TW#13 Zagórowany

Postać: Recenzent hoteli

Zdarzenie: Bieganie po górach

 

   Wjechał do Komańczy rozklekotanym PKSem. Na kolanach trzymał notatnik pełen miejsc, które miał odwiedzać w najbliższym czasie. Nic nadzwyczajnego, ale nie powinno być źle. Łyknął tabletkę, popijając wodą z plastikowego kubeczka. Całą drogę od Sanoka słuchał żywiołowych dyskusji emerytowanych nauczycielek, które przejęły autobus swoją wycieczką. Nieustannie trajkotały przy akompaniamencie konającego autosanu. Jego mózg był coraz mocniej okaleczony. Wziął głęboki oddech. Wreszcie nadszedł właściwy przystanek.

 

   Wysiadł w delikatne objęcia niewysokich gór. Chmara nauczycielek roiła się wokół klap od bagażników. Po dłuższej chwili walki na śmierć i życie dotarł po swoją wielką czarną torbę. Wilgotna z wierzchu, oby to była woda, a nie płyny ustrojowe tego złomu.

Ruszył ze swoimi cudownymi sprawczyniami niedoli, jak się okazało, ponownie w tym samym kierunku.

- Przystojny kawaler pomoże damom w potrzebie - stwierdziła upiorna czarownica, mrugając figlarnie. - Dziś prawdziwy mężczyzna to skarb!

Zanim zdążył odpowiedzieć powiesiła na nim torbę ważącą tonę i podała rączkę walizki, która kiedyś dawno temu miała kółka. Stęknął głośno pod naciskiem dodatkowego ciężaru.

- Te wiedźmy chcą mnie zajebać - pomyślał.

Czuł rosnące wzburzenie.

 

W żółwim tempie skrabali się do schroniska, tworząc specyficzny kondukt.

Po obu stronach drogi rosły wysokie chaszcze, które odprowadziły ich aż na skraj lasu. Nie trzeba było wchodzić głęboko między drzewa, bo do celu było niedaleko.

Zmęczony zwalił z siebie dodatkowy bagaż przed drzwiami schroniska PTTKu w Komańczy. Nie usłyszał żadnego "Dziękuję". Panie tak bardzo pochłonęła rozmowa o maturze w roku sześćdziesiątym piątym. Co to był za rok i ci przystojni maturzyści.

 

   Tym razem nie pozwolił jędzom się wyprzedzić. Kilkoma susami doskoczył do kontuaru recepcji. Uprzejma kobieta z rozpuszczonymi ciemnymi włosami szybko odnalazła jego nazwisko w spisie rezerwacji. Otrzymał upragnione klucze do pokoju.

- Cóż pewnie nigdy nie będzie recenzował pięciogwiazdkowych hoteli, ale zrobi wszystko, żeby nie pisać tylko przewodników po schroniskach – pomyślał.

Jedyneczka o standardzie i wyposażeniu z głębokiej komuny. Wziął tabletkę popijając z plastikowego kubeczka, który leżał na stoliku koło łóżka.

Po rozpakowaniu zszedł znowu na dół. Była to doskonała decyzja. Robiło się późno. Zgłodniał. Zamówił pierogi ruskie- strzał w dziesiątkę.

 

   W otoczeniu nadal dominowały jego ulubienice, ale pojawiły się też nowe twarze. Zobaczył kilku wędrowców z olbrzymimi plecakami i własnym wiktem. Jedyne czego potrzebowali to odrobina wrzątku do zaparzenia herbaty w blaszanych sfatygowanych kubkach. Miejscami wyszczerbione i obite, ale po zadowolonych i pełnych spokoju oczach właścicieli można było wnioskować, iż nie ma lepszego naczynia do celebracji wieczornego picia gorącego napoju.

 

   Jako że czuł coraz większe zmęczenie, postanowił jeszcze w samotności, wykorzystując ciszę swojego pokoju, napisać notatki z pierwszej obserwacji.

Przełknął ostatnią tabletkę dzisiaj, popitą wodą z plastikowego kubeczka. Położył się w śpiworze i niemal natychmiast utonął w kamiennym śnie.

 

   W nocy wciąż zza okna zagadywały go drzewa, zerkając ukradkiem przez uchylone i mocno zakurzone okno. Odległy krzyk puchacza zwoływał wszystkie nocne mary do siebie.

Jego głowa była pusta. Ciało sztywne i nieruchome.

 

   Obudził się bardzo wcześnie. Chwycił automatycznym ruchem ręki plastikowy kubeczek i tabletkę. Przed połknięciem na jego twarzy wymalowało się zwątpienie.

Wyjął z torby specjalny strój do górskich wycieczek. Solidne skórzane buty idealnie leżące na jego niezgrabnych stopach, długie brązowe spodnie, koszulka termiczna, kurtka przeciwdeszczowa i parasol- tak na wszelki wypadek. Miał też mały plecak ekspedycyjny z  butlą wody i pętem suchej kiełbasy. Spakował do niego bluzę w razie gdyby zrobiło się zimniej.

 

   Zszedł na dół zjeść śniadanie. Zabrał ze sobą wszystkie potrzebne rzeczy. Nie planował przed wyjściem wracać do pokoju.

Przy długim drewnianym stole o ciężkim blacie siedzieli wczorajsi wędrowcy. Prawdopodobnie konsumowali nie tylko herbatę.

Po złożeniu zamówienia na jajecznicę z bułką i kiełbasę usiadł w wolnym rogu stołu. Nie przyciągał uwagi, co bardzo mu odpowiadało.

Obserwował wszystkie zaspane twarze. Lubił poranki- czuć pełnie sił, która stopniowo będzie się rozchodziła w ciągu dnia.

Dostał swoje śniadanie, bez chwili zawahania zabrał się za jedzenie. Delektował się kruchą jajecznicą, w jego mniemaniu przyrządzoną idealnie. Kiełbasa też bardzo przypadła mu do gustu.

Oddając talerz na ladę spytał recepcjonistkę o szlak Szwejka. Pani powiedziała, że bez problemu do niego trafi, bo wychodzi z miasteczka i jest dobrze oznakowany.

 

   Opuścił schronisko i wyruszył na pierwsze górskie wojaże. Nie śpieszył się. Zszedł asfaltem do głównej drogi. Zobaczył pierwszy znak kierujący go na szlak Szwejka, nie wyglądał standardowo jak te PTTKowskie. Przedstawiał pucułowatą twarz żołnierza w hełmie austro-węgierskim. Kierował go do centrum. Spotkał sklep, kościół i nieczynną stację kolejową. Potem skręcił w bok zgodnie z drogowskazem.

 

   Szybko otoczyły go drzewa. Odcięły błękitne niebo zielonym sklepieniem. Pochłonęły świat w mroku. Chwyciły go mackami chłodnego cienia. Cały ten piękny twór natury zaszczepił w nim niepewność. Zaczął się rozglądać dookoła, wodząc wzrokiem za ptactwem skaczącym po starych rozłożystych konarach. Każdy gwałtowny ruch wywoływał u niego spięcie mięśni.

Na pieńku niczym tacy stał kubeczek wody i tabletka. Strącił je i szybkim krokiem ruszył dalej.

Coraz rzadziej spotykał znaki swojego szlaku, niektóre widniały na zwalonych drzewach. Więcej ściętych pni sprawiało mu problem z utrzymaniem się na trasie. Momentami błądził w różnych kierunkach szukając swojej drogi.

Zrobił sobie przerwę. Niespokojnie gryzł kiełbasę z chlebem. Zjadł też pomidorki.

Znów odrzucić tabletkę. Zdenerwował się. Ruszył nagle truchtem przez las. Prawie zapominając plecaka. Chciał zgubić czarne cienie, śledząc go w leśnej gęstwinie. Puścił się w szaleńczym biegu jak spłoszony koń.

Wypadł na pole nie mając pojęcia gdzie jest. Szlak miał robić pętelkę, która bezpiecznie odprowadziłaby go do schroniska, ale się zgubił. Dysząc próbował pozbierać myśli. Nie zatrzymywał się, chcąc jak najszybciej oddalić się od mroku, który przysłonił mu trzeźwość umysłu.

 

   Wreszcie zauważył szosę wiodącą w nieznanym kierunku. Ruszył w jej stronę. Doczłapał do pobocza. Postanowił spróbować złapać stopa. Przez pół godziny nie spotkał żadnego samochodu. Kiedy już jeden się pojawił na szczęście zatrzymał się po jednym machnięciu kciukiem.

- Dzień dobry, mógłby mnie pan zabrać w kierunku jak najbardziej zbliżonym Komańczy? - zapytał.

- Dobry, panie drogi to w przeciwną stronę niż ja jadę, niech pan łapie odwrotnie - odpowiedział starszy kierowca w kurtce moro.

Nie czekając na odpowiedź pośpiesznie ruszył przed siebie. Cóż za kompromitacja.

Następne auto nadajechało z właściwej strony. Rozklekotany wan o znajomym kształcie. Zatrzymał się z piskiem opon. Kierowca miał na sobie kitel z pozostałościami białych przestrzeni zdominowanych różnymi dziwnymi śladami brudu. Wyszczerzył zęby w przerażającym uśmiechu. Stali przez chwilę mierząc się wzrokiem. Próbował przypomnieć sobie skąd zna upiornego typa. Kierowca w ciszy podał mu tackę z plastikowym kubeczkiem i tabletką.

Mimo że czuł potrzebę ucieczki, nawet nie drgnął. Patrzył w hipnotyzujące oczy, jedno brązowe drugie zielone.

   Ostatnia rzecz jaką zapamiętał to: piekielny uśmiech faceta, uczucie rozpaczy i przeświadczenie o psychicznej śmierci grzebiącej plany i marzenia.

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 8

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (38)

  • Witamy nowy tekst! :)
  • Berkas 01.08.2019
    Dzień doberek ;)
  • JamCi 01.08.2019
    Fajne. Bardzo. Końcówka zaskoczek.
    Stacja w Komańczy jest czynna :-). Ze dwie czy trzy lietrówki tylko widziałam :-)
  • Berkas 01.08.2019
    Luźno się opierałem na wyprawie w góry sprzed kilku lat. Nie pamiętam dokładnie jak to tam wyglądało.
    Podobało się, jupi :D. O literówki na telefonie łatwo. Ciekawe czy zapis dialogów jest ok, bo wspomagałen się wzorem z forum :P.
  • JamCi 01.08.2019
    Berkas nie wiem, nie umiem pisać dialogów :-) bardziej myśli wrażenia, doznania.
    Sorki za czepialstwo kolejkowe :-)
    Byłam w Komańczy w niedzielę z porania :-)
    Ale mi się to bardzo fajnie czytało. Tak fajnie delikatnie wprowadzałeś tę drugą rzeczywistość, jak siateczkę zanim zakryła wszystko.
  • Berkas 01.08.2019
    JamCi doznania są najważniejsze, ale staram się ich nie psuć błędami warsztatowymi.
    Patrząc na Twój odbiór tekstu, wydaje mi się, że nie ma tragedii. :P

    Wiem, że tam byłaś ostatnio, ja się wybrałem w mojej wyobraźni. Nie mam problemu z uwagami co do nieścisłości z rzeczywistością.
  • Mane Tekel Fares 01.08.2019
    Sporo błędów utrudnia czytanie.
    Nie pogniewaj się, ale opko przypomina mi raport policyjny. Jechał, wysiadł, poszedł, zjadł, obudził się, poszedł, odjechał w nieznanym kierunku.
    O czym jest to opowiadanie?
  • Berkas 01.08.2019
    Hmmm chciałem tu ukazać zagubienie, powolne popadnie w stan, który może być obłędem.
    Raport policyjny nie był zamierzony.
  • Mane Tekel Fares 01.08.2019
    Berkas "Na pieńku niczym tacy stał kubeczek wody i tabletka. Strącił je i szybkim krokiem ruszył dalej.

    Coraz rzadziej spotykał znaki swojego szlaku, niektóre widniały na zwalonych drzewach. Więcej ściętych pni sprawiało mu problem z utrzymaniem się na trasie. Momentami błądził w różnych kierunkach szukając swojej drogi.

    Zrobił sobie przerwę. Niespokojnie gryzł kiełbasę z chlebem. Zjadł też pomidorki.

    Znów odrzucić tabletkę. Zdenerwował się."

    Kubeczek wody pojawił się sam? Czym się zdenerwował?
  • Berkas 01.08.2019
    Mane Tekel Fares kubeczki wstawiłem stopniowo. Na początku wydawały się naturalne, potem coraz bardziej nie na miejscu. Przebudzenie, odstąpienie leków. Chciałem jawę z rzeczywistością zmieszać.
  • Mane Tekel Fares 01.08.2019
    Berkas To nie zrozumiałem. Czytelnik czytelnikowi nierówny.
  • JamCi 01.08.2019
    Ja zrozumiałam. Woal szedł za woalem i coraz bardziej zakrywał. O tym właśnie pisałam.
  • JamCi 01.08.2019
    Albo zgrzyt może. Bo miało lekko zgrzytać?
  • Berkas 01.08.2019
    Miało
  • JamCi 01.08.2019
    Berkas :-)
  • pkropka 01.08.2019
    Treść ciekawa, pomysł zacny. Ale fakt, masz sporo literówek (wybacz, na telefonie ciężko przekopiować).
    Mane ma trochę racji, choć w jakiś sposób taka "raportowość" mi pasuje do tego, co przedstawiasz. Choć nie pogardziła bym, gdybyś w kilku momentach zatrzymał akcje na dłużej.
    Pozdrawiam :D
  • Berkas 01.08.2019
    Jeszcze raz przejrzę, bo po trochu je znajduję.
    Kusiło, żeby polecieć w kilku miejscach z bogatym opisem, ale trzymałem się niedomówień. Na tym oparłem tekst. Liczyłem chociaż na wywołanie niepokoju, bo na przestraszenie czytelnika już nie miałem nadziei po chwili pisania.
    Pozdrawiam i dziękuję za pozostawienie komentarza. ;D
  • Anonim 02.08.2019
    Podstawowym problemem jest niechlujny zapis. nadajechało, skrabali, nieustanny trajkotaniem, polecam ponowne przeczytanie i zwrócenie uwagi na babolki.

    Wjechał do Komańczy rozklekotanym PKSem. Na kolanach trzymał notatnik pełen miejsc,
    Kto wjechał? Powinieneś zdefiniować podmiot domyślny, to zmniejszy dystans pomiędzy czytelnikiem a bohaterem, poza tym samo nadanie imienia bohaterowi, sprawi, że unikniesz wielu przyimków.
    Rozklekotany autobus wjechał do Komańczy. Tadeusz trzymał na kolanach notatnik pełen miejsc...

    Nieustanny trajkotanie przy akompaniamencie konającego autosanu. Jego mózg był coraz mocniej okaleczony
    Dodanie czasownika "sprawiało", sprawi że zdanie nabierze sensu.
    Nieustanne trajkotanie połączone z dźwiękami konającego autosanu, sprawiało że jego mózg był coraz mocniej okaleczony.

    Wziął tabletkę popijając z plastikowego kubeczka,
    Tu możesz podkreślić, że nie była to pierwsza tego dnia tabletka, i sugerowałbym pozbycie się imiesłowu. Zbyt często używasz imiesłowów, co prowadzi do gubienia podmiotów, poza tym imiesłowy z końcówką "ąc" zawsze oddzielamy przecinkiem.
    Wziął kolejną tabletkę i popił wodą z plastikowego kubeczka,

    Po rozpakowaniu zszedł znowu na dół.
    Po rozpakowaniu czego? Brak podmiotu sprawia, że zdanie jest nieczytelne.
    Po rozpakowaniu bagaży zszedł na dół.
    Lepiej, ale zdanie wciąż sprawia wrażenie niedomkniętego.
    Rozpakował bagaże, po czym zszedł na dół, gdzie...

    Największym zarzutem jest podnoszony przez poprzednich komentatorów argument, że teks nie przypomina opowiadania, a raczej relacje z poczynań bohatera. Brakuje wstawek osobistych, opisów tła połączonych z samopoczuciem bohatera, brakuje dialogów, dzięki którym można zarysować postać. Słowem, widać pasję, ale brakuje precyzji. Jedną z lepszych metod sprzyjających poprawie warsztatu jest słuchanie audiobooków, gdzie głos lektora akcentuje poszczególne części zdania. Musisz też więcej czytać, ponieważ samo czytanie pomaga zauważyć pewne schematy dotyczące konstruowania zdań. Sporo pracy przed tobą, ale z własnego doświadczenia wiem, że do pasji wystarczy dodać pracę, by osiągnąć satysfakcjonujące wyniki, więc nie poddawaj się. Połamania pióra życzę.

    Pozdrawiam.
    M.
  • Berkas 03.08.2019
    Cześć, czytałem to wiele razy, ale coś tych błędów już nie widziałem. Mam mało czasu, żeby to porządnie ogarnąć, następne TW też może być dalekie od przyzwoitego, bo jestem na wakacjach. Będę pisał staranniej.
    Wszystkie Twoje rady postaram się wykorzystać, a pióro z przyjemnością połamię, bo mi sprawia radość pisanie.

    Pozdrawiam
  • Dzień dobry!
    Przypominamy o obdarowywaniu zestawami – dziś o godz. 20.00.
    Pozdrawiamy :)
  • Berkas 04.08.2019
    Heyo, postaram się zajrzeć ;)
  • Berkas, oto Twój zestaw:
    Postać: Dziad z bagien
    Zdarzenie: Żniwa

    Gatunek (do wyboru): Opowiadanie przygodowe/drogi lub (pod kątem Antologii) Horror i pochodne
    Czas na pisanie: 18 sierpnia (niedziela) godz. 19.00

    Powodzenia :)
  • Ritha 04.08.2019
    Witam :)

    „Wjechał do Komańczy rozklekotanym PKSem” – dobry start, już jestem ciekawa
    „stwierdziła upiorna czarownica[,] mrugając figlarnie”
    „W żółwim tempie skrabali się do schroniska. Tworząc specyficzny kondukt” – skrabali? Poza tym zrobiłabym z tych dwóch zdań jedno
    „Nie usłyszał żadnego dziękuję” – dałabym ”dziękuję” w cudzysłów
    „Tym razem nie pozwolił tym jędzą się wyprzedzić” – powtórzenie 2 x „tym”
    „napisać sobie notatki z pierwszej obserwacji” – „sobie” niepotrzebne
    „Położył się w swoim śpiworze” – tutaj również wywaliłabym „swoim”

    Akapit zaczynający się od „ Zszedł na dół zjeść śniadanie” ma każde zdanie od nowej linijki, moim zdaniem niepotrzebnie (za dużo razy enter poszedł w ruch ;))

    „Szybko otoczyły go drzewa. Odcięły błękitne niebo zielonym sklepieniem. Pochłonęły świat w mroku. Chwyciły go mackami chłodnego cienia. Cały ten piękny twór natury zaszczepił w nim niepewność” – bardzo ładne

    „Zaczął się rozglądać do okoła” – dookoła*
    „Wreszcie zauważył szose wiodącą” – szosę*
    „- Dzień dobry, mógłby mnie pan zabrać w kierunku jak najbardziej zbliżonym Komańczy[?] – zapytał”
    „Zatrzymał się z pieskiem opon” – piskiem*

    Ok, reasumując – zbudowałeś klimat, owszem, jest sielankowo, spokojnie, adekwatnie do przedstawianej sytuacji, jednak – to trochę taki pamiętnik wyszedł. Miał być pamiętnik? Końcówka zaskakująca, ale nie nieprawdopodobna, więc w sumie git. Takie 4+, ale dam Ci piątaka na zachętę ku progresowi ;) I popraw babole!
    Pozdrawiam
  • Berkas 04.08.2019
    Cześć, poprawię babole, co do skrabania https://sjp.pwn.pl/doroszewski/skrabac-sie;5497551.html . Dziękuję za przeczytanie i uwagi.
    Miał być horror, ale nie wyszedł. Pamiętnik na pewno nie, chociaż pisałem na bazie wspomnień. Liczyłem na wywołanie niepokoju przeplecieniem sielanki z ponurym absurdem. Okazało się, że horror muszę poćwiczyć jeszcze :P
    Pozdrowionka ;)
  • Ritha 04.08.2019
    Kurde, dzięki, poznałam nowe słowo - zwracam honor.
    Horror nie bardzo, bardziej obyczajówka z mroczniejszym zakończeniem, ale wszystko przed Tobą :)
    Pozdrawiam raz jeszcze :)
  • Berkas 04.08.2019
    Ritha ja skrabania użyłem naturalnie, a Wy mi tu, że błąd. Już myślałem, że sobie wymyśliłem.
  • Anonim 04.08.2019
    Berkas Skrabać się to anachronizm, który sprawdziłby się w opowiadaniu napisanym językiem stylizowanym na inną epokę, ale anachronizm wprowadzony nieświadomie przez autora jest błędem. Chociaż, oczywiście punkt za znajomość języka.
  • Berkas 04.08.2019
    Marzyciel hmmm faktycznie skoro jest niezrozumiałe to lipa. Z kontekstu jest do rozszyfrowania. To słowo wydawało adekwatne do klimatu opowiadania, stylizacja, ale nie na inną epokę tylko na taki bardziej lekki sposób narracji (nie wiem czy dobrze to ująłem). Nie mam pojęcia skąd je znam, używam go czasem w życiu codziennym.
  • Berkas 04.08.2019
    Nie chciałbym wyjść na jakiegoś puryste czy językowego dandysa, chociaż bardzo lubię nasz język, zabawę nim i biorąc pod uwagę takie błędy pewnie trochę nim jestem...
  • Anonim 04.08.2019
    Berkas Gdybyś je podkreślił, w sensie, nie pozostawił wątpliwości u czytelnika, byłoby w porządku, z drugiej strony absolutnie nie powinieneś rezygnować z zabawy językiem polskim, po prostu miej świadomość znaczenia słów i możliwości ich użycia.
  • Berkas 04.08.2019
    Marzyciel będę bardziej uważny w tej kwestii. Znaczenia słów raczej nie są mi obce, ale możliwość ich użycia w języku pisanym jest trochę bardziej wymagająca.
    Z zabawy językiem nigdy nie zrezygnuję. ;)
  • Karawan 05.08.2019
    powiesiła na nim ważącą tonę torbę - szyk; co powiesiła ? i już wszystko OK ;)
    Tym razem nie pozwolił jędzą się - albo jędzom, albo jędzy (komu czemu nie pozwolił)
    Resztę napisali poprzednicy :)
    Wytrwałości życzę :)
  • Berkas 05.08.2019
    Dziękuję za komentarz, już poprawione.
    Będę pisał dalej ;)

    Pozdrawiam
  • Agnieszka Gu 05.08.2019
    Hej,

    "Nieustanny trajkotanie przy akompaniamencie konającego autosanu." - nieustanne trajkotanie ? nieustannie trajkotały?
    "Wysiadł w delikatne objęcia niewysokich gór." - to bardzo ładny opis.
    "- Te wiedźmy chcą mnie zajebać - pomyślał." - mimowolnie się uśmiechnęłam :))
    "W żółwim tempie skrabali się do schroniska, tworząc specyficzny kondukt." - skrabali? a cóż to jest?
    "Co to był za rok i ci przystojni maturzyści." - haha to tez fajny zapis :))
    "Tym razem nie pozwolił jędzą się wyprzedzić." - liczba mnoga to: jędzom
    "Szybko otoczyły go drzewa. Odcięły błękitne niebo zielonym sklepieniem. Pochłonęły świat w mroku. Chwyciły go mackami chłodnego cienia. " - kurcze, zacny opis. Bardzo mi się podoba. Poczułam chłód na sobie ;) super :)
    "Znów odrzucić tabletkę. Zdenerwował się." - w końcu jakaś emocja - tego mi chyba właśnie tutaj brakuje, w całym tym opowiadaniu. Emocji bohatera.

    Generalnie, fajne opowiadanko. Pomysł jest. Kilka fajnych sformułowań tworzących klimat.
    Trochę za mało "jestestwa" samego bohatera, bo trochę "sucharek" wyszedł, ale z czasem, na pewno będzie coraz lepiej.
    Pozdrowionka :))
  • Berkas 05.08.2019
    Cześć, poprawki naniesione, skrabali to anachronizm- Marzyciel to wyżej opisał, a jeszcze wyżej masz definicję. Ja bywam uparty i zostawiłem, mógłbym napisać, że się gramolili :P.
    Dziękuję za komentarz, będę wchodził głębiej w bohaterów, niech tylko mnie natchnienie ;) - tutaj sucharek był zamierzony.
    Pozdrawiam ;)
  • Agnieszka Gu 05.08.2019
    Berkas
    skrabali - oki, przyjmuję do wiadomości. Ciekawe słówko :)
  • Canulas 05.08.2019
    "Zanim zdążył odpowiedzieć powiesiła na nim torbę ważącą tonę i podała rączkę walizki, która kiedyś dawno temu miała kółka. Stęknął głośno pod naciskiem dodatkowego ciężaru.

    - Te wiedźmy chcą mnie zajebać - pomyślał.

    Czuł rosnące wzburzenie." - zastanawiam się czy zapis myśli podawać w taki sam sposób jak wypowiedź. Może jakimś cudzysłowem zamiast myślnikiem? Rzecz gustu. Zostawiam pod rozwagę.

    " Jako, że czuł coraz większe zmęczenie, postanowił jeszcze w samotności, wykorzystując ciszę swojego pokoju, napisać notatki z pierwszej obserwacji."- Jako że chyba nie rozdzielamy przecinkeim.

    " Miał też mały plecak ekspedycyjny z butlą wody i pętem suchej kiełbasy. Spakował do niego bluzę w razie gdyby zrobiło się zimniej." - Jezzzuu, wyprawa i ta sucha kiełbaa. Bardzzo me gusta. Uwielbiam góry i wyprawy.

    "Mimo, że czuł potrzebę ucieczki, nawet nie drgnął. Patrzył w hipnotyzujące oczy, jedno brązowe drugie zielone." - mimo że - ta sama sytuacja.

    Po lekturze.

    Ej, widziałem długie komentarze, uznałem, że narzekali, ale z mojego punktu widzenia i przez pryzmat mojego gustu, naparwdę dałeś radę. Równie rozłożona narracja. Wszystko dość sprawnie poprowadzone.
    Jestem naprawdę miło zaskoczony.

    Ps. Może już czas przesiąść sie na właściwe kreski dialogowe? Schludniej wygląda tekst.
  • Berkas 05.08.2019
    No też miałem rozkminę z tymi myślami w formie dialogu. Pozostałe błędy poprawiłem. Mam dłuższe kreski chyba w telefonie! - – —
    Super, że Cię zaskoczyłem i to jeszcze pozytywnie :) Sucha kiełba zawsze spoko, szczególnie do łażenia wszelakiego. ;D

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania