Poprzednie częściWiedźmin: Obława na Wilka cz.1

Wiedźmin: Obława na Wilka cz.2

Część 2: Świadek

 

Geralt poprawił się na drewnianej ławeczce, opierając plecami o ścianę domostwa, w którym przyszło mu tymczasowo zamieszkać. Chata należała do zmarłego przed tygodniem chłopa, którego głowę miał wątpliwą przyjemność podziwiać w dyptyku ołtarza. Miejscowi widocznie bali się zbliżać do domu nieboszczyka, bo wewnątrz zastał bałagan, który powstać musiał przy wywlekaniu wieśniaka z chałupy. Nawet niedojedzona, spleśniała kasza stała na stole, ku uciesze wszelkiego rodzaju robactwa.

Dzień był upalny tak, jak dnia poprzedniego, lecz mimo to wieś żyła własnym tempem, nie stroniąc od roboty. Większość chłopów pracowała w polu, a kobiety niebiorące udziału w sianokosach zajmowały się ogródkami, robiły i wywieszały pranie, cerowały rajtuzy i skarpety. Dwie, młode i opalone, doiły krowy, inna karmiła świnie. Na oko dziesięcioletnia dziewuszka z promiennym uśmiechem rozsypywała ziarno na wszystkie strony, robiąc zamieszanie wśród drobiu.

"Normalna wieś, jakby się mogło wydawać", pomyślał, przenosząc wzrok na przebiegającą nieopodal grupkę dzieciaków, śmiejących się cienkimi, niewinnymi głosikami. "Gdyby nie ten ołtarz, nikt nawet by nie spostrzegł, że coś jest z nią nie tak."

– Wiedźminie.

Geralt drgnął, jak gdyby głos wyrwał go ze snu.

– Starosto – Białowłosy skinął głową na powitanie.

– Widzę, żeście przetrwali noc, cieszę się z tego niepomiernie.

– Dlaczego miałoby być inaczej? – spytał Geralt, robiąc na ławce miejsce dla staruszka.

– Dyć to dom przeklętnika, a więc i on przeklęty – wyjaśnił rządca wsi siadając, jak gdyby była to najoczywistsza rzecz na świecie. – Mówi się, że jeśli kto zamieszka w przeklętym domostwie, gniew Wilka przejdzie na niego właśnie i wtedy go ukatrupi. Albo zabierze.

– Wilk? Baliście się mówić o tym po zmroku i prosiliście by poczekać do rana. Nastał nowy dzień i nic już wam nie zagraża, chciałbym więc usłyszeć wszystko, od samego początku. Czym jest Wilk, skąd się wziął, od kiedy napada na wioskę i dlaczego, jeśli wiadomo.

– Bestia była tu od zawsze.

– Od zawsze? – Geralt uniósł brwi. – Jesteś tego pewien, starosto?

– Lat mam tyle, że nie zdołam zliczyć, wiedźminie, ale bestia żyła tu na długo przed moimi narodzinami. Nękała Raa za czasów mojego ojczulka, dziada i pradziada.

– Czego może chcieć od waszej wioski?

– Od naszej wioski? Nie, Wilk grasuje w całej krainie, bo to jego kraina. Jest jej władcą, a nasi przodkowie ściągnęli jego gniew przybywając tu i budując wsie na jego terytoryjach.

– Czyli potwór napada nie tylko na Rakh'alę, ale na osady w całej krainie?

– Tak – szepnął dziadyga z ociąganiem, wpatrując się w nieokreślony punkt gdzieś ponad strzechami chałup. – Ale naszą wioskę upatrzył sobie szczególnie, nie wiedzieć czemu. Jeśli w pełnię złoży się ofiarę z najlepszej świni, kozy albo krowy, zwykle Wilk nie atakuje, inaczej jest u nas. W każdą pełnię ginie jedno z nas, chyba że... – urwał, spoglądając wymownie w nieludzkie oczy wiedźmina.

– Chyba że złoży się ofiarę z człowieka – pokiwał głową Geralt. – Wtedy Wilk nie morduje?

– Nie, chociaż ostatnio... Ostatnio zaczęto go widywać na skraju Ra'yndu, o tamtego boru co się tam ciągnie – powiedział, wskazując kościstym palcem. – W zwykłe noce, takie, w których nie bojaliśmy się wychodzić po zmroku. Nigdy tak nie było.

– Ktoś go widział?

– Tak. Drwal co go Szyszko wołają i Amelia, córka Jerychy. Był jeszcze Entazy, ale... Wilk.

– Będę mógł z nimi porozmawiać? Ich relacja może okazać się cenna.

– Róbcie co uważacie za słuszne.

– Jeszcze jedna rzecz nie daje mi spokoju – rzekł Geralt, przenosząc wzrok na poznaczoną bruzdami twarz. – Skąd wiecie, że ktoś jest przeklęty? I o jakiej klątwie mowa?

Stary zasępił się. Zacisnął drżące dłonie na trzonku kostura, po czym odwrócił głowę, chcąc uwolnić się od spojrzenia tych nieludzkich oczu.

– Jeśli mam wam pomóc, muszę wiedzieć wszystko.

– Elena objawia nam wolę Wilka. Jeśli kogoś wskazał, ona to wie i wtedy ofiarujemy go bestii. Staje się przeklętnikiem. Jeśli go nie zabijemy, Wilk wpadnie w gniew i wymorduje całą wieś.

– Skąd to wiesz, starosto? Spróbowaliście kiedyś oprzeć się woli Wilka?

– Nie – odparł z ociąganiem – ale Elena...

– Nie uważacie, że to podejrzane? Skąd pewność, że was nie oszukuje?

– Dlategom nie był skory do gadania o tym, wiedziałem co sobie zaraz wymiarkujecie – westchnął starzec, trąc poznaczony plamami policzek. – Elena dba o naszą wioskę od lat, leczy chorych, zna się na ziołach, jej napary uśmierzają ból, potrafi zaradzić, gdy stary zasłabnie, albo gdy krowa przestaje dawać mleko. Nieoceniona ona nam w wiosce, czarownica niechybnie, ale dobra czarownica. A co do jej rad o Wilku, prawda to być musi, bo gdyby nie, bestia dawno by nas wyrżnąć mogła. A Rakh'ala jeszcze cała stoi.

– Mieszka w tamtej chacie, dobrze pamiętam? – spytał wiedźmin, wskazując dom, z którego wyszła przy ich pierwszym spotkaniu.

– Nie, to chałupa Kelpy, nażarł się dzikich jagód i dostał strasznych bóli żołądka, leczyła go. A mieszka o tam, na skraju wioski.

– Typowe – mruknął pod nosem. – Mogłem się domyślić.

– Co? Głośniej nieco, mości wiedźminie, bo słuch już nie ten.

– Dziękowałem za rozmowę, starosto.

– Przyjdźcie, gdybyście czego potrzebowali.

Geralt wstał i przeciągnął się. Pomimo upału musiał brać się do roboty, nie chciał utknąć w mieścinie na wieki. Szczęściem już o świcie wyczuł, że dzień będzie gorący i zostawił kaftan w mieszkaniu, decydując się na samą tylko koszulę. Za dnia nie miał się czego obawiać, bestia atakowała po zmroku, postanowił jednak zachować pewne środki ostrożności i wziął ze sobą oba miecze. Nigdy nie wiadomo, co mogło się wydarzyć.

Ze znalezieniem pierwszego świadka nie miał problemów – Amelia, córka Jerychy, siedziała przed chatą na drewnianym taboreciku, dziergając na drutach. Uśmiechnęła się leciutko na widok wiedźmina, po czym spuściła oczy.

Gdy spytał o Wilka spojrzała na niego jak na szaleńca i w milczeniu wróciła do dziergania. Jej ruchy stały się szybkie i niezgrabne, nerwowe.

– Chcę pomóc – powiedział, zastanawiając się ile razy już to powtarzał. "Boją się nawet o nim wspominać", pomyślał. Do czynienia miał już z tysiącami podobnych spraw, nigdy jednak lęk ludzi nie był tak wielki. Jakkolwiek głupio to nie brzmiało, strach przed Wilkiem musieli mieć przekazywany z pokolenia na pokolenie.

– Starosta powiedział, że go widziałaś. Mogłabyś mi go opisać?

Pokręciła przecząco głową.

– Dlaczego? Nic ci nie grozi.

Kolejny przeczący ruch.

– Czy ty... – Geralt wciągnął powietrze, rozumiejąc. – Jesteś niemową.

Dziewczyna spojrzała na niego z udręką, a łzy momentalnie napłynęły jej do oczu. Otarła je szybko wierzchem dłoni, pociągnęła nosem. "No ładnie, doprowadziłem ją do płaczu."

– Nie będę cię dłużej niepokoił.

Odwrócił się by odejść, gdy niespodziewanie drobna dłoń zacisnęła się na jego nadgarstku. Wlepił w nią wzrok, lustrując pełną ekspresji twarz. Chciała mu coś powiedzieć, widział to w jej oczach. Wykonała kilka szybkich gestów.

– Nie rozumiem cię – szepnął. – Ale chcesz bym ci pomógł, prawda?

Chłopka pokiwała skwapliwie głową. Geralt westchnął.

– Dobrze więc, spróbujmy. Ty pokazuj, a ja będę zgadywał.

Promienny uśmiech niemowy upewnił go w przekonaniu, że podjął właściwą decyzję. Usiadł na stojącym obok taboreciku, a dziewczyna rozpoczęła gestykulację.

– Twoje odzienie... Nie, nie odzienie, twoje... serce? Ach, ty, chodzi o ciebie, dobrze, ty... Usta? Gardło? Jedzenie? To może... Głos? Tak? Dobra, dalej...

– Wiedźminie.

Nie musiał odwracać głowy, poznał ją po głosie. Nie dziwiło go to spotkanie, było nieuniknione. Tym jednak co zwróciło jego uwagę była nieoczekiwana reakcja niemowy – otworzyła szeroko oczy i pobladła, ściskając w dłoniach druty.

– Eleno – rzekł wiedźmin, przenosząc na nią palące spojrzenie.

– Słyszałam, że chcesz ze mną pomówić – rzekła, nie patrząc na przestraszoną chłopkę.

– Dobrze słyszałaś – odparł, wstając. Nim jednak odszedł, zwrócił się łagodnie do dziewczyny: – Wrócimy jeszcze do tej rozmowy.

Szli poprzez wieś w milczeniu. Choć wiele pytań cisnęło mu się na usta, nie dobył głosu, czuł, że nie powinien. Skupił się więc na obserwacji. Miała ładny profil – nieduże czoło, mały nosek ozdobiony delikatnymi piegami i zmysłowo wydęte wargi. Pachniała miętą i polnymi kwiatami.

Przeszedł go dreszcz, gdy nagle odwzajemniła spojrzenie.

– Dlaczego mi się przyglądasz? – spytała, a kąciki jej ust uniosły się lekko.

– Nie przyglądam się, mieliśmy porozmawiać.

– Rozmawiajmy więc – odparła, krzyżując ręce na piersi.

Geralt za grosz nie rozumiał kobiet, jego wszelkie wątpliwości jakie miał do tej pory właśnie zostały rozwiane.

– Tamta niemowa...

– Co z nią?

– Jest w wiosce ktoś kto ją rozumie?

– Ja. Ale z tego co się orientuję, nie szukałeś mnie by rozmawiać o kalekach.

Geralt spojrzał na nią z powątpiewaniem, ostatecznie jednak zdecydował nie kontynuować tematu.

– Słyszałem, że jesteś...

– Czarownicą? Tak, ludzie tak gadają, ale to nie prawda – rzekła twardo, odrzucając rude włosy z ramion.

– Leczę ludzi, zbieram zioła – podjęła. – Przyrządzam i sprzedaję napary oraz maści, ale zapewniam, że nie latam na miotle ani nie trzymam różdżki pod poduszką. Jestem znachorką, nie wiedźmą.

– Nie oskarżyłem cię o nic.

– Na głos nie, ale w myślach już mnie osądziłeś, prawda, wiedźminie?

Geralt zacisnął usta. Miała rację.

– Ponoć znasz wolę Wilka. – Zdecydował się na zmianę tematu. – To prawda?

– Prawda – westchnęła, palcami muskając krawędzie ogrodzenia mijanego gospodarstwa. – Nie wiem jak to się dzieje, ani dlaczego, po prostu... Przychodzi do mnie w snach.

– Co w nich widzisz?

– Ciemny las i świecące oczy Wilka, wiem, że tam jest, ale go nie widzę, słyszę za to jego głos. Mówi mi, które zwierzę ma zostać złożone w ofierze... Albo który człowiek.

Geralt otworzył usta by zadać kolejne pytanie, kiedy nagle do ich uszu dotarło echo krzyków. Wymienili znaczące spojrzenia i ruszyli w kierunku, z którego dobiegały hałasy. Gdy dotarli na miejsce, Geralt wiedział już co się święciło. Wystarczyło mu jednego spojrzenia na przepołowione zwłoki leżące na wyładowanym drewnem wozie.

– To Wilk! Wilk go zabił!

– Wilk, niechybnie!

– Bogowie, a taki porządny człek...

– Szkoda chłopa.

– Pierwej zaczął w noce normalne polować, a tera jeszcze za dnia?

– Jak tak dalej pójdzie o poranku gom przed chatą gotów zastać!

Geralt przepchnął się przez tłum, po czym przyjrzał się krytycznie nieboszczykowi.

– Nie zginął dzisiaj, tylko wczoraj – orzekł wiedźmin. – Jest lodowaty, zupełnie stracił ciepło, wystąpiło zaawansowane stwardnienie pośmiertne, a do tego widać plamy opadowe.

Przez stłoczonych wieśniaków przeszedł szmer. Zebrani szeptali między sobą, ktoś klną, ktoś pomstował do nieba, a jedna z kobiet obecnych w tłumie zaniosła się histerycznym szlochem. Dzieciaki plątały się pod nogami, usiłując coś zobaczyć.

– Kto go znalazł? – spytał Geralt, rozglądając się po bladych ze strachu twarzach.

– Ja żem go zoczył, a potem na wóz wsadził i przywiózł.

Białowłosy spojrzał na zatroskanego chłopa, który wystąpił do przodu i mnąc słomiany kapelusz w dłoni, spuścił wzrok.

– Opowiadaj.

– A co tu opowiadać, panie – zająknął się. – Pojechałżem do Ra'yndu, jak co wieczór, na zrąb by odebrać drewno nacięte przez Szyszka i gdym już tam zajechał...

– Zaraz, zaraz – przerwał mu wiedźmin, słysząc znajome imię. – Czy to przypadkiem nie wasz drwal?

– A no był, panie wiedźmin, bo tera to on trup, nie drwal.

Geralt zaklął. Spojrzał raz jeszcze na zwłoki, po czym strapiony podrapał się po brodzie. Szyszko był jego jedynym tropem, miał się z nim spotkać, gdy ten skończy robotę i wypytać go o Wilka. "Ale stwór mnie ubiegł", przemknęło mu przez myśl. "Wiedział, że przybyłem do wioski i na niego poluję, drwal nie był przypadkową ofiarą. To co widział ten nieszczęśnik było dla Wilka zbyt wielkim zagrożeniem, więc go uciszył raz na zawsze, pozwalając drwalowi zabrać tajemnicę do grobu. A teraz moją jedyną poszlaką jest niemowa. Pięknie, kurwa, pięknie."

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 8

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (14)

  • Skryty 14.02.2018
    Czekam na więcej, bo Geralta nigdy dość!
  • Ewoile 14.02.2018
    Ano nigdy ^^
  • Ozar 14.02.2018
    Fajnie się czyta i co najważniejsze nie widzę jakieś większej różnicy między twoim tekstem, a tym co znam od lat. Oczywiście trochę inny styl, ale nie przeszkadza w czytaniu. Popieram Skrytego, nigdy dosyć. Na szczęście Białego Wilka można wrzucać w setki, jak nie tysiące przygód. Dla mnie 5+ i czekam na dalsze odcinki.
  • Ewoile 14.02.2018
    O kurka, dzięki wielkie, dla mnie jako miłośnika tej serii to spory komplement ^^ Mam nadzieję, że nie zawiodę!
  • Agnieszka Gu 19.02.2018
    Witam. Przeczytałam jednym tchem, tak ciekawie budujesz akcję, że trudno się oderwać. Czekam niecierpliwie na kolejne części. Pozdrawiam :)
  • Ewoile 19.02.2018
    Witam i pięknie dziękuję ❤️ Nic bardziej nie mobilizuje niż taki komentarz, chociaż gdybyś miała jakieś obiekcje, pisz śmiało :)) Pozdrawiam cieplutko. PS dziś ukaże się 3 rozdzialik ^^
  • Canulas 20.02.2018
    No ok, Ewoile.
    Polećmy.

    "Geralt poprawił się na drewnianej ławeczce, opierając plecami o ścianę domostwa, w którym przyszło mu tymczasowo zamieszkać. Chata należała do zmarłego przed tygodniem chłopa, którego głowę miał wątpliwą przyjemność podziwiać w dyptyku ołtarza. Miejscowi widocznie bali się zbliżać do domu nieboszczyka, bo wewnątrz zastał bałagan, który powstać musiał przy wywlekaniu wieśniaka z chałupy. Nawet niedojedzona, spleśniała kasza stała na stole, ku uciesze wszelkiego rodzaju robactwa." - początek bardzo ładny. Nienachalny. Synonimujesz chałupę, starasz się ukazać całość przez pryzmat różnych bodźców, jak choćby "ku uciesze wszelkiego rodzaju robactwa". Dodaje to smaku, przybliża i ubarwia. Jeśli miałbym się do czegoś przyjebać (tak, dużo przeklinam, niestety), to aż trzykrotnie występuje sformuowanie "który" (W którym, którego, który) To nie zarzut, bo barwny i ładnie stylizowany opis ukrywa to wystarczająco.

    Ps. na początek. Czasem mnie coś jebnie na poziomie sub-atomowego piękna. Pojedynczo ujętej myśli, zdania, czegokolwiek. Mogę wtedy epatować różnymi achami i ochami.

    Idziem dalej.

    Kolejny ładny fragment jest od razu po wstępie. Opisujesz życie mieszkańców nienachalnie. Płyniesz z luzem i wyczuciem. Ta robi to, ta tamto. Opisana sielanka może być oczywiście jedynie pretekstem, podwaliną pod późniejsze tąpnięcie. A namalowany spokój może w dalszej części tekstu jedynie uwypuklić kontrast, kiedy dojdzie do akcji, ale opisane wszystko bardzo ładnie.

    "Dzień był upalny tak, jak dnia poprzedniego," - myślę jakby to ugryźć. Jakieś pomysły? " jak jego poprzednik?" - "jak poprzedni?" Nie wiem. To spekulacje.


    I jesteśmy już dalej.

    Bardzo lubię dialogi. Pisać, czytać. Ogólnie. Chyba jestem bardziej pojebany na punkcie dobrego dialogu niż opisu.
    Piszesz dobre dialogi.
    Informacyjne, nieprzebudowane rozmaitymi westchnięciami, tupaniami, nadpowiedzeniami i cudami na kiju jeszcze, ale też nie suche.
    Kupuję Twoje dialogi.

    "– Widzę, żeście przetrwali noc, cieszę się z tego niepomiernie." - przeczytaj na głos, zobacz. Ja, gdy czytam, po "noc" biorę głębszy oddech. Bardziej mi się tam widzi kropka. Obadaj sama.
    Zostawiam pod rozwagę.

    Z przecinkami nie bedę sie wychylam, bo jestem z nich pół-debil, ale przed "by" chyba powinien być. Oceń. Pod rozwagę.

    "– Wilk? Baliście się mówić o tym po zmroku i prosiliście[,] by poczekać do rana."


    "– Lat mam tyle, że nie zdołam zliczyć, wiedźminie, ale bestia żyła tu na długo przed moimi narodzinami." - w pierwszej fazie dialogu, na samym początku, zawołał "Wiedźminie!" z wielkiej. Tera dajesz z małej.

    "– Tak – szepnął dziadyga z ociąganiem, wpatrując się w nieokreślony punkt gdzieś ponad strzechami chałup. – Ale naszą wioskę upatrzył sobie szczególnie, nie wiedzieć czemu. - tutaj mam bardzo luźne, ale naprawdę luźne spostrzeżenie. Czasem wtrącenie międzydialogowe robi za przecinek. Wtedy sie nie stawia znaku na końcu, a dialog prowadzi z małej. Zastanawiam się, czy zarówno początkowe "Tak", jak i późniejsze "Ale" nie powinno być podane jako jedno zdanie z niezauważonym wtrąceniem. No, ale to baaardzo luźna sugestia. W tym zapisie też się broni. Tylko, że jako dwa oddzielne zdania, wychodzi na to, jakby po "Tak" dziad się na chwilę zatrzymał. Potem jednak szybko zreflektował i "dojaśnił".
    No tak to widzę, Ewoile.

    "Jeśli w pełnię złoży się ofiarę z najlepszej świni, kozy albo krowy, zwykle Wilk nie atakuje, inaczej jest u nas. W każdą pełnię ginie jedno z nas, chyba że... – tutaj również bym pomyślał o mocniejszym znaku po "atakuje". A dalej: "jest u nas" - ginie jedno z nas" Może:

    "Jeśli w pełnię złoży się ofiarę z najlepszej świni, kozy albo krowy, zwykle Wilk nie atakuje. Inaczej jest u nas. W każdą pełnię ktoś ginie, chyba że... –" - albo inaczej. Luźna dygresja.

    "Ostatnio zaczęto go widywać na skraju Ra'yndu, o tamtego boru co się tam ciągnie – powiedział, wskazując kościstym palcem." - o tamtego, co się tam. Gryzie mnie się to nieco. Jak to pierdolnąć?
    Może wybrnąć do-opisem miejsca, na które wskazuje. W deseń:

    "Ostatnio zaczęto go widywać na skraju Ra'yndu, o tamtego boru nieopodal pól – powiedział, wskazując kościstym palcem. - "nieopodal pół" jakkolwiek może być infantylne i nie pasować to Twojej scenerii jest tylko przykładem obejścia tego problemu.
    Pod rozwagę.

    Jak cokolwiek będę pisał o przecinkach, dziel przez przynajmniej pięć, bo jestem z nich ciemny, ale...
    "– Róbcie co uważacie za słuszne." - po róbcie chyba.

    "– Co? Głośniej nieco, mości wiedźminie, bo słuch już nie ten." - znów wiedźmin z małej. To nie zarzut, tylko ciekawość, bo być może mi się coś przeoczyło.


    Ok. Refleksja w środku seansu.
    Piszesz bardzo fajnie i klimatycznie. Nic nie jest przeciągnięte. Bazujesz na oryginale zdroworo-rozsądkowo. Postacie poboczne, niby zbudowane na kliszach, ale poprzez dodanie "tego i owego" nie są szablonowe.
    Chłopka-niemowa bardzo spoko namalowana.

    Druga kwestia: Nie stronisz od strony (stronić od strony, cudownie, kurwa) odczuciowej. Nie, że tylko widział i słyszał. Jest smak, jest węch. Gama jest szeroka. Dobudowuje to klimat.

    Ok. Po reklamie. Idziem dalej.

    "Miała ładny profil – nieduże czoło, mały nosek ozdobiony delikatnymi piegami i zmysłowo wydęte wargi. Pachniała miętą i polnymi kwiatami." -zajebisty, mikroskopijny opis. Esencja błysku zawarta w kropli deszczu, jak dla mnie. Very git.

    "– Ja. Ale z tego [,] co się orientuję, nie szukałeś mnie [,] by rozmawiać o kalekach. - tak mi się wydaje, ale ostrożnie.

    "– Czarownicą? Tak, ludzie tak gadają, ale to nie prawda – rzekła twardo, odrzucając rude włosy z ramion." - nieprawda.

    "– Leczę ludzi, zbieram zioła – podjęła. – Przyrządzam i sprzedaję napary oraz maści, ale zapewniam, że nie latam na miotle ani nie trzymam różdżki pod poduszką." - bardzo ładne wtrącenie "podjęła" - Se zabieram, bo nie mam.

    "– Na głos nie, ale w myślach już mnie osądziłeś, prawda, wiedźminie?" -znów pytanie o zapis wiedźmina z małej.


    "Geralt przepchnął się przez tłum, po czym przyjrzał się krytycznie nieboszczykowi.
    – Nie zginął dzisiaj, tylko wczoraj – orzekł wiedźmin. –" - tutaj z kontekstu w zdaniu wyżej, wiadomo, że orzekł wiedźmin. Śmiało może być samo "orzekł". Na sto procent będzie lepiej i czyściej. Sztuka eliminacji moze nie do absurdu, ale tutaj wydaje mi sie zasadna.
    Obadaj se, Ewoile.

    "Przez stłoczonych wieśniaków przeszedł szmer. Zebrani szeptali między sobą, ktoś klną, ktoś pomstował do nieba" - "klną?"

    "– Opowiadaj." - dla mnie to pada rozkazujątym tonem. Jest krótkie i rzeczowe, a Wiedźmin ma range speca. Myślę, że z !

    "– A no był, panie wiedźmin, bo tera to on trup, nie drwal." - znów pytanie o wiedźmina, ale sama odpowiedź zajebista. Lubię takie smaczki.

    "Szyszko był jego jedynym tropem, miał się z nim spotkać, gdy ten skończy robotę i wypytać go o Wilka." - tu też bym pogrzebał. Był jego jedynym - miał się z nim spotkać. Może w drugim: mieli sie spotkać?

    "Wilka zbyt wielkim zagrożeniem, więc go uciszył raz na zawsze, pozwalając drwalowi zabrać tajemnicę do grobu." - kontekst. "go uciszył" czyli wiadomo kogo. Można śmiało wypieprzyć drwala (metaforycznie)

    "Pięknie, kurwa, pięknie." - kropka na zewnątrz.


    Ok. Po seansie.


    Piszesz bardzo spoko, Ewoile. Jakoś nie mam melodii, gdy widzę napis fun-fiction, ale z takim skillem, wyskoczysz lekką stópką poza nawias.
    Bawiłem się bardzo dobrze i na pewno do kolejnego Twojego tekstu zajrzę.

    Dziś kapkę szerzej, no ale dałaś mi zielone światło.

    Ciao.

    Ps. Dla Ciebie konieczne do przeczytania teksty Felicjanny o Brunonie. Kawał kurewsko dobrej lektury w podobnej tonacji.
  • Ewoile 20.02.2018
    Ulala, sprezentowałeś mi tu kawał lektury... I za Cię kocham od teraz. Ale dobra, skoro tyle wysiłku i czasu włożyłeś w ten komentarz byłabym szmatą, gdybym odpisała "dzięki". No i nie byłabym wtedy sobą XD So let's start!
    Z tym "który" to problem mam dosyć często, a nijak nie idzie go zastąpić. Próbowałam kiedyś z "jaki", ale nie przyjeło się. Jest to poprawne, ale tylko w niektórych przypadkach. Takich, które u mnie zwykle nie występują .____.'
    O, nie zauważyłam wcześniej tego powtórzenia, a tekst czytałam kilkukrotnie. Zaraz lecę poprawić.
    Kiedyś, jak samo zaczynałam, byłam drywnem co chodzi o... cokolwiek XDD Zaczęłam pisać chyba w czwartej podstawówki (a może i trzeciej? wtedy w ręce wpadł mi wiedźmin po raz pierwszy, więc to możliwe) moje "opowiadania" były drętwymi, niepoprawnymi dialogami, przerywanymi pojedynczymi zdaniami. Taka mała retrospekcja po przeczytaniu Twoich słów mi się nasunęła xd
    "Ja, gdy czytam, po "noc" biorę głębszy oddech. Bardziej mi się tam widzi kropka" - ale myślisz, że to konieczne? Niby mogę wstawić kropę, bo co mi szkodzi, ale jakiś mi bardziej przecinek tu leży.
    A tak, z przecinkami rację masz, jak tak teraz napisałeś chciałam napisać, że przecież mam tam przecinki, ale okazało się, że, no, nie bardzo. Także niby wiedziałam, ale uleciało w trakcie pisania. Punkt dla Ciebie ;)
    Z tym "wiedźminem" jest normalnie, tak jak u sapka - z małej, w końcu to nazwa zawodu. Tam była duża w tej wypowiedzi, bo było to pierwsze słowo, rozpoczynało zdanie tak więc było z wielkiej literki. I dlatego reszta (w środkach zdań) jest z małej.
    "Tylko, że jako dwa oddzielne zdania, wychodzi na to, jakby po "Tak" dziad się na chwilę zatrzymał. Potem jednak szybko zreflektował i "dojaśnił"." - bo w ten sposób właśnie trzeba to odczytywać :) Odpowiada "tak" i mamy tutaj "szepnął dziadyga z ociąganiem, wpatrując się w nieokreślony punkt gdzieś ponad strzechami chałup" on się zamyśla na chwilę, być może nachodzą go wspomnienia, dopiero po dłuższej chwili dopowiada całą resztę, objaśnia.
    "tutaj również bym pomyślał o mocniejszym znaku po "atakuje"." - nie mam nic przeciwko, jestem nawet na tak dla tego pomysłu :)
    "- o tamtego, co się tam. Gryzie mnie się to nieco." - na swój sposób może się gryźć, normalnie sama bym tak nie napisała, ale za tym zapisem przemawiały dwa fakty:
    1) jest to chłop, prosty człowiek, tak więc jego składnia czy słownictwo nie jest jakieś bardzo wygórowane, rozwinięte, a tym bardziej poprawne
    2) to stary człowiek, a starzy ludzie (szczególnie bardzo starzy ludzie, jak nasz sołtys właśnie) mają różne naleciałości w mowie, przestawiają szyk zdań itp itd
    Na tej podstawie stwierdziłam, że jak najbardziej może być, jak sądzisz?
    Na chłopka niemowa początkowo nie była niemową XD Po tym jak się uśmiechnęła i spuściła oczy stwierdziłam, że normalnie jakby jej języka w gębie brakło. I mnie olśniło, że w sumie nie byłoby takie głupie - wprowadziłam zamysł w życie i zaraz doszło do tego powiązanie z fabułą, że typiarka coś wie, ale nie może powiedzieć, a do tego nie urodziła się taka, a straciła mowę w zagadkowych okoliczności. Z głupiej myśli wyszedł niezły pomysł. I postać.
    Co do stronienia od strony odczuciowej (XDDDD) uważam, że w prozie synestezja jest bardzo istotnym elementem i przy pisaniu nie powinno się o niej zapominać. Jeśli faktycznie chce się zabrać czytelnika do świata opowieści, trzeba dostarczać nie tylko obrazy, ale także zapachy, dźwięki i tak dalej.
    "tutaj z kontekstu w zdaniu wyżej, wiadomo, że orzekł wiedźmin. Śmiało może być samo "orzekł"" - tru, zgadzam się.
    "klną?" - DOBRA, KLĄŁ, CICHO XD (ps zawsze popełniam ten błąd, sprawdzam "ach, to nie tak, ok", po czym znowu piszę "klną" albo "klnął" XD Tak samo mam jeszcze jednym słowem, które wypadło mi z głowy)
    Can, bardzo, bardzo, ale to bardzo danke, spasiba, arigato, thanks i dziękuję (więcej nie umiem lol) za każdy, każdusieńki komplement, a także za każdą, każdusieńką uwagę. Choć pochlebstwa przyjmować najmilej, jedne i drugie zawsze były dla mnie ważne. Bardzo się cieszę (serio), że dobrze się bawiłeś w trakcie czytania, bo w końcu o to w tym wszystkim chodzi - czytanie ma sprawiać przyjemność, a nie być karą czy jakimś przymusem. Kochany, zielone? Ja Ci mogę dać i karmazynowe, jeśli dalej będziesz mi sadził takie cegły pod tekstami, to Ci chyba ołtarzyk wybuduję. Także jeśli tylko masz ochotę i swędzi Cię klawiatura, pisz, pisz, a ja ze łzami wzruszenia zatopię się w lekturze.
    Wdzięcznam za czas mi poświęcony, komplementy i przybieram nogami (wtf jak to brzmi) na myśl o Twoich przyszłych odwiedzinach. (CO. To to już w ogóle XD)
    Do Fel zajrzę na dniach, skoro polecasz, zaufam Ci na słowo.
    Także pozderki~
  • Ewoile 20.02.2018
    Ooo, nie zrobiłam odstępów i taki blok brzydki, nieczytelny wyszedł. Sorry, zapomniałam kompletnie ://
  • Canulas 20.02.2018
    Ewoile

    "Ja, gdy czytam, po "noc" biorę głębszy oddech. Bardziej mi się tam widzi kropka" - ale myślisz, że to konieczne? Niby mogę wstawić kropę, bo co mi szkodzi, ale jakiś mi bardziej przecinek tu leży." - jeśli Ci leży przecinek, pierdol kropkę. Każda rada jest... radą. Niczym więcej.


    "chciałam napisać, że przecież mam tam przecinki, ale okazało się, że, no, nie bardzo. Także niby wiedziałam, ale uleciało w trakcie pisania. Punkt dla Ciebie ;)" - to przypadek. Ja z przecinków jestem debil. Nie piszę, żeby pisać.

    "Z tym "wiedźminem" jest normalnie, tak jak u sapka - z małej, w końcu to nazwa zawodu. Tam była duża w tej wypowiedzi, bo było to pierwsze słowo, rozpoczynało zdanie tak więc było z wielkiej literki. I dlatego reszta (w środkach zdań) jest z małej." - ja to rozumiem, dlatego rozpytywałem nienachalnie. Zastanawiałem się czy nie stosujesz jak z Wilkiem. Na modłę nazewnictwa, jako per "do kogoś". Tam nie było zarzutu, tylko ciekawość.

    "Tylko, że jako dwa oddzielne zdania, wychodzi na to, jakby po "Tak" dziad się na chwilę zatrzymał. Potem jednak szybko zreflektował i "dojaśnił"." - bo w ten sposób właśnie trzeba to odczytywać :) Odpowiada "tak" i mamy tutaj "szepnął dziadyga z ociąganiem, wpatrując się w nieokreślony punkt gdzieś ponad strzechami chałup" on się zamyśla na chwilę, być może nachodzą go wspomnienia, dopiero po dłuższej chwili dopowiada całą resztę, objaśnia." - również bardziej refleksja niż zarzut. Ewentualnie, ukazanie alternatywy.
    Zresztą, kurwa, piszesz tak dobrze, że musiałem coś powyciągać ;)

    ""- o tamtego, co się tam. Gryzie mnie się to nieco." - na swój sposób może się gryźć, normalnie sama bym tak nie napisała, ale za tym zapisem przemawiały dwa fakty:
    1) jest to chłop, prosty człowiek, tak więc jego składnia czy słownictwo nie jest jakieś bardzo wygórowane, rozwinięte, a tym bardziej poprawne" - kupuję to wyjaśnienie. Jest logiczne. Logiką mnie można zwalczyć.

    "Co do stronienia od strony odczuciowej (XDDDD) uważam, że w prozie synestezja jest bardzo istotnym elementem i przy pisaniu nie powinno się o niej zapominać. Jeśli faktycznie chce się zabrać czytelnika do świata opowieści, trzeba dostarczać nie tylko obrazy, ale także zapachy, dźwięki i tak dalej." - bardzo ładnie ujęte. Zgadzam się.

    "" - DOBRA, KLĄŁ, CICHO XD (ps zawsze popełniam ten błąd, sprawdzam "ach, to nie tak, ok", po czym znowu piszę "klną" albo "klnął" XD Tak samo mam jeszcze jednym słowem, które wypadło mi z głowy)" - ja zawsze pisałem Łep zamiast Łeb. I choć zamiast chodź. Bawno temu na jednym forum straszny wpierdol za to zebrałem.

    Jasne, że będę wpadał. Tylko, że nie na odpierdol. Przewiduję piątek wstępnie. Teoretycznie prawie tu meiszkam, ale praktycznie i -chcą Ci poświęcić należytą porcję czasu oraz uwagi -... chyba piątek.

    Ciao.
    Jest git, Ewoile.
  • Enchanteuse 11.03.2018
    Nie wiem, czy Can wyłuskał, więc napiszę:
    "nie prawda " - razem.
    Jedyne, do czego mogę się przyczepić. Do prozy w ogóle technicznie podchodzę bardzo ostrożnie, bo po prostu nie jest to moja działka :)
    Ale jako czytelniczka dostałam to, po co przyszłam. Dziękuję :)
  • Ewoile 20.03.2018
    Enchanteuse, radam, że oczekiwania spełniłam, a potrzeby zaspokoiłam, że tak lekko zarymuję. Bardzo dziękuję za odwiedzinki :)
  • karmelowakawa 21.09.2018
    Pięknie tworzysz historię i budujesz powoli napięcie. Bardzo, ale to bardzo podoba mi się twój styl pisania. (;
  • Ewoile 22.09.2018
    Bardzo dziękuję, mam nadzieję, że reszta historii utrzyma to pozytywne nastawienia ^^

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania