TW 7 Kiedy razem patrzyliśmy w niebo

Postać : Milicjant na sterydach

Zdarzenie : Zaćmienie nieba

 

 

Jest majowe popołudnie. Zapach świeżo skoszonej trawy miesza się ze słodkością pomarańczowego soku. W powietrzu niczym małe baletnice tańczą rozwiane przez wiatr dmuchawce, a w oddali słychać bzyczenie puchatych pszczół. Z drzewa co jakiś czas spadają białe płatki wiśni, które nieustannie strzepuje z włosów. Siedzimy przed domem na miękkim kocyku, wtulając się w swoje objęcia. Wpatrujemy się w górę, podziwiając zaćmienie nieba. To jedyny dzień w ciągu roku, kiedy na czarnym niebie świeci słońce. Jest inaczej, intensywniej. Zarys świata nigdy nie był bardziej wyraźny, bardziej magiczny niż jest teraz.

— Chcę pić. — Wyciąga rączkę w moją stronę.

Nie mogę uwierzyć, że jest już taka duża. Wiele się zmieniło odkąd zostaliśmy rodzicami. Blanc wkroczyła w nasze życie i wywróciła je do góry nogami. Oszaleliśmy. Pierwsze miesiące były wyczerpujące. William przecież nie mógł zrezygnować z pracy, on zawsze więcej zarabiał, dlatego to ja zdecydowałam się na urlop macierzyński. Nie było mi łatwo. Wstawałam w nocy, kiedy mała nie mogła spać, karmiłam ją i przewijałam. Nauczyłam pierwszych słów i pierwszych kroków. Mierzyłam temperaturę, robiłam inhalacje i podawałam leki. Chorowałam razem z nią. Byłam wyczerpana, może nawet chwilami żałowałam, że nie zatrudniłam niani, że William tak dużo pracuje. Ale musiał, ktoś musiał pracować a ktoś opiekować się Blanc. Było ciężko, dalej jest, ale teraz już nie potrafię sobie wyobrazić ani jednego dnia bez tej małej istotki. Wytworzyła się między nami więź, której nikt nie jest w stanie przerwać.

— Proszę. — Podaję jej kubek wypełniony pomarańczowym sokiem.

— No moje drogie panie, czas na rodzinną fotografię. — William wyciąga aparat. Ma na sobie jasny T - shirt i niebieskie jeansy. Lubię go w takim codziennym wydaniu, bez munduru. Przypominają mi się pierwsze randki i nasza młodzieńcza miłość.

— Chodź tu skarbie, zrobimy sobie zdjęcie. — Biorę ją na kolana i wskazuję palcem migające miejsce w aparacie.

— Uśmiech!

Błysk fleszy jest oślepiający.

 

 

— Blanc! — krzyczę, czołgając się w stronę samochodu. Zdzieram łokcie na ostrych kamieniach, czuję piekący ból, krew ścieka mi po rękawach. Nie zatrzymuję się. Od pojazdu dzieli mnie jakieś dwa metry. Teraz już metr, pół, aż w końcu rzucam się na drzwi auta.

— Mamusiu — szepcze.

— Już dobrze, już jestem. — Kładę dłoń na szybie. — Posłuchaj mnie — tłumaczę — zasłoń się bo mamusia musi rozbić szybę. Dobrze? — pytam czułym głosem. Nie chcę wprowadzać większego zamieszania. Staram się opanować emocje, aby Blanc nie wyczuła mojego strachu. Jest taka mała i niewinna, nie zasługuje na to, aby się bać, tak jak ja się teraz boję. Niech myśli, że po prostu ją zabieram na spacer do parku, na lody, na wycieczkę tak jak kiedyś.

— Dobrze — odpowiada, po czym zsuwa się na podłogę samochodu, chowając głowę w kolanach.

Szyba była już lekko pęknięta, więc wystarczyło ją tylko delikatnie popchnąć. Wiedziałam, że zaraz włączy się alarm, ale i tak nikt go nie usłyszy, nikt kto mógłby nam teraz pomóc. Dom jest dobrze ukryty, stoi na skraju lasu.

— Chodź do mnie. — Wyciągam ręce w jej stronę.

— Mamo, za tobą. — Wskazuje palcem na postać za mną.

— Dokąd to? — Szarpie mnie za ramię.

Odwracam się w jego stronę. Musiał niedawno wrócić z pracy, bo wciąż ma na sobie ten wstrętny mundur. Przyjaciółki zazdrościły mi męża, policjanta. Uważały go za ideał. Bo przecież jest przystojny, umięśniony i ma dobre serce. Gdyby tylko wiedziały, że pod tą złotą odznaką kryje się kolejne wcielenie diabła. Patrzę mu w oczy, są czarne jak noc.

— Nie zabierzesz mi jej, rozumiesz! Nie boję się ciebie!

Wiem, do czego jest zdolny, poznałam jego najmroczniejszą stronę, już nic nie mogło mnie w nim zaskoczyć. Jest tyranem, pozbawionym uczuć, tyranem! Trwałam przy nim zbyt długo, aby teraz myśleć inaczej.

— Już to zrobiłem, jest pod moją opieką, wariatko — odpowiada, wciąż trzymając mnie za ramię.

— Ona jest moja! — krzyczę, zaciskając pięści. Usiłuję się wyrwać, ale on jest zbyt silny. Przy nim byłam tylko małą chudą poczwarką. On miał obsesję na punkcie swojego ciała. Jego mięśnie rosły w zastraszającym tempie, jakby po kryjomu łykał wspomagacze. Może to od nich tak pomieszało mu się w głowie. Bo przecież się zmienił, tak bardzo. Kiedy go poznałam był miłym chuderlawym facetem w białym T - shircie, z niedbale ułożonymi włosami.

— Tatusiu, dlaczego mama płaczę? — pyta wciąż uwięziona w samochodzie.

— Blanc, córeczko to nic. — Spogląda na nią. — Nic ci nie jest, nie zrobiła ci nic?

— Nie. — Kręci głową.

Jak mógł pomyśleć, że coś jej zrobiłam. Nigdy bym jej nie skrzywdziła. Przecież to on uwięził ją w samochodzie, to on sprawia nam ból. On, zawsze on!

— Tatuś musi coś załatwić z mamusią, zaraz do ciebie przyjdę. Zostań tu, tylko przesuń się na drugą stronę, żebyś się nie zraniła.

Ciągnie mnie do domu. Tak dawno tutaj nie byłam. Pamiętam tylko jak bardzo kiedyś kochałam to miejsce i jak szybko mi to przeszło. Teraz mieszkanie wygląda inaczej. Nie ma już tych białych zasłon, które wspólnie wybraliśmy do salonu, pozbył się też wszystkich naszych zdjęć. Teraz są to tylko puste ściany i gole okna.

— Siadaj! — Rzuca mnie na kanapę, a sam udaje się na stojący obok fotel.

— Mówiłem ci, żebyś tutaj nie wracała! Kiedy ty się opamiętasz, przejrzyj w końcu na oczy. — Jego pulsująca żyłka na skroni staje się coraz większa.

— To jest moja córka, nie pozwolę ci jej skrzywdzić. — Łzy napływają mi do oczu.

— Ja ty wyglądasz? Nie poznaję cię Nicole. Kiedyś byłaś inna. — Podchodzi bliżej i łapie kosmyk moich ciemnych włosów. — Zadbana — dodaje.

Jego dotyk, przyprawia mnie o dreszcze. Stoi tak blisko, że słyszę jak mocno bije mu serce. Wdycham ostry zapach jego wody po goleniu.

— A twoje zachowanie? Wpadasz do mnie, do mojej córki, rozbijasz szybę w aucie. Jak jakaś psychopatka!

— To wszystko przez ciebie! — Wstaję z kanapy. Wyglądam przez okno. Blanc wciąż siedzi w samochodzie. Nie wie, co się między nami dzieje. Nieważne jak bardzo byliśmy ze sobą pokłóceni, przy niej nie pokazywaliśmy tych emocji. Myślę, że kocha nas równie mocno. Co oznacza, że jego też musi kochać. Bawi się swoim pluszowy misiem, a na jej twarzy widnieje uśmiech. Teraz z dala od nas, jest bezpieczna.

Rozglądam się po pokoju. Pamiętam ten marmurowy blat, na którym przygotowywałam rano śniadanie. Niemal czuję zapach świeżo parzonej kawy i uwielbianej przez nas jajecznicy. Patrzę na podłogę, to tam nieraz leżałam cała zakrwawiona. Podbita przez tego tyrana.

— Nie płacz. — Podchodzi bliżej i wyciera łzę z mojego policzka.

— Zniszczyłeś nas, zniszczyłeś wszystko — szepczę, bo nie mam już siły, aby krzyczeć.

— Boli mnie to, że tak mówisz. Kochałem cię. Naprawdę cię kochałem. — Unosi mój podbródek zmuszając mnie, abym znów spojrzała w jego czarne oczy.

— Przestań!

— To nie twoja wina, że jesteś chora. — Jego głos wydaje się spokojny. Kiedyś bym mu uległa. Działał na mnie jak ogień. Przyciagał do siebie i za każdym razem parzył. To była jego gra. Wciąż się mną bawi.

— To ty jesteś chory! Mnie już zniszczyłeś, ale nie zrobisz tego naszej córce!

— Szkoda, że tego nie rozumiesz moja słodka Nicole. Przecież mogliśmy być szczęśliwi. Mieć to wszystko, o czym tak bardzo marzyłaś. Piękny drewniany dom z ogrodem, w którym wspólnie wychowywalibyśmy Blanc, a może kiedyś mielibyśmy więcej dzieci.

— Dzieci? Nie pozwolę ci już skrzywdzić żadnego dziecka! — Z płaszcza wyciągam broń.

— I co zastrzelisz mnie? — śmieje się.

On naprawdę myśli, że tego nie zrobię. Mimo to stoję, naprzeciwko niego. Czuję, że pierwszy raz w życiu to ja mam nad nim władzę. Tyle że... moje dłonie wciąż się trzęsą. Jestem przerażona, bo nigdy wcześniej do nikogo nie celowałam. To on miał większe doświadczenie z bronią. Ale nie, nie zawaham się. Nie mogę teraz odpuścić, doświadczyłam zbyt wiele bólu. Tylko tak mogę to zakończyć, muszę przecież chronić moją córkę.

Kiedy już chcę pociągnąć za spust do domu wchodzi Blanc. Przyciska misia do piersi. Jej małe brązowe oczka wędrują pomiędzy mną a Williamem.

— Mamo? Tato? — pyta zdezorientowana.

Nagle rozlega się dźwięk. Znów poczułam na sobie jego dłoń, tym razem ból jest silniejszy.

Chodź do mnie skarbie, już dobrze, wszystko będzie dobrze. — Chwyta ją za rękę.

 

Jest ciemno, coraz ciemniej. Jej twarz się oddala. Znika. Jak słońce w objęciach czarnego nieba.

Średnia ocena: 4.9  Głosów: 9

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (30)

  • Justyska 25.05.2019
    Mia, jestes mistrzynią zakończeń! Wciagnelo mnie i bylam pewna ze koniec bedzie mocny, ale nie... on jest za.... serio. Dobra robota! A ponizej to co wpadlo w oko:

    "W powietrzu niczym małe baletnice tańczą rozwiane przez wiatr dmuchawce a w oddali słychać bzyczenie puchatych pszczół." Przecinek przed a

    "— Chce pić. — Wyciąga rączkę w moją stronę." Chcę

    "— Blanc! — krzyczę czołgając się w stronę samochodu." Przecinek po krzyczę

    "Zdzieram łokcie na ostrych kamieniach, czuje piekący ból," czuję

    "aby Blanc nie wyczułam mojego strachu. " wyczuła

    "Już to zrobiłem, jest pod moją opieką, wariatko — odpowiada wciąż trzymając mnie za ramię." Przecinek przed wciąż

    — Ona jest moja! — krzyczę zaciskając pięści. " przecinek po krzyczę

    "Usiłowałam się wyrwać, ale on jest zbyt silny. " tu czas się rozjechał. "Usiłuję" powinno byc

    "Nie wie co się między nami dzieje. Nie ważne jak bardzo byliśmy ze sobą pokłóceni, przy niej nie pokazywaliśmy tych emocji. " przecinek przed co. Nieważne razem.

    "Bawi się swoim pluszowy misiem a na jej twarzy widnieje uśmiech" orzecinek przed a

    "Niemal czuje zapach świeżo parzonej kawy i uwielbianej przez nas jajecznicy. " czuję

    "Czuje, że pierwszy raz w życiu to ja mam nad nim władzę. " czuję.

    Kiedyś jeden życzliwy użytkownik poradził mi by w narracji pierwszoosobowej unikać slowa "czuję". Np. Zamiast czuje chłód, jest chlodno, albo cos w tym stylu. Czasem trudno tego unikac, ale myślę, ze warto zwrócić na to uwagę.

    Tekst mi sie bardzo podobał, ale ze troszkę niedopieszczony daję 4 z ogromnym plusem.

    Pozdrawiam serdecznie!
  • Mia123a 25.05.2019
    Witaj Justynko!
    Cieszę sie, ze wpadłaś i, że opowiadanie Ci się podobało. Ale gdzie tam jaka ze mnie mistrzyni zakonczeń, najczęściej to właśnie z nimi mam najwiekszy problem. Tutaj też nie wiem, czy nie wyciąć tego ostatniego akapitu z niebem. Jak znajdę chwilę czasu to jeszcze pomyślę nad tym opowiadaniem. I oczywiście bardzo bardzo Ci dziękuję za wyłapanie błędów. Wspaniała jesteś! Już się za nie zabieram. Jeszcze raz dziękuję za wizytę.
    Pozdrawiam serdecznie :)
  • jesień2018 25.05.2019
    Bardzo mnie wciągnęła i zasmuciła ta historia. Piszesz tak zmysłowo, może przez to szybko trafiasz w emocje. Jest trochę drobnych błędów, ale nie szkodzi, łatwo je naprawić. Justyska wykonała dobrą robotę:) Zostawiam 5 i pozdrawiam!
  • Mia123a 25.05.2019
    Ojej Jesień nie wiem co powiedzieć. Że ja niby piszę zmysłowo? Nie no miło mi bardzo. Cieszę się, że wciągnęło, a historia tak faktycznie dość smytna wyszła. Eh. I pomyśleć, że to miał być romans. Bardzo Ci dziękuję za wizytę i miłe słowa.
    Pozdrowionka :)
  • pkropka 25.05.2019
    Mia, super tekst. Justyś już Ci wyłapała błędy, jak poprawisz będzie mega.
    To, co mi się najbardziej podoba, to to, że nadal nie wiem, kto miał rację. Ona, czy on? Zupełnie, jak w życiu, pewnie prawda leży po środku.
    Świetnie to przedstawiłaś.
  • Mia123a 25.05.2019
    Witaj Pkropko!
    Tak właśnie o to mi chodziło. Nie wiadomo kto zawinił, wiadomo tylko, ze najbardziej w tym wszystkim cierpi dziecko. Bardzo Ci dziękuję za opinię.
    Pozdrawiam serdecznie!
  • Witamy nowy tekst! :)
  • Mia, wrzuć link w wątek z linkami :)
  • Mia123a 26.05.2019
    No witam, witam :)
    Taa zawsze zapominam żeby wrzucić, już biegnę :)
  • Pan Buczybór 26.05.2019
    Nie chciałem wypisywać błędów, bo Justyska już to zrobiła, ale to imię... "Nikol" - jest złe, słabe, niepoprawne. Nicole, Nicolle - może być, ale to... Nie.
    "Tyle że.." - nie ma czegoś takiego jak dwie kropki. Wielokropek składa się z trzech.

    Całkiem fajne opowiadanie, dość niejednoznaczne. Fajna jest ta aura tajemniczości związana z "zaćmieniem nieba". Mam jednak wrażenie, że trochę na siłę chciałaś dopasować standardową historię do dziwacznego zestawu. Jest spoko, ale według mnie mogłoby być trochę luźniej, bardziej abstrakcyjnie. Ogólnie nieźle.
    Pozdro
  • Mia123a 26.05.2019
    Jej co za wtopa z tym imieniem :(
    Tiaa ogólnie to muszę jeszcze pomyśleć nad tym opowiadaniem. Mam mieszane odczucia. Jak zawsze. Cholera nigdy chyba nie napiszę czegoś z czego będę tak chociaż w 70 % zadowolona. Eh :( Oczywiście bardzo dziekuje Ci za wizytę i opinię.
    Pozdrawiam serdecznie!
  • Mia123, oto Twój zestaw:
    Postać: Hodowca patyczaków
    Zdarzenie: Gniew dyrektora

    Gatunek (do wyboru): Fantasy/dark fantasy lub Pamiętnik/dziennik/retrospekcja lub Horror i pochodne
    Czas na pisanie: 9 czerwca (niedziela) godz. 19.00

    Powodzenia :)
  • Mia123a 26.05.2019
    Łooooo boszeee. Patyczaki o nieee, znowu!!!!
  • Ritha 27.05.2019
    „W powietrzu niczym małe baletnice tańczą rozwiane przez wiatr dmuchawce, a w oddali słychać bzyczenie puchatych pszczół” – ładne

    „Ma na sobie jasny t shirt i niebieskie jeansy” – zapisałabym T-shirt

    „— Blanc! — krzyczę, czołgając się w stronę samochodu. Zdzieram łokcie na ostrych kamieniach, czuję piekący ból, krew ścieka mi po rękawach. Nie zatrzymuję się. Od pojazdu dzieli mnie jakieś dwa metry. Teraz już metr, pół, aż w końcu rzucam się na drzwi auta.” – wow, świetny przeskok, od sielanki, wspólnej foty do takiej sceny, zaskoczonam

    Kurde, po pierwsze zaczytałam się. Po drugie – jestem w szoku! Mia to Ty? Aż taki progres zrobiłeś w tak krótkim czasie? Niesamowite… Bardzo klarowne sceny, mocne opko, ale już pomijając, że w me gusta, urzekła mnie płynna narracja i przejrzystość.
    Łap gwiazdy, Mia :)
  • Mia123a 27.05.2019
    Cześć Rituś!
    Tak to wciąż ja, różowa i nieogarnięta. No cieszę się bardzo, ze Ci się podobało! Nie wiem czy postęp jakiś znaczny, to wciąż takie raczej średnie jest. Ale chciałam już coś napisać
    powiedzmy no lepszego. Bo me ostatnie Fintessfoss to była porażka. I tak w tym opku trochę bardziej skupiłam się na tej 'płynnej narracji' bo z tym to też raczej u mnie nie najlepiej. Dziękuję pięknie za wizytę i miłe słówka.
    Pozdrowionka!
  • Anonim 27.05.2019
    Jest majowe popołudnie.
    Zbędne. Maj, czerwiec, lipiec. Co za różnica? Z dalszej części wynika, że jest lato, więc jeśli nazwa miesiąca nie jest istotna dla dalszej fabuły, to można pominąć.

    Pisanie w czasie teraźniejszym to kwestia gustu (element stylu), ale dla mnie taka narracja jest nienaturalna, dużo bardziej preferuję czas przeszły. Poza tym dużo łatwiej operuje się czasownikami w czasie przeszłym, gdzie np. w dialogach można dokonać przeskoku na czas teraźniejszy, co z miejsca odetnie wypowiedzi postaci i pomoże osiągnąć efekt rozmowy.

    Jego mięśnie rosły w zastraszającym tempie. Po kryjomu łykał jakieś wspomagacze. Sterydy?
    Jego mięśnie rosły w zastraszającym tempie, jakby po kryjomu łykał wspomagacze.

    Aż zachęcało do zdania wynikowego. Sterydy można pominąć, czytelnik sobie sam dobierze, co bardziej pasuje. (suplementy, sterydy, anaboliki). "Wspomagacze" wystarczająco dobrze przybliżają temat.

    Musiał coś brać. Może to od nich tak pomieszało mu się w głowie.
    Musiał coś brać. Pewnie od nich pomieszało mu się w głowie.
    Musiał coś brać. Pewnie dlatego pomieszało mu się w głowie.

    Tu tak samo. Przyczyna-skutek. Nawet w domyśle. To pozwala utrzymać oskarżycielski ton.
    Ogólnie nie jest źle. Wiedziałem, o czym czytam, za to plus. Postać matki jest dobrze zarysowana, ojciec i córka dość płascy, ale opko ma potencjał.

    Pozdrawiam.
    M.
  • Mia123a 27.05.2019
    Ojej weszłam i zobaczyłam Twój komentarz. Przeraziłam się, dlatego odniosę się dopiero jak wrócę do domku. Ale już teraz pięknie dziękuję :)
  • Mia123a 27.05.2019
    Witaj Marzycielu :)
    Doczołgałam się, a więc :
    "Jest majowe popołudnie.
    Zbędne. Maj, czerwiec, lipiec. Co za różnica? Z dalszej części wynika, że jest lato, więc jeśli nazwa miesiąca nie jest istotna dla dalszej fabuły, to można pominąć" - nie można pominąć. Tutaj chciałam podkreślić porę dnia. A "majowe" ładniej po prostu brzmi.

    " Pisanie w czasie teraźniejszym to kwestia gustu (element stylu), ale dla mnie taka narracja jest nienaturalna, dużo bardziej preferuję czas przeszły. Poza tym dużo łatwiej operuje się czasownikami w czasie przeszłym, gdzie np. w dialogach można dokonać przeskoku na czas teraźniejszy, co z miejsca odetnie wypowiedzi postaci i pomoże osiągnąć efekt rozmowy." - zgadzam się. Mimo to lubię pisać w czasie właśnie teraźniejszym.Tu chciałam jak najlepiej przekazać czytelnikowi emocje bohaterki, i to w jakiej sytuacji się znajduje, no ale jak widać nie wyszło. Trzeba mi chyba napisać jakieś opowiadanie w czasie przeszłym chociaż w takim łatwo się gubię. Przykładem może być znów Fintessfoss gdzie wyszedł mi miks wszystkich możliwych.

    Co do wspomagaczy, też się zgadzam. Poprawię to. Jutrooooo!

    "Wiedziałem, o czym czytam, za to plus" - ufff no to chociaż tyle.

    Co do córki, w tekście podkreślam, że przy niej nie okazują emocji, chciałam aby mimo wszystko była z boku. Pokazać, że tak naprawdę wcale nie chodzi o nią. A właśnie o nich. O to, że czują do siebie żal. Nie potrafią wyjaśnić sobie pewnych spraw, przez co cierpi ich dziecko. Ogólnie sama dziewczynka do końca miała pozostać osobą bezstronną. Ale oczywiście rozumiem, że mogło wyjść zbyt płasko.

    Co do faceta. Tu też mogłam bardziej rozbudować jego postać. Jak widać naprawdę nie potrafię kwieciście opisywać bohaterów. Zwykle wychodzą oni szarzy i nudni. Ogólnie nie wyszło. Eh. Myślałam nad tym tekstem ale uznałam, że nie będę wprowadzać większych zmian. Nie dogodzę wszystkim, i nie mam zamiaru ślęczeć nad tym opowiadaniem kolejnego tygodnia. Bo to nie jest tak, że ja piszę w 3 godziny i zaraz wrzucam. Ciułałam nad tym tekstem zdecydowanie za długo. A skoro dalej jest on niedopracowany to ja już nie mam na niego siły. Dobra chyba styknie mej paplaniny.

    Marzycielu jeszcze raz bardzo bardzo dziękuję Ci za ten komentarz. Naprawde doceniam Twoje wskazówki :)
    Pozdrawiam serdecznie!
  • Anonim 28.05.2019
    Bo to nie jest tak, że ja piszę w 3 godziny i zaraz wrzucam.

    Ja też nie. Dziennie poświęcam około sześciu godzin na czytanie i pisanie. Każdy, kto chce pisać, powinien pamiętać o dwóch rzeczach. Dużo czytać i dużo pisać. Nie da się tego uniknąć. Nie ma drogi na skróty. W ogóle nie wyobrażam sobie, jak ktoś, kto nie czyta, chciałby dobrze pisać. Praktycznie cały wolny czas spędzam na powyższych. Po prostu to lubię. Dlatego mnie nie męczy. (Dobrym sposobem, żeby uniknąć zmęczenia tekstem, jest pisanie równocześnie kilku opowiadań). Łazienkę zalałem już kilka razy, bo mnie poniosło i zapomniałem, że odkręciłem wodę. :)

    Myślałam nad tym tekstem, ale uznałam, że nie będę wprowadzać większych zmian. Nie dogodzę wszystkim, i nie mam zamiaru ślęczeć nad tym opowiadaniem kolejnego tygodnia.

    Parafrazując Pratcheta byłbym głupi, jeśli nie słuchałbym swoich czytelników, ale byłbym jeszcze głupszy, gdybym robił co mi każą.
    Jeśli mogę podpowiedzieć, to nie bój się wprowadzać istotnych zmian. W końcu to tylko zabawa. Pamiętaj, że jeśli brak w czymś radości, to nic z tego nie będzie. Tym razem koniec mojej paplaniny. :)
    Pozdrawiam.
    M.
  • Dekaos Dondi 27.05.2019
    Mia123→Już sam początek, bardzo ładny. Całą resztę, też sobie wyobraziłem... też ten ''przeskok'' do innej rzeczywistości... a zakończenie nawiązuje do ''czarnego nieba'' i słońca...z początku tekstu? Jest nieijednoznaczne raczej.
    Daje→***** i już!→ Pozdrawiam:)
  • Mia123a 27.05.2019
    Witaj Deakos Dondi!
    Jej ja już sama nie wiem. Wsystko mi się pomieszało. Chciałam nawiązać do tego, że niby córka to słońce, on czarne niebo (w tej końcówce) Poza tym Nicole na końcu mogła przywołać tę chwile, kiedy byli razem i oglądali to niebo. Mimo, że teraz go nienawidziła to tęskniła za wspólnym czasem. Za wspólną fotografią, z początku tekstu. Nooo jakoś tak. Poza tym zawsze można interpretować po swojemu ;) Bardzo się cieszę, że wpadłeś i, że Ci się podobało.
    Pozdrawiam serdecznie!
  • Wrotycz 28.05.2019
    Mia, częsty motyw przemocy w rodzinie przedstawiłaś bardzo interesująco, ale zanim swoje zdanie umotywuję, najpierw słówko o warsztacie.
    Pisanie w narracji pierwszoosobowej nie jest łatwe, to wyższa szkoła jazdy, bo znacząco ogranicza pole budowania świata przedstawionego, więc mnoży wyzwania Autorowi. A co trudne, to wartościowsze w realizacji.
    Poza tym ta narracja urealnia (nic że często fikcyjny) komunikat. Każdy chyba (mam taką nadzieję) czytelnik jest wyposażony w wiedzę o 100% ingerencji narratora wszechwiedzącego we wszystko, bo nawet w świadomość bohaterów. Stosując -ja- w prozie jest się zdanym jedynie na obserwacje narratora i dialogi w kreowaniu postaci. Niebagatelnym jest fakt wciągania czytelnika w interakcję, z tej perspektywy o wiele bardziej znaczącą. A to przecież bardzo ważne móc jako odbiorca oceniać samodzielnie, zastanawiać się (jak narrator) czym kierują się inne postacie, jaki może być cały przebieg i finał historii, gdy jednocześnie bohater i narrator nie jest w stanie (tak jak tutaj) dopowiedzieć.

    Nie mam pewności, ale sądzę, że Nicole też nie była świadoma, co się z nią w pełni działo/dzieje. Gdzie była przed znalezieniem się koło córeczki, może uciekła ze szpitala psychiatrycznego?
    Część pierwsza - retrospekcja odnosząca się do pozytywnie (tak sądzę) nacechowanego tytułu.
    I nagle diametralna zmiana w drugiej odsłonie. Między nimi ukryte to, co doprowadza do finału. Też tylko sugerującego, bo doszłam do wniosku, że narratorka ginie, zastrzelona być może z własnej broni, z własnej ręki - siłą męża skierowanej do siebie, wszak palec miała na spuście.
    Tak naprawdę nie mam pewności, czy w ogóle poza tą przemocą jakaś inna z jego strona była. Nicole mogła wpaść w urojenia prześladowcze, fakt że dziecko nie zdaje sobie sprawy z przemocy ojca wobec matki jest tego pośrednim dowodem.
    Oczywiście, nie można wykluczyć innego wariantu. Okrutny sadysta, który wyrzuca żonę z domu...
    Nie wiem, ale fajnie że mogę uczestniczyć jako czytelnik w rekonstrukcji tego, co nie wyjawione w opku.
    Gładkie podawanie na tacy całej fabuły w książce nigdy mnie nie pociągało, może poza dzieciństwem:)
    Pozdrawiam.
    Zadowolony czytelnik. I pięć serwuję.
  • jesień2018 28.05.2019
    Fajna wypowiedź. Ja też myślałam o tym, że narratorka jest chora psychicznie. Jednak pewne wypowiedzi męża temu przeczą: "Kiedyś byłaś inna. — Podchodzi bliżej i łapie kosmyk moich ciemnych włosów. — Zadbana — dodaje", "Przecież mogliśmy być szczęśliwi. Mieć to wszystko, o czym tak bardzo marzyłaś. Piękny drewniany dom z ogrodem, w którym wspólnie wychowywalibyśmy Blanc, a może kiedyś mielibyśmy więcej dzieci" - tak się nie mówi do osoby chorej psychicznie, raczej do takiej, która w pewnym momencie się zbuntowała przeciwko tyranii. Chora osoba nie mogła wziąć się w garść i mieć szczęśliwego życia w drewnianym domku...
    Mia, nie wiem, czy nie przepatrzyłabym pod tym kontem wypowiedzi faceta - tak, żeby rzeczywiście obie interpretacje (mąż-sadysta i kobieta-wariatka) były równie uprawnione.
  • Mia123a 29.05.2019
    Witaj Wrotycz a więc ;

    "Nie mam pewności, ale sądzę, że Nicole też nie była świadoma, co się z nią w pełni działo/dzieje. Gdzie była przed znalezieniem się koło córeczki, może uciekła ze szpitala psychiatrycznego?"
    -Tak mogło tak być, ogólnie chciałam aby to wyglądało na to, że ona nie jest w pełni świadoma, może wszystko sobie po prostu uroiła, może to wszystko działo się tylko w jej głowie.

    " Między nimi ukryte to, co doprowadza do finału. Też tylko sugerującego, bo doszłam do wniosku, że narratorka ginie, zastrzelona być może z własnej broni, z własnej ręki - siłą męża skierowanej do siebie, wszak palec miała na spuście." - to też ciekawe, oczywiście mogła zginąć, albo nawet postrzelić się sama, a mógł ją tylko uderzyć, wyrwać broń, gdy ta patrzyła na córkę.

    " Tak naprawdę nie mam pewności, czy w ogóle poza tą przemocą jakaś inna z jego strona była. Nicole mogła wpaść w urojenia prześladowcze, fakt że dziecko nie zdaje sobie sprawy z przemocy ojca wobec matki jest tego pośrednim dowodem." - Genialna jesteś, wiesz?
    Stąd też taka a nie inna narracja, bo w końcu to ona o tym wszystkim opowiada. Więc tak naprawdę nie wiadomo jak to wszystko wyglądało, znamy tylko jej wersję. Mogło nie być żadnego znęcania, żadnego sadysty. On po prostu mógł przestać ją kochać, a ona nie mogła się z tym pogodzić. Dlatego popadła w te wszystkie dziwne stany i urojenia, oszalała z miłości. Jednak i tu podkreślam, że interpretacja jest dowolna. Nie chciałam tak łatwo dać do zrozumienia kto jest kim w tym wszystkim (i moze właśnie to mnie zgubiło, bo już trzeci dzień tłumaczę każdemu z osobna ten tekst, co swiadczy tylko o tym, ze jest on niedopracowany, przez co niezrozumiały dla wszystkich ) Sadysta? Czemu nie, w końcu to też mogło się przyczynić do tego że jej odbiło. A on wciąż uważał się za niewiniątko, bo takie typy tak mają. Może on sam nie zdawał sobie z tego sprawy, że zadaje jej ból. Bił ją ale nie czuł się winny a wręcz uważał, że tak należy. Że ona zawsze mu wybaczy.

    Wiesz, lubię czytać twoje interpretacje, bardzo dużo wyciągasz z tekstu, dziękuję ci za to.

    "Gładkie podawanie na tacy całej fabuły w książce nigdy mnie nie pociągało, może poza dzieciństwem:)" - no tak, ja też tak mam. Nie lubię jak wszystko jest za bardzo nakreślone, kiedy wręcz autor narzuca swoje zdanie czytelnikowi. A wszystko jest tak bardzo oczywiste, że nie mam szansy na własne spostrzeżenia. Ale oczywiście, rozumiem, że nie każdy jest fanem takiego czegoś. Zbyt dużo niedopowiedzeń (tak jak tu) może wprowadzać lekki chaos i zniechęcić czytelnika. Aj dobra teraz jak ktoś mi się do czegoś przyczepi to będę go odsyłać do Twojego komentarza Droga Wrotycz. Pięknie to "rozszyfrowałaś". Chociaż wiecej gości juz nie przewiduję, kto miał przeczytać ten przeczytał. Ooo i tyle :)

    Pięknie dziękuję za tak dogłębną analizę. Miło mi bardzo, że wpadłaś.
    Pozdrawiam :)
  • Mia123a 29.05.2019
    Hej, Jesień.Ja już nic nie wiem. I chyba dla tego nie chcę już tu nic zmieniać, boję się, że jak zacznę w tym grzebać, to zrobię z tego jeszcze większy pierdzielnik. Napewno jest tu co poprawiać, ale chwilowo to opowiadanie mnie tak załamało, że nic w nim nie widzę. I dlatego właśnie cieszę sie, ze Tw 7 juz minęło :) Oczywiście dziękuję Ci bardzo za ten komentarz. Doceniam.
    Pozdrawiam serdecznie!
  • Tessa 30.05.2019
    Widzę po komentarzach, że tu każdy interpretuje na swój sposób. Mi się tekst bardzo podobał. Bardzo! Może ona była psychiczna, chociaż uważam, że równie dobre to on mógł być manipulatorem. Tyran zazwyczaj jest świetnym manipulatorem. Potrafi wmówić swojej ofierze wiele rzeczy. Potrafi zrobić z niej idiotkę i wyjść obronną ręką z każdej sytuacji. Nakreśliłaś fabułę w taki sposób, że to jego uznaję za chorego psychicznie. On chciał, żeby było po jego myśli, ona chciała coś innego, no i pojawił się konflikt. Ale dla niego nie istnieje coś takiego jak "kompromis". Musi być po jego myśli i koniec. Nie było, więc zrobił z niej wariatkę. Wmówił jej, że nią jest i może skrzywdzić dziecko...
    Ogólnie tematyka mnie wkurzyła, bo nie lubię czytać o takich złych ludziach. I zawsze biednym dzieciakom obrywa się najbardziej. Świat jest niesprawiedliwy. Ten koleś chował się za mundurem... A jak to mówią "najciemniej jest pod latarnią". Kto uwierzy, że to z mundurowym jest coś nie tak? No kto?
    Co do warsztatu. Jest dobrze :) Lubie narrację pierwszoosobową. Nadaje tempa.
    Pozdrawiam :D
  • Mia123a 01.06.2019
    Cześć Tessa!
    "Ten koleś chował się za mundurem... A jak to mówią "najciemniej jest pod latarnią". Kto uwierzy, że to z mundurowym jest coś nie tak? No kto?" - Podoba mi się to jak odczytałaś ten tekst! Codziennie ktoś, tam, cierpi z powodu przemocy, mimo to nikt nie słyszy jego wołania o pomoc. Tak jak tu, nikt jej nie uwierzył. Bo kim ona była? Tylko zaniedbaną, bezrobotną kobietą, która jak zwierze wybija szybę w aucie. A on? Ceniony policjant, na stanowisku. Oceniamy po odznakach, po wyglądzie, po statusie społecznym, zapominając o tym aby zajrzeć głębiej. Dziekuje Ci pięknie za wizytę i garść przemyśleń. No i bardzo się cieszę, ze Ci sie podobało mimo, że nie lubisz czytać o złych ludziach :)
    Pozdrówka!
  • Cześć Mia :)
    W końcu tu dotarłam :)
    Opowiadanie bardzo zgrabnie napisane, chwyta za serce. Nie lubię takiej tematyki, ale rozumie potrzebę jej pisania. Świetnie pojechałaś po emocjach. Tyrania w zderzeniu z beztroskim - z pozoru - życiem i nieinnoscią dziecka. Istny koszmar który udało ci się bardzo przekonująco przekazać.
    Pozdrawiam xdd
  • Mia123a 05.06.2019
    No hej Aguś :)
    Bardzo bardzo dziękuję Ci za opinię.
    Pozdrawiam serdecznie!
  • Mia123, oto Twój zestaw:
    Postać: Złe dzieci
    Zdarzenie: Spowiedź mordercy

    Gatunek (do wyboru): Thriller lub Opowiadanie obyczajowe lub Horror i pochodne
    Czas na pisanie: 23 czerwca (niedziela) godz. 19.00

    Powodzenia :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania