"Mkniemy tak sobie i rozmyślam nad podłą kondycją ludzkości, gdy nagle, spostrzegam w lusterku, że mam otwarty bagażnik. Kurwa mać, zakląłem pod nosem," - tu mnie nie gra. Na wstępie zaznaczę, ze staram się nie być purystą pod kątem narracyjnej jednolitości, ale no...
Masz: rozmyślam, spostrzegam i nagle: zakląłem. Dziwny przeskok. Może: zaklinam czy cuś. Zwłaszcza że dalej masz znów już: zjeżdżam, wyskakuję.
"Dopadam po dwudziestu minutach, bez pośpiechu jadąc samochodem, ogłuszam, wrzucam do bagażnika mojej limuzyny. To wszystko, a jednak w tajemniczy sposób Adam przemienia się w wieprza. Nadal słychać jego łomot i głośny kwik.
Poczułem, że robi mi się słabo." - mam podobne obiekcje, co wyżej. Dopadam, poczułem. Nie wiem, być może jestem ciągle purystom a na dodatek nie muszę meić racji. Wszak skoki tego typu się zdarzają. Jakiś punkt w opisie prowadzi do kulminacji i następuje on kulminacyjnego momentu opis już w teraźniejszym. Teraźniejszy potęguje niepokój. Tutaj jednak dla mnie to jest jakeiś skokowe.
Ok. Podoba mi się absurd i sama przewrotność w kompozycji. Razi trochę ten czasoy miszmasz. Dodaj wytyczne z TW.
Pozdrox
Dobra, nie potrafię się połapać, w których momentach popełniam błąd czasowy. Generalnie stosuję w narracji jaki czas? Przeszły? A wrzucam rodzynki teraźniejsze? Kurwa, nie potrafię tego ogarnąć
Zaciekawiłeś mnie, z chęcią przeczytam co dalej.
Canulas już główny zarzut podał - trochę mieszania czasu nie zaszkodzi, ale ja się trochę pogubiłam w trakcie czytania.
Takie teksty nie dla mnie, ale przeczytałem cały, co rzadko mi się zdarza. Ciekawi od pierwszego zdania, a później tak, jakoś człowiek nie zauważa kiedy skończył. Tylko jedno mnie nurtuję Z wizgiem opon? Czy z piskiem opon powinno być? Pozdrawiam, widzę TW owocne było.
Taa też nad tym myślałem, ale pisk opon taki oklepany :) sięgnąłem w teh chwili po poradę i w sumie, to co napisałem, można uznać jako okejos
https://sjp.pwn.pl/slowniki/wizg.html
Gdyby nie uwaga poprzedników o czasach, chyba nawet bym nie zauważyła. Nie jest to dla mnie przyjemne w odbiorze, ale ja to taki delikates, więc...
Językowo bardzo dobrze, jeśli chodzi o pomysł też. To mi zrobiło wieczór:
No właśnie, kurna. Ja też nie mogę się domajdać, co konkretnie mam pozmienić by ujednolić te cholerne czasy :) więc olałem
A tematyka taka, bo takie wyzwanie, ale też mi nie bardzo pasi. Jednak co człowiek nie robi, by spełnić wysublimowane wymagania gawiedzi :)
„W bagażniku trochę łomocze Adam, ale co raz słabiej.” – dobre, zaskoczonam od samego początku
„Adam ucieka z Sanktuarium, mojego podziemnego, tajnego laboratorium. Mieliśmy tam wspólnie uczestniczyć w kulinarnym misterium. Kawałek po kawałku (z dbałością o całość jego funkcji życiowych: krew miała być pompowana, mózg pracować, żołądek trawić) skonsumować Adama. Stopniowo ujmować mu mięśnie, potem narządy mniej potrzebne, później te bardziej potrzebne, a na końcu mózg, który stanowić miał swoistą wisienkę na torcie” – Milczenie owiec, jeee
Co do czasów:
„Adam ucieka (…) pierwszy konsument (...) zbiegł.
Nie przejąłem się tym ( …)
Dopadam (…) Adam przemienia się (…)
Poczułem, że robi mi się słabo.
Gęsta mgła pojawiła się (...) z trudem usiadłem za kierownicą. Postanowiłem (...) jechałem do przodu. Wieprz ucichł, jakby wyczul, że coś się święci.
Mgła była jednak coraz gęstsza, w końcu musiałem się zatrzymać i wtedy ogarnął mnie sen” – zaczynasz teraźniejszym, potem przeszły, teraźniejszy i znów przeszły.
I to jest chyba ten moment, kiedy czasy ewoluują. Na początku był teraźniejszy:
„Jedziemy (…) Pędzimy autostradą do piekła. (…) W bagażniku trochę łomocze Adam (…) Mam nadzieję, że dożyje celu wycieczki (…)
Mkniemy tak sobie i rozmyślam (…), gdy nagle, spostrzegam”
A potem już przeszły:
„Ocknąłem się (…) Byłem związany i wisiałem (…) znalazłem się w Sanktuarium (…) Potężny wieprz kręcił się (…)przygotowywał narzędzia”
I wstawka z teraźniejszego:
„To nie może się dziać naprawdę”
Moim zdaniem czasy się rozjechały :D
Co do treści – podzieliłabym ją na połowę, świetny początek, dobry zamysł, rokująco, a pod koniec zmiana klimatu i trochę skrótowość. Ale całościowo jest oczywiście lekko i w Twoim stylu (masz specyficzne pióro, lubię).
Zostawiam gwiazdy i pozdrowienia :)
Hej,
Podoba mnie się bardzo :)) Taka sprawiedliwość mi się tu wyłania :) Dobrze łobuzowi ;)
Trochę tam z czasami coś nie teges - gdzieś w połowie tekstu nagle wskakujesz w teraźniejszy, - ja rozumiem, że się przeniosłeś do przeszłości, do wspomnień, ale coś mi tam zgrzytało. No nic. Tak czy inaczej - fajny tekst :))
Pazdrawljaju :)
Okey, nie wiem o co chodzi z tymi czasami. Piszę tak jak pisałem do tej pory i nigdy wcześniej nie było z tym problemów, teraz nagle tak. Usuwam więc te zgrzytające czasy i fertig
Nie zdążyłam przeczytać. Z czasami wiem o co chodzi, uważam, że powinny być dopuszczalne na zasadzie przeskoków w toczącej się akcji. Czasami przez wyrównanie, tekst traci.
Dla mnie to jasny sygnał, by miarkować swoje spostrzeżenia.
00.00 piszesz, że uważasz iż coś powinno być dopuszczalne, nie mając wglądu w składową tekstu, która była zarzewiem konfiktu. Przy takim stawianiu sprawy z automatu wszyscy Ci, którzy ośmielili się coś zasugerować (abstrahując od tego czy mieli słuszność) są rozpatrywani pejoratywnie. Pogragutować trzeźwości w ocenie.
Komentarze (25)
Masz: rozmyślam, spostrzegam i nagle: zakląłem. Dziwny przeskok. Może: zaklinam czy cuś. Zwłaszcza że dalej masz znów już: zjeżdżam, wyskakuję.
"Dopadam po dwudziestu minutach, bez pośpiechu jadąc samochodem, ogłuszam, wrzucam do bagażnika mojej limuzyny. To wszystko, a jednak w tajemniczy sposób Adam przemienia się w wieprza. Nadal słychać jego łomot i głośny kwik.
Poczułem, że robi mi się słabo." - mam podobne obiekcje, co wyżej. Dopadam, poczułem. Nie wiem, być może jestem ciągle purystom a na dodatek nie muszę meić racji. Wszak skoki tego typu się zdarzają. Jakiś punkt w opisie prowadzi do kulminacji i następuje on kulminacyjnego momentu opis już w teraźniejszym. Teraźniejszy potęguje niepokój. Tutaj jednak dla mnie to jest jakeiś skokowe.
Ok. Podoba mi się absurd i sama przewrotność w kompozycji. Razi trochę ten czasoy miszmasz. Dodaj wytyczne z TW.
Pozdrox
Canulas już główny zarzut podał - trochę mieszania czasu nie zaszkodzi, ale ja się trochę pogubiłam w trakcie czytania.
https://sjp.pwn.pl/slowniki/wizg.html
Językowo bardzo dobrze, jeśli chodzi o pomysł też. To mi zrobiło wieczór:
"Hmm - chrząknął Adam.
- Chrum - chrząknął wieprz." xD
A tematyka taka, bo takie wyzwanie, ale też mi nie bardzo pasi. Jednak co człowiek nie robi, by spełnić wysublimowane wymagania gawiedzi :)
„Adam ucieka z Sanktuarium, mojego podziemnego, tajnego laboratorium. Mieliśmy tam wspólnie uczestniczyć w kulinarnym misterium. Kawałek po kawałku (z dbałością o całość jego funkcji życiowych: krew miała być pompowana, mózg pracować, żołądek trawić) skonsumować Adama. Stopniowo ujmować mu mięśnie, potem narządy mniej potrzebne, później te bardziej potrzebne, a na końcu mózg, który stanowić miał swoistą wisienkę na torcie” – Milczenie owiec, jeee
Co do czasów:
„Adam ucieka (…) pierwszy konsument (...) zbiegł.
Nie przejąłem się tym ( …)
Dopadam (…) Adam przemienia się (…)
Poczułem, że robi mi się słabo.
Gęsta mgła pojawiła się (...) z trudem usiadłem za kierownicą. Postanowiłem (...) jechałem do przodu. Wieprz ucichł, jakby wyczul, że coś się święci.
Mgła była jednak coraz gęstsza, w końcu musiałem się zatrzymać i wtedy ogarnął mnie sen” – zaczynasz teraźniejszym, potem przeszły, teraźniejszy i znów przeszły.
I to jest chyba ten moment, kiedy czasy ewoluują. Na początku był teraźniejszy:
„Jedziemy (…) Pędzimy autostradą do piekła. (…) W bagażniku trochę łomocze Adam (…) Mam nadzieję, że dożyje celu wycieczki (…)
Mkniemy tak sobie i rozmyślam (…), gdy nagle, spostrzegam”
A potem już przeszły:
„Ocknąłem się (…) Byłem związany i wisiałem (…) znalazłem się w Sanktuarium (…) Potężny wieprz kręcił się (…)przygotowywał narzędzia”
I wstawka z teraźniejszego:
„To nie może się dziać naprawdę”
Moim zdaniem czasy się rozjechały :D
Co do treści – podzieliłabym ją na połowę, świetny początek, dobry zamysł, rokująco, a pod koniec zmiana klimatu i trochę skrótowość. Ale całościowo jest oczywiście lekko i w Twoim stylu (masz specyficzne pióro, lubię).
Zostawiam gwiazdy i pozdrowienia :)
Miesza się tu jawa z majakami, stąd różna narracja
Podoba mnie się bardzo :)) Taka sprawiedliwość mi się tu wyłania :) Dobrze łobuzowi ;)
Trochę tam z czasami coś nie teges - gdzieś w połowie tekstu nagle wskakujesz w teraźniejszy, - ja rozumiem, że się przeniosłeś do przeszłości, do wspomnień, ale coś mi tam zgrzytało. No nic. Tak czy inaczej - fajny tekst :))
Pazdrawljaju :)
00.00 piszesz, że uważasz iż coś powinno być dopuszczalne, nie mając wglądu w składową tekstu, która była zarzewiem konfiktu. Przy takim stawianiu sprawy z automatu wszyscy Ci, którzy ośmielili się coś zasugerować (abstrahując od tego czy mieli słuszność) są rozpatrywani pejoratywnie. Pogragutować trzeźwości w ocenie.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania