Wielbłąd, czekolada, łopata
Pustynia zdawała się nie mieć końca. Mój rączy do tej pory wielbłąd pełzł prawie na czworakach. Gdzieś tam, za kolejną fatamorganą powinna być w końcu oaza z płynnym złotem, czyli wodą. Nie z sikami! Wodą, upragnioną i wytęsknioną wodą, bo do tej pory, jedyne co piliśmy z mym wielbłądem, to był nasz własny, coraz to bardziej skondensowany mocz. Niedługo będzie nadawał się tylko do jedzenia, taki zrobił się gęsty i brązowy.
Przy fatamorganie el-Bulaja-Kto-to-Co-to, całkiem już zdesperowany, wykopałem łopatą wielki dół w poszukiwaniu ożywczego zdroju. Na próżno! Znowu musieliśmy raczyć się czekoladą z moczu, a że byliśmy wyczerpani i głodni, to smakowała wybornie. Pojadłszy do syta, siadłem na oklep na mego, zacnego dromadera i pogalopowaliśmy w pieriod.
Wiele błądziliśmy, nałopatowaliśmy się łopatami, zjedliśmy całą masę czekolad, gdy w końcu, w porannym słońcu, na szczycie wydmy, na skraju gaju, w cieniu palmowym, trafiliśmy na ostatnią, a zarazem najpiękniejszą fatamorganę w naszym, krótkim życiu. Trafiliśmy do raju na pustyni skraju, gdzie siedem dziewic, w tym rajskim seraju natarło nas wonnymi olejami, nakarmiło daktylami, jedynie czekoladom powiedzieliśmy zdecydowane: Nie!
Komentarze (15)
Daje radę.
Świetny tekścik :) Pozdr
Dwa małe błądki ( w odróżnieniu od wiel-błąda):
1."nałopatowaliśmy się łopatami," -> To ile tych łopat mieliście? Chyba jedną?
2. "pogalopowaliśmy w pieriod." -> Chyba nie bardzo pogalopowaliście, skoro "wielbłąd pełzł prawie na czworakach."
Nie zmienia to jednak mojej oceny. 5
może, gdybym czytała codziennie podobne (ohydne) teksty, to czekolada zbrzydła byłaby mi, że na sam widok papierka miałabym odruchy wymiotne...
może to jest jakaś metoda na czekoladowego głodna xD
Pan Terapeuta od niedobrej czekolady xD
nieświeże i niesmaczne, czyli vivat Vena!
Ostatni akapit najlepszy, ale całość też okej.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania