Upadek

Nie jestem alkoholiczką. Panuję nad piciem. W każdej chwili mogę przestać.

Kilka razy dziennie tak do siebie mówiła.

Kiedyś nie lubiła alkoholu i nie rozumiała dlaczego inni go piją.

Na imprezach wypijała dwa kieliszki wódki i na siłę.

Po nich kręciło się jej w głowie i szła do łazienki, siedziała na oparciu wanny i omywała twarz zimną wodą. Na takie imprezy chodziła kilka razy w roku. Poza nimi z alkoholem się nie stykała.

- Dzień dobry. Szef mnie wzywał.

- Siadaj. Musisz zaczekać.

„Będą zwolnienia”. Danka, jako sekretarka szefa i z nim sypiająca zawsze miała informacje z pierwszej ręki. I zawsze miała drinka w biurku. Pociągała go i była rozluźniona i sympatyczna dla każdego przez osiem godzin.

- Ej! Nie przejmuj się. Tobie nic nie grozi.

Nie przekonała jej. Danka otworzyła drzwiczki od biurka, coś stuknęło. Postawiła przed nią szklaneczkę z jakimś płynem.

- Walnij sobie.

- No co ty?

- Walnij sobie! Dobrze ci radzę.

Walnęła sobie. Jak zwykle poszło jej w nogi. Już spokojna weszła do gabinetu szefa.

„Trzeba kogoś zwolnić”.

Bez wahania wymieniła nazwisko koleżanki, której nie znosiła.

Nawet nie musiała uzasadniać. Szef kazał Dance zadzwonić do kadr i przygotować wypowiedzenie.

„Jest pani bardzo zdecydowana i rzeczowa. Dotychczasowy kierownik nie sprawdził się na tym stanowisku”.

Ponownie Danka zadzwoniła do kadr, żeby przygotowali dokumenty.

Wychodząc z gabinetu szefa przyjęła Dankowe gratulacje.

„Nie mówiłam, że się przyda? Dobry drin nie jest zły”.

Jutro już jako kierowniczka działu będzie występować.

Nigdy nie była zwierzchnikiem. Mało w nocy spała.

Ręka, w której poranną kawę trzymała drżała.

Jadąc do pracy zatrzymała się przed sklepem. Kupiła 200 ml wódki i sok w kartonie.

Widziała jak na imprezach robią drinki. Wlała więcej niż oni soku do szklanki.

Wypadła wspaniale. Rozluźniona, uśmiechnięta i pewna siebie.

Potem większy zakres obowiązków i większa odpowiedzialność, narady, spotkania z ważnymi i najważniejszymi w firmie. Była coraz lepsza i coraz mniej soku lała do szklanki. I niczego się nie bała.

Odwiedziła siostrę.

- Piłaś?

- No co, ty? Podróbkę perfum dostałam, pewnie to tak spirytusem wali.

Sprawdziła w necie czym zabić zapach alkoholu w ustach.

Wszystko kontrolowała. Tylko okrzepnie na stanowisku i przestanie.

Przez cały dzień dolewała paliwa. Już bez soku, prosto z butelki.

Rano budziła się spocona. Wszystko było mokre, poduszki, kołdra, piżama. Cały czas było jej gorąco.

Po każdym wypiciu wychodził na nią pot i przypominała zmokłą kurę. Zawsze miała w gabinecie otwarte okno.

Szef już jej nie wzywał, a prosił do gabinetu.

„Moja decyzja była słuszna. Że ja pani wcześniej nie zauważyłem. Ten wydział byłby dzisiaj w innym punkcie”.

Nikt nic nie zauważył. Tylko Danka na nią dziwnie patrzyła i kiedyś po rozmowie z szefem poprosiła ją na dwa słowa na schodach.

„Przystopuj. Ja to widzę. Kwestia czasu, jak i oni to zobaczą. To alkoholizm.” Głupia cipa po zaocznym licencjacie na koszt firmy.

Panowała nad wszystkim.

Że już mało jadła cieszyło ją. Wszystkie ubrania świetnie na niej leżały.

Ale czasem dopadał ją głód. To, co zjadła zalegało jej w żołądku.

Zawsze bała się wymiotów. Najpierw przychodziły same, potem je wywoływała.

Pijana, objedzona, wypijała dużo wody, czekała kilkanaście sekund, klękała przy sedesie, wkładała palec do gardła i pozbywała się dyskomfortu.

Z czasem wystarczało tylko nachylić się nad sedesem.

Wiedziała ile i kiedy wypić, zjeść, kiedy będzie zwracać.

Panowała nad wszystkim.

Widząc pijanych i z opuchniętymi twarzami kupujących, tak jak ona, alkohol myślała „Dno”.

Ona nim nie była.

Zęby ją łupały od jakiegoś czasu. W necie przeczytała, że to przypadłość bulimiczek. Zniszczone od wymiotów szkliwo zębów.

Kupiła pastę dla zębów nadwrażliwych.

Najlepsza przyjaciółka ma urodziny. Kupiła Barbarze wycieczkę do Meksyku.

- Zwariowałaś!

- Zasługujesz na to.

- To moje najlepsze urodziny w życiu!

Impreza była wspaniała, sporo gości, nawet rodzina jubilatki z drugiego końca Polski przyjechała.

Obudziła się wczesnym ranem. W Baśki domu.

Zeszła na dół. Na stole jedzenie, i na sofie i na ścianach też. Rozbite szklane drzwiczki w szafce.

Odwraca się i widzi Baśkę. Pyta.

- Co się tu stało? Kto to zrobił?

- Ty.

Patrzy pytająco na Baśkę. W ręku trzymała kopertę.

- Zabierz swój prezent, wyjdź i nie przychodź tu więcej.

- Baśka, ale…

- Wyjdź!

Wychodzi. Wciągane do płuc zimne powietrze powoduje silny ból w zębach.

Zatrzymuje auto przy gabinecie stomatologicznym.

- Co się dzieje?

Leżąc na fotelu, oślepiona światłem lampy mówi, że zęby ją bardzo łupią.

- Od wymiotów. Jestem alkoholiczką.

Średnia ocena: 3.7  Głosów: 13

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (18)

  • JamCi 24.04.2021
    No. Dobre. Mocne.
  • Angela 24.04.2021
    Bardzo prawdziwe, wydaje mi się, że taki scenariusz może napisać życie.
  • laura123 24.04.2021
    Zapis jak w szkolnych zeszytach ''pod linijkę'' - coś trzeba z tym zrobić, tak jak z nadmiarem ''ją'', ''jej''
    Przed kolejnym w zdaniu ''i'' - przecinek.

    Tekst od samego początku przewidywalny, brakuje mi więc efektu zaskoczenia.
    Nie oceniam.
  • Szpilka 24.04.2021
    Samo życie, ano człowiek to istota bardzo skomplikowana i całe życie powinien uważać, żeby w guano nie wdepnąć.

    Fajoskie pisanie ?
  • Trzy Cztery 24.04.2021
    Jak przejść od pierwszego zdania do ostatniego? O, tak. Lecz pewnie najtrudniej wypowiedzieć to ostatnie na głos. Znowu dobrze napisane.
  • Opalony Ernest 24.04.2021
    refluks pisze zajebiście.
    Zresztą sam w sobie jest taki.

    Sękju za zachwycenie.

    Zazdrosne nieutaleńtowańcy - kij w nereczkę.
    Haha.
  • Tjeri 24.04.2021
    Kolejny Twój bardzo dobry utwór. Tu robotę robi reporterska powściągliwość. Informacje podane w ten sposób robią większe wrażenie. Nie potrzeba warsztatowych fajerwerków – przeciwnie, byłoby przedobrzone.
    Tekst – gwóźdź.
  • cichy lot 24.04.2021
    Trochę za szybko to poszło, ale taki urok określonego stylu Ernesta.
    Dla mnie mało psychologii i wniknięcia w osobowość, bo coś jest przyczyną uzależnienia.
    I nie jest to stresująca praca, czy rozluźnienie, bo to mają na ogół wszyscy (stres, czy określony stan po spożyciu).
    Dlaczego akurat ta postać się uzależniła?
    Ale fabuła i konstrukcja jest ok. ze zwornikiem pierwszego i ostatniego zdania.
  • Tjeri 24.04.2021
    A ja będę bronić. To nie jest tekst psychologicznie rozmemłany, a szorstki niemal – reportaż. Tu jeszcze nie ma pytania "dlaczego". Jest sam fakt – uświadomienie i to oczami obserwatora. On nie nie spekuluje. Opisuje co widzi - proces od do.
  • cichy lot 24.04.2021
    Tjeri Za szybko się to dzieje. Bez jakiegoś procesu.
  • Pan Buczybór 24.04.2021
    Super. Styl jak zwykle świetnie współgra z surową formą. Podoba mi się
  • Przemawia do mnie, dobrze zapodane yankowi.
  • Narrator 25.04.2021
    Znowu jedno z najlepszych opowiadań, w którym treść i forma pokrywają się niemal idealnie. Wiele zdań niby oderwanych silnym akcentem na początku i końcu, a mimo to treść toczy się do przodu, bez nadmiaru akcji, ani tanich efektów. Wielka sztuka myśli spajać ledwie wyczuwalnym, lecz wystarczająco mocnym klimatem opowieści. Nawet czytane na trzeźwo robi wrażenie i wywołuje mocny efekt. 5.
  • Opalony Ernest 25.04.2021
    Tyle ciepłych słów, że się za chwilę ugotuję.
  • Morus 25.04.2021
    Dorzucę do pieca. Dobre.
  • skandal 25.04.2021
    takie... uniwersalne. niestety znam ten ból - zrobić dym na zerwanym filmie i obudzić się na "miejscu zbrodni". kac potęguje poczucie winy. nastrój wybitnie samobójczy. sposób na wyjście z matni - KLIN. trochę według mnie za szybko to mknie, rozumiem, że tak ma być. jest OK
  • Opalony Ernest 25.04.2021
    skandal Skandaliero, następny utwór napiszę rozwlekle, aby za szybko dla cię mkło. Mknęło.Mknęnało. Jakoś tam!
  • skandal 25.04.2021
    Opalony Ernest a ja będę biadolił, że rozwlekłe i że zwięźlej można by

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania