Wiesz?
Nie wiem, jak nazwać to, co czuję,
słowa plączą się, milkną na ustach.
Nie umiem być jak inni –
chciałbym być jedyny.
Chciałbym, byś cała była moja,
nie jak wspomnienie, które dzielą inni,
ale jak światło, które prowadzi w noc.
Boli mnie, że każdy
zabrał cząstkę Ciebie –
widzę to w Twoich opowieściach,
w Twoich oczach odbitych w przeszłości.
Boli mnie, że Cię nie znalazłem wcześniej,
że nie ochroniłem Cię przed tym wszystkim,
że wyszło jak wyszło.
Otwieram się powoli,
myśląc, że wtedy będzie łatwiej.
A wracają lęki,
przez sierpień przeszły jak mróz.
Nie rozumiem tamtych historii,
bo oni są dla mnie raną w Tobie.
Ja nie umiem o tym nie myśleć.
Za dużo Ciebie mam w mojej głowie,
za dużo Ciebie i myśli o Tobie,
które wracają, gdy próbuję milczeć.
Jak echo, które nie chce zniknąć,
jak cień, który trzyma przy życiu.
A jednak stoję tu,
przepraszam – że nie rozumiem,
przepraszam – że nie umiem inaczej kochać
niż całą duszą,
do końca.
Trudno. Napisane, to napisane. Na ch drążyć temat?
JVI
Komentarze (31)
Sugestywny wiersz.
I nie był łatwy dla mnie, srutu - tutu o kuchni jest zdecydowanie łatwiejsze. Ale pomógł mi. I Jej się spodobał.
A kuchnia - temat nie dotyka wrażliwych strun i nie wentyluje
Ta spowiedź czy też wyznanie odnosi się do pizzy czy kebaba?
Nie wiesz? To kiepściutko.
Czuć, że się przy nim na nic nie siliłeś...
Tak mi się wydaje, że takie wiersze piszą się trochę same, z tego co w nas.
W Tobie z tego co widać jest pięknie i intensywnie, czuło i delikatnie.
I jak otwierać się to czemu nie wierszem?
A jak już wierszem, to tak jak Ty.
Można przycupnąć i ogrzać serduszko.
Na chłodne wieczory, jak znalazł...
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania