TW 6 vol.2 - Głód (1z2)

Łowca biwakowiczów

Ostatnie zdanie należy do klauna

 

 

W głowie szumiała mu jedna i ta sama melodia. Zapętlony ciąg dźwięków hipnotyzował umysł nieprzerwanie od czasu, gdy zapiął ostatni drewniany guzik stroju. Powoli człowiecza świadomość ustępowała miejsca pustemu instynktowi, którego siła płynęła w każdej nitce kostiumu. Podszedł do kobiety, szybkim ruchem nachylił swoją twarz na jej głowę, czując napływającą adrenalinę i bijący od niej strach wyszczerzył w krzywym uśmiechu zdziesiątkowane uzębienie.

— My się znamy? - spytał ze stoickim spokojem.

— Na pewno nie. Na sto procent, nie. O nie, nie, nie.

— Nie? Dlaczego nie? Dlaczego mnie odrzuciłaś, co ja ci zrobiłem?!

Zacisnął dłoń na tym samym miejscu co wcześniej, z tą samą siłą. Cztery śmieszne kikuty niespokojnie tworzyły w powietrzu miniaturowe okręgi, z uporem próbując dosięgnąć zakleszczonej na szyi dłoni.

— Oddam ci, co twoje, wtedy się pogodzimy.

Odskoczył od niej, ukradkiem spoglądając na nieprzytomnego mężczyznę. Z miejsc, gdzie do niedawna były ręce i nogi nadal sączyła się krew. Przemiękłe, poczerwieniałe płótna owinięte wokół kikutów nie spełniały już swojej roli.

Józef złapał za leżące w rogu ręce i położył obie obok kobiety. Po obu stronach, widząc, że tego potrzebowała. Ból towarzyszący jej do niedawna wyparował nagle, a na jego miejscu pojawił się jedynie monotonny spokój i zwątpienie. Nawet przez chwilę czuł, że może zrobił coś nie tak. Że już jest poza tą dopuszczalną granicą. Ale to były tylko puste myśli, znikające równie szybko, jak się pojawiły.

— Teraz to już musisz być szczęśliwa. No obie ręce masz prawie przy sobie. Nogi mi są potrzebne, to ci ich nie dam, ale wiesz, jak to mówią. Nie nogami Rzym zbudowano albo coś podobnego — Uśmiech nie znikał z twarzy. Tak jak zgniłe myśli, najgorsze koszmary tworzące nowy cel do osiągnięcia. Głód przybrał zupełnie inną formę. Teraz wiedział, czego chce naprawdę.

Ledwo żywe resztki kobiety udawały nadal, że zwykły sen. Pogodzona ze wszystkim nawet nie krzyczała, gdy ładował ją na plecy i wyszedł z chaty, kierując się z powrotem w stronę pola biwakowego. Wczesnym rankiem namioty nadal były pełne śpiących biwakowiczów, nieliczni wychodzili, aby zaczerpnąć świeżego powietrza. Na miejscu spotkał jednego z tych szczęśliwców. Chwilę grobowej ciszy przerwało pytanie:

— Ona żyje?

— Jeszcze tak. Ale jak chcesz, zadepczę łajzę, na twoich oczach, powiedz tylko słowo.

— Nie, nie, niech żyje sobie. Po co tu przyszedłeś? — Chłopak świetnie się bawił. Wszystko wokoło wirowało, pulsowało milionami barw i doznań.

— Obudź wszystkich, co do jednej osoby.

Chłopak podbiegł do każdego namiotu. Posłusznie obudził każdego. Nie widział nic dziwnego w wykonywaniu poleceń klauna. Stan, w jakim był nie zabraniał tego, a nawet przeciwnie, nakazywał.

Całe pole biwakowe wstało na równe nogi. Trupio blade twarze spoglądały należącą na ziemi kobietę. Znowu zamaszyście kreśliła kikutami okręgi w powietrzu, ale tym razem wyglądało to jakby część jakiejś większej zabawy, happeningu, lub manifestacji własnej przynależności.

— Zostawię cię tu z nimi, do wieczora masz czas, żeby umrzeć. Jeśli tego nie zrobisz, wrócę tu i będzie znowu śmiesznie.

— Ona... — jęknął ktoś z biwakowiczów.

— Żyje, spokojnie. Zostawiam ją tutaj do wieczora. Po zmroku wrócę i zabiorę jej martwe truchło z powrotem, tak czy siak. Możecie iść spać.

Odszedł tak, jak powiedział. Ale nie w podskokach. Świadomość znowu powracała, człowieczeństwo brało przewagę. Po cichu liczył, że gdy stanie w progu chaty nie zobaczy nikogo, że już nigdy się nie uśmiechnie. I kto tu jest w końcu winny? On, ten klaun czy blade trupy stojące przy swoich namiotach, patrzące jak jedna z nich umiera tylko dlatego, że tak powiedział klaun z lasu?

Następne częściTW 6 vol.2 - Głód (2z2)

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • pkropka 12.04.2019
    "Szedł wydeptaną przez lata ścieżką, podążając za łuna biwakowych ognisk. Głód przybierał na sile, umysł powoli przechodził w tryb ten specyficzny stan" - *łuną + tryb/te specyficzny stan. Chyba coś Ci się zdublowało.

    Opisy masz na bardzo wysokim poziomie, czytałam z przyjemnością. No i zainteresował mnie strój klauna, jestem ciekawa co będzie dalej :)
  • marok 13.04.2019
    Dwie myśli mi się wwaliły do jednego zdania. Dzięki za odwiedziny ;)
  • Witamy nowy tekst! :)
    ps. Link ;)
  • Canulas 14.04.2019
    Mam mieszane uczucia. Z jednej strony jest tu miszmasz absurdu, który jest już niejako Twoją wizytówką. Z drugiej - pewna bezkompromisowość wydarzeń każe założyć, że chcesz tu sięgnąć po więcej.
    Opisy Ci się poprawiły. Poziom prozy poetyckiej nie dominuje już na tle zwyczajnych zdań. Lepszy balans
  • Ritha 14.04.2019
    Są momenty, które bardzo mi siadły, choć całość dość chaotyczna, jakbyś przeskakiwał po narracji trochę zbyt żwawo, zostawiając luki, bądź może w zbyt szybkim (nie wierzę, że to piszę) tempie.
    Ok, lecę do dwójki.
  • Mia123a 17.04.2019
    No bo czegoś się można spodziewać po takim tytule no i po takim Autorze. No chore to było! Ale wsumie nie mniej niż zwykle u Ciebie. Ciekawe, trochę straszne, trochę śmieszne aj dobra tyle tu, idem dalej.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania