Poprzednie częściWilk -Rozdział I

Wilk - Rozdział XVI

Wszystko wróciło do normy. Znów byliśmy wszyscy razem, Lena na zawsze zniknęła, nikt nie chciał mi powiedzieć co naprawdę się z nią stało. Nie wierzyłam, że udało jej się uciec, łowcy też nikt więcej nie widział( w to byłam skłonna uwierzyć).

Te święta były najpiękniejsze ze wszystkich jakie kiedykolwiek miałam, największym prezentem był powrót do domu mama. Spędziliśmy je w rodzinnym gronie, byłam smutna z jednego powodu, Gabriel wyjechał na święta na Węgry, do swoich rodziców i miał wrócić dopiero drugiego stycznia. Tego dnia miałam pójść z Wiktorem na lodowisko ( nie zdołałam wykręcić się od tego spotkania) miałam nadzieję, że mój ukochany go nie zobaczy, to zakończyłoby się masakrą.

Pozostało mi przetrwanie tego jednego dnia i zapomnienie o Wiktorze, chociaż raczej to on powinien zapomnieć o mnie.

- Idziemy? - chłopak chwycił mnie za rękę.

- Nie przesadzaj - wyrwałam mu się z udawanym śmiechem - zachowujesz się tak jakbym była twoją dziewczyną.

- A nie będziesz?

- Nie - warknęłam ostro.

Chłopak wyglądał na zranionego, trudno, pomyślałam czas mu to uświadomić. Źle postąpiłam proponując mu spotkanie, zrobiłam to wtedy, kiedy byłam wściekła na Gabriela, że o mnie nie pamięta. Podle go wykorzystałam i najgorsze było to, że teraz miałam wyrzuty sumienia.

- Nie możemy iść na łyżwy jako przyjaciele? - zapytałam cieplej .

Chciałam mieć w nim przyjaciela, przecież zawsze był dla mnie miły i dobry.

- Dlaczego chciałaś się ze mną umówić? - wciąż był urażony. - O co w tym wszystkim chodzi?

- Ja... - co miałam mu powiedzieć? - Zrobiłam... chciałam...

- Wykrztuś to z siebie - ponaglił mnie - gorzej być nie może.

- Zrobiłam to na złość Gabrielowi - wyrzucił z prędkością światła.

Spojrzałam na jego reakcję, był bardzo mocno zszokowany, moje sumienie znowu się odezwało.

- Pewnie nie chcesz mnie znać - podsunęłam kuląc się w sobie.

Wiktor westchnął ciężko i przygarnął mnie do siebie.

- Zrobię wszystko, żeby utrzeć nosa twojemu chłopakowi.

Roześmiałam się i podbiegłam do autobusu, po pięciu minutach byliśmy na lodowisku.

Z Wiktorem bawiłam się świetnie ścigaliśmy się w te i z powrotem, ledwo unikając zderzeń z innymi parami. Zeszliśmy z niego niesamowicie zmęczenia, ale też niesamowicie szczęśliwi.

- Świetnie się bawiłam - uśmiechnęłam się zdejmując łyżwy.

- Ja też - zgodził się - musimy to kiedyś powtórzyć.

- Muszę iść -nerwowo dotknęłam warkocza - umówiłam się z Gabrielem.

Odwróciłam się i chciałam wyjść, ale powstrzymał mnie stanowczym ruchem. Patrzył na mnie z pożądaniem, natomiast ja niczego nie czułam.

- Nie - odpowiedziałam na nieme pytanie - nic się nie zmieniło.

Widziałam ból w jego oczach, lecz wiedziałam, że nie mogę dawać mu nadziei. To zmotywowało mnie bym wyrwała mu się i prawie uciekła z lodowiska. W myślach modliłam się, by Gabriel zaczekał na mnie w domu a nie przyjeżdżał po mnie do miasta. Przed oczami miałam ich spotkanie, mój ukochany nie wytrzymałby tego, że ma rywala i po prostu by go zabił. Gdy wyszłam z budynku zamarłam, duże czarne auto stało niedaleko na parkingu. Szłam jak najszybciej, byśmy jeszcze prędzej stąd odjechali, niespodziewanie ktoś chwycił mnie za rękę i odwrócił w swoją stronę., pocałował mnie mocno w usta. Był natrętny, prawie miażdżył mi usta, chciałam go odepchnąć, ale w odpowiedzi tylko przyciągnął mnie do siebie mocniej. Gabriel pojawił się znikąd i dosłownie oderwał Wiktora ode mnie, podniósł go wysoko nad ziemię.

- Do samochodu - warknął na mnie.

- Nie - zaopanowałam - wtedy go zabijesz.

- Jak nie pójdziesz do samochodu - postawił ultimatum - to naprawdę do zabiję.

- Gab...

- Już!

Posłusznie wsiadłam do samochodu i z napięciem obserwowałam przebieg wydarzeń. Stąd niczego nie słyszałam, ale widziałam przynajmniej, że Wiktor jeszcze żyje. Gabriel tłumaczył mu coś dość brutalnie, z twarzy chłopaka można było wyczytać, że zrozumiał. Kiedy mężczyzna skończył postawił go na ziemi i po przyjacielsku poklepał po ramieniu.

Zadowolony z siebie wsiadł do samochodu i uśmiechnął się do mnie łobuzersko.

- Wytłumaczyłem mu czyja jesteś.

- Uważasz, że jestem twoja? - uniosłam pytająco brew.

- Na zawsze - przyciągnął mnie do siebie i pocałował.

W przeciwieństwie do Wiktora on nie był brutalny, jego usta pieściły delikatnie moje.

- Może - odsunęłam się od niego - jestem tak samo twoja jak ty mój. Jeśli zobaczę jakąś wilczycę obok ciebie - urwałam dramatycznie - wydrapię jej oczy.

- Doskonale - zgodził się odpalając silnik.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania