Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!
TW#6 - Wartość dodana
Od autorki:
Pastisz jest ukłonem i mam nadzieję, że czytelnicy rozumieją, czym pastisz jest.
----------------------------------
Zawiedziona rozwiedziona
Sklep z komiksami
Przepraszam, ale dzwonię do państwa w bardzo nietypowej sprawie...
Parodia/pastisz - haiku szt 3
-----------------------------------
Wartość dodana
-----------------------------------
Wypadł na zewnątrz. Wielki, sapiący, z zaciśniętymi pięściami wielkości rękawic bokserskich. Przemknęło jej przez głowę, że ją uderzy i zostanie przez to zmuszona do wykonania parabolicznego przelotu nad pustynią. Krótkiego zapewne i zakończonego awaryjnym lądowaniem na pysk.
— Możesz mi do chuja ciężkiego wyjaśnić, co to ma być?! — Nazwanie w tej chwili mężczyznę wkurwionym, byłoby żałosnym niedopowiedzeniem. Wyglądał jak chmura gradowa podczas gwałtownego stosunku ze stadem węży i nie były to pierdolone zaskrońce. — Co! To! Do! Chu-ja! Ma! Być?!
— Czego się drzesz?! — kobieta, skulona pod jego spojrzeniem, ledwie zapanowała nad rozklekotaniem się i rozłożeniem na części. — Skąd niby miałam wiedzieć, że aż tak im odjebie...?! — Milczał, dopowiedziała więc: — To wszystko, co po nim zostało...
— Ni chuja! — Odwrócił się na pięcie zdecydowanie, waląc arcyfocha i jeszcze, co wywołało u niej spazm nerwowego chichotu, westchnął. Noż, kurwa! Autentycznie westchnął! Jak jakaś jebana panienka z okienka, ala Mc-UroczaFrytka.
>>><><<<
— Przepraszam, ale dzwonię do państwa w bardzo nietypowej sprawie... — Uznając, że nie ma wyboru, postanowiła załatwić wszystko sama. Jednak, gdy tylko głos zadał wyczekujące i pytające: "Tak", jej towarzysz wypadł na zewnątrz, z szybkością sugerującą okolicznym grzechotnikom, że jeszcze muszą długo trenować i wyrwał jej telefon.
— Taaak...? — powtórzono wyczekująco.
— Spierdalaj! — usłyszano. Telefon został wyłączony.
Kobieta i mężczyzna mierzyli się rozognionym wzrokiem, dopóki ze swoistego letargu nie wyrwała ich, przetaczająca się obok podskakując wesolutko pustynna kulka.
— Chodź! — rozkazał.
Chwilę potem posadził ją na łóżku. Niedelikatnie. Chyba po to, tylko żeby nie zapomniała, co on o tym wszystkim myśli.
— Wytłumacz mi, bo nie rozumiem... — zaczął. — Dlaczego twój były pisze do ciebie z zaświatów, kurwa, o jakimś durnym komiksie, kurwa, i zawraca ci nim, kurwa, dupę w czasach... Kurwa! No...! Kurwa?! — Zezłościł się, nie mogąc znaleźć odpowiedniego słowa i machając wreszcie na to ręką. — I jak w ogóle napisał? Czy te truposze przejmują się takimi pierdoletami...?
— Napisać musiał przed śmiercią — wyjaśniła.
— Albo to blef?
— Widziałeś jego flaki. — Pokręciła głową. — I czuję się trochę temu winna... Moi... — nie powiedziała nic więcej przez dobre pięć minut, a on nigdy nie był dobry w tego typu rozmówkach. Ani, jak zacząć, ani jak skończyć. Branża, w której czasami go zatrudniano, nazywała się: "Dmuchanie i Rozstanie".
— Nie mam zielonego pojęcia, dlaczego za niego wyszłam — zaczęła z wahaniem, rzucając spod rzęs spojrzeniem penetrującym. Nie przerwał jej. Nie zamierzał. Baby tak mają, że i tak będą pierdolić, choćbyś nawet je zakneblował. Po co więc walczyć, niech gada. — Miły facet, z tych, przyłóż do rany... Poznałam go... — Musiała przerwać, bo aż się przeciągnął. — Sklep, komiksy, sklep, komiksy, znajomkowie ględzący o komiksach. Tak w skrócie. Po roku byłam, delikatnie mówiąc, zawiedziona i rozczarowana... — Popatrzyła na towarzysza, ale ten był bardziej zainteresowany wędrującym za dnia, a co za tym idzie nietypowo, karaluchem po ścianie. Tak, faceci bez wątpienia potrafią słuchać.
— Świat naprawdę dostał pierdolca! — potwierdził jej podejrzenia. Ale i ją zaskoczył. — Czemu się nie rozwiodłaś? — zapytał.
— Rozwiodłam — odparła. — Po trzech latach pierdolenia o komiksach.
Odwrócił do niej twarz.
— Założę się, że wiedzę masz w temacie wykurwistą!
— Bardzo zabawne...
— Rozwiedziona-koniec. Nic mu nie jesteś winna — uważał.
— Tak, ale on tego nigdy nie uznał. — Wzięła do ręki porzucony na podłodze list, znajdując fragment, który chciała przeczytać.
— "Wiesz, gdzie są ukryte".
— Pewno komiksy? — domyślił się.
— Warte miliony — potwierdziła. Nie zrobiło to jednak na mężczyźnie wrażenia, jakiego można byłoby się po kimś takim spodziewać.
— Trupy łażą po ulicach — zauważył. — Myślisz, że kogoś obchodzą w tej chwili jakieś zasrane komiksy...?!
Nie odpowiedziała od razu.
— Teraz, może i nie, ale na pewno są władni, którym te zwłoki przeszkadzają i może kiedyś uda im się zrobić z tym porządek. — Zgodził się z tym kiwnięciem głową, ale jedynie po to, żeby się lepiej poczuła. Sam jakoś nie wierzył w szczęśliwe zakończenie trupiej hecy, a we władnych nie wierzył nigdy. Mógł iść o zakład, o swój marny, zakapiorski żywot, że te chujozy siedzą od dawna pod ziemią albo na jakichś jebanych wysepkach, otoczonych flotą wojenną i zapasem żarcia na pół miliona lat. A reszta świata niech se zdycha.
Popatrzył z czułością na kobietę. Dyskretnie, żeby nie zauważyła. Wiedząc, że co by nie ględził i jak by się nie zapierał, to i tak, kurwa, polezie, gdzie mu ona każe.
— Nie chcę obudzić się któregoś dnia, zgrzytając zębami, bo nie wykorzystałam okazji — kończyła wywód. — To kupa forsy, a skrytka nie jest dostatecznie dobrze zabezpieczona przed pożarem. Pomyślisz...?
>>><><<<
Podniosła się z wyrka lżejsza. Wiedząc, że właśnie zwaliła cały ciężar na jego barki, poklepała go nieśmiało po tym czymś, co u przeciętnego faceta było ramieniem, a tutaj mamucim udźcem. Cicho odeszła do drzwi. Otworzyła je z wahaniem, odwlekając pozostawienie go samego. On ukrył twarz w dłoniach.
Trwali tak dłuższą chwilę. Krucha istota w drzwiach, z roztańczonymi we włosach promieniami słońca i on, antyczny dyskobol, w chwili kontaktu ze starożytnymi bóstwami. I, kurwa, musiał tę hiperpoetycką scenę zjebać. Posranym westchnięciem.
— No, ja pierdolę! — usłyszała, tężejąc i dopiero po chwili orientując się, że on nie wie o jej pozostaniu w pokoiku. — Panie Boże, ja?! Takie hece zakapiorom się nie przytrafiają! Jak, ja mam, ją...? No, ja pierdole! — powtórzył, a co w dalszej części monologu-przedstawienia wystąpiło jeszcze razy ileś, dziesięć minut później doprowadzając go do bezwodnego mycia twarzy, odpędzającego zmęczenie. — To dziewczyna. I klasę ma... Albo by miała, gdyby nie zjebany świat i okoliczności, a ja...?! Takie stare chuje, jak ja, nie zasługują... — Podniósł wzrok, z pragnieniem podążenia do miejsca, w którym ją widział ostatnio.
Dłońmi zasłaniała sobie usta. Poczerwieniał upokorzony, pierwszą myślą zakładając powstrzymywanie się przez nią przed wybuchem śmiechu i już zaczęło mu się roić obrócenie sytuacji w zaplanowany żart, gdy ujrzał w jej oczach łzy.
"No, ja pierdolę!!!"
Nie były to łzy żalu, rozpaczy, czy chuj wie tam czego jeszcze, a co baby wymyślają na potrzeby wycia. Tutaj były to łzy pierdolonego szczęścia. No, ja pierdolę! Świat się rozjebał, jak kurwa pod zaśmieconym mostem po melanżu z piętnastoma bezdomnymi, a ta cipa płacze sobie ze szczęścia i jeszcze na dodatek zamierza otworzyć dzioba. Chciał ją powstrzymać.
— To najsłodsze wyznanie miłości, jakie kiedykolwiek słyszałam — oznajmiła. — Wiwatku...!
— Ochujałaś?! — zaprotestował z rumieńcem szkolnego pierdoły, którego ulubiona nauczycielka przyłapała na trzepaniu się w kiblu pod klasowe zdjęcie, a którego centralną postacią była ona.
Zadrżała. Przez jej twarz przebiegł cień.
— Kurwa! — przeklął się z nienawiścią, wiedząc, że zjebał piękną chwilę. Sapał. Rose milczała. — Wszystko, na tak — zaczął powoli, nie chcąc jej przestraszyć. — Ale miej, kurwa, litość nad starym bandziorem... Jestem motocyklistą! — narzekał. — Zabójcą! Gangsterem i skurwysynem! — Popatrzył jej w oczy, grożąc palcem. — Jak mnie, kurwa, będziesz nazywać słodziakiem albo Wiwatkiem...! No, kurwa, nie zdzierżę! — Uśmiechnęła się promiennie, zaczynając iść ku niemu. — Zobaczysz! — ostrzegał, cofając się o krok. — Nie zdzierżę i ci przyleję! — Zaczynała już się o niego ocierać. — Przełożę przez kolano i...!
— Yhmm! Umm! Najsłodszy Wiwatku...
Komentarze (21)
Jutro obadam, wstrzymwj sie z linkiem, bo nie ogarnelam watku tym razem, Ritha nie wyrabia.
Pozdrawiam, wroce jutro
Ale kapitalnie przejaskrawione. Cudo.
Trzy miliardy przekleństw.
Jesteś wielka. Merytorycznie ogromna.
Przekapitalny tekst.
Ciiii, nic nie mówię. Niechaj inni wpadną.
Cudo. Cudo. Dawaj dalej z tym. Aprobuję ręką, nogą i korpusem.
Brawo, mis Fel.
Rozjebałaś internety.
Haiku może być. Nie znam się.
Ależ miałem przeczucie. Tak naturalnie to poprowadziłaś, że... Czuję się przeogromnie ukontentowany.
Brawo, jeszcze raz.
Bardzo mi się podobają Twoje metafory i chociaż odrobinkę miałam nadzieję pokazać, że są super, nawet jeżeli w komentarzach tego nie wyszczególniam.
Wiwat i Rose są Twoi, na chwilę ich sobie jeno pożyczyłam, co by może podbudować Cię ewentualnie, gdybyś w chandrę popadł.
Pozdrówka
Cudny refleks świetlny.
Naprawdę czułem.
Pustynia, wszystko, przekleństwa. Kapitalnie Ci to wyszło.
Sam się śmiałem z tego, z siebie.
No, cudo.
Jebie na łeb. I idealne na noc.
Ukłony, Ukłony, Ukłony.
Cudne.
Chylę kark. Aż mam chęć nakurwiać spinn-offa w tym świecie.
Fajnie wyszło, wesoło się zrobiło, 5 :) Pozdrawiam i zapamiętam radę co do wysyłania teksu na email, dziękuję :)
"Nazwanie w tej chwili mężczyznę wkurwionym, byłoby żałosnym niedopowiedzeniem. Wyglądał jak chmura gradowa podczas gwałtownego stosunku ze stadem węży i nie były to pierdolone zaskrońce" - humor kupuję :)
"— Taaak...? — powtórzono wyczekująco.
— Spierdalaj! — usłyszano. Telefon został wyłączony" - "powtórzono/usłyszano", spoko, niestandardowo
"przetaczająca się obok podskakując wesolutko pustynna kulka" - znów ten Kojot
Ok, zaczytałam się, zwłaszcza, że tak jak u Cana wczoraj, tak u Ciebie, już wiedziałam o co chodzi, bo oczy mi latają na wszystkie strony i wyłapuję co ciekawsze rzeczy w czasie rzeczywistym, psując sobie niespodziankę za niespodzianką.
Fel jesteś miszcz! Taaki pastisz! :D Wyszło prze-cud-nie. Wiwatek ma coraz lepszego fejma.
Gwiazdy, pozdrowienia, formalności, buziole :)
(A propo formalności, link można już wrzucać, sorks za zamieszanie :))
Kochający gangster i komiksy od kolesia z zaświatów. Miałaś super pomysł :)
Pozdrawiam :) Piąteczka.
Ps. Zdrowia, zdrowia, miss Fel
Pozdrawiam cieplutko
"Wyglądał jak chmura gradowa podczas gwałtownego stosunku ze stadem węży i nie były to pierdolone zaskrońce. " - niezłe ;)
"jej towarzysz wypadł na zewnątrz, z szybkością sugerującą okolicznym grzechotnikom, że jeszcze muszą długo trenować" - świetna kontynuacja porównania ;)
"u przeciętnego faceta było ramieniem, a tutaj mamucim udźcem." - świetne te porównania :)
"Nie były to łzy żalu, rozpaczy, czy chuj wie tam czego jeszcze, a co baby wymyślają na potrzeby wycia." - to też super :))
Wiwat i Rose są boscy ;)
Can wiedział, Ty też, jak widać ;))
Bardzo mi się podobało :)) Świetne te nawiązania i pomysł w ogóle. Pozdrawiam :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania