TW#11 Królestwo

Postać : GADAJĄCA SKARPETKA

Zdarzenie: UZALEŻNIENIE OD LENISTWA

Gatunek: Horror

 

Obudziła się zlana karminowym potem. Sen, tak realistyczny przyprawiał ją o drgawki. Góra fruwającego papieru waliła się na nią z szelestem. Panował ukrop, a ona nie mogła oddychać, przyciśnięta ogromem papierowej masy. Rozejrzała się po swoim królestwie. Niestety jej sen za chwilę z pewnością stanie się jawą i masy papieru, folii, oraz innych, bliżej niezidentyfikowanych nieczystości zwalą się na nią, jak każdego poprzedniego dnia. Do tego to nieznośne, mdlące kołysanie. Dzień za dniem, godzina za godziną. Tortura, która nigdy zda się nie mieć końca.

By ulżyć cierpieniom zatopiła się w marzeniach i retrospekcjach. Kiedyś to miejsce, miejsce jej kaźni, było zupełnie inne. Czyste, schludne, tak, czasem kołysało, ale jakież to było przyjemne i orzeźwiające. Kiedyś podekscytowana czekała na to kołysanie, było jak bryza, zapowiedź przygody.

Popatrzyła po sobie, karminowy pot oblewał coraz obficiej jej oblepione, brudne ciało. Bujnęło. Ostro, gwałtownie. Wszystko, co ją otaczało przetoczyło się bezładnie, kilka mas papieru zahaczyło o nią i pomknęło dalej. Na szczęście bujnięcie było tylko jedno. Na szczęście nie została tym razem przy ostrzegawczych ruchach przysypana żadną masą śmiecia.

Coś obok niej drgnęło. Na początku myślała, że to kolejna hałda nieczystości, jednak kształt był inny. Bardziej miękki w fakturze, delikatniejszy, niż wszystko, co widuje tu na co dzień, wyłonił się po bujaniu spod sterty folii. Niespodziewanie kształt drgnął. Ona również drgnęła, o ile było to możliwe. Co prawda wiedziała, że gdzieś, w tym brudnym, apokaliptycznym świecie są inni, tacy jak ona, ale od tak dawna nie miała możliwości ruchu przytłoczona beznadzieją, przysypana górami śmieci, że prawie zapominała o ich istnieniu. Czasem, po wstrząsie, gdy rzuciło ją w nieznane zakątki, widziała ich często zmasakrowane, martwe, poszarpane ciała. Wtedy wpadała w jeszcze większą apatię. Teraz jednak kształt przywołał na myśl jakieś ulotne wspomnienie sprzed tego wszystkiego. Obudził nadzieję, patrzyła na niego w niemym osłupieniu. Nawykła już do lenistwa i beznadziei, dlatego zaciekawienie szybko przeszło w zniecierpliwienie i już chciała odwrócić wzrok, kiedy miękka faktura drgnęła, a po chwili przemówiła.

- Witaj piękna, karminowa damo.

Zaśmiała się tylko w odpowiedzi, wypowiedź w tym świecie brudu i beznadziei była tak groteskowo układna i chciałoby się rzec, czysta, że jedynym efektem jaki mogła wywołać było niedowierzanie i rozbawienie.

- Śmiejesz się. Nie zwariowałaś. Myślałem, że wszyscy tu zwariowali, albo umarli.

- Nie wiem, nie wiem, czy nie zwariowałam… Czy da się tu zostać w pełni zmysłów

- Tutaj, w tym chorym brudnym świecie, nie…chyba nie.

Wybuchli histerycznym śmiechem na ruinach swojego świata i przez krótką chwilę było tak, jakby on nie istniał. Gdy śmiech przebrzmiał, nieznajomy znowu przemówił

- Chciałbym… chciałbym ci pomóc. Widzę, czym się oblewasz. Te karmazynowe łzy. Mógłbym zaradzić – mówił szybko – znam sposoby – patrzyła na niego osłupiała – Wybacz

- Nie, nie. Naprawdę mógłbyś?

- O tak! Musiałabyś się tylko zbliżyć. Musiałbym Cię dotknąć i …

- I?

- Musiałabyś zdjąć pancerz.

- Nie! – wrzasnęła nie dowierzając w to co usłyszała. Pancerz, to była jedyna ochrona przed zewnętrznym światem. Zdejmowanie go, nawet kiedy ten świat był jeszcze przyjazny mogło się źle skończyć, a teraz na śmietnisku na którym przyszło im żyć, była to pewna śmierć. Chciała odejść, ale już nie potrafiła się poruszać. Myśl o bezsensie ruchu dopadła ją niemal natychmiast. Tak bardzo nawykła do lenistwa.

Tajemniczy nieznajomy tymczasem zaczął opowiadać. Opowiadał o czasach sprzed śmietniska. Był wędrowcem. Bywało, ze dotykał czystej, gołej ziemi. Opowiadał jej o fakturze drewna. Nawet nie wiedziała, że istnieje coś takiego. Opowiadał o dotyku skóry, tu jego głos zmienił się, jakby drżał z napięcia, ale ona nie usłyszała tej zmiany, zasłuchana w samą opowieść. Tymczasem nieznajomy przysunął się bardziej. Poczuła na sobie jego dotyk, miękki prawie pieszczący. Lekko westchnęła. Tak dawno nie czuła miękkości

- Zdejmij pancerz – szepnął ponownie

- Boję się

- Ciii – wysyczał , a jego szept znowu przybrał wyraz oczekiwania i nerwowego napięcia. Lekko uniosła pokrywę pancerza. Dotknął jej taką jaka była w istocie, nieosłoniętej. Gdzieś w zakamarkach świadomości obudziło się wspomnienie takiego dotyku

- Ach – jęknęła. Zaczął ścierać z niej karmazynowe krople. Starł też lepki brud.

- Lepiej ci? – zapytał.

- Cudownie – wyszeptała niemal omdlewając od rozkoszy.

- Odsuń więcej pancerza- delikatnie uniosła kolejną część pokrywy i znowu to samo, jego miękki dotyk, rozkosz, wspomnienia, jakby nie było tego świata

- Jeszcze – szepnął niecierpliwie. Znowu posłuchała. Tym razem poczuła jednak, że słabnie, jakby ubywało jej samej

- Dość – zaprotestowała

- Żadne dość – usłyszała w jego głosie szyderstwo – wszystkie mówicie dość – mówił urywanie, równocześnie zrywając resztki pancerza

- Nie, boli – wrzeszczała

- Ma boleć –wysyczał. Poczuła jak jej jestestwo rozpływa się w jego objęciach, jak okręca ją sobą i niszczy, już na zawsze. Karminowe łzy popłynęły zatapiając się w jego fakturze

 

Andżelusia otworzyła torebkę

- Patrz Karinka, ta karminowa szminka mi się w skarpęte wtarła. Cholera, lubiłam ją. Jak jej spadła ta zawleczka?

- Nosisz skarpety w torebce – Zdziwiła się Karinka

- Tylko jedną, zobacz, teraz wygląda jak gadająca skarpetka – zaśmiała się Andżelusia – wyciągając brudną szmatkę. Ta, poza śladami użytkowania, miała na sobie dramatyczne mazgaje z tuszu do rzęs, kredki do oczu i karminowej szminki. Całą ją pokrywał proszek cienia do powiek. – Kosmetyki mi się w tej torebce otwierają – stwierdziła Andżelusia, wrzucając z powrotem brudną skarpetkę i połamanego, rozmazanego trupa karminowej szminki.

- Nawykłaś do lenistwa, Andżelusia, wszędzie masz syf.

- Ejj tam – dziewczyna machnęła ręką

- Tak ma syf, nawykła do lenistwa – pomyślała z satysfakcją skarpeta, celowo, podczas bujania przesuwając się w kierunku odżywki do włosów – A póki ona nie odwyknie, ja mam ofiary.

Średnia ocena: 3.3  Głosów: 16

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (17)

  • Witamy nowy tekst! :)
  • Belladonna, w wolnej chwili wrzuć link do tego tekstu tutaj:
    http://www.opowi.pl/forum/trening-wyobrazni-linki-do-prac-w1016/
  • Nefer 26.06.2019
    W mojej ocenie bardzo dobre opowiadanie, z pomysłem, budowaniem napięcia i puentą. W pewien sposób nawiązuje do jednego z Twoich poprzednich utworów, ("Tablica"). Czytałem z prawdziwym zaintetresowaniem. Do tego dobry język. Wstawiam piątkę.
  • Belladonna 26.06.2019
    To prawda, opiera się na tym samym groteskowym koncepcie i negacji konsumpcjomizmu ( czasem nachodzi mnie na to ochota :) ) Bardzo Ci dziękuję za dobre słowo :)
  • Canulas 27.06.2019
    "Rozejrzała się po swoim królestwie. Niestety jej sen za chwilę z pewnością stanie się jawą i masy papieru, folii, oraz innych, bliżej niezidentyfikowanych nieczystości zwalą się na nią, jak każdego poprzedniego dnia." - to rsndomowy wyimek, ale obadaj tekst pod kątem nadokreśleń typu: ona, jej, ją, nią, własne. Główna bohaterka jest jedna, często wszystko jest wiadome kontekstualnie i nie trzeba mnożyć słów.

    I to w zasadzie jedyna wątpliwość.
    Świetna przewrotność. Bardzo sugestywnie opisany tekst o całkiem przewrotnie puencie. Jestem na tak.
    Pozdrox.
  • Belladonna 27.06.2019
    Dziękuję :) Rzeczywiście nawaliłam zaimków dzierżawczych
  • Canulas 27.06.2019
    Jak się łapiemy szczegółów, masz jedną literówkę i jeden przecinek po spacji. Se znajdziesz ;)
  • Belladonna 27.06.2019
    Se znalazłam :)
  • jesień2018 27.06.2019
    Fajny pomysł!
    Czytałam z pewnym zdziwieniem (aleosochodzi;) więc końcówka mnie ucieszyła:)
    Z technikaliów - trochę za mało masz przecinków.
    Pozdrowienia!
  • Ozar 29.06.2019
    Ciekawy tekst. Dość przewrotna puenta. Fajnie się czytało. To taki tekst napisany z sensem od początku do końca. Przeczytałem można powiedzieć jednym tchem. Nic mądrzejszego nie napisze, bo od tego sa tu inni, ale 5 ode mnie.
  • Anonim 30.06.2019
    Cóż, spodziewałem się czegoś podobnego, ale to przez zestaw, który dostałaś.
    Podoba mi się humorek :)

    Zacytuje dwa zdania:

    Opowiadał o dotyku skóry, tu jego głos zmienił się, jakby drżał z napięcia, ale ona nie usłyszała tej zmiany, zasłuchana w samą opowieść.
    Nie podoba mi się, że ona nie usłyszała tej zmiany. To tak, jakbyś opisywała coś, a potem stwierdziła, ale to nieważne, więc zapomnijcie.

    Karminowe łzy popłynęły zatapiając się w jego fakturze
    Przedtem były karmazynowe, zdaje się, a tu karminowe.

    Pozdrawiam.
  • Ritha 01.07.2019
    „- Chciałbym… chciałbym ci pomóc. Widzę, czym się oblewasz. Te karmazynowe łzy. Mógłbym zaradzić – mówił szybko – znam sposoby – patrzyła na niego osłupiała – Wybacz” – brakuje kropki na końcu
    „- O tak! Musiałabyś się tylko zbliżyć. Musiałbym Cię dotknąć i …” – cię* z małej
    ”- Nie! – wrzasnęła[,] nie dowierzając w to[,] co usłyszała”
    „Bywało, ze dotykał czystej, gołej ziemi” – że*
    „- Ciii – wysyczał , a jego” – bez spacji przed przecinkiem
    „- Ma boleć –wysyczał” – tutaj z kolei brakuje spacji po półpauzie
    W ogóle dywizy nie służą do zapisu dialogów, al. To tak na przyszłość (i tak jest to plagą)
    „Karminowe łzy popłynęły zatapiając się w jego fakturze” – również brakuje kropki
    „Andżelusia otworzyła torebkę” – tu też
    „- Nosisz skarpety w torebce – Zdziwiła się Karinka” – i tu (a po „torebce” to może pytajnik)
    „- Tylko jedną, zobacz, teraz wygląda jak gadająca skarpetka – zaśmiała się Andżelusia – wyciągając brudną szmatkę” – „zaśmiała się Andżelusia, wyciągając” (poprawny zapis z przecinkiem)
    „- Ejj tam – dziewczyna machnęła ręką” – znowu brakuje kropki

    No ok, troszkę masz tu takich różnych detali, ale poza tym to fajny klimat stworzyłeś, dość przewrotna całość i solidnie wykorzystany zestaw. Odejmuje punkcik za literówki i zostawiam 4 gwiazdki.
    Pozdrawiam

    (ps. Jeśli chcesz wziąć udział w następnej edycji TW to trukaj w wątku, bo w niedzielę przydzielanie nowych zestawów :))
  • Ritha 01.07.2019
    stworzyłaś* pardon
  • Mane Tekel Fares 02.07.2019
    Myślę, że jak wrócisz do tego tekstu za jakiś czas, to zrobisz z tego cudeńko. Walcz dalej. Będzie gitarrra. :-)
  • Anonim 04.07.2019
    Masz sporo błędów językowych. Masz też od cholery zaimków i przyimków. To niedobre jest. Sam mam problem z interpunkcją, ale Twój zapis jest niechlujny. Popracuj nad tym, ponieważ to chyba pierwsza rzecz, na którą zwraca uwagę większość czytelników.

    Kiedyś to miejsce, miejsce jej kaźni, było zupełnie inne.
    Nie dość, że masz powtórzenie, to niepotrzebnie sugerujesz, że to od początku było miejsce kaźni. Ja tam nie wiem co sobie myśli taka szminka, ale zdanie złożyłbym tak:
    Dzisiejsze miejsce kaźni, kiedyś było zupełnie inne.

    Ostatni akapit jest zdecydowanie za długi. Nie musisz wykładać łopatą, o co ci chodziło, wystarczy że zasugerujesz czytelnikowi rozstrzygnięcie. Dwa, trzy zdania w zupełności wystarczą. Ogólnie mimo kilku potknięć spowodowanych brakami warsztatowymi, opko ma pewien potencjał. Podoba mi się wykorzystanie zestawu i sposób przedstawienia historii.
    Pozdrawiam.
    M.
  • Agnieszka Gu 06.07.2019
    Witam,
    Pomysł bardzo fajny, a koniec wręcz świetny, zaskakujący :)
    Nieco gorzej z wykonaniem, gdzieniegdzie brak spacji, przecinka, jakaś literówka, ale to można dopracować edytujac tekst i poprawiając.
    Mam pytanie czy karminowe łzy to to samo co karmazynowe łzy? Pytam, bo pisałaś w ten sposób zamiennie.
    Pozdrawiam.
  • pkropka 06.07.2019
    Witaj Bella :)
    Moją uwagę zwrócił karminowy pot. Powtarzasz go dwa razy, na tak krótkiej przestrzeni rzuca się w oczy.
    Ogółem przewrotny, pomysłowy tekst. Momentami trochę opornie mi się czytało, ale myślę, że jakbyś wróciła za jakiś czas, może bardziej rozpisana, to będzie super.
    Pozdrawiam.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania