzywieniem, bezradnym machnięciem ręki i uwagą do inspektora:
— Kochany Lestrade, chyba wspominałem panu, że w miejscu przestępstwa zawsze zostają ślady. Również na pierwszy rzut oka niewidoczne jak na przykład odciski na klamkach od drzwi.
Pierwsze co rzucało się w oczy, to powiewająca w podmuchach wiatru firanka w otwartym na oścież oknie. Dopiero później dostrzegłem nagą kobiecą postać stojącą w głowach wielkiego łoża z baldachimem. Rozłożone szeroko ręce, zwieszona głowa, a przede wszystkim czerwono-czarny otwór ciągnący się od mostka do wzgórka łonowego, a nadto leżące pod stopami ofiary wnętrzności świadczyły jednoznacznie o tragicznej śmierci. Sherlock, jak zawsze, zatrzymał się tuż za drzwiami i trwał przez chwilę wolno lustrując wnętrze.
— Johnie — powiedział — zechciej dokonać obdukcji. Ja zajmę się resztą śladów, o ile nasz kochany inspektor był uprzejmy pozostawić jeszcze jakieś niezatarte.
Podszedłem do zwłok. Sterta pod nimi była kompletna i uporządkowana. Przewód pokarmowy leżał pod spodem, a na nim pieczołowicie ułożono wątrobę, nerki, i serce ofiary. Spojrzałem w górę na twarz zabitej. Bruzda wisielca oraz granatowo-czarny język sterczący z ust jednoznacznie świadczyły o przyczynie śmierci. Obejrzałem resztę ciała i mogłem już przekazać Holmsowi co wiem.
On, jakby tylko na to czekał, zwrócił się do Lestrade'a:
— Gdyby pan był tak uprzejmy i wezwał dorożkę. Chcielibyśmy z doktorem wrócić na podwieczorek do domu — a widząc, że zamienił się w milcząco-stojący znak zapytania — dodał uprzejmie — proszę odszukać pana Porpoise z Królewskiej Marynarki Wojennej i wraz z nim niezwłocznie przybyć do nas na Baker Street.
Wsiedliśmy do powozu, który wkrótce nadjechał.
— I co powiesz doktorze? — spytał mój towarzysz.
— Ofiara została przed śmiercią uduszona, następnie ukrzyżowana na linie rozpiętej pomiędzy kolumnami baldachimu nad łożem. Rozpłatania powłok i wypatroszenia dokonano po jej śmierci. Wszystkie te przesłanki wskazują na psychopatycznego mordercę, który kojarzy się albo z rzeźnikiem, albo z kimś, kto patroszy ryby, lub ewentualnie, z anatomo-patologiem, który zwariował. A co tobie udało się ustalić i co wspólnego ze sprawą ma nasz kochany kaszalot nomen omen Porpoise?
— Nie lekceważ tego olbrzymiego grubasa. Nie znam lepszego znawcy flory i fauny półwyspu syjamskiego, a pewne ślady wskazują, że tym razem Lestrade może mieć rację.
Tak gawędząc dojechaliśmy pod dom. Korzystając z oczekiwania na gości i podwieczorek wziąłem się niezwłocznie do uzupełniania pamiętnika, bo przecież kiedyś spróbuję te wszystkie moje zapiski zamknąć w formie kompletnej kroniki dokonań jedynego w swoim rodzaju Sherlocka Holmesa.
*Porpoise - ang. Morświn
Komentarze (25)
Pozdrawiam serdecznie
Nie wiem, czy odbierzesz jako komplement, ale niczym się nie różni od oryginału. Chociaż, cóż, ja tu mimo wszystko, rozwiązania zagadki nie widzę. Tak miało być?
Pozdrówka
"Podszedłem do zwłok. Sterta pod nimi była kompletna i uporządkowana. Przewód pokarmowy leżał pod spodem,a na nim pieczołowicie ułożono wątrobę, nerki, i serce ofiary." - a tu odstęp.
Zajebiste, lekkie, piękne językowo i nienachalne.
Koncówka zawiesza w opróżni i pozwala liczyć na c.d.
Lekkość pióra mega.
Pięknie, Panie Karawanie.
"Przestępcą był zapewne był jakiś fanatyk" - 2x "był"
Czyta się przyjemnie, zaciekawia, spełnia kryteria. Cóż dodać. Gwiazdów aż pięć:)
Katawaniku wozie, przejebane z tą bajką. Msm 4 zdania. Zara to bede pocic dalej.
Piąteczka ode mnie! :)
(to ja - Ritha :p)
Po pierwsze zauważyłam błąd :D
"<i>Człowiek (wygląd/ opis) Morświn z akcentem<i>" - chyba próbowałeś kursywą, ale nie wyszło ;)
Oki, do rzeczy. Nie wiem czy jesteś ludź fejsbukowy? Wydaje mi się, że nie.... Tak czy siak założyliśmy funpage TW:
https://www.facebook.com/treningwyobrazni/
Mamy zamiar tam działać szerzej, obecnie jednak publikujemy najlepsze teksty TW (krótki fragment plus link do tekstu z opowi) i pytanie moje brzmi czy wyrażasz zgodę i chęć, by wrzucić tam któryś Twój tekst? (Któryś ze zgłoszonych do dni TW lub może jakiś inny TW byś wolał?)
Daj cynk jak coś i na dniach wrzucim :)
Pozdrowionka
Zaś odnośnie meritum to paczę tak: jeśli (ile Was tam?) uznacie, że cokolwiek z tego co wisi godne jest zamieszczenia - śmiało! Ja siebie nie ocenię a jednego po ostatnim instruktażu Pani jestem pewien: przed publikacją tekst należy przez ortografa.pl przepuścić ;) Miło, że napisałaś Ritho. Dziękuję za podbicie morale ;) Bierzcie i oczy cieszcie! ;)
Ale ten tekst chcesz? Czy inny?
Moze jednak staniesz sie ludzien fejsbukowym...?
Pisać więc jak w dym na adres znany. ;)
Jestem szybsza niz Ty :p
Jeśli chcesz, aby któryś z Twoich tekstów TW został przez nas opublikowany na fanpage'u : https://www.facebook.com/treningwyobrazni/
oraz blogu: https://treningwyobrazni.blogspot.com/
podaj link do tego tekstu (wraz z krótkim fragmentem), przesyłając na adres: treningwyobrazni@gmail.com
co będzie równoznaczne z wyrażeniem zgody na publikację w powyższych miejscach.
Pozdrawiamy
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania