TW.2.0#2 - Kopnięcie w elektrowni
Postać: Ginekolog amator
Miejsce: Elektrownia w Sosnowcu
Zdarzenie: Spotkanie z niewidzialnym człowiekiem
Emocje: Oburzenie/Żal
-----------------------------------
To, że kobieta przychodziła do pracy w takim stanie, doprowadzało go do szału. Z brzuchem, po którego pokazaniu się, następowało długie, długie nic, a potem dopiero... cycki. Nabrzmiałe, przygotowujące się już do zbliżającego się karmienia.
W sosnowieckiej elektrowni pracowała jako sprzątaczka, nie tak bardzo dawno temu, ale gdy nie istniał jeszcze zawód konserwatora powierzchni płaskich i kiedy zjawił się tam na stażu, świeżo po uczelni, uderzyło go absurdalne wręcz zachowanie młodej kobiety.
Jej ładna, zmęczona twarz, pogodzona z naturalnym stanem rzeczy, wydała mu się w dobie rozbieganych, szukających Bóg wie czego, ludzkich spojrzeń, czymś całkowicie irracjonalnym. I od początku, zaczęła w nim wzbudzać opiekuńcze odruchy, przy których wyłączał się jakikolwiek instynkt samozachowawczy, a co doprowadzało go do szaleństwa.
Oburzenie i żal. Żal i oburzenie. Że pracuje ciężko, dźwigając wiadra z wodą, pchając wielki wózek z zapasami środków czystości i szorując na klęczkach toalety. Że nie odprowadza jej do domu po pracy i nie masuje jej stóp. Że zaszła w ciążę nie wiadomo z kim, a przynajmniej z kimś, kto się o nią nie troszczy, jak należy. Że... Niech to szlag!
Pewnego dnia usiadła sobie na ławce, jednej z kilku na długim korytarzu i trzymając dłonie na brzuchu, przymknęła oczy, oddychając głęboko. Przeraził się, gdy to zobaczył, ale gdy podbiegał z troską w oczach i przygotowanymi pytaniami o samopoczucie, ona zwróciła na niego pogodny wzrok i się łagodnie uśmiechnęła.
— Wszystko w porządku? — wydukał.
— Kopie. — Uśmiechnęła się promiennie jeszcze szerzej.
— Co?! — zbaraniał. — Jak kopie?! Prąd?! Jakieś przebicie?!
Zanim mu odpowiedziała, roześmiała się serdecznie w głos.
— Dziecko kopie...
Rozmawiali przez dłuższą chwilę. Wyrzucił jej delikatnie, że nie powinna w takim stanie pracować. Zgodziła się z nim, ale mieszkała z matką.
— Sytuacja ją trochę przerosła — wyjaśniała. — Kiedy wracam zmęczona z pracy, mam spokój. W wolne dni... Mama ciągle płacze i narzeka, że zmarnowałam sobie życie... Znowu kopie — poinformowała, z ulgą zmieniając temat. Postanowił już nigdy więcej go nie poruszać. — Chce pan dotknąć?
Bał się jak cholera spotkania z tym niewidzialnym człowiekiem, jednak pozwolił kobiecie nakierować swoją dłoń i wsunąć pod ubranie. Nawet wiele lat później nie był w stanie ocenić, co zrobiło na nim większe wrażenie. Jej nagi, napięty i gładki brzuch, czy odczuwalne wyraźnie ruchy dziecka. Efekt był jeden.
Od tego dnia jej pilnował, wymuszając obietnicę, że pójdzie przed terminem do szpitala i załatwiając z góry miejsce. Na tyle i na nic więcej przystała, a że los lubi rzucać kłody i kłódki, tak trzeba je rąbać i otwierać na bieżąco.
Wody odeszły w pracy. Komórką wezwał karetkę, ale gdy zobaczył przerażenie w jej oczach, zaniósł kobietę do swego samochodu, postanawiając na pogotowie nie czekać.
Olbrzymi korek, dwie pomocne osoby, jej wrzask i obelgi pod adresem płci męskiej i najpiękniejsze dziecko świata, całe utytłane w krwi, zabierane wraz z matką do przybyłej, medycznej pomocy.
I tyle...
Komentarze (16)
"— Kopie — uśmiechnęła się promiennie jeszcze szerzej." - A tu się zastanawiam czy nie z wielkiej "uśmiechnęła"
"Na tyle i na nic więcej przystała, a że los bywa rzucać kłody i kłódki, tak trzeba je rąbać i otwierać na bieżąco." - Tu nie rozumiem użycia słowa "bywa" nie miało być "lubi?"
"Wody odeszły jej w pracy. Komórką wezwał karetkę, ale gdy zobaczył przerażenie w jej oczach, zaniósł ją do swego samochodu, postanawiając na pogotowie nie czekać." - i jeszcze tu. "jej, ją, jej" - może pierwsze wywalić?
Ok. Tekst ok. Bez mega szału, ale ok.
Podoba mi się podejście do tematu, zwłaszcza niewidzialnego człowieka. Ciekawy zabieg.
Wybroniłaś się.
Pozdrawiam
(wracaj do Jamesa)
no tak to jest, gdy wrzuca się tekst bez odleżenia, a Jamesa masz jeden nie przeczytany albo nie skomentowany
przygotowujące się już do zbliżającego się karmienia... 2z się
Pozdrawiam serdecznie
Krótko i nie wykorzystałaś potencjału Sosnowca, ale masz wybaczone, bo nie każdy wie o Sosnowcu i nie każdy się z niego śmieje :)
Ogółem, ogarnięty zestaw, skill jak zawsze, pozdrawiam :)
Pozdrówka
„Oburzenie i żal. Żal i oburzenie.” – to się nazywa wykorzystać motyw dosłownie, spoko zabieg z zamianą i powtórzeniem, taki niuansik
„Że... Niech to szlag!” – taa, dobre podsumowanie
„a że los lubi rzucać kłody i kłódki, tak trzeba je rąbać i otwierać na bieżąco” – i to ciekawie ujęte
Nostalgiczne i deczko smutne, pomimo niby happy endu. Dobrze, że szef okazał się empatyczny. W zasadzie nie mam się czego czepić :)
I chciałam dać 5, ale kichnęłam (serio) i nacisło się 4... Przepraszam ... :(((
Pozdro Fel :)
Cieszę się, że podeszło, chociaż tekst na szybko zrobiony i powinien odleżeć. Ale co tam
Dzięki i pozdrówka
Jest płynnie, tematycznie wzorcowo nawet, bardzo spokojne, życiowe opowiadanie.
Wywołuje sympatyczne odczucia. Pozdrawiam :)
Pozdrówka
Dzięki za wizytę i poadrówka
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania