"Z półki spadł kosmyk zwinięty w obrączkę. Była niewiele większa od ostrzy nożyczek. Skulona siedziała przy doniczce z kaktusami. Opierając się o podstawkę, drgał w rytm jej roztrzęsionego ciała. Tyko, stał z wycelowanymi w nią metalową paszczą"
To brzmi jak zlepek nie powiązanych ze sobą zdań. Nic nie rozumiem, dalej nie jest lepiej.
Pasja Z myślą o Tobie wrócił.
Jeszcze nie romans, dopiero się poznają. :),
Ona musi przejść metamorfozę. :)
Dziękuję, bo już zwątpienie mnie dopadło, że to nieczytelne, bo ludek powyżej nic nie zrozumiał.
To fajnie, że powróciłaś Tyko. Co do treści i sposobu pisania, to Wiesz.!!! →→5
Nie wiem, czy 4 zdanie dotyczy Tyko, czy nie. Jeżeli nie, to powinno być:drgała ?
Dekaos W sumie odbiór taki może być, nie piszę perfekcyjnie. Zdaję sobie z tego sprawę.
Poprawiłam w tym zdaniu.
Dzięki, że zajrzałeś. :) Pozdrawiam :)
"Z półki spadł kosmyk zwinięty w obrączkę. Była niewiele większa od ostrzy nożyczek" - juz wiem czemu mam czasami mętlik jak Cię czytam, w drugim zdaniu wygląda jakbyś pisała o wspomnianej w pierwszym obrączce.
A dalej mamy "Skulona siedziała przy doniczce z kaktusami. Opierając się o podstawek, drgał w rytm jej roztrzęsionego ciała. Tyko, stał z wycelowanymi w nią metalową paszczą." - kto drgał? Kaktus? Tyko? Podstawek?
"- Co za peruka! - wrzeszczał poirytowany, a ona ożywiona nie wiedziała co się stało." - "wrzasnął" byłoby bardziej naładowane mocą (wrzeszczały - to bardziej do rozhisteryzowanych bab pasuje, facet raczej krótko i solidnie "wrzasnął")
"- Spójrz, jaką mam śliczną sukienkę – błagalnym tonem, próbowała odwrócić jego uwagę od swojej twarzy. Miała na niej mnóstwo nieregularnych odcisków linii papilarnych. Z plastycznej masy wyszła kulfoniasta istota. Palce u rąk przypominały tłuste gąsienice zaciskały się na lekkim i zwiewnym jedwabnym materiale dolnej części sukni" - ten opis mi się z kolei bardzo podoba
"Zobacz ona tam mam wszystkie narzędzia wystarczy, że zejdę z tej wysokości" - ona tam mam? ;)
Przedstawiony "obrazek" mi się podoba, końcowy lot zwłaszcza, ogólnie lubię Twoje miniaturki, tylko to co na początku pisałam - czasami jest troszeczkę zamotane ;)
Miejmy nadzieję, że Ritha wszystko wyjeła, bo ja po prostu przeczytałem.
W kilku miejscach nie wiem o co biega. Jest jakaś magia w tych istotach, ale czasem coś mi umyka.
Can Wypuszczając kontynuację źle zrobiłam, albo i dobrze teraz nie wiem, że nie przybliżyłam otoczenia. W poprzednich częściach jest dużo wyjaśnień co do szczegółów, które tworzą pełny obraz historyjki.
W każdym razie dzięki za zerknięcie na tych małych plastusiów. :)
Szudracz, dla mnie niejasności wynikają z enigmatycznego zapisu, niż z niepamięci wcześniejszych losów Tyko.
Zbytnie myślenie skrótowe.
Coś widzisz i zakładasz, że czytelnik wejdzie na tą samą płaszczyznę postzregania.
Ja tam szczerze. Odbiłem się lekko.
Podoba mi się na wysokości (pięknie uplecionego pojedynczego zdania, ale rozbija jako całość)
Za to Twój Komiks, to...
Na szybko poprawiłem po swojemu, dzidzia mi płacze więc... ;]. Nie zdążyłem skończyć, trochę pociąłem i pooddzielałem, mam nadzieję, że rzuci nieco światła na to jak mniej więcej powinno wyglądać. Pamiętaj też, że sytuacje typu: miejsce akcji, wbicie szpilki w półkę, bądź to, w jaki sposób Tyko z koszyka przeniósł się na blat itp, wymagają zgrabnego wyjaśnienia. Każde słowo jakiego używasz musi mieć swoje znaczenie w tekście, strona to Twoje płótno - nikt nie będzie z przyjemnością oglądał obrazu, który jest w połowie zasłonięty.
-
Z półki zsunął się kosmyk włosów. Należał do postaci niewiele większej od ołówka. Skulona spoczęła przy doniczce z kaktusami. Opierała się plecami o podstawkę donicy, która drgała w rytm jej roztrzęsionego ciała. Tyko stał nieopodal krawędzi z wycelowanymi w nią nożyczkami.
- Co to za peruka!? - wrzasnął poirytowany.
- Dlaczego grozisz mi tym żelastwem? – zapytała cicho i schowała głowę w ramionach.
- Brzydka poczwarka! - Tyko rozwierał metalową paszczę nożyczek.
- Spójrz jaką mam śliczną sukienkę – powiedziała błagalnym tonem.
Próbowała odwrócić jego uwagę od swojej twarzy, pokrytej labiryntem linii papilarnych. Z plastycznej masy wyszła kulfoniasta istota. Palce u rąk przypominały tłuste gąsienice. Zaciskały się na zwiewnym materiale jedwabnej sukni.
- Zrzucę cię na stół, niech cię rozwałkuje butelką – krzyknął, aż poskoczyła.
- Zobacz, ona tam ma wszystkie narzędzia, wystarczy, że zejdę z tej półki.
Tyko znieruchomiał. Zeskoczył do koszyka z włóczką. Wyciągnął przed siebie ręce.
- Skacz, teraz twoja kolej – krzyknął zniecierpliwiony.
Zaraz spadnie na mnie ta wielka masa – pomyślał przełykając ślinę.
Ona pochyliła się patrząc w dół. Pukle na jej głowie falowały, kiedy potrząsała nimi zaprzeczając wykonaniu polecenia.
- Pospiesz się, nie mamy za dużo czasu – zaczerwienił się ze złości. Perspektywa przebywania z nią przyprawiała go o mdłości.
- Lalunia jestem! - rzuciła do niego te słowa i poleciała wirując lekko w powietrzu. Wylądowała przygniatając go do blatu stołu.
Szamotał się zaplątany w jej garderobę.
- Ktoś pożałował cielistego koloru na nogi, są zielone jak butelka – skrzywił się – ohyda.
Musiał poprawić sobie kąciki ust, zastygnięte w grymasie obrzydzenia.
Witam,
Niezłe, nawet dość lekko się czyta, choć chwilami taki jakiś ten szyk w zdaniach powykręcany, że trudno zakumać, o co chodzi.
Jest nieźle. Pozdrawiam
Komentarze (26)
To brzmi jak zlepek nie powiązanych ze sobą zdań. Nic nie rozumiem, dalej nie jest lepiej.
Pozdrawiam serdecznie
Jeszcze nie romans, dopiero się poznają. :),
Ona musi przejść metamorfozę. :)
Dziękuję, bo już zwątpienie mnie dopadło, że to nieczytelne, bo ludek powyżej nic nie zrozumiał.
Nie wiem, czy 4 zdanie dotyczy Tyko, czy nie. Jeżeli nie, to powinno być:drgała ?
Poprawiłam w tym zdaniu.
Dzięki, że zajrzałeś. :) Pozdrawiam :)
''Zeskoczył na koszyk z włóczką''
Dzięki i Pozdro. :)
Ukłony
A dalej mamy "Skulona siedziała przy doniczce z kaktusami. Opierając się o podstawek, drgał w rytm jej roztrzęsionego ciała. Tyko, stał z wycelowanymi w nią metalową paszczą." - kto drgał? Kaktus? Tyko? Podstawek?
"- Co za peruka! - wrzeszczał poirytowany, a ona ożywiona nie wiedziała co się stało." - "wrzasnął" byłoby bardziej naładowane mocą (wrzeszczały - to bardziej do rozhisteryzowanych bab pasuje, facet raczej krótko i solidnie "wrzasnął")
"- Spójrz, jaką mam śliczną sukienkę – błagalnym tonem, próbowała odwrócić jego uwagę od swojej twarzy. Miała na niej mnóstwo nieregularnych odcisków linii papilarnych. Z plastycznej masy wyszła kulfoniasta istota. Palce u rąk przypominały tłuste gąsienice zaciskały się na lekkim i zwiewnym jedwabnym materiale dolnej części sukni" - ten opis mi się z kolei bardzo podoba
"Zobacz ona tam mam wszystkie narzędzia wystarczy, że zejdę z tej wysokości" - ona tam mam? ;)
Przedstawiony "obrazek" mi się podoba, końcowy lot zwłaszcza, ogólnie lubię Twoje miniaturki, tylko to co na początku pisałam - czasami jest troszeczkę zamotane ;)
Dzięki za pomoc i przychylne słowa. :)
Nie wiem czemu nikt nie zwrócił na to uwagi, toż to solicyzm jak się patrzy. Może czegoś nie załapałem?
Pozdrawiam.
W kilku miejscach nie wiem o co biega. Jest jakaś magia w tych istotach, ale czasem coś mi umyka.
Końcówka z poprawianiem grymasu, na plus.
W każdym razie dzięki za zerknięcie na tych małych plastusiów. :)
Zbytnie myślenie skrótowe.
Coś widzisz i zakładasz, że czytelnik wejdzie na tą samą płaszczyznę postzregania.
Ja tam szczerze. Odbiłem się lekko.
Podoba mi się na wysokości (pięknie uplecionego pojedynczego zdania, ale rozbija jako całość)
Za to Twój Komiks, to...
-
Z półki zsunął się kosmyk włosów. Należał do postaci niewiele większej od ołówka. Skulona spoczęła przy doniczce z kaktusami. Opierała się plecami o podstawkę donicy, która drgała w rytm jej roztrzęsionego ciała. Tyko stał nieopodal krawędzi z wycelowanymi w nią nożyczkami.
- Co to za peruka!? - wrzasnął poirytowany.
- Dlaczego grozisz mi tym żelastwem? – zapytała cicho i schowała głowę w ramionach.
- Brzydka poczwarka! - Tyko rozwierał metalową paszczę nożyczek.
- Spójrz jaką mam śliczną sukienkę – powiedziała błagalnym tonem.
Próbowała odwrócić jego uwagę od swojej twarzy, pokrytej labiryntem linii papilarnych. Z plastycznej masy wyszła kulfoniasta istota. Palce u rąk przypominały tłuste gąsienice. Zaciskały się na zwiewnym materiale jedwabnej sukni.
- Zrzucę cię na stół, niech cię rozwałkuje butelką – krzyknął, aż poskoczyła.
- Zobacz, ona tam ma wszystkie narzędzia, wystarczy, że zejdę z tej półki.
Tyko znieruchomiał. Zeskoczył do koszyka z włóczką. Wyciągnął przed siebie ręce.
- Skacz, teraz twoja kolej – krzyknął zniecierpliwiony.
Zaraz spadnie na mnie ta wielka masa – pomyślał przełykając ślinę.
Ona pochyliła się patrząc w dół. Pukle na jej głowie falowały, kiedy potrząsała nimi zaprzeczając wykonaniu polecenia.
- Pospiesz się, nie mamy za dużo czasu – zaczerwienił się ze złości. Perspektywa przebywania z nią przyprawiała go o mdłości.
- Lalunia jestem! - rzuciła do niego te słowa i poleciała wirując lekko w powietrzu. Wylądowała przygniatając go do blatu stołu.
Szamotał się zaplątany w jej garderobę.
- Ktoś pożałował cielistego koloru na nogi, są zielone jak butelka – skrzywił się – ohyda.
Musiał poprawić sobie kąciki ust, zastygnięte w grymasie obrzydzenia.
Niezłe, nawet dość lekko się czyta, choć chwilami taki jakiś ten szyk w zdaniach powykręcany, że trudno zakumać, o co chodzi.
Jest nieźle. Pozdrawiam
Dobrze, że nie ma tragedii. Dzięki :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania