Pokaż listęUkryj listę

Wielkie wojny z wielkiej płyty: Noc przedszkolaków (1/3)

Martwy kundel wylegiwał się obok szmaragdowego śmietnika. Znużona aura depresyjnego wieczoru przedzierała się pomiędzy drzewami w punkcie zielonym, pośrodku placu, pomiędzy dwoma blokami. A on szedł. Pomimo zerowego rozeznania, narastającego bólu głowy i silnego krwotoku z nosa — szedł. Gdzie chciał uciec? Na razie nie myślał o tym. W ogóle nie myślał. Jak bezrozumny worek kości człapał co sił, byle dalej, byle do rana. Minął budynek biblioteki. Szary doklejony do betonowego kloca prostokącik informował, że jest w połowie drogi do głównej bramy. Za nią był wolny i na pewno bezpieczny. Teraz każde okno było jego wrogiem. Każda przesiąknięta dymem papierosowym firana była kamuflażem dla lśniącej giwery. Ale w tym stanie nawet nie brał tego pod uwagę. Co oni mu dali? Na początku poczuł dość bolesne ukłucie. I tylko tyle. To, co nastąpiło po tym, okazało się festiwalem tęczowego obłędu, portalem do świata absurdów i niespełnionych pragnień. Nadal je widział, choć teraz bardziej rozmyte niż wcześniej. Szara mgiełka przysłaniała detale, ale całokształt absurdu nadal był wyczuwalny i prawie namacalny.

Równowaga. Przyszła kolej na nią. Kiedy poważniejsze pomroki i rozmycia ustępowały, przyszedł czas na zatracenie równowagi. Upadł jak długi z cichy, ale bolesnym chrupnięciem w okolicach nosa. Czerwona, ciepła kałuża krwi momentalnie otuliła jego twarz, po czym wniknęła w szczeliny betonowego chodnika.

Teraz tylko cud mógłby go uratować. Ale on nie wierzył w żadne nadprzyrodzone siły, które widząc, w jak kurewsko złej sytuacji znajduje się człowiek, schodzą z boskiego piedestału i użyczają mu drobinki szczęścia. Bajeczki dla ślepych są bardziej wiarygodne. Wolał po prostu się poddać. Teraz to już bez znaczenia. I tak zrobił więcej niż jego, teraz już martwi koledzy. Wprost idealnym pomysłem było sporządzenie cholernie dobrego planu by potem i tak spontaniczne zabawić się w niepokornych pojebańców i na chama wpakować cały magazynek w niebo. Dlaczego? To był pomysł poparty licznymi obliczeniami i rozpisanym na kawałku żółtego liścia rachunkiem prawdopodobieństwa. Miało się udać. Ale nie wyszło. Na ostatnim piętrze największego z bloków na osiedlu, przetrawionego przez czas jedenastopiętrowca wszystkie okna jak kontrolki w aucie zajaśniały w jednym momencie. Kolejne minuty były spektaklem ciągu głupich pomysłów i prób zaczajenia się na strażników. Ci wybiegli z klatek schodowych w zorganizowanym pośpiechu i od razu zabrali się do roboty. Szybkie przeczesanie terenu. Jednego odstrzelili od razu. Gwizd pędzącej kulki a po nim głucho uderzające o krawężnik ciało.

— Do pieca go. Ruszyć dupska. Wy dwaj, zabrać go — Usłyszał gruby, niski głos.

Chwilę zajęło, zanim pochwycili wszystkich. Było ich sześciu. Kolejni trzej padli jak otrute muchy na widoku. Widocznie w ich głowach było tylko jedno: ucieczka.

Tak jak gadał informator. Mają tylko garstkę broni palnej. Tylko jeden strażnik dzierżył znamienity AK-46. Reszta dysponowała troglodyckimi wynalazkami z betonowej dżungli. Najeżone gwoździami wałki do ciasta czy podrasowane tłuczki. Kiedyś nie jedna szarlotka i nie jeden schabowy zaistniał dzięki nim. Teraz smakują tylko krew swoich ofiar.

Jego i tego łysego debila złapali na ostatku. Skopali, jak tylko mogli, najdotkliwiej i zaprowadzili do klatki schodowej. W środku przeszli przez prowizoryczną barykadę ze starych i zniszczonych wózków sklepowych, po czym na chwilę zatrzymali się obok wejścia do piwnicy. Jeden ze strażników wszedł do środka. Reszta została z pojmanymi. Obawiał się najgorszego, jednocześnie wmawiając sobie, że tak naprawdę to tylko durny sen. Jedne z tych realistycznych do granic ze swoistą puentą. Obudzi się w cuchnącym pokoju, tam, gdzie zawsze i tyle.

Nie obudził się nadal. Czekali w milczeniu. Cisza była przeraźliwie ciężka. Próg wariactwa obniżył się. Wystarczyło potrwać tak jeszcze kilkanaście minut. Wyszedł. Mogli ruszać dalej. Łysol został. Zabrali tylko jego. W sumie to nawet dobrze. Nie trawił gościa. Przyłączyli tę durną górę mięśni tylko po to, by nie użerać się z nią u siebie. Gnijka miała swoje prawa, ale i też miała swój pomysł na czystkę mieszkańców. Wysyłanie ich w charakterze zwiadowcy. Rzadko który cywil wracał żywy. A jeśli już to na pewno lżejszy o jedną nogę albo rękę, albo coś ważniejszego, szczególnie w przypadku facetów to się zdarzało. Ale prawo jest prawem. Każdy pełnoletni mieszkaniec Gnijki miał był zobowiązany do odbywania zwiadów, jeśli tylko potrafi zrobić więcej niż dwa kroki w minutę. On już nie wróci. Co głupi jak but palacz zdoła zdziałać sam? O to jest pytanie.

Czemu nie windą? Szli i szli coraz wyżej i wyżej. Widocznie u nich winda jest tylko dla tych z wyższych pięter. Klasa średnia i ta ostatnia. Ale on nie lubił jej nazywać. Jako jeniec był nawet niżej w hierarchii niż ci z parteru. Ćpuny i zachlane prawie w trupa patologie gdzie o dziwo rodziło się więcej dzieci niż u wysokopiętrowców. Tak. Tak ich trzeba nazwać.

Miał przed sobą plecy chudego strażnika a za nim szedł otyły misiek. Co robić?

Przestał wspominać. Po pierwsze rozwalony nos zaczął go napierdzielać jeszcze mocniej, a po drugie usłyszał czyjeś kroki. Dużo kroków. Jeszcze przydałoby się po trzecie, bo chyba wreszcie zaczął odzyskiwać ''normalność''.

Spotkało go najgorsze. Dwóch rosłych strażników podniosło nadal odurzonego faceta i zwróciło w kierunku obstawy czarnych garniturów. W środku tego okręgu stały trzy osoby. On już wiedział kto to. Betonowa Trójca. Włodarze Trójbloku — zespołu trzech betonowych kloców i przyległych do nich małych prostokącików, między innymi biblioteki. Królowie tego osiedla. Jeszcze ich nie widział, ale ten smród. Jakby zapach prezentu na gwiazdkę od znienawidzonej ciotki.

 

Gnijka — zespół bloków pobudowanych w latach dziewięćdziesiątych dwudziestego wieku.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • marok 10.11.2018
    Dzięki za anonimowe pięć
  • Pontàrú 10.11.2018
    Zaintrygował mnie ten tekst. Zobaczę co będzie dalej :)
  • Pontàrú 10.11.2018
    A, no i masz 5

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania