Natknąwszy się na wiatr, pomyślałam o projekcie budowania statków kosmicznych - takich żaglowców napędzanych fotonami, co majestatycznie pomkną między galaktykami do zlodowaconej gdzieś tam nieznanej planety. A tu surprise! - Ziemia.
Patrolowiec i zapewne ostatni człowiek - Anderson (sugerowałeś się przy wyborze nazwiska Tym świetnym pisarzem SF?). Samotność i głód, w tym fizyczny - jeden posiłek dziennie. Bardzo fajny pomysł z numerowaniem puszek, trochę tak jak z nacinaniem drzewa przez Robinsona. Puszki - miernik czasu i jednocześnie przetrwanie. Myk z batonikami i NG - buduje ironię grozy.
Bardzo mi się opko podoba, jest klimat, nadzieja, ostateczność.
Super!
5.
Pozdrawiam.
Anderson mi wyszedł przypadkiem. Najpierw bohater był tylko Wiktorem, a potem jakoś mi wskoczyło to nazwisko i przerobiłem.
Bardzo dziękuję za wizytę i spostrzeżenia.
Mane Tekel Fares, co?
Lubię te historie, a jeśli dobrze napisane, to sama przyjemność.
Może podkreśliłabym grozę samotności, ale to szczegół. Wiem, jak się czułam sama będąc przez dwa tygodnie, null człowieka, neta, telefonu, no dziwne odczucia, dobrze że tv było :)
Wrotycz Na szczęście nie pamiętam takiej sytuacji w swoim życiu. A może nie chcę pamiętać. Z tym podkreslaniem grozy... nie wiem. Wyobrażałem sobie tego gościa działającego, jak automat. Dziennik pokładowy, wszystko zgodnie z procedurami, praktycznie. Jak w wojsku. Potem wybuch nadziei i porażka przyjęta na chłodno.
Trochę zdziwił mnie fakt, że na patrolowcu był tylko jeden człowiek, ale za pewne jest to jakoś fabularnie wyjaśnione. Dobry tekst, takie trochę fragmenty z pamiętnika.
Mane Tekel Fares może ostatnim żyjącym nie bardzo, ale jedynym na okręcie tak. Przydałby się jakieś małe wskazówki, jak drobne wspomnienia, jakieś ślady czy coś. Może nie mam racji, ale według mnie wygląda albo jakby sam wypłynął, albo, jakby w wyniku buntu wywali go na tą łajbę.
Wygięty materiał, przestrzelona kabina, osmalone szyby coś w tym deseń. Patrząc z mojej perspektywy, która równie dobrze może być błędna, ot samotny marynarz z niewiadomego powodu został sam i przy pomocy konserw próbuje przeżyć, zagubiony na morzu. Z drugiej strony to dobrze, czytelnik ma pole do popisu, co do odbioru, ale takie drobne wskazówki co do przeszłych wydarzeń, fajnie byłoby zobaczyć.
krajew34 Masz absolutną rację. Często mam tak, że widzę obraz i wydaje mi się, że inni też go powinni widzieć. Ocean był zamarznięty. Statek był powietrzny.
Jej, kurde, chyba Twoje najlepsze. Są emocje. Ukryte, nienachalne, ale są.
W pierwszej części tekstu trochę nadmiar "był", "było", ale to jedyny mój zarzut.
Tekst trochę przypomina film The Moon, a trochę opowiadanie ze Szkieletowej Zalogi: Szkoła przetrwania.
Fajne.
Nie grasz tanimi chwytami, a naprawdę oddajesz takie realia, w jakie bez problemu mogę się wczuć.
Bardzo dobra robota. Bardzo w moim guście.
No kulego, pojechałeś zacnie.
I ta wisząca w powietrzu niepewność - jakby świat postapo i nie do końca wiadomo, czy ktoś poza naszym bohaterem przetrwał.
Cały czas na coś się czeka, miałam wrażenie, że zaraz się coś wyłoni z toni i go pożre, albo że detektor Gaigera wskaże jakieś graniczne wskazania, albo że... Itd. Nieznajomość przeszłości, tego wydarzenia, które sprawiło że bohater jest tak samotny i szuka sprawiło, że można mocno popłynąć w marzeniach...
Super. Bardzo mi siadło.
Rozwiązanie z puszkami - fajne, niekonwencjonalne.
Pozdrawiam :))
Komentarze (35)
Żal mi bohatera.
ubieranie ochronnego kombinezonu - zakładanie, ubierasz siebie lub choinkę :)
Patrolowiec i zapewne ostatni człowiek - Anderson (sugerowałeś się przy wyborze nazwiska Tym świetnym pisarzem SF?). Samotność i głód, w tym fizyczny - jeden posiłek dziennie. Bardzo fajny pomysł z numerowaniem puszek, trochę tak jak z nacinaniem drzewa przez Robinsona. Puszki - miernik czasu i jednocześnie przetrwanie. Myk z batonikami i NG - buduje ironię grozy.
Bardzo mi się opko podoba, jest klimat, nadzieja, ostateczność.
Super!
5.
Pozdrawiam.
Bardzo dziękuję za wizytę i spostrzeżenia.
Warto było wejść w dobrze skomponowany tekst, więc nie ma za co dziękować.
Lubię te historie, a jeśli dobrze napisane, to sama przyjemność.
Może podkreśliłabym grozę samotności, ale to szczegół. Wiem, jak się czułam sama będąc przez dwa tygodnie, null człowieka, neta, telefonu, no dziwne odczucia, dobrze że tv było :)
Nie cierpię armii wszelakiej:)
Sprawiłeś, jeszcze raz dzięki, SF to kiedyś moja wręcz namiętność czytania:)
Pięknie, melancholijnie. I to odliczanie puszek... Cudo <3
Gratuluję nadrabiania zaległości!
W pierwszej części tekstu trochę nadmiar "był", "było", ale to jedyny mój zarzut.
Tekst trochę przypomina film The Moon, a trochę opowiadanie ze Szkieletowej Zalogi: Szkoła przetrwania.
Fajne.
Nie grasz tanimi chwytami, a naprawdę oddajesz takie realia, w jakie bez problemu mogę się wczuć.
Bardzo dobra robota. Bardzo w moim guście.
I ta wisząca w powietrzu niepewność - jakby świat postapo i nie do końca wiadomo, czy ktoś poza naszym bohaterem przetrwał.
Cały czas na coś się czeka, miałam wrażenie, że zaraz się coś wyłoni z toni i go pożre, albo że detektor Gaigera wskaże jakieś graniczne wskazania, albo że... Itd. Nieznajomość przeszłości, tego wydarzenia, które sprawiło że bohater jest tak samotny i szuka sprawiło, że można mocno popłynąć w marzeniach...
Super. Bardzo mi siadło.
Rozwiązanie z puszkami - fajne, niekonwencjonalne.
Pozdrawiam :))
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania