wiersz
Kiedy poczuję się wolna?
Upadły Aniele, tyle gniewu i żałości,
Pozwól życiu zagoić twe rany, szkoda tylu złości.
Rozpruć nici życia, myśl nostalgicznie impulsywna.
Mdląc okuta w nieszczęścia egzystencjalne,
Łyknij mej krwi nieco, zbrzydłej i gorączkowo chorej.
Przyjmij jej, nada ciepła pożądanego, zguba iskry bożej.
Manipulacja, głowa nietrzeźwa, działania machinalne.
Bezład na mieście, rozkurwię was wokół, w krwawych pierzynach,
Wszystkich, rozpruję żyły na wszych oczach.
Pchnę nóż w wasze wiotkie ciała, co krok rozłupanych czach.
Mknąc sennie, posłanie o bezuczuciowych szynach...
Niegdyś wzejdę na dach, drobiny mżawki o mej skórze,
Podwiewane chłodem, odór zgnilizny jak i przygnębienia.
Szałowa muza na tle mego serca, pełna niezrównoważenia.
Wyfrunąć niczym pisklę krucho, sięgnięcia gwiazd tobie wróżę.
Komentarze (1)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania