Wiersz o mojej żonie
Wytrzymać z takim gościem, jak ja, to
nie lada sztuka, a ty wytrzymałaś. Twoje wojaże,
moje zdrady, pytania przy kominku.
Brakuje ciszy.
Wciąż hałasują; polityka,
sąsiedzkie spotkania na schodach, listonosz.
Marsz Mandelsona i ostatnia posługa. Tak blisko,
że aż boli. Odebrane marzenia na jutro.
Przynoszę kwiaty, dzikie róże – lubisz.
Nie mogę już ci zabronić bycia sobą, świat zwariował,
pewnie już pijesz Kuba Libre z tym tam, sama wiesz.
Naprawdę czytałem listę pasażerów.
Masakra. Dowiedziałem się od notariusza.
Nie wierzę, że na trzeźwo zapisałaś mi wszystko.
Nie mogłem polecieć – pandemia: maleńki wirus
zatrzymał życie. Teraz układam się z sobą.
I nie wiem, kto jest górą.
Komentarze (2)
Smuteczek, bo ja się poużeram, ale też i poczytam i docenię co dobre, nie na zasadzie rekompensaty..
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania