TW#10 (krótka lista)

Postać: prezydent

Zdarzenie: zjazd rodzinny

Gatunek: horror (?)

 

Już od siedmiu godzin na zjeździe rodzinnym u Kośli Kunegundy, Janusz Kośla, mąż Kunegundy pije czystą wódkę z Tomaszem Szamotem swoim szwagrem. Reszta gości śpi pijana albo uciekła. Kunegunda uwija się w kuchni, zmywa gary, pod nogami plącze się ratlerek Brutus. Piesek ślini się i trzęsie bardziej niż zazwyczaj, trochę z głodu, trochę z przejęcia całym zamieszaniem.

Mężczyźni palą bez przerwy papierosy, siwe kłęby dymu snują się po izbie. Obaj mają duże wystające brzuchy, wąsy i plamy na koszulach pod pachami.

- No to siup! - wydaje komendę Janusz Kośla.

- Zdrówko! - odzywa się Tomasz Szamot.

Wypijają wódkę jednym haustem odrzucając głowy do tyłu jak pianiści na konkursie szopenowskim podczas grania szczególnie trudnego pasażu. Tomasz Szamot przypomina sobie coś, marszczy gniewnie brwi. Sapie.

- Widziałeś tego Brauna? Słyszałeś co mówił?

- Słyszałem - Janusz krzywi się. Nie wiadomo czy od ciepłej wódki, czy od wspomnienia o Grzegorzu Braunie. - Trzeba być idiotą, żeby wygadywać takie brednie! I on chce być prezydentem!

- Rozstrzeliwać co dziesiątego dziennikarza z TVN!

- I z Wyborczej też.

- Kompletnie odwaliło kolesiowi.

- Co on sobie w ogóle myśli? Rozstrzelać co dziesiątego!

Mężczyźni kiwają z dezaprobatą głowami. Janusz polewa wódkę do kieliszków. Piją.

- Przestańcie tyle pić! - krzyczy z kuchni Kośla Kunegunda. - Pyski wam się robią czerwone od tego picia. I nie gadajcie o polityce. Obiecaliście przecież, że nie będziecie rozmawiać o polityce.

Mężczyźni ignorują uwagi kobiety.

- Co dziesiątego, czyli dziewięciu na dziesięciu zdrajców uniknęłoby kary!

Znowu kiwają głowami z dezaprobatą.

- Musimy wziąć sprawy w swoje ręce - mówi Janusz - nie można ufać takim farbowanym lisom typu Braun, co to w ogóle za nazwisko jest "Braun"?

- Niepolskie jakieś...

- Jakieś niemieckie takie.

- Musimy sami stworzyć krótką listę typków do rozstrzelania.

- I na pewno nie puścimy żywcem żadnego dziennikarza Koszer Zeitung.

- Ani z TVN. Wszystkich pod mur i rozstrzelać.

- Panie od pogody też?

- Jak wszyscy to wszyscy.

- Ale one nie jątrzą, nie wyszydzają, nie kłamią. Lubię panie od pogody.

- Jak to nie kłamią? Wczoraj mówiła taka jedna, że będzie padać. No i co? Sam popatrz: świeci słońce.

- No dobra. Panie od pogody pod mur. Ale przede wszystkim musimy rozstrzelać wszystkich Żydów i pedałów.

- I lesbijki.

Janusz Kośla zasmuca się.

- Lesbijki też? Lubię lesbijki.

- Lubisz lesbijki?

- To znaczy lubię sobie popatrzeć jak się lesbijeczki ten tego.

- Lesbijki to pedały! Lesbijki to takie same pedały jak pedały, tylko że damskie.

- Ok. rozumiem. Żydy, pedały i lesbijki pod mur i serią.

- A potem rozstrzelamy wszystkich policjantów i urzędników państwowych.

- I straż miejską.

- I lekarzy. Za to że biorą łapówki. Potem jeżdżą bentlejami, a głupiej nerki od guza odróżnić nie potrafią i wycinają nie to co trzeba, albo ludzi trzymają na korytarzach, aż umrą, wiadomo, jak umrze, to robota z głowy, a pieniądze i tak same im lecą.

- I prawników. Takich to nie przegadasz. Krawacik, teczka ze skóry, a szkody potrafi taki narobić za dziesięciu.

- I narkomanów! Koniecznie musimy rozstrzelać wszystkich ćpakoli.

- I taksówkarzy! Wszystkich taksówkarzy pod mur i rozstrzelać.

- I rowerzystów!

- Tak, rowerzystów koniecznie. Wszystkich co do jednego.

- A rolnicy? Co zrobimy z rolnikami?

- Pod mur! Chamy ze wsi na nic innego nie zasługują. Łażą tylko w tych gumofilcach i roznoszą gnój. Nic nie robią całymi dniami, tylko se zasadzą coś i samo im rośnie.

- Powinniśmy też rozstrzelać wszystkich staruchów, nie mogę patrzeć jak się trzęsą i memłają.

- Poza tym nie pracują.

- Tak samo jak dzieci.

- Tylko doją z państwa ile się da.

- I jeszcze w dodatku kłamią.

- Kto?

- Dzieci! Nie pracują, kłamią, hałasują.

- Garbią się!

- I są infantylne.

- Dzieci i staruchy pod mur!

- Ja bym jeszcze dopisał do naszej krótkiej listy kobiety w ciąży. Nie mogę patrzeć jak się obnoszą ostentacyjnie z tymi swoimi wielkimi brzuchami.

- Tak! Kobiety w ciąży jak najbardziej. Trzeba je wszystkie jak najprędzej rozstrzelać i my się tym zajmiemy.

Tomasz Szamot ścisza głos, tak aby Kośla Kunegunda nie słyszała o czym mówi.

- Przydałoby się rozstrzelać również moją żonę i pana Zenka.

- Pana Zenka? Naszego fryzjera? Znam pana Zenka. Dlaczego chcesz rozstrzelać pana Zenka?

- Nie wiem. Pomyślałem sobie, że jak już rozstrzeliwujemy dziennikarzy, Żydów, pedałów, lesbijki, policjantów, urzędników, strażników miejskich, lekarzy, prawników, narkomanów, taksówkarzy, rowerzystów, wieśniaków, staruchów, dzieci i kobiety w ciąży, to moglibyśmy przy okazji rozstrzelać pana Zenka.

- Nie mam nic do pana Zenka... chociaż kiedyś jak u niego byłem się ostrzyc, to mi zrobił na głowie ohydny kancik.

- No widzisz! Miałem rację! Fryzjera Zenka pod mur!

- A żonę?

- Co żonę?

- Mówiłeś coś o żonie.

- A tak nic... tylko pomyślałem, że można by też przy okazji. Tylko zapomniałem za co.

- Napijmy się w takim razie.

- Świetny pomysł.

Piją. Palą.

- Spasła się? - pyta Janusz.

- Kto?

- Żona. To dlatego chcesz ją rozstrzelać?

- Zrobił jej się wielki zad. I kaszaki na pysku.

- Moja ma wąsy i okropnie cuchnie jej z ust.

- Dopisujemy?

- Dopisujemy. Żonę i psa.

- Psa? Nie możesz dopisać psa!

- Dlaczego nie mogę dopisać psa? Sierściuch kłaczy się, za dużo żre, szczeka.

- Psa możesz zabić kiedy chcesz. Nie musisz mieć do tego listy. Ta lista jest zarezerwowana dla tych, których chcemy zastrzelić jak psa.

- Jak psy.

- I nie może się na niej znaleźć pies. Nie można przecież zastrzelić psa jak psa... Psa zabija się zwyczajnie, bez listy.

- No dobra. Ale żonę dopisz. Już dawno miałem ochotę zastrzelić tę jędzę. Działa mi na nerwy.

- Nie ma sprawy. Dopisujemy. Powinniśmy jeszcze rozstrzelać naszego proboszcza.

- Proboszcza? Zwariowałeś? Dlaczego chcesz rozstrzelać naszego proboszcza? Lubię naszego proboszcza. Nasz proboszcz to bardzo porządny człowiek.

- No właśnie. Dlatego powinniśmy go rozstrzelać. Żeby wstrząsnąć społeczeństwem. Zamordowanie proboszcza będzie wielkim poświęceniem z naszej strony. Obaj bardzo go lubimy i cenimy.

- Człowiek dusza, do rany przyłóż... chociaż z drugiej strony właściwie to nie mam nic przeciwko temu, żeby ten szmaciuch wyciągnął kopyta.

Janusz polewa znowu. Wypijają zadzierając głowy jak wirtuozi fortepianu.

- No to mamy z grubsza ułożoną naszą krótką listę - stwierdza Tomasz Szamot.

- Musimy tych wszystkich zdrajców i sprzedawczyków rozstrzelać, aby dać im nauczkę na przyszłość.

- Nauczkę? Na przyszłość? - Janusz dziwi się. - A jaką oni mogą mieć przyszłość skoro...

- Znaczy się ten... no... pokażemy im, że ten i że w ogóle.

- Przydałoby się przy okazji skombinować jakąś śrutówkę.

- Śrutówkę? Po co ci śrutówka? Chcesz rozstrzeliwać zdrajców ze śrutówki?

- Ptaki. Chciałbym powystrzelać ptaki, które obsiadają drzewo za oknem. Za głośno śpiewają i nie mogę się przez nie skupić na telewizji.

- Może lepiej jakbyś ściął drzewo. Wystrzelanie ptaków nie pomoże. Przylecą nowe i znowu zaczną śpiewać.

- O tym nie pomyślałem.

Janusz Kośla wstaje ciężko z przepastnego fotela i mówi:

- Polej jeszcze drogi przyjacielu po kusztyczku, a ja pójdę się tymczasem odlać.

- Przestańcie wreszcie chlać! - krzyczy Kośla Kunegunda i zabiera ze stołu niedopitą butelkę. Zaaferowany zamieszaniem ratlerek Brutus wskakuje na opuszczony fotel i głośno szczeka.

- Zamknij kłapaczkę sierściuchu - ryczy na niego Tomasz Szamot i przestraszony pies milknie.

Po pewnym czasie do izby wtacza się Janusz Kośla i z całym impetem swego ciężkiego ciała zwala się na fotel, a właściwie na ratlerka Brutusa, którego nie zauważył, ponieważ sporo wypił. Słychać krótki skowyt i trzask, jakby ktoś złamał patyk. Janusz jak poparzony zrywa się z fotela. Brutus wierzga krótkimi łapkami, z pyszczka leci mu krew, z odbytu kupa... Po chwili nieruchomieje.

Kośla Kunegunda zastyga, sztywnieje, oczy ma jak spodki, rusza ustami jak ryba, ale nie wydaje żadnego dźwięku, oniemiała ze zgrozy. Potem wybiega z pokoju do kuchni, po chwili wraca z tasakiem do rąbania kabaniny.

- Ty skurwysynu! Zabiłeś Brutusa! Jak mogłeś? Ty skurwysynu! Zabiję cię! - Kośla Kunegunda biega z tasakiem za uciekającym małżonkiem, Tomasz Szamot chowa się pod stół, ale tylko na chwilę, ciężko mu pod stołem, tusza mu przeszkadza, prostuje się i wywraca stół. Przez wrzaski i wycia Kunegundy przebija się brzęk tłuczonego szkła.

Jakby tego było mało, akurat podczas tak niefortunnie kończącego się rodzinnego zjazdu wybija dawno nie czyszczone szambo na podwórku i gęsta breja wlewa się powoli do izby.

Któryś z sąsiadów wzywa policję. Przyjeżdża radiowóz. Policjanci po wejściu do izby widzą szlochającą, klęczącą przy martwym Brutusie Koślę Kunegundę, wymiotującego Tomasza Szamota i leżącego na wznak na zalanej fekaliami podłodze Janusza Koślę z tasakiem do krojenia kabaniny wbitym w głowę.

- Aggrrrrrrrhhhh!!! - wydaje ostatnie tchnienie Janusz Kośla. Policjanci patrzą bezradnie na ten cały kram, po czym obaj wymiotują. Jeden z nich mdleje. Ten przytomny, ociera usta, wyjmuje radiotelefon i krzyczy:

- Tu Brzoza, tu Brzoza, jestem na posesji Janusza i Kunegundy Koślów. Wezwijcie posiłki! Wezwijcie posiłki!

Średnia ocena: 3.5  Głosów: 22

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (31)

  • Nuncjusz 13.06.2019
    Dramatyczne zajścia
    Nie ma to jak koncert pijanistów
  • Witamy nowy tekst! :)
  • Tomek Bordo 13.06.2019
    Gniot
  • Nuncjusz 13.06.2019
    Nie musisz na każdym kroku udowadniać nam, że jesteś debilem. Wiemy to doskonale
  • jesień2018 13.06.2019
    O rety, Sensol! Coś Ty tu nawyrabiał?! Trochę mi się nie podobało, w sensie, że te początkowe obrazki to takie klisze, jakoś często wpada w me ucho, że Polacy chleją i są spoceni, nienawidzą pedałów, mają na imię Janusz itd. Ale dalej tak pojechałeś, że z kliszy się zrobił całkiem oryginalny koszmarek.
    (Nie pytaj, czy się śmiałam, wersja oficjalna brzmi WCALE oraz ANI ODROBINĘ, CHYBA ZWARIOWAŁEŚ).
  • sensol 13.06.2019
    mieszkam w małym miasteczku. tu NAPRAWDĘ faceci mają brzuchy i wąsy. a chleją tak, że im pyski czerwienieją :)
  • betti 13.06.2019
    Biorąc pod uwagę zestaw, z pomysłem i z pazurem napisane. Jak to nazwał, Nuncjusz - koncert pijanistów. Brawo!
  • sensol 13.06.2019
    bardzo dziękuję, jestem zaskoczony
  • Kastor 13.06.2019
    sensol gniot
  • maga 13.06.2019
    Szkoda tego ratlerka Brutusa :(
    Przeczytałem, ale się wstrzymam od komentarza. Tekst ten to taki pod gatunek, że z czasem mogą się ujawnić jakieś konkluzje w głowie.
  • Nuncjusz 13.06.2019
    Btw ten ratlerek Brutus nieodparcie mi się kojarzy z ratlerkiem z Nikodema Dyzmy :) tez się wabił Brutus
  • sensol 13.06.2019
    ach! faktycznie. chyba podświadomość zadziałała. jest genialna scena w filmie, jak Dyzma siada na ławce w parku i strąca z ławki Brutusa jakby to jakiś kawałek papieru był
  • Mane Tekel Fares 13.06.2019
    Jak to jest z tym Szopenem/Chopinem? Przyznam szczerze, że raz się spotkałem z zapisem Szopen, na tabliczce z nazwą ulicy w Chorzowie.
    Co do tekstu, fajnie byłoby to zobaczyć w teatrze.
  • Canulas 13.06.2019
    Zacne. Prześmiewcze. Z dystansem.
    Git
  • Wrotycz 13.06.2019
    A nauczycieli rozstrzelać nie łaska? Eee, zapomniał o strajku, nieładnie, panie:)
    Pozdro:)
  • pkropka 13.06.2019
    No ładną listę panowie sobie sporządzili. Króciutka, chwila moment roboty i będą mogli dalej pić ;)
    Zakończenie jedyne słuszne.
  • Bogumił 13.06.2019
    Ch...owe.
  • Anonim 13.06.2019
    Mi się nie za bardzo podobało. Wszystko to zbyt grubymi nićmi szyte, po mojemu. Niby ma być prześmiewcze, czasem jest, ale ogólnie to nawet przez chwilę nie pomyślałem o tych zajściach jak o czymś realnym - to tylko wymysł.

    jak pianiści na konkursie szopenowskim podczas grania szczególnie trudnego pasażu.
    Konkurs Szopenowski - dałbym dużymi literami, bo to nazwa własna.

    Nie mogę patrzeć jak się obnoszą ostentacyjnie z tymi swoimi wielkimi brzuchami.
    Przecinek przed "jak się", poza tym słowo "ostentacyjnie" nijak mi nie pasuje do klimatu tekstu.

    i z całym impetem swego ciężkiego ciała zwala się na fotel, a właściwie na ratlerka Brutusa, którego nie zauważył, ponieważ sporo wypił.
    Wyrzuciłbym wszystko po "Brutusa", a przynajmniej po "zauważył".

    Pozdrawiam.
  • Ritha 14.06.2019
    „- Panie od pogody też?
    - Jak wszyscy to wszyscy” :D

    „Nic nie robią całymi dniami, tylko se zasadzą coś i samo im rośnie” :D

    „- Dzieci! Nie pracują, kłamią, hałasują.
    - Garbią się!” :D


    „- Nie wiem. Pomyślałem sobie, że jak już rozstrzeliwujemy dziennikarzy, Żydów, pedałów, lesbijki, policjantów, urzędników, strażników miejskich, lekarzy, prawników, narkomanów, taksówkarzy, rowerzystów, wieśniaków, staruchów, dzieci i kobiety w ciąży, to moglibyśmy przy okazji rozstrzelać pana Zenka” – hahahaha

    „- Dopisujemy. Żonę i psa” – nieee, tylko nie psa!

    „- No właśnie. Dlatego powinniśmy go rozstrzelać. Żeby wstrząsnąć społeczeństwem. Zamordowanie proboszcza będzie wielkim poświęceniem z naszej strony. Obaj bardzo go lubimy i cenimy” :D

    Wiesz co, ale z tym Brutusem to nieładnie! :(
    Fajne opku, na luzie, zabawne :)
  • yanko wojownik 15.06.2019
    O qurwa mać! Zwierciadło!
  • yanko wojownik 15.06.2019
    W jakimś tam stopniu - umiarkowanym.
  • yanko wojownik 15.06.2019
    prawie.
  • sensol 15.06.2019
    yanko wojownik ???
  • yanko wojownik 15.06.2019
    sensol, Skan rzeczywistości ze wskazaniem jej odmiany "pop". Zwierciadło - odbicie.
  • sensol 15.06.2019
    yanko wojownik OK
  • fanthomas 16.06.2019
    Bardzo dobra czarna komedia
  • Nie.
    Nie podoba mi się.
    Widzę kilka odnośników do polityki ale.... Nie.
    Tyle.
  • Ozar 21.06.2019
    Dla mnie to taki kawał porządnego absurdu, polityczno-kretyńskiego. Taka czarna komedia z pewnymi odnośnikami do polityki, albo pełen surrealizm. Końcówka moim zdaniem zbyt realistyczna i trochę zabiła klimat wcześniejszy. Daje 4+ choć tak do połowy mogło być 5 za abstrakcję i absurd.
  • Dzień dobry!
    Przypominamy o obdarowywaniu zestawami – jutro o godz. 20.00.
    Pozdrawiamy :)
  • Tessa 23.06.2019
    Dobra, uśmiałam się :D
    Skąd Ty wziąłeś tę Kunegundę...
  • sensol, oto Twój zestaw:
    Postać: Babcia w welonie
    Zdarzenie: Niekontrolowana uczta

    Gatunek (do wyboru): Science fiction lub Proza poetycka lub Felieton lub Horror i pochodne
    Czas na pisanie: 7 lipca (niedziela) godz. 19.00

    Powodzenia :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania