Ukołysania

To było zaraz po zaćmieniu, dokładnie w chwili, gdy goiły się tatuaże. Skóra jeszcze piekła, oznaczona czerwienią, z ran sączyła się krew. Na czarno.

Pojechałam nad jezioro, które, jak zawsze, topiło się w srebrze. Myślałam; wejdę, zmyję z siebie wszystko. Wchodziłam, wychodziłam zziębnięta, ponownie wchodziłam. Wrzesień był zimny, a może ja zbyt gorąca na podobne eksperymenty, w każdym razie nie był to Ganges i nie wyszłam oczyszczona.

 

Kiedy wróciłam do domku, telepałam się z zimna, katar miałam zagwarantowany, gorączka pewnie przyjdzie. O tej porze roku nie było już turystów, gdzieniegdzie jakieś niedobitki szukające samotności i ja ze wspomnieniami, które chciałam utopić.

 

Na drugi dzień, a raczej wieczór, poszłam ponownie nad jeziorko. Długo patrzyłam na kąpiel księżyca z gwiazdami. Zazdrościłam im swawoli, beztroski, blasku.

W pewnej chwili zrzuciłam z siebie ciuchy, weszłam do lodowatej wody i zapragnęłam z nimi zostać, pluskać obok, oszukać los, który mnie oszukał.

Nie dałam rady. Pokonało mnie zimno.

 

Ostatkiem sił wdrapałam się na molo. Na mokre ciało zakładałam spodnie, bluzę, kurtkę, rozglądałam się za butami. Wtedy go zobaczyłam. Stał oparty o drzewo. Wpatrywał się we mnie.

Znalazłam buty i zaczęłam iść w stronę domku.

Niespodziewanie szybko znalazł się przede mną i zagrodził drogę.

W pierwszej chwili opanował mnie zwierzęcy strach. W jego oczach było czyste zło, na ustach drapieżny uśmiech. Pamiętam, pomyślałam, że tylko tego brakuje mi do kompletu.

 

Złapał mnie za włosy i przyciągnął do siebie. ''Zapewnię ci wrażenia, suko''

W tamtym momencie ogarnął mnie jakiś szał. Straciłam wszystko, co ukochałam, a to bydlę chciało ostatniego, co jeszcze pozostało, ciała.

Nie pamiętam czy uśmiechałam się, czy byłam śmiertelnie poważna, w każdym razie kazałam mu brać, co chce. Wydzierałam się, że skoro jest taki odważny, niech rozrywa ciuchy, ściąga majtki i pokaże mi, co potrafi prawdziwy facet.

 

Moje krzyki ściągnęły kilka osób. ''Bohater'' uciekł.

 

Wróciłam do domku i rozpłakałam się. Pierwszy raz od straty, która rozwalała mnie od środka, zaczęłam płakać i nie mogłam przestać. Kadry przed oczami wyświetlały sceny, a ja patrzyłam i czułam, jak coś we mnie umiera.

Oto przymierzam białą suknię, na palcu lśni zaręczynowy pierścionek, w tle obietnice, że poczekamy do nocy poślubnej, uszanowanie dziewictwa.

Później zakręt, pisk hamulców, światła karetek.

 

Domek, kąpiel w zimnym jeziorze, facet, który chciał uczynić ze mnie ''sukę''

Średnia ocena: 1.7  Głosów: 7

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • Disciple 2 miesiące temu
    hehe
  • il cuore 2 miesiące temu
    Tak bardzo stereotypowo, klasyczny format zdarzeń, nawet wątek gwałtu i ewentualność poczucia winy za wypadek.
    Pewnie zbyt jestem oczytany...
    cul8r
  • Grafomanka 2 miesiące temu
    Nie było gwałtu... więc raczej nieklasycznie, poczucia winy też nie ma, raczej poczucie straty, ale co ja tam wiem... xd
  • TseCylia 2 miesiące temu
    Traumatyczne .... bdb.
    Chyba pierwszy raz taką Twoją twórczą odsłonę czytam.
  • Grafomanka 2 miesiące temu
    Czasami wypuszczam jakąś prozę... Dziękuję, TseCylia, za przeczytanie i komentarz

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania