Poprzednie częściVanderkowie zagubieni w labiryncie.

Vanderkowie zagubieni w labiryncie *3*

Z doświadczenia rodziców z chodzenia po labiryncie, można było wywnioskować, że nie odnajdziemy się w nim nawet na północ.

- Czas pokierować się naszym kompasem bo inaczej nigdy z tąd nie wyjdziemy.

- Kevin, to nie jest dobry pomysł. Skąd wiesz czy też nie zabłądzimy? - westchnęła Alana, wzdychając ciężko.

- Oj, ale przesadzasz. Napewno dojedziemy do celu. - powiedziałem, pocieszając siostrę na duchu, która szczerze w to zwątpiła.

Spojrzałem na kompas, który pokazywał iż mamy kierować się cały czas na zachód. Skręcililśmy, więc w lewo i okazało się lepiej było iść prosto i skręcić w prawo.

- Zgubiliśmy się! I co teraz mądralo? - wybuchnęła płaczem Alana.

- Sam już nie wiem. Ja się poddaję! - krzyknąłem, opierając się o żywopłot.

- Jak tam wolisz. Ja nie mam zamiaru stać tu z założonymi rękami. Jednak nie poszła zbyt daleko, ponieważ na drodze stanęła jej prześliczna osoba, bardzo podobna do anioła. Stanął na ziemi i od razu pokazał nam drogę aż do samego wyjścia. Pokonanie jej okazało się być o wiele trudniejsze niż nam się wydawało. Jednym słowem ta zabawa zamieniła się w poszukiwanie siebie nawzajem.

- Wiesz, lepiej jak poczekamy. Rodzice napewno prędzej czy później znajdą. I miałem rację. Zobaczyłem mamę, zaraz po zniknięciu tej niezwykłej istoty, a gdy opowiadałem tą historię kolegom, oni tylko się ze mnie śmiali, lecz ja się tym nie przejąłem bo wystarczyło mi to, że ja wiem iż tak faktycznie było.

 

Mam nadzieję, że się podoba. Dziś będzie kolejne opowiadanie. Pozdrawiam :)

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania